Teoretycznie konwecncja space opery nie powinna mi odpowiadać. Praktycznie - uwielbiam. Problem jest taki, że to słaby cykl, brzydko narysowany, z marną fabułą, która polega po prostu na doczepianiu na siłę kolejnych, coraz głupszych wątków bez jakiejś przemyślanej koncepcji całości. Właściwie możnaby to ciągnąć w nieskończoność. Na końcu każdego albumu tekst w stylu: "to jeszcze nic, dopiero następna przygoda będzie odjechana". Każda kolejna część pokazuje, że w drabinie społecznej jest jeszcze ktoś wyżej, z kim bohater ma się zmierzyć, co w praktyce oznacza przenikanie jaźni, jakieś łączenie się umysłami i inne tego typu sprawy. Dla hardcorowych fanów Jodorowsky'ego.

Teoretycznie konwecncja space opery nie powinna mi odpowiadać. Praktycznie - uwielbiam. Problem jest taki, że to słaby cykl, brzydko narysowany, z marną fabułą, która polega po prostu na doczepianiu na siłę kolejnych, coraz głupszych wątków bez jakiejś przemyślanej koncepcji całości. Właściwie możnaby to ciągnąć w nieskończoność. Na końcu każdego albumu tekst w stylu:...