-
ArtykułyNie jestem prorokiem. Rozmowa z Nealem Shustermanem, autorem „Kosiarzy” i „Podzielonych”Magdalena Adamus7
-
ArtykułyEdyta Świętek, „Lato o smaku miłości”: Kocham małomiasteczkowy klimatBarbaraDorosz3
-
ArtykułyWystarczająco szalonychybarecenzent0
-
ArtykułyPyrkon przygotował ogrom atrakcji dla fanów literatury! Co dzieje się w Strefie Literackiej?LubimyCzytać1
Biblioteczka
2017-08-31
Do Zabić drozda podchodziłam dwa razy. Po raz pierwszy, gdy wracałam pociągiem i przede mną zapowiadała się długa podróż. Jednak jak ją zaczęłam, to totalnie mnie nie wciągnęła, więc odłożyłam ją do torebki i zajęłam się czymś innym.
Przypomniałam sobie o niej ostatnio, kiedy reorganizowałam biblioteczkę i postanowiłam (z braku czegokolwiek do czytania) ją zacząć.
Pierwsze strony znowu trochę mnie przynudzały, ale powiedziałam sobie, żeby dojść przynajmniej do tej setnej strony, i wtedy zdecydować co dalej. Stało się inaczej,bo po około trzydziestej-czterdziestej stronie nie mogłam się od niej oderwać i czytałam aż do samego końca.
Nie wiem, czy potrafię ubrać w słowa to, co ta książka ze mną zrobiła, ale nie dziwię się, że uważa się ją za arcydzieło światowej literatury.
Już w pierwszym rozdziale poznajemy całą rodzinę Finchów, Narratorem jest najmłodsza osoba w domu, czyli Jean Louise, o pseudonimie Skaut. Cóż mogę o niej powiedzieć? Jest wspaniałą osóbką. Bardzo mi się podoba to, że autorka postanowiła opowiedzieć historię z punktu widzenia dziecka, które w dużej mierze nie miało pojęcia, jak wygląda "świat dorosłych". Dlaczego dzieje się tak, jak się dzieje? Skaut zadawała pytania, była ciekawa wszystkiego. Chciała po prostu zrozumieć, jak to dzieci mają w zwyczaju. Jednak muszę przyznać, że jak na swój wiek, była bardzo inteligentna.
Skaut i Jem - starszy brat Jean Louise - są bardzo zafascynowani tajemniczym sąsiadem, o którym krążą niesłychane historie. Najczęściej mówiące o tym, że jest niebezpiecznym psychopatą. Są bardzo ciekawi wyglądu Boo, który nigdy nie wychodzi z domu.
Jednym z głównych wątków tej historii jest rasizm. Atticus zostaje wybrany do obrony Toma Robinsona, czarnoskórego mężczyznę oskarżonego o zgwałcenie dziewczynki. W dodatku białej. Za tę zbrodnię grozi mu kara śmierci. Finch wie, że Tom jest niewinny, ale całe Maycomb jest nastawione negatywnie na to stwierdzenie. Mimo tego wszystkiego, adwokat zgadza się go bronić.
Zabić drozda pokazuje, jak traktowane było społeczeństwo czarnoskórych. Rasizm był na porządku dziennym, nie zwracano uwagi na ich słowa, na ich zdanie.
Zadziwiające jest to, że mamy XXI wiek, a wciąż spotyka się ludzi, dla których osoba o innym kolorze skóry, to nie człowiek.
W książce znajduje się wiele wątków, jednak za najważniejsze można przyjąć historię o sąsiedzie Boo Radley'u oraz o sprawie gwałtu.
Zabić drozda wywarła na mnie ogromne wrażenie, wiele emocji towarzyszyło mi czytając te dzieło. Moim zdaniem każdy powinien przeczytać tę książkę. Nie tylko dla przyjemności, ale także dla ważnej lekcji, którą przekazuję ta pozycja.
Wiem, że do tej książki wrócę nie raz. Na tę chwilę mogę ją zaliczyć do jednych z moich ulubionych książek i nie mogę się doczekać, aż wezmę się za czytanie o dalszych losach bohaterów.
Do Zabić drozda podchodziłam dwa razy. Po raz pierwszy, gdy wracałam pociągiem i przede mną zapowiadała się długa podróż. Jednak jak ją zaczęłam, to totalnie mnie nie wciągnęła, więc odłożyłam ją do torebki i zajęłam się czymś innym.
Przypomniałam sobie o niej ostatnio, kiedy reorganizowałam biblioteczkę i postanowiłam (z braku czegokolwiek do czytania) ją zacząć.
Pierwsze...
Piszę tę recenzje po raz drugi. Za pierwszym razem zaczęłam ją zaraz po przeczytaniu Do wszystkich chłopców, których kochałam Jenny Han, ale doszłam do wniosku, że napisany tekst mi się nie podoba, bo był bardzo chaotyczny i nawet ja sama nie rozumiałam, o co w nim chodziło.
Więc zacznę jeszcze raz.
Wyobraźcie sobie, że wszystkie osoby, w których kiedykolwiek byliście zakochani, nagle się o tym dowiadują... i to w tym samym czasie. To właśnie spotyka Larę Jean.
Od bardzo dawna pisała miłosne listy, które następnie przechowywała w pudełku na kapelusze. Jednak pewnego dnia okazuje się, że listy w tajemniczy sposób zostały wysłane do adresatów, a życie miłosne bohaterki bardzo się komplikuje.
Cóż mogę powiedzieć? Zakochałam się w tej książce. I to na całego. Planowałam ją przeczytać już jakieś dwa, może trzy lata temu? Wtedy była jeszcze gdzieś dostępna, teraz ciężko ją dostać. Na pewien czas o niej zapomniałam, ale niedawno rzuciła mi się w oczy informacja, iż ma powstać na jej podstawie film, więc pomyślałam, że to świetna okazja, aby ją przeczytać.
Zacznijmy od głównej bohaterki, czyli Lary Jean Song Covey. Zabawnej siedemnastolatki, wychowującej się z dwoma siostrami i ojcem. Przez pierwszy rozdział nie odczuwałam większych uczuć do niej, niż akceptacja. Pomyślałam, że to kolejna bohaterka, która swoim zachowaniem i sposobem bycia będzie mnie irytować. Jak wielkie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że wysoce ją polubiłam. Serio. Nie mam jej praktycznie nic do zarzucenia, może mogłaby być troszeczkę bardziej pewna siebie w niektórych sprawach i nie pozwalać sobie się tak 'płytko' (nie wiem, czy to dobre słowo, ale żadne inne nie przychodzi mi do głowy) traktować. Ale i tak największy order trzeba dać Kitty - dziewięcioletniej, w tym najmłodszej siostrze Lary Jean. Uwielbiam to dziecko, dosłownie. Jej teksty! Ten ogólny sposób życia, ukazywania emocji i jej mocny temperament. Nie mam słów, po prostu sami musicie przeczytać książkę i wtedy mnie zrozumiecie.
Najbardziej irytującą dla mnie osobą była najstarsza z trójki dziewczyn, czyli Margot. Od początku książki mnie drażniła i na samą myśl o niej moją twarz wykrzywia lekki grymas. Nie, nie przepadam za nią.
Do wszystkich chłopców, których kochałam czyta się lekko, przyjemnie, ale również bardzo szybko. Zaczęłam ją około 16-17, a skończyłam po 21. Tak mnie wciągnęła, nie mogłam się od niej oderwać! Pomimo tego, że wydaje się taką niezobowiązującą młodzieżówką (i może troszeczkę nią jest) porusza tematy miłości nastolatków i odnajdywaniu w pewien sposób samego siebie.
Pozycję tę mogę z czystym sumieniem polecić każdemu. Wywołuje ona takie ciepło w sercu, uśmiech nie schodził mi z twarzy przez cały czas, nawet piszczałam i wydawałam bliżej nieokreślone dźwięki. Spędzicie przy niej miły wieczór, czy to letni, czy zimowy, czy o jakiejkolwiek porze roku, ponieważ ta książka może być czytana zawsze i wszędzie. Szkoda, że wydawnictwo nie przetłumaczyło kolejnych części, bo po zakończeniu byłam jak :))))), chcę więcej. Już szukałam następnych tomów po angielsku, które kupię, jak tylko mój portfel magicznie wypełni się pieniędzmi, hehe.
P.S. Gdzie można dostać takiego Petera?
Piszę tę recenzje po raz drugi. Za pierwszym razem zaczęłam ją zaraz po przeczytaniu Do wszystkich chłopców, których kochałam Jenny Han, ale doszłam do wniosku, że napisany tekst mi się nie podoba, bo był bardzo chaotyczny i nawet ja sama nie rozumiałam, o co w nim chodziło.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toWięc zacznę jeszcze raz.
Wyobraźcie sobie, że wszystkie osoby, w których kiedykolwiek byliście...