Tylko dzięki geniuszowi Ditko przetrwałem tę lekturę.

Tylko dzięki geniuszowi Ditko przetrwałem tę lekturę.

Zazwyczaj czytanie starych komiksów Marvela jest dla mnie drogą przez mękę, do której zmuszam się z różnych powodów: przygotowuję się do recenzji filmu z MCU, szukam ciekawostek, chcę poznać origin postaci i tak dalej. I nie dzieje się tak ze względu na rysunki, bowiem te w wykonaniu mistrzów pokroju Kirby'ego czy Ditko bardzo ładnie znoszą próbę czasu (o kolorach nie można tego samego powiedzieć),czy całą masę anachronizmów (ciągła ekspozycja!) a o scenariusz.
Stan Lee jest po prostu grafomanem do siedemnastej potęgi i nawet najlepsze ilustracje tego nie ukryją, nie wspominając o tym, że te zeszyty zwykle są pełne rasizmu i seksizmu (to akurat czyni je ciekawymi, ponieważ dają świadectwo swoich czasów).
Wyobraźcie więc sobie moje zdziwienie, kiedy z marsową miną przystąpiłem do lektury "Doktor Strange: Bezimienna Kraina Poza Czasem" (film nadchodzi, wypada więc zrobić research) i okazało się, że bawię się przy tym tomie naprawdę nieźle! Poza fantastycznymi, onirycznymi ilustracjami Steve'a Ditko (gość był abstynentem, w co naprawdę ciężko uwierzyć),widać też jak świetnie bawi się tutaj Stan Lee. W innych komiksach jego grafomaństwo okrutnie mnie razi, natomiast tutaj, wśród tych wszystkich "karmazynowych wstęg Cyttoraka" i innych pokręconych zaklęć wydaje się idealnie wpisywać w istotę komiksu.
Jeśli cały ten uroczy kicz uda się przenieść na srebrny ekran, a przy tym wizualnie odtworzyć wytwory wyobraźni Ditko, czeka nas w kinie niezapomniana przygoda!

Zazwyczaj czytanie starych komiksów Marvela jest dla mnie drogą przez mękę, do której zmuszam się z różnych powodów: przygotowuję się do recenzji filmu z MCU, szukam ciekawostek, chcę poznać origin postaci i tak dalej. I nie dzieje się tak ze względu na rysunki, bowiem te w wykonaniu mistrzów pokroju Kirby'ego czy Ditko bardzo ładnie znoszą próbę czasu (o kolorach nie można...

Niestety, w tym komiksie nie ma nic, co mogłoby zainteresować i pozytywnie zaskoczyć. Czytałem go przez cztery dni, po kilka zeszytów - patetyczne i rozdmuchane teksty opisujące to, co postać aktualnie robi skutecznie utrudniały mi lekturę. Całą intrygę dałoby się zamknąć w kilku zeszytach.

Niestety, w tym komiksie nie ma nic, co mogłoby zainteresować i pozytywnie zaskoczyć. Czytałem go przez cztery dni, po kilka zeszytów - patetyczne i rozdmuchane teksty opisujące to, co postać aktualnie robi skutecznie utrudniały mi lekturę. Całą intrygę dałoby się zamknąć w kilku zeszytach.

Historia może trochę się zestarzała, ale oprawa graficzna to małe arcydzieło. Ciężko uwierzyć, że Ditko faktycznie nie zażywał żadnych podejrzanych specyfików podczas tworzenia tego albumu. Oprawa graficzna jest doskonała - psychodelia wylewa się z każdego kadru w niesamowity sposób pobudzając wyobraźnię czytelnika. Styl nie do podrobienia.

Historia może trochę się zestarzała, ale oprawa graficzna to małe arcydzieło. Ciężko uwierzyć, że Ditko faktycznie nie zażywał żadnych podejrzanych specyfików podczas tworzenia tego albumu. Oprawa graficzna jest doskonała - psychodelia wylewa się z każdego kadru w niesamowity sposób pobudzając wyobraźnię czytelnika. Styl nie do podrobienia.

Czytałem zeszyt po zeszycie przez dobry miesiąc, w międzyczasie przeczytałem parę innych komiksów. Czyta się ciężko i nieciekawie dosłownie nic nie potrafiło przykuć mojej uwagi na dłużej. Nie przepadam za starszymi komiksami ale jakoś dało się jeszcze je czytać jak:zmierzch mutantów czy narodziny ultrona, to nawet marvel początki ciekawszy był niż to. Zdecydowanie nie polecam.

Czytałem zeszyt po zeszycie przez dobry miesiąc, w międzyczasie przeczytałem parę innych komiksów. Czyta się ciężko i nieciekawie dosłownie nic nie potrafiło przykuć mojej uwagi na dłużej. Nie przepadam za starszymi komiksami ale jakoś dało się jeszcze je czytać jak:zmierzch mutantów czy narodziny ultrona, to nawet marvel początki ciekawszy był niż to. Zdecydowanie nie...

Dużo lepsze od wielu współczesnych produkcyjniaków.

Dużo lepsze od wielu współczesnych produkcyjniaków.