-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać246
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2017-10-01
2014-09-10
W toku literackiej podróży przez spalone słońcem przestrzenie Afryki, Szwed przybliża zręby powszechnego niemalże w Europie przekonania, opartego na „rzetelnych badaniach naukowych”, głoszącego, że rdzenni mieszkańcy Czarnego Kontynentu „nigdy nie zasługiwali na przymiot istot ludzkich”, bądź – w odniesieniu do tez Darwina i Spencera – twierdzącego, że słabi i mniej cywilizowani muszą po prostu zginąć w międzycywilizacyjnej rywalizacji, jako „słabszy gatunek”. Wraz z nim stajemy nad grobem Hererów i Namaqua, wsłuchujemy się w huk karabinów masakrujących Sudańczyków pod Ondurmanem, stąpamy po grobach okaleczonych, zgwałconych, zmasakrowanych w trakcie „kolonizacji” ludzi.
Z recenzji na: http://nudnerzeczy.pl/wytepic-to-cale-bydlo-terra-nullius-podroz-przez-ziemie-niczyja-sven-lindqvist/
W toku literackiej podróży przez spalone słońcem przestrzenie Afryki, Szwed przybliża zręby powszechnego niemalże w Europie przekonania, opartego na „rzetelnych badaniach naukowych”, głoszącego, że rdzenni mieszkańcy Czarnego Kontynentu „nigdy nie zasługiwali na przymiot istot ludzkich”, bądź – w odniesieniu do tez Darwina i Spencera – twierdzącego, że słabi i mniej...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-10-21
Autorka wykonała tytaniczną pracę zbierając źródła i kontaktując się z bliskimi Beksińskich, a na dodatek podała zebrane fakty w nadzwyczaj interesujący sposób, bo jeśli chodzi o styl jej pisania - jest to bez wątpienia pierwsza liga. Doskonała pozycja, warta przeczytania nie tylko przez tych, którzy znają i cenią działalność Zdzisława lub Tomasza Beksińskiego.
Autorka wykonała tytaniczną pracę zbierając źródła i kontaktując się z bliskimi Beksińskich, a na dodatek podała zebrane fakty w nadzwyczaj interesujący sposób, bo jeśli chodzi o styl jej pisania - jest to bez wątpienia pierwsza liga. Doskonała pozycja, warta przeczytania nie tylko przez tych, którzy znają i cenią działalność Zdzisława lub Tomasza Beksińskiego.
Pokaż mimo to2016-09-25
Po kilku pierwszych stronach wręcz hipnotyzuje, bo zaczyna się w miejscu, w którym książki historyczne przeważnie się kończą, ale ostatecznie zostawia z poczuciem pewnego niedosytu. "Dziki kontynent" można bowiem uznać za naprawdę niezły przyczynek do studium powojnia i ludzkiego upadku, ale jednocześnie całość ma zbyt dużo braków, by traktować ją jako poważną pozycję naukową, a poruszone wątki, np. wojny domowej w Grecji, czy też wprowadzania komunizmu w Europie Wschodniej - aż się proszą o rozszerzenie. Niemniej jednak - na bezrybiu...
Po kilku pierwszych stronach wręcz hipnotyzuje, bo zaczyna się w miejscu, w którym książki historyczne przeważnie się kończą, ale ostatecznie zostawia z poczuciem pewnego niedosytu. "Dziki kontynent" można bowiem uznać za naprawdę niezły przyczynek do studium powojnia i ludzkiego upadku, ale jednocześnie całość ma zbyt dużo braków, by traktować ją jako poważną pozycję...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-09-04
Doskonały, acz przerażający opis szaleństwa, które na kilka lat ogarnęło świat. Przeczytałem kilkanaście monografii nt. II Wojny Światowej i faktycznie mogę się podpisać pod promującym książkę zdaniem: "Gdybyś miał przeczytać w życiu tylko jedną książkę o II wojnie światowej, powinna to być książka Beevora." Szczególnie pozytywne wrażenie robi tu przy tym nie tyle solidne zestawienie faktów (choć do takowego przyczepić się nie sposób), co zręczny sposób ich podania, który nie pozwala oderwać się od lektury.
Doskonały, acz przerażający opis szaleństwa, które na kilka lat ogarnęło świat. Przeczytałem kilkanaście monografii nt. II Wojny Światowej i faktycznie mogę się podpisać pod promującym książkę zdaniem: "Gdybyś miał przeczytać w życiu tylko jedną książkę o II wojnie światowej, powinna to być książka Beevora." Szczególnie pozytywne wrażenie robi tu przy tym nie tyle solidne...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-05-23
Doskonała monografia łącząca naukową rzetelność i drobiazgowość z wciągającą stylem i narracją. Beevor w mistrzowski sposób opisuje zmierzch Rzeszy i dramatyczny koniec szaleństwa, które miało potrwać tysiąc lat. Idealnie waży przy tym proporcje poświęcając odpowiednio dużo miejsca działaniom wojskowym, sytuacji w zrujnowanym mieście i wodzom upadającego reżimu.
Doskonała monografia łącząca naukową rzetelność i drobiazgowość z wciągającą stylem i narracją. Beevor w mistrzowski sposób opisuje zmierzch Rzeszy i dramatyczny koniec szaleństwa, które miało potrwać tysiąc lat. Idealnie waży przy tym proporcje poświęcając odpowiednio dużo miejsca działaniom wojskowym, sytuacji w zrujnowanym mieście i wodzom upadającego reżimu.
Pokaż mimo to2014-03-03
Bohaterowie opowiadań Carvera to postacie "trzecioplanowe", ludzie stojący gdzieś z boku, jakby przypadkowo złapani w kadr podczas robienia fotografii, której tematem jest ktoś inny - bardziej wyjątkowy. Gdzie indziej stanowią zazwyczaj "element wystroju" przemykający gdzieś pomiędzy zasadniczą treścią, tymczasem autor "Katedry" przykłada do nich szkło powiększające, obserwując przez moment (znaczony monotonią i stagnacją), tak jak się obserwuje mrówki. Nie dajcie sobie jednak wmówić, że to "opowiadania o niczym". Puentę i finał trzeba sobie tu bowiem wyłuskać spomiędzy kolejnych zdań. Jednym to oczywiście przypadnie do gustu, a innych znudzi.
Mnie zmusiła do (może i banalnej) refleksji nad tym "ile niezwyczajności tkwi w zwyczajności".
Bohaterowie opowiadań Carvera to postacie "trzecioplanowe", ludzie stojący gdzieś z boku, jakby przypadkowo złapani w kadr podczas robienia fotografii, której tematem jest ktoś inny - bardziej wyjątkowy. Gdzie indziej stanowią zazwyczaj "element wystroju" przemykający gdzieś pomiędzy zasadniczą treścią, tymczasem autor "Katedry" przykłada do nich szkło powiększające,...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-01-25
Ciekawa o tyle, że zmusza do szerszego spojrzenia na kwestię moralności i wynikających z niej konfliktów ideologicznych. Lektura daję unikalną szansę spojrzenia na siebie (i swe zachowania) z pewnego dystansu i nawet jeśli nie zmieni ona zdania w pewnych, fundamentalnych kwestiach, łatwiej dzięki niej zrozumieć innych. Warta polecenia wszystkim, których interesuje sposób działania ludzkiego mózgu.
Ciekawa o tyle, że zmusza do szerszego spojrzenia na kwestię moralności i wynikających z niej konfliktów ideologicznych. Lektura daję unikalną szansę spojrzenia na siebie (i swe zachowania) z pewnego dystansu i nawet jeśli nie zmieni ona zdania w pewnych, fundamentalnych kwestiach, łatwiej dzięki niej zrozumieć innych. Warta polecenia wszystkim, których interesuje sposób...
więcej mniej Pokaż mimo to
Wydawca "Wojen konsolowych" rzetelnie odrobił lekcje płynące z ich lektury. Przez kilka ostatnich tygodni, książka była dosłownie wszędzie, śmiało wychodząc poza środowisko graczy - czyli target, który można by jej przypisywać po zerknięciu na okładkę. Ilość osób, które pochwaliły się nią na Facebooku czy Instagramie, nakazuje podejrzewać, że kampania marketingowa opłaciła się z nawiązką, ale niesprawiedliwie byłoby przypisywać sukces książki tylko jej sprawnej promocji. Opowieść Blake'a J. Harrisa o rywalizacji SEGI z NINTENDO naprawdę pochłania czytelnika niemalże od początku do końca, dostarczając znacznie więcej frajdy, niż można by się spodziewać po przerzuceniu kilku pierwszych stron.
Całość bowiem niestety nie zaczyna się zbyt dobrze. Książka ma jeden z najgorszych wstępów w dziejach literatury i choć nie bardzo wiem kim są Seth Rogen i Evan Goldberg, wystarczy mi, że są równie "zabawni" jak niesławny duet ze Studia Yayo, a jeśli mają więcej niż trzynaście lat to dodatkowo żenujący. Żeby nie było wątpliwości, dalej też bywa nierówno, bo zasadnicza treść książki ma postać fabularyzowanego dokumentu, ze wszystkimi tego konsekwencjami, czyli fabularnymi przeinaczeniami, zmyśleniami i dialogami. Pół biedy jeszcze, gdyby te ostatnie były choć przyzwoite, ale bywają nieraz tak drętwe i sztuczne, że trudno uwierzyć, by kiedykolwiek zaistniały.
Głównym bohaterem opowieści jest Tom Kalinske - obejmujący kierownictwo nad amerykańskim oddziałem koncernu SEGA z zadaniem zdeklasowania NINTENDO - największego rywala firmy na amerykańskim rynku elektronicznej rozrywki. Kalinske to postać w 100% prawdziwa, jak zresztą każdy z bohaterów "Wojen..."((Wewnątrz książki znajduje się kolorowa wkładka ze zdjęciami, pozwalająca sobie ich "zwizualizować".)) - gwiazdor zarządzenia z branży zabawkarskiej, odpowiedzialny za sukces takich marek jak Barbie czy Hot Wheels. W chwili przejęcia władzy nie ma większego pojęcia o rynku konsol i gier, więc czytelnik ma okazje wraz z nim dowiedzieć się co nieco o tym, jak wyglądała rzeczona branża pod koniec lat 80-tych. Te fragmenty - to jest dokumentalny wycinek z biznesowych dziejów growych korporacji (m.in. NINTENDO, SEGA, ATARI, SONY, ELECTRONIC ARTS) - to zdecydowanie najciekawsza i na szczęście najobszerniejsza część książki. Tam, gdzie Harris zapomina, że chciał napisać powieść - zawiera się cały "miód" "Wojen..." i to właśnie dla niego warto je kupić. Dostajemy tu bowiem niezwykle ciekawą historię rywalizacji korporacji - opartą na badaniach, których rzetelności nie mam podstaw kwestionować ((Harris w celu napisania "Wojen..." przeprowadził kilkaset rozmów z byłymi pracownikami ww. gigantów świata elektronicznej rozrywki.)). Poznajemy proces organizowania zespołu, budowania marki oraz łańcucha logistycznego i sieci sprzedaży, kulisy międzykorporacyjnych rozgrywek - nieoczekiwane sojusze, upokarzające zdrady i problemy związane z prowadzeniem biznesu na styku kultur (przy okazji dowiadując się, że starciu NINTENDO z SEGĄ towarzyszyły regularne spięcia wewnętrzne pomiędzy japońskimi i amerykańskimi oddziałami tychże), a wszystko to podlane sosem ze sprzętu (NES, SNES, Genesis, etc.) i gier (serie "Sonic" i "Mario"), które kojarzy chyba każdy, kto miał okazję dojrzewać w latach 90-tych.
Pomimo drętwych dialogów, czy trafiających się nieraz literówek - czyta się to naprawdę znakomicie i chyba nie tylko ze względu na tematykę. Nie ukrywając bowiem, że branża growa jest mi szczególnie bliska, jestem dziwnie przekonany, że gdyby mi zupełnie obca - bawiłbym się równie dobrze. "Wojny..." opowiadają bowiem zwyczajnie ciekawą historię międzyludzkiej rywalizacji, starcia intelektów i wyobraźni, która byłaby wciągająca nawet wówczas, gdyby uczestniczyli w niej producenci mydła. To że jej bohaterowie zajmują się akurat grami, a przede wszystkim sprzętem do grania, stanowi tylko jej dodatkowy atut (po prawdzie zresztą, Harris nie rozpisuje się obszernie na temat samych gier czy też specyfikacji sprzętu, znacznie więcej miejsca poświęcając praktycznym aspektom prowadzenia biznesu).
Niezła lektura na weekend.
http://nudnerzeczy.pl/wojny-konsolowe-2017-blake-j-harris/
Wydawca "Wojen konsolowych" rzetelnie odrobił lekcje płynące z ich lektury. Przez kilka ostatnich tygodni, książka była dosłownie wszędzie, śmiało wychodząc poza środowisko graczy - czyli target, który można by jej przypisywać po zerknięciu na okładkę. Ilość osób, które pochwaliły się nią na Facebooku czy Instagramie, nakazuje podejrzewać, że kampania marketingowa opłaciła...
więcej Pokaż mimo to