rozwiń zwiń
lotos1981

Profil użytkownika: lotos1981

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 6 lata temu
12
Przeczytanych
książek
18
Książek
w biblioteczce
12
Opinii
59
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Omówienia nowej powieści Michela Houellebecqa doszczętnie rujnują przyjemność lektury, odnosząc się do rozwiązania finałowego. Nie ma nic prostszego niż wyrobienie sobie zdania o tej książce na podstawie noty wydawniczej i przeczytania ostatniej strony, bo będzie to pewna zamknięta całość. Mnie "Uległość" rozczarowała - mimo świetnego tłumaczenia. To, co zawiera, powoduje niebezpieczne pęknięcie napompowanego balonu akcji promocyjnej. Otrzymujemy bowiem rzecz bardzo statyczną, przewidywalną i momentami nudną. Historię, w której kryje się wszystko to, co znamy z dotychczasowej twórczości pisarza - egzystencjalna degradacja ludzkości i człowieka, spora doza dekadencji, prostytutki, choroby ciała, niechęć do ludzkości i samotność będąca stanem sumiennie wypracowanym latami. "Uległość" jest książką polityczną i ideologiczną. Autor "Mapy i terytorium" bawi się w mrocznego wizjonera, wykorzystując ludzkie lęki oraz stereotypowe myślenie, religię czyniąc orężem walki o nową rzeczywistość i balansując na granicy dobrego smaku, gdy przemyca kolejne, wtórne już teorie o upadku europejskiej cywilizacji.

Najlepiej czytać tę nową narrację jako rzecz o emocjonalnym i intelektualnym związku z Jorisem-Karlem Huysmansem. Narrator poświęcił mu obszerną pracę doktorską i nigdy tak naprawdę nie uwolnił się od wpływu tego pisarza. Czytamy o recepcji jego dzieł wiek później - okazuje się, że wiele poruszanych tematów i kilka sygnalizowanych idei można odnaleźć we współczesnym świecie. Rozdarty między potrzebą intelektualnego kontaktu z duchowym przewodnikiem a czasem, w którym jako wykładowca akademicki musi radzić sobie z rzeczywistością samodzielnie, bohater "Uległości" wyraża intymne przekonanie o tym, że Huysmans był jego jedynym przyjacielem w życiu, a podążanie śladami twórcy to jedynie odwzorowanie w gruncie rzeczy nijakiego życia, które wiódł na przełomie minionych wieków francuski skandalista.

Są jeszcze istotne rozważania o tym, czym jest literatura. To zaznaczanie swojej obecności. Czasem po to, by późny wnuk mógł wędrować śladami, nazywając rzeczywistość za pomocą zbioru pojęć używanych przez poprzednika. W tym znaczeniu "Uległość" przypomina prozę konfesyjną. Akcentuje związki literatury i biografii twórcy na tyle silnie, że przerzuca odpowiedzialność za czyny współczesnego człowieka na kogoś, kto stał się wzorem pracy naukowej i komu pozostaje się wiernym, unikając jednocześnie konfrontacji z samym sobą, swoją wolą i tożsamością. Bo czterdziestoczteroletni François tkwi w rozpaczliwej pustce światopoglądowej, kiedy opuściwszy na zawsze bliskiego mu Huysmansa, stara się za wszelką cenę utrzymać z nim emocjonalny kontakt. To nie tylko przewodnik po skomplikowanym świecie wokół, ale przede wszystkim gwarant pewnego ładu, gdy wszystko powiedziane i uczynione będzie bezpieczną kopią. Źródłem satysfakcji i momentem, w którym stabilizuje się rzeczywistość niebezpiecznie odbiegająca od oczekiwań z powodu obecności na scenie politycznej Bractwa Muzułmańskiego i wygranej w wyborach prezydenckich jej lidera.

Polityka szarpie tą narracją, prowadząc ją na manowce. Mamy 2022 rok, a niepokoje społeczne we Francji wyzwalają widmo wojny domowej, któremu ulega z lękiem także profesor Sorbony, tkwiący gdzieś na marginesie życia. François jest bezwolny wobec rewolucyjnych zmian, a ich wykładnię przedstawiają jego znajomi, snując teorie spisków i budując mroczne scenariusze złożone z mniej lub bardziej prawdopodobnych tez. Zarówno zwycięski nowy prezydent, jak i polityczne siły francuskie znajdują się gdzieś na uboczu. W centrum życia głównego bohatera jest tylko przejmująca pustka bycia osobnym i tkwienia w poczuciu pogardy dla ludzkości. François nie bierze spraw w swoje ręce. Nie głosuje w dniu wyborów. Jest obojętny na przemoc oraz zaskakujące wszystkich zmiany wokół. Woli uciekać - dosłownie i wewnętrznie. Tymczasem scena polityczna się trzęsie, a rządy obejmuje islamski prezydent. Okazuje się, że zmiany polityczne dotykają w znacznej mierze środowisko akademickie. Muzułmanie podkreślają priorytet demografii. Współczesna Francja to bowiem kraj, w którym jakakolwiek silniejsza więź rodzinna jest już anachronizmem. Bolesnym symbolem rozpadu rodziny są losy samego François - jedynaka pozbawionego na własne życzenie kontaktu z rodzicami, bezrefleksyjnie przyjmującego po latach śmierć jednego, a potem drugiego. Nowe oblicze edukacji ma umożliwić prokreację, albowiem kobiety będą stopniowo odsuwane od kolejnych dziedzin życia, by rodzić, wychowywać, być podległymi. Wydatki na edukację zostaną obniżone. Zamiast niej stawiać się będzie na duchowość i kult tradycji. Islam przybiera szaty polityczne. Religia staje się w gruncie rzeczy polityką i nie można już przejść obok niej obojętnie. Nawet wycofany François musi podjąć decyzję dużo istotniejszą niż ta, które z hinduskich gotowych dań odgrzać w mikrofalówce. Musi zdecydować, czy nowy ład społeczny i fasada państwa wyznaniowego dadzą mu możliwości spokojnej egzystencji, której nauczył się z dziełami Huysmansa i umiejętnością flirtowania dla zatuszowania emocjonalnej pustki. Jego finałowa decyzja okaże się jedyną, jaką świadomie podejmuje, i to dzięki temu zatrze się szarzyzna jego nijakości, dostosowawczości i udawania prawdziwego życia.

Houellebecq po raz kolejny rozprawia się z ontologiczną i egzystencjalną samotnością człowieka oddalonego od transcendencji i skupionego na doznaniach zmysłowych, gwarantowanych przez przypadkowe akty seksualne, coraz trudniejsze do przeżycia w zmieniającej się rzeczywistości politycznej. François uosabia taką wewnętrzną destabilizację idącą w parze z destabilizacją Francji i całej Europy. Nowa rzeczywistość to dyktat obcej Europie religii. To miejsce, w którym układ sił się zmienia, a dofinansowania państw Zatoki Perskiej usprawniają funkcjonowanie tych instytucji, które popadły w pewien letarg, osobliwy marazm. Michel Houellebecq opowiada o trudnej kondycji Starego Kontynentu, wybierając osobliwe narzędzie - tym razem będzie to wizja przyszłości oraz widmo dyktatu religii, wobec której Europejczyk nie jest już w stanie zachować dystansu. "Uległość" jest natrętnie dydaktyczna, momentami duszna od teorii spisków oraz wizji, jakie roztaczane są przed głównym bohaterem. Nie ma w tej powieści dynamizmu, nie ma elementu zaskoczenia. Są powtarzane do znudzenia motywy i ten sam irytujący typ bohatera prowadzącego, który wcześniej zmuszał do refleksji i stanowił pewną nową jakość, dziś jednak chodzi w znoszonych spodniach, jest wyjątkowo nieatrakcyjny i czuć od niego powiew wczorajszości, wcześniejszych książek francuskiego pisarza. Skądinąd ciekawy pomysł na powieść realizowany jest monotonnie i bez iskry. Zastosowany zabieg antycypacji, czyli poznawanie tyrady światopoglądowej poprzedzającej zmianę w rzeczywistości, to jedyne, co skutecznie przyciąga do lektury.

Czyta się "Uległość" szybko, ale z poczuciem niedosytu. Houellebecq niewiele nowego ma nam do powiedzenia. Motyw wykorzystania islamu jako straszaka ze świata przyszłości to niezbyt dobry, choć skuteczny promocyjnie zabieg. Pozostaje jeszcze niepokojąca refleksja o tym, że świat przedstawiony każdej powieści francuskiego pisarza zdaje się zatopiony przez niego samego w odmętach beznadziei, zaskakująco prężnie się z nich wydobywając, by zapowiadać kolejną książkę. Tym razem rzecz o smutnym świecie przyszłości, który cechuje bierność, boleśnie wykorzystana przez islam.

Omówienia nowej powieści Michela Houellebecqa doszczętnie rujnują przyjemność lektury, odnosząc się do rozwiązania finałowego. Nie ma nic prostszego niż wyrobienie sobie zdania o tej książce na podstawie noty wydawniczej i przeczytania ostatniej strony, bo będzie to pewna zamknięta całość. Mnie "Uległość" rozczarowała - mimo świetnego tłumaczenia. To, co zawiera, powoduje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka ta poświęcona jest człowiekowi – tymi słowami Michel Houellebecq kończy swoje „Cząstki elementarne”. I ja zgadzam się z nim w 100%. Houellebeq napisał książkę, która jedynie z pozoru jest skandalizująca. Głębsza warstwa jego powieści, wcale nie ukryta między wierszami, porusza do głębi, nakazuje się zatrzymać i zastanowić na kondycją człowieka we współczesnym świecie. Mnie tak właśnie poruszyła.

Choć zdaję sobie sprawę, że wiele osób „Cząstki...” mogą zgorszyć. Nie mam tu na myśli zgorszenia dotyczącego erotyki, tylko zgorszenia ludzkiej myśli w sferze duchowej, religijnej. Mnie, osobie o dość liberalnych poglądach, stroniącej od nakazów i doktryn uznawanych przez kościół katolicki za jedyne, właściwe i słuszne, książkę Houellebecqa czytało się z intelektualnymi wypiekami na twarzy. Bo „Cząstki elementarne” dość brutalnie i dosadnie rozprawiają się z ludzkimi niedoskonałościami, z typowo ludzkimi pragnieniami i kruchą ludzką naturą.
Houellebecq na przykładzie dwóch bohaterów swojej książki i analizy ich życia, pokazuje zależność ludzkiej istoty od nauki, biologii, fizyki, materii, nie łącząc tego z wiarą w boga. Dwóch braci przyrodnich: Michel i Bruno, których życiowe perypetie poznajemy od czasów dzieciństwa po dzień dzisiejszy, różniących się charakterami, mających frustracje seksualne, łączy wspólny element. Tym elementem połączone są również inne jednostki ludzkie, jest to najzwyklejszy kod genetyczny. Jakże niedoskonały! Jest to też biologia, która rządzi ludzkim ciałem od narodzin do śmierci.

Michel to biolog molekularny, mężczyzna czterdziestoletni, pomimo tzw. kwiecia wieku, czuje się starcem, w ciele którego rozpoczął się proces rozpadu. Nigdy nie zaznał uczucia miłości. Nie jest pewny nawet uczucia do Annabelle, z którą spędził ważny okres w swoim i jej życiu. Bruno natomiast to człowiek zdeterminowany przez seks, wokół którego kręci się jego życie i stanowi priorytet w jego bezbarwnej egzystencji. Ma za sobą nieudane małżeństwo, syna, z którym stracił kompletnie kontakt, w wieku czterdziestu lat spotyka na swojej drodze życiowej Christiane, z którą zaczyna mu być dobrze. Czas według Houellebecqa jest dla człowieka okrutną maszynerią. Liczy się młodość, pod każdym względem. Zresztą seks, typowo ludzka przyjemność, która wiąże się z najzwyklejszym popędem płciowym, w iście smakowitych, ale i wręcz wyuzdanych wizjach Houellebecqa, nabiera dość pospolitego, brudnego i pozbawionego uczuć i metafizyki wymiaru. Poszukiwanie przyjemności seksualnej przez braci staje się integralnym tematem „Cząstek...”. Ale myliłby się ten, kto w tej książce nie dostrzeże innego spojrzenia na ten popęd. Houellebecq umyślnie i z przekorą karmi czasem perwersyjnymi historyjkami, epatuje nagością, używa medycznej, a więc mało romantycznej terminologii w tym temacie. Ale poprzez to właśnie doprowadza nas do puenty swojej książki. A puenta jest dość miażdżąca. Bo Houellebecq mówi o tym, o czym wiemy. O tym, że ludzkość dąży do samounicestwienia! Od wieków trwa proces niszczenia, każda kolejna mutacja metafizyczna ma swój określony czas i cel. Człowiek według Houellebeqa jest istotą niezdolną do szczęścia, zdeterminowaną przez procesy biologiczne: narodziny, życie – tu popęd płciowy, śmierć. Wiedząc o tym, bohater Houellebecqa – Michel Dzierżyński dąży do stworzenia istoty ludzkiej nieśmiertelnej i bezpłciowej.

Po przeczytaniu „Cząstek elementarnych” zrobiło mi się trochę smutno. Pożałowałam bohaterów Houellebecqa, jakby byli oni autentycznymi ludźmi. I choć chciałabym się nie zgodzić z autorem, nie potrafię się przeciwstawić jego teoriom. Dostrzegam w nich prawdę. I choć to jest brutalna prawda, nie będę z nią walczyć. Los współczesnego człowieka, także i mój, jest losem jednostki skazanej na przegraną. Życie jest ograniczone, możliwości jest niewiele. Nauka, przed którą współczesny człowiek chciałby uciec, ponieważ poddaje ona w wątpliwości wiarę w boga, nieubłaganie rozwija się i biegnie do przodu. Kwestia klonowania człowieka to tylko sprawa czasu. Zastanawiam się czy Houellebecq zostawia furtkę na duchowość? Wydaje mi się, że nie. Bo według niego mechanizmami kierującymi naszą przynależnością do świata jest biologia, natura, a w ciele człowieka, w każdej najmniejszej jego cząstce ducha nie ma.

Houellebecq w „Cząstkach elementarnych” oprócz historii życia Michela i Bruna, opowiedzianej całkiem ciekawie, nawiązuje do różnych teorii socjologicznych, filozoficznych, porusza się jak ryba w wodzie w terminologii mechaniki kwantowej, ontologii materialnej, systemu metafizycznego, czy jeszcze innych tego typu, zupełnie dla mnie nie zrozumiałych pojęć. (Bo jak humanistka zrozumie nauki ścisłe i abstrakcyjne myślenie?!).

Myślę, że w dobrym momencie mojego życia przeczytałam „Cząstki elementarne”. Są we mnie wątpliwości co do powszechnych mechanizmów i prawd życiowych. Określam się w dalszym ciągu wobec absurdów tego świata. Coraz bardziej skłaniam się w stronę nauki, a odchodzę od skostniałej i niewystarczającej mi już religii. Ale pomimo tego nie godzę się na myśl, że pierwiastka duchowego w świecie nie ma. Podoba mi się zagadnienie „brody Platona” (to przekonanie, że jeśli używam nazwy pewnego obiektu, to zakładam jego istnienie).
Zatem z całym szacunkiem dla pana Michela Houellebecqa i jego wiary, że kolejna „mutacja nie będzie mentalna, lecz genetyczna”, chcę wierzyć, że w świecie nauki jest furtka dla ducha.

Michela Houellebecqa nazwę cynikiem, ale nie nazwę wichrzycielem ani skandalistą, pewnie nie jest też pisarzem politycznie poprawnym i nieźle mu się oberwało. Jest konsekwentny w swoim światopoglądzie i mówi o tym, o czym wielu chciałoby nie myśleć, zapomnieć i innym zakazać. To mi się podoba. A, że przy okazji szokuje, wywołuje skandal? no cóż, taka rola pisarza.
Po raz pierwszy zetknęłam się ze współczesnym pisarzem francuskim. Jest to dla mnie miła niespodzianka. Ja, która do tej pory Francuzów uważałam za rozpustnych i rozpasanych (co też Houellebeq potwierdza), przypominam sobie o istnieniu francuskich filozofów czy egzystencjalistów. I zaczynam czytać, co mają do powiedzenia. Choć może nie powinnam? Często łapię się na przekonaniu, że zazdroszczę ludziom, którzy nie mają problemów egzystencjalnych, jakże im prościej żyć. Bo wiedza, świadomość duchowej niemocy, pustki, absurdów i obłudy mechanizmów rządzących światem, a także świadomość kruchości i marności (sic!) życia zaczyna mi ciążyć.
A przecież Houellebecq nie jest pierwszym, który rozkłada ręce nad losem człowieka...

Książka ta poświęcona jest człowiekowi – tymi słowami Michel Houellebecq kończy swoje „Cząstki elementarne”. I ja zgadzam się z nim w 100%. Houellebeq napisał książkę, która jedynie z pozoru jest skandalizująca. Głębsza warstwa jego powieści, wcale nie ukryta między wierszami, porusza do głębi, nakazuje się zatrzymać i zastanowić na kondycją człowieka we współczesnym...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Ćpałem, chlałem i przetrwałem Barbara Burdzy, Maciej Maleńczuk
Ocena 5,9
Ćpałem, chlałe... Barbara Burdzy, Mac...

Na półkach:

Jedna z najbardziej rock'n roll'owych pozycji na polskim rynku wydawniczym. Mocno, konkretnie, bezkompromisowo i... imponująco szczerze. Maciej Maleńczuk w rozmowie z Barbarą Burdzy o kajdanach nałogów i drodze do sławy!

Szczera spowiedź jednej z najbarwniejszych postaci polskiej sceny muzycznej - Maćka Maleńczuka, który w wyjątkowo szczery i równie zadziorny sposób opowiada o swoich narkotykowych przygodach z heroiną, kokainą i LSD. Jeszcze nikt nie opowiedział o tym w taki sposób! Bez hipokryzji i bez wybielania - o nałogach i awanturniczym życiu kogoś, kto przetrwał. Fascynująca, choć niebezpieczna wycieczka po Krakowie i stolicy, jakich nie znają zwykli przechodnie.

„Chlałem, ćpałem i przetrwałem” to nie jest poradnik. To raczej przestroga, choć przestroga wyjątkowo fascynująca i świetnie napisana.

Jedna z najbardziej rock'n roll'owych pozycji na polskim rynku wydawniczym. Mocno, konkretnie, bezkompromisowo i... imponująco szczerze. Maciej Maleńczuk w rozmowie z Barbarą Burdzy o kajdanach nałogów i drodze do sławy!

Szczera spowiedź jednej z najbarwniejszych postaci polskiej sceny muzycznej - Maćka Maleńczuka, który w wyjątkowo szczery i równie zadziorny sposób...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika lotos1981

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
12
książek
Średnio w roku
przeczytane
1
książka
Opinie były
pomocne
59
razy
W sumie
wystawione
0
ocen ze średnią 0,0

Spędzone
na czytaniu
57
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
1
minuta
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]

Znajomi [ 1 ]