Sucha sierpniowa trawa
- Kategoria:
- literatura piękna
- Seria:
- Seria Kaszmirowa
- Tytuł oryginału:
- The Dry Grass of August
- Wydawnictwo:
- Black Publishing
- Data wydania:
- 2014-01-15
- Data 1. wyd. pol.:
- 2014-01-15
- Liczba stron:
- 304
- Czas czytania
- 5 godz. 4 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788375366921
- Tłumacz:
- Paweł Lipszyc
Wciągająca opowieść w duchu Służących i Sekretnego życia pszczół o przyjaźni między Mary, ciemnoskórą służącą, i Jubie, trzynastoletnią białą dziewczynką z szanowanej, zamożnej rodziny, która, jak się okazuje, skrywa wiele niewygodnych tajemnic… Poruszająca historia o potrzebie bliskości, szczerości, tolerancji, wyrozumiałości dla inności, niezgody na rasizm i zarazem pasjonujący obraz amerykańskiej rodziny i prowincji Południa Stanów w burzliwych i pełnych napięć latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
By wśród czerni i bieli dostrzec milion odcieni szarości
„Sucha sierpniowa trawa” to debiut siedemdziesięciojednolatki. Suma jej życiowych doświadczeń, przefiltrowanych przez sito zabiegów fabularnych i stylistycznych. Ale to też ważny głos w kwestii jednej z mniej chlubnych kart historii świata - a mianowicie tej dotyczącej segregacji rasowej w Stanach Zjednoczonych. Akcja powieści toczy się w 1954 roku. Mniej więcej czternastoletnia wtedy Anna Jean była więc jeszcze dość emocjonalnie odbierającą ówczesne realia społeczne obserwatorką, która, jako dziecko, zapamiętała te wydarzenia takimi, jakimi były. Bez dorabiania do nich zbędnej ideologii. Echa tych przeżyć - sądząc po autentyczności i wydźwięku jej opowieści - kołatały się w jej sercu, wciąż żywe, przez wszystkie te lata. W końcu postanowiła się rozliczyć z przeszłością i przelała na papier całą siebie z tamtych lat, zamykając swoje rozterki, zniesmaczenia, obawy i wątpliwości pod postacią Jubie. Nie twierdzę, że jest to powieść autobiograficzna, ale z pewnością wiele tu autorki sprzed lat. Dla mnie niesamowitym doświadczeniem było przeżywanie opowieści snutej przez osobę, która była jej naocznym świadkiem. Cofnijmy więc wskazówki zegara i przenieśmy się tam, gdzie wśród upałów amerykańskiego Południa ludzie zaczynali się uczyć, jak wśród czerni i bieli dostrzec milion odcieni szarości.
Autorka kreuje obraz życia typowej amerykańskiej rodziny - pracujący ojciec, głowa rodziny, pan i władca, Bill Watts; zajmująca się domem, a w zasadzie wydająca jedynie dyspozycje, zbyt zajęta dopieszczaniem swej powierzchowności, by czynić coś ponadto, żona i matka, Paula oraz czworo ich dzieci: typowa ugładzona i słodka amerykańska nastolatka Stell; zbuntowana, acz niezwykle wrażliwa Jubie, której oczami będziemy oglądali wydarzenia składające się na tę opowieść; pozostająca w cieniu, niepozorna siedmiolatka zwana Puddin oraz malutki Davie. Do wypełnienia amerykańskiego kanonu brakuje im jeszcze tylko psa. Psa nie mieli. Jego miejsce zastąpiła „dziewczyna”, czarnoskóra służąca Mary Luther, równie wierna swym pracodawcom (choć umówmy się, zamienienie tego słowa na „panom” to w istocie tylko eufemizm), co ów czworonóg. Była to jednakże postać niezwykła, chodzące dobro, podziwiana i doceniana w swojej społeczności, niosąca pomoc tym, których spotkała na swojej drodze, oddana rodzinie, której służyła i, co najważniejsze, a zarazem najbardziej niezwykłe, posiadająca również duże poczucie własnej wartości i potrafiąca wyegzekwować swoje najbardziej podstawowe prawa i szacunek dla własnej osoby. A w czasach, o których opowiada nam Mayhew postawa taka bywała aktem niewyobrażalnej odwagi.
Bardzo podoba mi się konstrukcja „Suchej sierpniowej trawy”. Autorka ukazuje nam rodzinę Wattsów w punkcie krytycznym ich życia - poznajemy ich podczas wyjazdu Pauli z dziećmi i służącą do wujka Jubie, co stanowiło preludium do separacji rodziców. Co takiego się podziało? Nawarstwienie jakich wydarzeń doprowadziło do tak fatalnej sytuacji? - o tym dowiemy się z kolejnego rozdziału, który jest retrospekcją w szczęśliwą i pełną miłości przeszłość rodziny. Jednak nie dostaniemy wszystkiego na tacy. Będziemy się cofać w przeszłość i wracać do tragicznej, pełnej kolejnych powikłań, nadziei i rozczarowań teraźniejszości, a ten kontrast sprawi, ze jeszcze boleśniej odczujemy rozpad rodziny naszych bohaterów i być może, choć przez chwilę poczujemy się tak, jak nasza Jubie.
Opowieść Mayhew to jednak przede wszystkim kronika poniżenia i upodlenia czarnoskórych Amerykanów przez ich białych rodaków. Czytając tę powieść wprost uwierzyć nie mogłam, że takie rzeczy mogły dziać się w tak cywilizowanym, słynącym z poszanowania praw człowieka kraju, jak USA zaledwie 60 lat temu. Szczególnie teraz, gdy rządy w tym kraju sprawuje czarnoskóry prezydent, wydarzenia te zdają się być reliktem bardzo zamierzchłych czasów. Tymczasem Mayhew pamięta lata, gdy kolorowi nie tylko nie mieli praw obywatelskich, ale na każdym kroku starano się im też ograniczać i odbierać prawa człowieka.
Uprzedzenia wobec Murzynów tkwiły głęboko zakorzenione od czasów powszechnego niewolnictwa w umysłach białych Amerykanów. Nie byli od nich wolni nawet najbardziej liberalni i postępowi bohaterowie powieści. Segregacja rasowa zaczynała się w głowie.
- Weszłaś do murzyńskiego domu? - spytała mama.
- Tak. Do znajomej Mary. Mieli olbrzymią łazienkę.
- Była czysta?
- O tak, była piękna.- Hmm. Mama potrząsnęła głową, jakby nie mogła w to uwierzyć.*
Prześlizgiwała się po nieznacznych szczególikach codziennego życia - jak oddzielnie spakowane sztućce dla Mary podczas rodzinnego wyjazdu; jak nakaz niezabierania głosu, gdy nie była pytana - by w końcu wybuchnąć wielkim pożarem nienawiści na każdym niemal słupie, budynku czy billboardzie; na każdej szkole, hotelu czy wprost na ulicy.
NIEKTÓRE RZECZY SIĘ NIE MIESZAJĄ! WODA I OLIWA, CZARNI I BIALI! Przed szkołą widniał napis: DLA BIAŁYCH, NIE DLA BRUDASÓW!>**
- wrzeszczały zewsząd rasistowskie slogany. Autobusy poprzedzielane były żółtymi liniami na dwie nieprzekraczalne, nierówne części - większą, z przodu dla białych i skąpą na tyle dla Murzynów; hotele odmawiały zakwaterowania czarnoskórych służących, a jeśli już, to po cichu, po wielu prośbach, oferując im obskurne klitki i zabraniając korzystania z łazienki (Mary nakazano mycie się pod pompą za domkami). Zakazy korzystania kolorowych z wesołego miasteczka w dni inne, niż wyznaczone (Jubie wyprosiła o pozwolenie przejechania się Mary wraz z Daviem na karuzeli za podwójną opłatę, ale tylko jeśli ta będzie stała obok i nie usiądzie), zakazy jedzenia razem z białymi w restauracjach... Długo jeszcze mogłabym wymieniać kodeks obwarowań, jakimi biali obywatele USA w latach 50. ubiegłego wieku mieli nadzieję wywyższyć się w jakiejś dziwnej hierarchii i podporządkować sobie czarnych rodaków. Tę haniebną listę zamykało działanie „klanu”, o którym tu bohaterowie jedynie niewyraźnie przebąkują (w końcu jest to narracja z perspektywy dziecka, niewtajemniczonego w polityczne zawiłości) oraz nałożeniem na Murzynów godziny policyjnej. I choć ówczesna makabryczna polityka społeczna złamała wiele ludzkich żyć i stała się przyczyną tragedii dla kaprysów białych, to w powieści pobrzmiewają już echa wielkiej rewolucji kulturalnej, które w opowieści Mayhew zmaterializowały się w słynnym „Procesie Browna przeciw Ministerstwu Edukacji” i zaowocowały jego wygraną, a w konsekwencji stanowiły wigilię wspólnego pobierania nauk w szkołach przez dzieci białe i kolorowe.
Autorka świetnie oddaje klimat amerykańskiego Południa. Książka bardzo mocno przypomina mi swą atmosferą czytane przeze mnie niegdyś "Sekretne życie pszczół". Oprócz umiejętności namacalnego sportretowania panującego tam klimatu - czuć każdy pyłek piasku wirującego we wznieconym kołami auta kurzu autostrady, wślizgujący się za koszulkę i przyklejający do mokrego od potu ciała - Mayhew raczy nas również niezwykle mocno oddziałującymi na zmysły opisami zapachów brzoskwiń i kwiatów gardenii. A wszystko to delikatnie wykańcza subtelnym niczym mgiełka realizmem magicznym i tragizmem tak dojmującym, ze niejednokrotnie tekst czyta się przez łzy.
Ta piękna opowieść nie doczekała się jednak moim zdaniem godnego zakończenia i to chyba jedyny minus tej powieści jaki mogę wskazać. Po tak mocnych akcentach, jakimi raczy nas autorka, zwieńczenie losów rodziny Wattsów rozwiewa się we mgle nie przynosząc katharsis, ani nie dając zbyt wiele do myślenia. A może takie właśnie jest życie? Mimo tego co zaszło wciąż toczy się dalej...
Marzena Molenda
Oceny
Książka na półkach
- 288
- 242
- 67
- 23
- 9
- 5
- 5
- 4
- 4
- 4
Opinia
Wydawać by się mogło, że kwestia rasizmu i segregacji rasowej, jakże często poruszana na kartach literatury, jest - podobnie jak Holokaust - tematem przepracowanym, o którym nie sposób już powiedzieć nic nowego i odkrywczego, który niczym więcej nas nie poruszy, nie zaskoczy, nie wpłynie na nasze życie czy sposób postrzegania świata. Kiedy jednak sięgam po książkę taką, jak "Sucha sierpniowa trawa", uświadamiam sobie, jak ogromny potencjał w niej drzemie. Ludzka głupota, bezmyślność i okrucieństwo nigdy nie powinny przestać nas poruszać i szokować - obojętność i przejście nad nimi do porządku dziennego w jakimś sensie czynią nas współwinnymi zła, jakie wywołują. Debiutancka powieść Anny Jean Mayhew - niełatwa, wyczerpująca emocjonalnie i boleśnie prawdziwa, zwracając uwagę na ludzką krzywdę, jednocześnie nas na nią uwrażliwia.
Akcja "Suchej sierpniowej trawy" rozgrywa się na amerykańskim Południu w latach 50-tych XX wieku. Choć Abraham Lincoln zniósł niewolnictwo na obszarze podległym Konfederatom już w 1862 roku, czyli rok po wybuchu wojny secesyjnej, mniej więcej w tym samym czasie tzw. Jim Crow laws zalegalizowały segregację rasową, która trwała aż do lat 60-tych następnego stulecia. Na jej mocy dzielono przestrzeń publiczną na tę przeznaczoną dla białych i kolorowych - istniały oddzielne szkoły, publiczne toalety, pociągi, restauracje, nawet ławki w parku, zabraniano zawierania międzyrasowych małżeństw. Zdelegalizowany dwadzieścia lat wcześniej Ku-Klux-Klan odradzał się w formie luźno powiązanych grupek praktykujących podpalenia, lincze i zabójstwa kolorowych. Oto w jakich czasach przyszło żyć trzynastoletniej June Watts, zwanej przez rodzinę Jubie, narratorce powieści. Jest lato 1954 roku, dziewczynka wybiera się wraz z matką, trójką rodzeństwa: starszą siostrą Stellą, młodszą nazywaną Pudding i braciszkiem Daviem - oraz czarnoskórą służącą Mary na wakacje do wujka Taylora na Florydę. June, która nie znajduje zrozumienia u surowego ojca i ciepła u nieczułej matki, jest bardzo silnie związana emocjonalnie ze swą opiekunką, która traktuje ją niemal jak własną córkę. Wrażliwa dziewczynka nie potrafi zrozumieć, dlaczego jej mądrą, ukochaną Mary wszyscy dookoła traktują pogardliwie i lekceważąco, dlaczego nie okazują jej szacunku, który powinien się należeć tak wspaniałej osobie. Stojąca u progu dojrzewania June zaczyna dostrzegać mnóstwo innych niepokojących i nie do końca dla niej zrozumiałych rzeczy: kłótnie rodziców, smutek matki, pokątne szepty o przyczynach ciągłych nieobecności ojca... wizyta u wujka będąca miłą odmianą od pełnej napięć codzienności spotyka się z entuzjazmem dziewczynki. Jednak będzie to podróż, która zatrzęsie posadami świata June, która na zawsze zmieni jej życie i sposób postrzegania świata, wepchnie ją w dorosłość - w sposób bolesny i trudny, bo naznaczony tragedią, która najmocniej dotknie właśnie ją.
"Sucha sierpniowa trawa" jest powieścią napisaną bardzo oszczędnym, także w sensie emocjonalnym, stylem. Spojrzenie na rzeczywistość amerykańskiego Południa lat 50-tych i rozgrywające się wydarzenia oczami bądź co bądź jeszcze dziecka, do którego dopiero zaczyna docierać okrucieństwo i niesprawiedliwość świata, jest dla czytelnika, którego one nie dziwią, niezwykłym doznaniem. Przede wszystkim perspektywa małej narratorki jest jak kubeł zimnej wody: jej naiwność, niewinność i niezrozumienie budzą zdziwienie, a zaraz potem wstyd; jak to możliwe, byśmy zachowania będące przejawami rasizmu mogli traktować tylko w kategoriach faktu, przyjmując je do wiadomości i unikając potępienia za każdym razem, kiedy mamy z nimi do czynienia choćby tylko na kartach książki? Opowieść June jest jak jeden wielki wyrzut sumienia; nie może się pogodzić z tym, że Mary pracuje ponad siły, podczas gdy rola matki w domu ogranicza się do wydawania jej poleceń i wizyt w salonie piękności; w drodze na Florydę zastanawia się nad znaczeniem mijanych przydrożnych tablic z rasistowskimi napisami: "Segregacja się nie popsuła. Nie majstrujcie przy niej" (ostrzeżenie dla liberalnych białych), "Dla białych, nie dla brudasów" czy bardziej finezyjne "Niektóre rzeczy się nie mieszają: oliwa i woda, kolorowi i biali". Na każdym kroku spotyka się z przejawami rasizmu o różnym natężeniu i zdaje się, że tylko ona jedna dostrzega okropność całej sytuacji. Bo każdy z białych bohaterów Anny Jean Mayhew jest w jakimś stopniu rasistą, wszyscy oni prezentują cały wachlarz dyskryminacyjnych zachowań; począwszy od białych bandytów jeżdżących po ulicach miasta po godzinie policyjnej i polujących na zabłąkanych kolorowych, poprzez ojca June wykazującego maniery właściciela plantacji, jej matkę, której wydaje się, że traktuje swoją służącą "przyzwoicie", a tak naprawdę poniża ją na każdym kroku po wuja komandora, który bardzo się stara ukrywać swoje przekonania pod płaszczykiem wyrozumiałej wyższości, ale nie do końca mu to wychodzi. Nawet osoby przypadkowo spotkane w czasie podróży na Florydę: właścicielka motelu, mechanik samochodowy, miejscowy szeryf, sąsiadka z domku na plaży - wszyscy oni hołdują przeświadczeniu o swojej wyższości względem kolorowych i dają przyzwolenie na ich piętnowanie. Spostrzeżenia June są bardzo bolesne, zwłaszcza, że ofiarą tych zachowań pada jedyna osoba, która okazuje jej serce - Mary. Poczucie krzywdy i niesprawiedliwości jest tak dojmujące, że udziela się czytelnikowi, a jest ono tym głębsze, że jego ofiarą pada wrażliwa dziewczynka dopiero co wkraczająca w dorosłość. Ona jako jedyna potrafi zachować się właściwie, po ludzku, ma odwagę przeciwstawić się wszystkim - nawet własnej rodzinie - postąpić w zgodzie z własnym sumieniem i poczuciem sprawiedliwości, którego niejeden mógłby jej pozazdrościć. Reakcja June na rozgrywający się dramat, jej rozpaczliwy bunt przeciw rasizmowi i dyskryminacji przynosi nieoczekiwany efekt, budzi sumienie osoby dla niej najważniejszej. Wszystko to daje mocno do myślenia, nie pozostawia obojętnym, nie pozwala przejść nad tym do porządku dziennego. Jednak siła przesłania "Suchej sierpniowej trawy" nie wynika tylko i wyłącznie z poruszanej tematyki, ale z tego, w jaki sposób historia została opowiedziana: w stylizacji narracji na opowieść małej dziewczynki nie ma krzty przesady ani tandetnego grania na emocjach czytelnika, czego osobiście nie cierpię. Wszystko brzmi wiarygodnie i autentycznie, zaś wrażenie to potęguje zabieg dokonany przez autorkę, która ograniczyła się do pokazania nagich faktów oczami dziecka, wyciągnięcie wniosków pozostawiając czytelnikowi. Nie kształtuje ona jego sposobu postrzegania świata narzucając mu swoją wizję, a jedynie pokazuje go takim, jaki jest. Bardzo to sobie cenię, bo stanowi wyraz szacunku do czytelnika, poza tym w żaden sposób go nie ogranicza i sprzyja snuciu swobodnych refleksji. W tym właśnie tkwi wartość książki, która koncentrując się na jednej, niepozornej historii, w istocie opowiada dosłownie o wszystkim, co w naszym życiu ważne. "Sucha sierpniowa trawa" to boleśnie prawdziwa, ale cudownie wielowymiarowa opowieść o tolerancji i wolności, o społecznej niesprawiedliwości i jej ofiarach: nie tylko tych prześladowanych, ale i jej sprawcach z wykoślawionym przez chorą ideologię obrazem świata. Powieść Mayhew to również piękna, głęboka historia o dorastaniu, pozbywaniu się złudzeń, poznawaniu siebie i swojej wartości, dowodzeniu swego człowieczeństwa. Gorąco polecam.
Wydawać by się mogło, że kwestia rasizmu i segregacji rasowej, jakże często poruszana na kartach literatury, jest - podobnie jak Holokaust - tematem przepracowanym, o którym nie sposób już powiedzieć nic nowego i odkrywczego, który niczym więcej nas nie poruszy, nie zaskoczy, nie wpłynie na nasze życie czy sposób postrzegania świata. Kiedy jednak sięgam po książkę taką, jak...
więcej Pokaż mimo to