rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Ponieważ mam kilku fińskich przyjaciół, którzy są dla mnie pod wieloma względami kulturowo fascynujący - rzucam się na każdą fińską pozycję, którą uda mi się upolować. Ponieważ Finlandia Prize to bardzo prestiżowe wyróżnienie w Finlandii, więc książkę kupiłam bez namysłu.
Z uwagi na zboczenie zawodowe nie lubię czytać tłumaczeń, no ale w tym przypadku oczywiście było to nie do uniknięcia. Obawiam się, że przekład w przypadku tego tytułu mógł go znacznie zubożyć, gdyż lektura wcale nie wywarła na mnie takiego wrażenia, jakiego oczekiwałam.
Fabuła jest nieco futurystyczna i niezbyt odkrywcza, choć może z perspektywy tych kilku lat wstecz dość prorocza, gdyż uzależnienie od nowinek technologicznych i postępujący w związku z tym rozkład więzi rodzinnych i społecznych staje się problemem coraz bardziej wszechobecnym.
Poziom zagłębiania się w faktyczne detale techniczne czy naukowe w książce był, w moim odczuciu, pewnie zbyt duży dla czytelnika, którego takie rzeczy zupełnie nie interesują i zbyt mały dla takiego, który się tym w jakimś stopniu pasjonuje. Poza użyciem kilku bardzo naukowych terminów tak naprawdę do końca niezbyt dokładnie wiadomo, czym zajmuje się główny bohater i jego praca jako naukowca, która poniekąd jest głównym tematem wiążącym ze sobą liczne wątki, tak naprawdę potraktowana jest nieco "po łebkach".
Co do fabuły - niestety jest przewidywalna i ostateczne rozstrzygnięcie nie jest niestety zaskoczeniem.
Szkoda, bo patrząc na tę książkę czysto objętościowo - wiele sobie po niej obiecywałam. Na pewno jest to trafny komentarz dotyczący aspektów społecznych charakterystycznych dla Finlandii oraz ostrego kontrastu ze skrajnie zachodnią kulturą Stanów Zjednoczonych, ale tutaj też czułam jakiś niedosyt, gdyż wydaje mi się, że te różnice są o wiele bardziej wyraziste i można było je o wiele bardziej wyeksponować, przy czym może autora powstrzymała tak typowa dla Finów rezerwa i małomówność.
Ogólne moje wrażenie jest takie, że autor chciał coś powiedzieć, ale nie do końca wiedział co. Porusza dużo różnych kwestii, ale żadnej tak naprawdę nie zgłębia - trochę o Żydach, trochę o tolerancji, trochę o środowisku, trochę o stosunkach międzyludzkich, trochę o neurologii, trochę o technologii, trochę o prawie do posiadania broni, trochę o religii, trochę o dorastaniu, trochę o cykadach, ale tak naprawdę niewiele z tego wynika i może nawet to autor sam nie wie co czyni.

Ponieważ mam kilku fińskich przyjaciół, którzy są dla mnie pod wieloma względami kulturowo fascynujący - rzucam się na każdą fińską pozycję, którą uda mi się upolować. Ponieważ Finlandia Prize to bardzo prestiżowe wyróżnienie w Finlandii, więc książkę kupiłam bez namysłu.
Z uwagi na zboczenie zawodowe nie lubię czytać tłumaczeń, no ale w tym przypadku oczywiście było to nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To książka, którą trudno zrecenzować. Ja w trakcie lektury starałam się nie zapominać, że autorka pisała ją, będąc w wieku maturalnym, czyli praktycznie będąc - przynajmniej z mojej perspektywy - jeszcze dzieckiem. Choćby z tego tytułu nie jestem w stanie zdobyć się na szczególnie ostrą krytykę.
Styl - no cóż. Taka konwencja. Z początku irytująca i zastanawiałam się, czy uda mi się przebrnąć przez te wszystkie niegramotności i specyficzną nowomowę, ale jakoś się w końcu przyzwyczaiłam. Dla mnie ogromnym osiągnięciem pisarskim jest tutaj fakt, że bardzo wyraźnie widać, że nie jest to zwykła "żulerska" mowa, a właśnie mowa stylizowana na taką i że autorem przemyśleń zawartych w tym specyficznym dosyć strumieniu świadomości jest osoba inteligentna i wykształcona. Wskazuje na to nie tylko poziom refleksji, ale wykorzystane - choć z zamierzoną nieporadnością - konstrukcje stylistyczne czy słownictwo.
Pod względem samej treści nie jest to może arcydzieło, ale też nie ma na co narzekać. Mnie - po przejściu do porządku dziennego nad językiem - czytało się książkę dość przyjemnie. Są w niej momenty zabawne, są przykre, są skłaniające do refleksji (raz jeszcze - na poziomie dla mnie zaskakującym, zważając na wiek autorki, choć może już po prostu zupełnie nie pamiętam, jak to było mieć 18 lat). Nie wiem, jak rozwinął się talent Masłowskiej, ale z pewnością sięgnę po jej najnowszą powieść, żeby się o tym przekonać.

To książka, którą trudno zrecenzować. Ja w trakcie lektury starałam się nie zapominać, że autorka pisała ją, będąc w wieku maturalnym, czyli praktycznie będąc - przynajmniej z mojej perspektywy - jeszcze dzieckiem. Choćby z tego tytułu nie jestem w stanie zdobyć się na szczególnie ostrą krytykę.
Styl - no cóż. Taka konwencja. Z początku irytująca i zastanawiałam się, czy...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Tyczka w Krainie Szczęścia Emilia Dziubak, Martin Widmark
Ocena 7,0
Tyczka w Krain... Emilia Dziubak, Mar...

Na półkach:

Z książkami dla dzieci to niestety jest tak, że każdemu podoba się zupełnie co innego. Ta książka akurat chyba zdecydowanie bardziej podoba się mnie, niż mojej sześciolatce, no ale już trzylatek zachwycony (być może dlatego, że odkąd obejrzał Moanę, ma świra na punkcie krabów).
Oprawa graficzna jest bardzo ładna, choć trochę mroczna, no ale taka też jest i sama historia. Szkatułkowa konstrukcja (jeśli dobrze pamiętam ze szkoły - tak to się nazywa), czyli opowieść snuje bohater opowieści, może pomaga jakoś bardziej jeszcze zdystansowac się do strasznych wydarzeń - zaginięcia, niewola, wyzysk! Myślę, że można z tej książki nieco się nauczyć (żeby nie tracić nadziei, że w grupie siła, że nie każdy, kto jest dla nas miły, jest naszym przyjacielem, że nie każdy, kto czyni zło, jest zły, że inni czasem tylko udają, że są szczęśliwi, maskując tym strach itp.), a to akurat dla mnie bardzo ważne.
Poza tym fabuła jest całkowicie fantastyczna i abstrakcyjna, ale w żadnym razie nie można okreslić jej mianem głupiej, czy prymitywnej. Jest to pewnie jedna z fajniejszych książek w naszej biblioteczce dla dzieci.

Z książkami dla dzieci to niestety jest tak, że każdemu podoba się zupełnie co innego. Ta książka akurat chyba zdecydowanie bardziej podoba się mnie, niż mojej sześciolatce, no ale już trzylatek zachwycony (być może dlatego, że odkąd obejrzał Moanę, ma świra na punkcie krabów).
Oprawa graficzna jest bardzo ładna, choć trochę mroczna, no ale taka też jest i sama historia....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Po książkę sięgnęłam po tym, jak Hossini totalnie uwiódł mnie swoim "Chłopcem z latawcem". I było to dla mnie uwiedzenie na poziomie "Stu lat samotności" czy "Morfiny" - po prostu zupełnie przepadłam w jego świecie.
"I góry odpowiedziały echem" z początku też mnie zassała - legenda, opowiadana przez ojca pod rozgwieżdżonym niebiem, która potem okazuję się tylko złowróżbną zapowiedzią przyszłych wydarzeń, wciąga i od razu umiejscawia nas w tej lokalnej kulturze. Od razu uzmysławia nam, że nie jesteśmy u siebie. Jest też zapowiedzią wspaniałej opowieści.
Możliwe, że powieści tej nie można nic zarzucić. Możliwe, że jest napisana tak samo dobrze jak pierwsza powieść autora. Nie wykluczam takiej możliwości. Nie ma też tutaj "hollywoodzkiego happy-endu", jak autor sam określa zakończenie pierwszej swojej książki, co teoretycznie może powinno przemawiać nawet na jej korzyść.
Niestety ja się rozczarowałam, i to rozczarowałam bardzo. Dlaczego? Bo to wszystko już była. Nagle znalazłam się w tym samym Afganistanie, w tym samym Kabulu, w tej samej willi z ogrodem. Relacje międzyludzkie, problemy, przeżycia - to wszystko już było. Było niemal dokładnie tak samo. Ostało się nawet symboliczne drzewo i wierny sługa, który jest kimś więcej, niż tylko sługom. Ostało się życie w kłamstwie i zaprzeczeniu. Ostała się nawet przyjaźń dwóch chłopców z najodleglejszych warstw społecznych.
Książkę czytało mi się dziwnie, bo z jednej strony - fabuła jest jednak inna, ale z drugiej - to przecież ta sama książka. To książka o próbach naprawienia przeszłości, o niemożliwych powrotach.
Niestety nawet mnogość narratorów i nowa fabuła nie wystarczyły, żeby przekonać mnie, że mam do czynienia z czymś nowym. Trochę chyba muszę odpocząć, nim sięgnę po jego drugą powieść, w obawie przed zupełnym rozczarowaniem.

Po książkę sięgnęłam po tym, jak Hossini totalnie uwiódł mnie swoim "Chłopcem z latawcem". I było to dla mnie uwiedzenie na poziomie "Stu lat samotności" czy "Morfiny" - po prostu zupełnie przepadłam w jego świecie.
"I góry odpowiedziały echem" z początku też mnie zassała - legenda, opowiadana przez ojca pod rozgwieżdżonym niebiem, która potem okazuję się tylko złowróżbną...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Książkę przeczytałam niemal jednym tchem. Sięgnęłam po nią, gdyż ciągle przewijała się w jakichś wywiadach i artykułach, które czytałam, no i nie żałuję.
Nie żałuję, bo książka jest napisana takim "moim" językiem. Nie jest to może jakiś bardzo wyszukany styl, ale styl, w którym dość chyba świadomie rejestr najniższy z najniższych jest równowazony przez wstawki "intelektualisty". Pojawia się nieco terminów, nazwisk i cytatów związanych z filozofią, czy ogólnie pojętą kulturą, więc nie wiem, czy na przykład osoba, która o Sartrze wie tylko tyle, że taki był, i której brzytwa Ockhama kojarzy się wyłącznie z goleniem, może nie odczuć tej lektury z tą samą intensywnością. Więc jest to z jednej strony książka napisana w sposób bardzo prosty, który zrozumie nawet pan Józef spod budki z piwem, ale z drugiej strony są tam dość wyraźne sygnały, że pan Józek tak naprawdę nie zrozumie, jakiś brak zgody autorki na całkowite utożsamienie się z tymże panem Józkiem. Myślę, że ta forma odzwierciedla też przekaz książki, niechęć bohaterki do zaakceptowania faktu, że to ona. Że wylądowała w tym samym miejscu, co mechanik samochodowy i bufetowa. Jakieś przekonanie, że oni tak naprawdę jej nie zrozumieją i mimo, że potrafią oni często zaskoczyć trafnością uwag czy poziomem refleksji, to jednak ten brak zgody i chęć odcięcia się od nich, poczucie, że oni przecież i tak nie zrozumieją, gdzieś tam cały czas jest wyczuwalne.
Poza tym momentami książka była o mnie. Nie, nie jestem ani narkomanką ani alkoholiczką, ale całe fragmenty były takie, jakby pochodziły gdzieś z najgłębszej części mnie. Były takie prawdziwe. Były tam też ubrane w słowa różne oczywiste oczywistości psychologiczne, ciekawostki ze świata terapii (jak choćby stwierdzenie, że kiedy mówimy ogólnie o wszystkich, to tak naprawdę mówimy zawsze tylko o sobie), które człowiek gdzieś tam słyszał, o których gdzieś tam czytał, ale tutaj są podane z przykładami, wytłumaczone, przypomniane do bólu. Ja sama przyłapałam się w trakcie tej lektury na wielu rzeczach i poczułam się, jakbym sama była uczestniczką terapii.
Co jeszcze z plusów? Książka nie jest moralizatorskim bełkotem. Nie jest też hollywoodzkim łez wyciskaczem z wymuszonym i oczywistym happy endem. To przydaje jej prawdziwości.
Mój jedyny zarzut to że czułam się czasem jak na niezbyt dobrze wyedytowanym filmie, gdzie muszę się chwilę zastanowić, czy obecnie pokazywana scena to przyszłość, przeszłość, teraźniejszość i o co w ogóle chodzi, ale możliwe, że to celowy zabieg, bo narratorka też wydaje się mieć niezły mętlik w głowie i jeśli zamierzała również skołować czytelnika, to momentami jej się to z pewnością udało.
Myślę, że jeśli ktoś się spodziewał, że książka będzie silną przestrogą przed życiem w chorobie alkoholowej czy jakimkolwiek innym uzależnieniu, to może się srogo rozczarować. Rozumiem też osoby, które uznały ją za megalomański bełkot - jeśli komuś nie kołaczą się w głowie te same pytania, myśli, czy spostrzeżenia i odczucia, co narratorce, no to rzeczywiście tylko się pewnie wymęczy. Mnie samej jednak ta książka dostarczyła sporo przyjemności i satysfakcji, czasem rozbawiła, choć raczej ogólny posmak to posmak goryczy. Nie polecam osobom w depresji :)

Książkę przeczytałam niemal jednym tchem. Sięgnęłam po nią, gdyż ciągle przewijała się w jakichś wywiadach i artykułach, które czytałam, no i nie żałuję.
Nie żałuję, bo książka jest napisana takim "moim" językiem. Nie jest to może jakiś bardzo wyszukany styl, ale styl, w którym dość chyba świadomie rejestr najniższy z najniższych jest równowazony przez wstawki...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytałam książkę w oryginalnej wersji językowej, a tłumaczenia na polski nie widziałam, więc trudno mi powiedzieć, na ile tłumaczowi udało się oddać to, czym absolutnie zachwycił mnie autor. Książka jest przede wszystkim świetnie napisana - to jedna z tych lektur, od których po prostu nie potrafiłam się oderwać. Napisana jest bardzo prostym językiem, bez zbędnych ozdobników czy erystycznych popisów, ale w tej prostocie autor potrafi zawrzeć niesamowite emocje i jakieś ponadczasowe prawdy.
W tej powieści podobało mi się wszystko - sposób prowadzenia narracji, fabuła (dodatkowym atutem jest to, że w dużej mierze oparta na własnych doświadczeniach autora). Myślę, że jest to też świetna opowieść na nasze czasy - takie małe vademecum na znieczulicę, na lęk przed uchodźcami, na skrajności światopoglądowe. Dużo w niej zwykłego człowieczeństwa, z jego dobrymi i złymi obliczami. Myślę, że ważnym bohaterem książki jest też czas - czas, który potrafi zmieniać ludzi i miejsca niemal nie do poznania. Ale też czas, który mamy do dyspozycji i który możemy wykorzystać, bo nigdy nie jest zbyt późno, żeby próbować odkupić nasze grzechy.

Czytałam książkę w oryginalnej wersji językowej, a tłumaczenia na polski nie widziałam, więc trudno mi powiedzieć, na ile tłumaczowi udało się oddać to, czym absolutnie zachwycił mnie autor. Książka jest przede wszystkim świetnie napisana - to jedna z tych lektur, od których po prostu nie potrafiłam się oderwać. Napisana jest bardzo prostym językiem, bez zbędnych ozdobników...

więcej Pokaż mimo to