Moja kolekcja romansów historycznych systematycznie się powiększa, zaszczytne grono autorów zasila Candace Camp, którą bardzo cenię za wyobraźnię, konsekwencję i pasję, z jaką próbuje oddać klimat końca XIX wieku. Robi to zawsze z wdziękiem i uśmiechem, w książkach Camp przeplata się ze sobą wątek romansu i kryminalnej zagadki. Tak było i tym razem, bowiem „Czarny brylant” to ponadczasowa historia pięknej miłości, która trafiła bohaterów jak grom z jasnego nieba i wplątała ich w niebezpieczną intrygę, okraszoną nutką tajemnicy.

Główną bohaterką jest piękna Kyria Moreland, należąca do utytułowanego i cieszącego się uznaniem roku Morelandów. Jej rodzina jest jednak niezwykła, kobiety walczą o prawa kobiet, główny spadkobierca ma smykałkę do archeologii, a dzieci mają prawo wyrażać swoje zdanie. To dość niezwykłe jak na tamtejsze czasu. Kyria, w dniu wesela swojej siostry poznaje przystojnego Amerykanina, który początkowo sprawia wrażenie wyniosłego panicza z dużą pewnością siebie. Kyria nie traktuje go poważnie, ponieważ zdaje sobie sprawę, że tak przystojny mężczyzna musi być bawidamkiem. Wszystko zmienia się, gdy Kyria dostaje szkatułkę z brylantem. Jak się okazuje musi być to cenne znalezisko, bowiem interesuje się nią spore grono kupców, a nawet ktoś zamordował posłańca. Kyria za wszelką cenę chce się dowiedzieć, kto przesłał jej szkatułkę i dlaczego to zrobił? A pomoże jej w tym przystojny Amerykanin Rafe…

Muszę powiedzieć, że Candace Camp udało się stworzyć niebanalną powieść historyczną. Jest to jak do tej pory najlepsza jej powieść, bowiem łączy w sobie to, co najlepsze rozbudowany wątek miłosny z elementami dość płomiennej erotyki z wątkiem kryminalnym mającym swoje podwaliny w mitologii. A co ciekawe te wątki wcale się ze sobą nie kłóciły. Autorka bardzo płynnie przechodziła z jednego tematu na kolejny, tak aby całość tworzyła harmonię.

Dużym plusem powieści są też wyraziści bohaterowie, Kyria i Rafe to duet wybitnie dobrany. Ona szalona, namiętna i zawsze uśmiechnięta, on zabawny, pewny siebie, ale z przeszłością. Wzajemnie się uczą zaufania, okazywania uczuć i otwartości, a wszystko to podane z pieprzykiem.

Nie ma, co dłużej zachwalać, czas przeczytać, przeżyć przygodę, rozwiązać zagadkę i zatopić się w romansie. Fani romansów historycznych będą zachwyceni, tylko pamiętajcie po tej książce grozi wam niemałe rozkojarzenie, bujanie w chmurach czy zapomnienie. Tylko nie mówcie, że nie ostrzegałam, ta seria uzależnia.

Moja kolekcja romansów historycznych systematycznie się powiększa, zaszczytne grono autorów zasila Candace Camp, którą bardzo cenię za wyobraźnię, konsekwencję i pasję, z jaką próbuje oddać klimat końca XIX wieku. Robi to zawsze z wdziękiem i uśmiechem, w książkach Camp przeplata się ze sobą wątek romansu i kryminalnej zagadki. Tak było i tym razem, bowiem „Czarny brylant”...