-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać352
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik15
Biblioteczka
"Papillon" Henriego Charriere'a to książka co najwyżej średnia. Niby wszystko się zgadza: sensacyjna fabuła, egzotyczna sceneria, męska przyjaźń, a przede wszystkim niewiarygodna siła, hart ducha bohatera i jego umiłowanie wolności (główny bohater, dodajmy, to zarazem autor, wszak "Papillon" jest autobiografią, choć zdania na ile prawdziwą, a na ile Charriere konfabulował są podzielone). Cóż począć - lektura nuży i męczy, jak dłużą się dni w wiezieniu.
Przeciwieństwem książki jest film Franklina Schaffnera z 1973 roku z niezapomnianymi rolami Steve'a McQueen'a i Dustina Hoffmana. Rewelacja! Oglądałem go lata temu, a nadal mam przed oczami wiele scen. W tym finałową. Rzuca na kolana (bez wdawania się w szczegóły, bo może ktoś jeszcze nie widział).
Wybitne dzieła pozostają z człowiekiem na zawsze, przeciętne ulatują szybko jak... motylek.
"Papillon" Henriego Charriere'a to książka co najwyżej średnia. Niby wszystko się zgadza: sensacyjna fabuła, egzotyczna sceneria, męska przyjaźń, a przede wszystkim niewiarygodna siła, hart ducha bohatera i jego umiłowanie wolności (główny bohater, dodajmy, to zarazem autor, wszak "Papillon" jest autobiografią, choć zdania na ile prawdziwą, a na ile Charriere konfabulował...
więcej mniej Pokaż mimo to
Samochody trochę inne...
Kierowcy, hmm, nie mnie to osądzać czy kiedyś byli lepsi...
Ale wiem, że dziś jakoś mi fałszywie brzmi, kiedy państwowa firma ma wydać miliony na jakiegoś kierowcę, czyli tak naprawdę z moich pieniędzy, choć nikt mnie o zdanie nie pytał, a wcześniej premier, nie będąc premierem, a prezesem prywatnego banku, tych pieniędzy nie chciał wydać...
Wracając więc do "wczoraj".
Książka "Tamte rajdy polskich asów" Wojciecha Pykosza pokazuje historię, w której jakoś sobie polscy "rajdowcy" radzili, w większości (choć to były czasy głębokiej "komuny") bez pomocy państwa. Pomijam tu "rekord polskiego fiata". Ale tak jak Wyścigiem Pokoju, choć to również była propaganda, wszyscy się nim w Polsce emocjonowali.
Zdaję sobie sprawę, że książka niszowa, że trudno ją "zdobyć", ale jak komuś się uda - gorąco polecam.
Wojciech Pykosz był niebywałym Człowiekiem. Erudyta. Niezwykle dowcipny. Zmarł niespełna pół roku po ukazaniu się tej książki.
Samochody trochę inne...
Kierowcy, hmm, nie mnie to osądzać czy kiedyś byli lepsi...
Ale wiem, że dziś jakoś mi fałszywie brzmi, kiedy państwowa firma ma wydać miliony na jakiegoś kierowcę, czyli tak naprawdę z moich pieniędzy, choć nikt mnie o zdanie nie pytał, a wcześniej premier, nie będąc premierem, a prezesem prywatnego banku, tych pieniędzy nie chciał...
"Jakoś Panu nie wierzę, panie Feynman!"
Owszem, nieźle napisane, skrzy się od anegdot, ale...
Może i nie uważałem zbytnio na lekcjach matematyki, a fizykę miałem w lekkiej pogardzie, starałem się za to przykładać do nauk humanistycznych, które z kolei mało poważał (o czym sam pisze) Richard P. Feynman.
I tu można by było zakończyć, bo wszak pisząc te słowa na komputerze nie muszę znać jego budowy, by wierzyć, że jakiś matematyczno-fizyczny geniusz (bez przekąsu, z podziwem to mówię) go stworzył, by ułatwić życie innym. Pewno do powstania tegoż komputera przyczyniło się wiele osób. Ale zostawmy komputer.
Rzecz skomplikowana.
Żarówka.
Pamiętam, że to pomysł Edisona. Pamiętam z nauk humanistycznych (historia), a nie z lekcji fizyki.
Jakoś tam też mgliście pamiętam, że Projekt Manhattan to był J. Robert Oppenheimer czy Albert Einstein. Raczej o nich mało w książce Feynmana, właściwie wynika z niej, że... wszyscy chadzali do niego po rady, więc...
"Jakoś Panu nie wierzę, panie Feynman!"
Autokreacja, ale "Pan raczy żartować, panie Feynman! Przypadki ciekawego człowieka" to autokreacja wysokiej klasy.
"Jakoś Panu nie wierzę, panie Feynman!"
Owszem, nieźle napisane, skrzy się od anegdot, ale...
Może i nie uważałem zbytnio na lekcjach matematyki, a fizykę miałem w lekkiej pogardzie, starałem się za to przykładać do nauk humanistycznych, które z kolei mało poważał (o czym sam pisze) Richard P. Feynman.
I tu można by było zakończyć, bo wszak pisząc te słowa na komputerze...
Sam nie bardzo wiem...
Książka jest wstrząsająca, ale pisana w sposób bardzo "dokumentalny", choć to zapiski wspomnień, więc po pewnym czasie trudno "Piekło Pacyfiku" jakoś mocno przeżywać.
Obojętniejemy.
Ot, następna bitwa, potyczka. Następni zabici i ranni.
Trudno się nad czyimś losem pochylić, bo nie dano nam szans kogokolwiek lepiej czy gorzej poznać.
Zdecydowanie lepsze(!) są "Cienka czerwona linia" Jamesa Jonesa czy "Nadzy i martwi" Normana Mailera (że pozostaniemy przy powieściach, których akcja toczy się podczas II Wojny na Pacyfiku).
"Piekło Pacyfiku" wcześniej czy później zapomnę, a są książki, które zostają na zawsze...
Sam nie bardzo wiem...
Książka jest wstrząsająca, ale pisana w sposób bardzo "dokumentalny", choć to zapiski wspomnień, więc po pewnym czasie trudno "Piekło Pacyfiku" jakoś mocno przeżywać.
Obojętniejemy.
Ot, następna bitwa, potyczka. Następni zabici i ranni.
Trudno się nad czyimś losem pochylić, bo nie dano nam szans kogokolwiek lepiej czy gorzej...
Trudno obiektywnie podchodzić do książki, kiedy znało się i Pana Piotra, i Panią Joannę… Chciałoby się więcej i więcej…
…gdybyż jeszcze oprawa była lepsza (grzbiet w moim egzemplarzu za chwilę oderwie się od okładki) i gdyby komuś kiedyś wpadło do głowy, by wydać archiwalne nagrania Piwnicy pod Baranami...
Trudno obiektywnie podchodzić do książki, kiedy znało się i Pana Piotra, i Panią Joannę… Chciałoby się więcej i więcej…
…gdybyż jeszcze oprawa była lepsza (grzbiet w moim egzemplarzu za chwilę oderwie się od okładki) i gdyby komuś kiedyś wpadło do głowy, by wydać archiwalne nagrania Piwnicy pod Baranami...
Spodziewałem się więcej. "Lennonocentryzm".
Spodziewałem się więcej. "Lennonocentryzm".
Pokaż mimo toZastanawiam się, co jest lepsze - film Davida Leana "Lawrence z Arabii" czy książka "Siedem filarów mądrości"? To jeden z nielicznych przypadków, kiedy mam wątpliwości...
Zastanawiam się, co jest lepsze - film Davida Leana "Lawrence z Arabii" czy książka "Siedem filarów mądrości"? To jeden z nielicznych przypadków, kiedy mam wątpliwości...
Pokaż mimo to
Czy ktoś dziś jeszcze czyta Hłaskę?
"Pierwszy krok w chmurach" jest wręcz genialny w swej prostocie...
"Następny do Raju" - socrealizm, ale... wzruszający (świetna "Baza ludzi umarłych", film Czesława Petelskiego na podstawie tej noweli)...
"Wszyscy byli odwróceni"... Hmm... Nie powiem więcej, bo każde zdanie by było spoilerem, a może ktoś zechce przeczytać? Warto!
A "Piękni dwudziestoletni"? Niby autobiografia chłopca, który nie chciał zobaczyć, że dorasta, taki "polski" Piotruś Pan. Trochę oszukańcza, jak się zna prawdziwą biografię Hłaski, a zwłaszcza jego dalsze losy, co nie zmienia faktu, że literatura przednia. Czyta się bez wysiłku, choć wiemy, że autor często konfabuluje. A może właśnie dlatego?
Czy ktoś dziś jeszcze czyta Hłaskę?
więcej Pokaż mimo to"Pierwszy krok w chmurach" jest wręcz genialny w swej prostocie...
"Następny do Raju" - socrealizm, ale... wzruszający (świetna "Baza ludzi umarłych", film Czesława Petelskiego na podstawie tej noweli)...
"Wszyscy byli odwróceni"... Hmm... Nie powiem więcej, bo każde zdanie by było spoilerem, a może ktoś zechce przeczytać? Warto!
A...