-
ArtykułyW drodze na ekrany: Agatha Christie, „Sprawiedliwość owiec” i detektywka Natalie PortmanEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążki na Pride Month: poznaj tytuły, które warto czytać cały rokLubimyCzytać30
-
ArtykułyNiebiałym bohaterom mniej się wybacza – rozmowa z Sheeną Patel o „Jestem fanką”Anna Sierant3
-
Artykuły„Smak szczęścia”: w poszukiwaniu idealnego życiaSonia Miniewicz3
Biblioteczka
2024-05-03
2024-03-19
Uwielbiam twarde, błyskotliwe bohaterki. Dodatkowo zawsze zyskują one u mnie ogrom dodatkowych punktów, jeżeli mają one jakieś wady i są ich świadome, a mimo tego nie poddają się i robią wszystko, by osiągnąć swój cel, nawet jeżeli wydaje im się, że nie mają na to najmniejszej szansy.
I dokładnie taką postać stworzyła Margaret Owen, pisząc Fe, którą pokochałam już w „Wronie”, a o której wewnętrznej sile w dążeniu do celu jedynie przekonałam się w „Sokole”. To seria ze specyficznym klimatem i humorem, które trafiły idealne w moje gusta. Tak, jak w pierwszym tomie wśród poruszanych wątków i motywów na pierwszy plan wysunęła się w moim odczuciu wędrówka/podróż, tak w kontynuacji robi to dążenie do celu i walka o swoją rację. W połączeniu z dobrze, szeroko rozbudowanym, ale zarazem dość logicznym światem i genialnym pomysłem na wplecenie do niego fantastyki (a szczególnie przenoszenia magii przez zęby i ogólnie kości? UWIELBIAM ten pomysł!) Owen osiągnęła nadzwyczajne połączenie, które za nic nie chce opuścić mojej pamięci i często okupuje moje myśli.
Uwielbiam twarde, błyskotliwe bohaterki. Dodatkowo zawsze zyskują one u mnie ogrom dodatkowych punktów, jeżeli mają one jakieś wady i są ich świadome, a mimo tego nie poddają się i robią wszystko, by osiągnąć swój cel, nawet jeżeli wydaje im się, że nie mają na to najmniejszej szansy.
I dokładnie taką postać stworzyła Margaret Owen, pisząc Fe, którą pokochałam już w...
2024-03-20
„Hooky” wkradło się do mojego życia niepozornymi, małymi kroczkami. Zaczęło pojawiać się, gdzie tylko patrzyłam, emanując już z okładki kuszącym połączeniem komfortu i lubianym przeze mnie magicznym, wiedźmim klimatem. A potem los wziął sprawy w swoje ręce i skierował mnie prosto w centrum miejskiej burzy, dziwnym trafem sprawiając, że komiksy Míriam Bonastre Tur trafiły w moje ręce. Jeszcze tego samego dnia zatraciłam się więc w pierwszym z nich… i totalnie przepadłam!
Tak jak oczekiwałam, była to cudownie klimatyczna i emanująca ciepłem (mimo towarzyszącym jej momentami wcale nie prostym tematom) historia z bohaterami, których dosłownie miałam ochotę posadzić na kanapie, wsadzić każdemu z nich kubek z kakao w ręce i zadbać, by nie stała się im żadna krzywda. To była opowieść pełna momentami realnie komplikujących się relacji, przyjaźni i odkrywaniu miejsca dla siebie oraz siły w samym sobie.
Myślę, że „Hooky” naprawdę zasługuje na trafienie do młodszych czytelników, dopiero wchodzących w świat książek. Mam wrażenie, że ciepło tej historii może dać im trochę wsparcia i poczucia zrozumienia, a już na pewno zapewnić dobrą zabawę! Każdy znajdzie w niej coś dla siebie - osoby uwielbiające legendy i bajki o księżniczkach, rozrabiacy, czy też miłośnicy wiedźm i magii! Z tyłu głowy powinniśmy jednak mieć też fakt, że w komiksie pojawiają się sceny związane z negatywnym traktowaniem tych ostatnich, w związku z czym warto czytać ten komiks razem z najmłodszymi czytelnikami, by zapewnić im wsparcie w razie potrzeby albo wręczyć im go dopiero, kiedy będziemy uważać, że są wystarczająco dojrzali emocjonalnie, by poradzić sobie również z negatywnymi wydarzeniami :)
(Współpraca z Wydawnictwem Wilga)
„Hooky” wkradło się do mojego życia niepozornymi, małymi kroczkami. Zaczęło pojawiać się, gdzie tylko patrzyłam, emanując już z okładki kuszącym połączeniem komfortu i lubianym przeze mnie magicznym, wiedźmim klimatem. A potem los wziął sprawy w swoje ręce i skierował mnie prosto w centrum miejskiej burzy, dziwnym trafem sprawiając, że komiksy Míriam Bonastre Tur trafiły w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-03-11
O. Mój. Boże.
Chloe Gong zrobiła to po raz kolejny.
Małymi, aczkolwiek śmiałymi krokami wkradła się do mojego serca i udała się na polowanie w poszukiwaniu fragmentu, który jeszcze nie należałby do niej. I go znalazła, po czym uczyniła swoim. Bo jakże inaczej miałoby się to skończyć?
Znacie film „Narzeczony mimo woli“ w reżyserii Anne Fletcher? A „Kapitana Amerykę i Zimowego Żołnierza” w reżyserii braci (Anthony i Joe) Russo? Jeżeli tak, to wyobraźcie sobie, że Gong napisała dylogię, która stanowi idealny balans między elementami tych dwóch filmów, w dodatku połączony z byciem retellingiem jednej z Szekspirowskich komedii - „Jak Wam się podoba“. I wyszło jej to genialnie!
„Nikczemny Myśliwy” to genialne zakończenie zarówno jak dla dylogii Fortuny, jak i całej serii Secret Shanghai, które sprawiło, że wytrzeszczałam oczy i dusiłam w sobie zarówno krzyki podekscytowania, jak i łzy niedowierzania w miejscach publicznych. (Może i w pierwszej chwili Epilog wzbudził we mnie ogrom dziwnych uczuć, tak teraz, z czasem, czuję, że Ci bohaterowie na to zasłużyli i cieszę się, że skończyli w taki, a nie inny sposób!)
Tym samym czuję ogromną potrzebę, by skończyć tę opinię ogromnym słowem DZIĘKUJĘ skierowanym do Chloe za pokazanie nam tego świata, oprowadzenie nas po nim i doprowadzenie go ze stylem aż do samego końca. Secret Shanghai will always have a special place in my heart 🫣💗
O. Mój. Boże.
Chloe Gong zrobiła to po raz kolejny.
Małymi, aczkolwiek śmiałymi krokami wkradła się do mojego serca i udała się na polowanie w poszukiwaniu fragmentu, który jeszcze nie należałby do niej. I go znalazła, po czym uczyniła swoim. Bo jakże inaczej miałoby się to skończyć?
Znacie film „Narzeczony mimo woli“ w reżyserii Anne Fletcher? A „Kapitana Amerykę i...
2024-03-11
„The Naturals. Genialne Umysły” były moim powrotem do tej serii, ponieważ czytałam je już drugi raz, ale mimo tego bawiłam się tak samo dobrze! Książka od samego początku mnie wciągnęła, niepozornie nakręcając mnie na kolejne wydarzenia i budując napięcie i ciarki na moich plecach. W dobrej zabawie nie przeszkodziła mi nawet wcześniejsza znajomość książki w innym języku - zdążyłam już powiem zapomnieć większość szczegółów dotyczących największego plot twistu i mimo, że wiedziałam, czego się spodziewać, i tak po prostu MUSIAŁAM SIĘ DOWIEDZIEĆ, co właściwie się wydarzy! Koniecznie będę musiała sięgnąć w końcu również po 2 tom!
„The Naturals. Genialne Umysły” były moim powrotem do tej serii, ponieważ czytałam je już drugi raz, ale mimo tego bawiłam się tak samo dobrze! Książka od samego początku mnie wciągnęła, niepozornie nakręcając mnie na kolejne wydarzenia i budując napięcie i ciarki na moich plecach. W dobrej zabawie nie przeszkodziła mi nawet wcześniejsza znajomość książki w innym języku -...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Muszę przyznać, że rzadko zdarza mi się czytać wszelkiego rodzaju przewodniki, niezbędniki, czy biografie. Kiedy dotarły do mnie słuchy o „Taylor Swift. Podróż przez wszystkie ery” Marcosa Bueno, w dodatku utworzonego we współpracy z Laią López, której ilustracje uwielbiam, wiedziałam, że ten tytuł musi się znaleźć również na mojej półce.
Autorzy zgodnie z zapowiedzią przeprowadzają nas przez kolejne etapy twórczości Taylor, od samego Taylor Swift, aż do Midnights (bo w końcu tytuł powstał jeszcze przed wydaniem TTPD!) robiąc to w naprawdę ciekawy sposób. W przekazaniu czytelnikom treści pomogła miła i nie męcząca dla oka, a zarazem przyciągającą wzrok szata graficzna. Zgrabnie połączyli też informacje o albumach i przesłaniu, które za sobą niosą, z fragmentami z życia Taylor, które się z nimi wiązały. Nie pominęli też w treści książki tytułów piosenek czy cytatów z nich, sprawiając, że lektura stawała się jeszcze większą gratką dla fanów amerykańskiej piosenkarki.
Mimo, że nie należę do osób wyjątkowo bardzo zaangażowanych w fandom Taylor, wpadła mi w oko jednak jedna rzecz w erze folklore-evermore, a mianowicie wspomnienie wpleconej w piosenki historii tzw. ‘Folklore love triangle’. W „Podróży przez wszystkie ery” dowiadujemy się, iż taką rolę gra relacja Betty, Jamesa i Inez, podczas gdy w muzyce Swift ta ostatnia jest jedynie epizodyczną postacią, jej miejsce powinna zająć [zapewne] August(ine).
✦
Ta jedna wpadka nie zmienia jednak faktu, że doskonale bawiłam się przy lekturze tego przewodnika, po prostu nie potrafiąc nie uśmiechać się do słów napisanych na jego stronach. Na pewno wrócę jeszcze nie raz do „Podróży przez wszystkie ery” - czy to dla samej treści, czy też ponownego przyjrzenia się bliżej zjawiskowym ilustracjom. Jeżeli miałabym wskazać, dla kogo ten tytuł byłby idealny, wskazałabym szczególnie na Swifties dopiero zagłębiające się w twórczość Taylor (chociaż i te wprawione w boju myślę, że będą się dobrze bawić 😉) oraz dla osób z otoczenia fanów, chcących zrozumieć, zainteresowanie tych pierwszych.
✦
[Współpraca z Wydawnictwem Znak Literanova]
Muszę przyznać, że rzadko zdarza mi się czytać wszelkiego rodzaju przewodniki, niezbędniki, czy biografie. Kiedy dotarły do mnie słuchy o „Taylor Swift. Podróż przez wszystkie ery” Marcosa Bueno, w dodatku utworzonego we współpracy z Laią López, której ilustracje uwielbiam, wiedziałam, że ten tytuł musi się znaleźć również na mojej półce.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toAutorzy zgodnie z zapowiedzią...