Adam

Profil użytkownika: Adam

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 8 lata temu
25
Przeczytanych
książek
26
Książek
w biblioteczce
3
Opinii
115
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Wydarzenia opisywane przez Dobbsa mieszczą się w sześciu miesiącach 1945 roku – od Jałty do Poczdamu, ale jest to de facto opowieść o transformacji drugowojennego układu sił i relacji w świecie – w zimnowojenny.

Pierwszy rozdział jest w całości poświęcony konferencji jałtańskiej, trzeci konferencji poczdamskiej i towarzyszącym im wydarzeniom, na czele z sytuacją w Berlinie i Hiroszimą, drugi skupia się na wydarzeniach pomiędzy konferencjami, bez silenia się na równe, kronikarskie traktowanie zjawisk historycznych – dla autora ważne są ogólne przemiany w relacjach wielkiej trójki i interesująca opowieść. Jest więc spory fragment o przejmowaniu przez sowietów władzy w Rumunii, która posłużyła tu jako przykład dla całego bloku wschodniego.

Głównymi bohaterami tej historii są Churchill, Roosvelt, Stalin, Truman, a także czołowi dyplomaci – Harriman, Kennan, Mołotow i in. Stale również centralne miejsce zajmuje w niej Polska. Niestety jest to Polska uprzedmiotowiona do roli kości niezgody między wspomnianymi mężami stanu, widziana z perspektywy owych mężów, tak Churchilla i Roosvelta, jak i Stalina. Polska raczej męcząca, niewdzięczna, stojąca kością w gardle całej trójce, a więc i całemu światu. Taki punkt widzenia mógłby być cenny, gdyby Dobbs porządnie odrobił pracę domową ze sprawy polskiej. Pomimo że autor solidnie przygotował się do zadania jako całości, uderza jednak od początku, że nie miał wielkiego serca do Polaków. Oczywiście to Stalin jest tu despotą, ale też to on autorowi imponuje bystrością umysłu (Katyń posłużył za przykład propagandowego geniuszu Stalina), a Polacy raczej nie imponują niczym poza demokratycznymi dążeniami. Ich udział w zwycięstwie aliantów został całkowicie przemilczany, podobnie jak zdrada aliantów we wrześniu 1939 roku, w przeciwieństwie do kilkakrotnie powtórzonego tu przez Churchilla stwierdzenia, że „przecież to dla Polski zaczęliśmy całą tę wojnę” – w którym autor nie widzi nic zabawnego. Represje Stalina wobec polskiego podziemia są jak najbardziej obecne (porwanie szesnastu przywódców państwa podziemnego i ich proces to jedyne zdarzenie „polskie”, które autor po reportersku opisał), jednak całość ukazano tak, jakby to AK od początku ruszyła na wojnę z sowietami. Stosunek autora do Polaków pewnie niewiele odbiega od zacytowanej przez niego wypowiedzi zmęczonego tematem Roosvelta podczas konferencji jałtańskiej: „Polska jest źródłem problemów od ponad pięciuset lat” – znamienne, że ten wyraz solidarności z Zakonem Krzyżackim nie doczekał się komentarza Dobbsa. Na koniec i sam Churchill traci zresztą serce do Polaków, których trzech najważniejszych przywódców nazywa „lisem, wężem i skunksem”. Nie tłumaczy, kto jest kim, ale na pewno jeden z przezwanych to Mikołajczyk, który wcześniej wg autora pozytywnie odróżniał się od „zażarcie antysowieckich Polaków”.

Książka niezła, autorowi udało się tchnąć życie w wielkie postaci historyczne.

Wydarzenia opisywane przez Dobbsa mieszczą się w sześciu miesiącach 1945 roku – od Jałty do Poczdamu, ale jest to de facto opowieść o transformacji drugowojennego układu sił i relacji w świecie – w zimnowojenny.

Pierwszy rozdział jest w całości poświęcony konferencji jałtańskiej, trzeci konferencji poczdamskiej i towarzyszącym im wydarzeniom, na czele z sytuacją w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Krwawa dekada" jest trochę w rozkroku między pracą popularyzatorską a dziełem naukowym. I trzeba przyznać, że autor nieźle sobie z tym poradził. Pisze efektownie, trudno się oderwać. A naprawdę wypada, by w dzisiejszych czasach Polacy znali ten epizod swojej (i rosyjskiej) historii.

Jedyny poważniejszy szkopuł to słabo umotywowane twierdzenie, że pierwszy "łżedymitr" był w rzeczywistości prawowitym carem, a za jego czarną legendą stoi propaganda Romanowów.

Pięknie wydane.

"Krwawa dekada" jest trochę w rozkroku między pracą popularyzatorską a dziełem naukowym. I trzeba przyznać, że autor nieźle sobie z tym poradził. Pisze efektownie, trudno się oderwać. A naprawdę wypada, by w dzisiejszych czasach Polacy znali ten epizod swojej (i rosyjskiej) historii.

Jedyny poważniejszy szkopuł to słabo umotywowane twierdzenie, że pierwszy "łżedymitr"...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Sposób, w jaki przedstawia się tę książkę jest dosyć kłamliwy.

Po pierwsze - autor nie był ateistą w pełnym znaczeniu tego słowa, a jedynie "odwrócił się od Boga" w okresie, w którym przechodził życiowy kryzys.
Po drugie - ów "światowej sławy neurochirurg" zasłynął głównie jako autor "Dowodu".
Po trzecie - fraza z notki o książce "robi wrażenie nawet na najbardziej niewzruszonych sceptykach" brzmi jak primaaprilisowy żart. Autor w końcu daje do zrozumienia, że i własna rodzina starała się go powstrzymać przed publikacją tej opowieści. Nikt poważny poważnie jej nie traktuje - oczywiście prócz tych, którzy trzepią na niej poważną kasę.

Jako że sam przeżyłem w dzieciństwie NDE (Near Death Experience), mogę z całą pewnością stwierdzić, że nie wymaga ono angażowania treści biblijnych. Więcej - jest to przeżycie, którego nie sposób ubrać w jakąkolwiek szatkę kulturową, czy to chrześijańską, czy buddyjską (doświadczający NDE buddyści opisują je zupełnie inaczej od chrześcijan). Mowa tu o stanie świadomości, w którym znacznie bardziej namacalna niż na codzień stają się wiedza nieopisywalna żadnym kodem naukowym, czy to językiem, czy cyfrą, ani też ikonograficznie, kodem sztuki - czymkolwiek przetwarzalnym przez kulturę. Jest to doświadczenie uczuciowe, doświadczenie pełni wiedzy wewnętrznej. Głębokie pojęcie doskonałego sensu całego konstruktu, jakim jest ludzkie życie i towarzyszące mu zjawiska, takie jak sumienie, sprawiedliwość, wreszcie przeczucie nagrody, realizującej się w doświadczeniu wieczności. Nazywać to można tysiącami słów, ja skłaniam się (w kontekście wspomnianej wieczności) ku, mojej prywatnej, koncepcji "reprodukcji świadomości". Żadna z tych nazw nie oddaje prawdy, jest tylko skazaną na porażkę próbą przetworzenia pełni wiedzy wewnętrznej. A że pełnia wiedzy jest dla języka niedostępna (Popper powiedziałby, że nie ma praw uniwersalnych), to każdy efekt tych prób będzie spektakularną porażką. Niemniej pewiene jestem, że przeżycie NDE stoi za podstawami większości współczensych religii. Starożytni opisali je swoim językiem, najlepiej jak potrafili. My dziś możemy opisywać to nieco bardziej precyzyjnie. Lub kompromitować się, jak Eben Alexander.

Autor jest tworem współczesnego amerykańskiego południa. Wychowany w chrześcijaństwie, dorastający w New Age'u (jego żona miłuje się w bredniach o telepatii), przez znaczną część życia wyznający, jakże powszechny obecnie, kult współczesnego stanu wiedzy naukowej. Ewidentnie niezdolny do dzielenia sfery fizycznej i metafizycznej.

"Dowód" nie zawiera opisu żadnego zaskakującego dla nauki zdarzenia. Logikę autora rozwałkowałby zdolny gimnazjalista. Całym jego "dowodem" jest przekonanie, że w czasie, gdy jego mózg pozostawał nieaktywny, on doświadczał długotrwałej podróży w zaświatach. Albo więc udaje, że nie słyszał o subiektywnym odczuwaniu czasu (nigdy nie śnił?), albo zapragnął zarobić duże pieniądze na ludzkiej naiwności, albo (w to wierzę) jest tak entuzjastycznie nastawiony do swojego przeżycia, że nie potrafi w odniesieniu do niego rozsądnie kalkulować. Grunt, że żadnego ateisty do niczego nie przekona, najwyżej rozbawi.

Uwaga katolicy - Was też może trochę zbić z tropu. Jego Bóg ma na imię Om (słynna "święta sylaba"), i chyba nie trzyma się zbyt ściśle dogmatów Kościoła. Trochę bardziej rozgarnięci na pewno zadadzą też sobie pytanie, czemu to Eben miał zaszczyt podróżować po niebiosach? Czyżby wszechmogący Bóg miał dziurę w zabezpieczeniach systemu, pozwalającą włamać się przypadkowym szczęściarzom?

Spośród relacji z doświadczenia NDE tekst Alexandra nie jest tym, który bym polecił. Opowieść autora jest rozbudowana, bo wiele dodał od siebie, okrywając nieopisywalne chrześcijańskim całunem. Gdyby nie to, dałbym jej trzy gwiazdki za nieźle przeplatające się wątki w pierwszej części tekstu, zdolność wytworzenia jakiegoś napięcia. Ocenę podnosi bardzo ładny wstęp - chyba bardziej autentyczny niż opisana dalej "podróż w zaświaty". Czy też, jak kto woli, "bardzo piękne halucynacje".

Niestety - są to w istocie przede wszystkim halucynacje chrześcijańskiego rekonwertyty.

Sposób, w jaki przedstawia się tę książkę jest dosyć kłamliwy.

Po pierwsze - autor nie był ateistą w pełnym znaczeniu tego słowa, a jedynie "odwrócił się od Boga" w okresie, w którym przechodził życiowy kryzys.
Po drugie - ów "światowej sławy neurochirurg" zasłynął głównie jako autor "Dowodu".
Po trzecie - fraza z notki o książce "robi wrażenie nawet na najbardziej...

więcej Pokaż mimo to

Aktywność użytkownika Adam

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
25
książek
Średnio w roku
przeczytane
2
książki
Opinie były
pomocne
115
razy
W sumie
wystawione
25
ocen ze średnią 8,4

Spędzone
na czytaniu
142
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
2
minuty
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]