rozwińzwiń

Defending Middle-Earth: Tolkien, Myth and Modernity

Okładka książki Defending Middle-Earth: Tolkien, Myth and Modernity Patrick Curry
Okładka książki Defending Middle-Earth: Tolkien, Myth and Modernity
Patrick Curry Wydawnictwo: Houghton Mifflin językoznawstwo, nauka o literaturze
198 str. 3 godz. 18 min.
Kategoria:
językoznawstwo, nauka o literaturze
Wydawnictwo:
Houghton Mifflin
Data wydania:
2004-01-01
Data 1. wydania:
2004-01-01
Liczba stron:
198
Czas czytania
3 godz. 18 min.
Język:
angielski
ISBN:
061847885X
Tagi:
tolkienistyka tolkien
Średnia ocen

6,5 6,5 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,5 / 10
2 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
631
65

Na półkach: , , ,

Książka Curry'ego - bardzo erudycyjna i wartościowa - jest płytsza w sensie religio- i mitoznawczym niż praca Szyjewskiego ("Od Valinoru do Mordoru"),ale za to perspektywa jest tu znacznie szersza. W efekcie obie te prace świetnie się uzupełniają, widać zresztą, że Szyjewski wiele Curry'emu zawdzięcza w sensie konceptualnym. Polak koncentruje się na "Silmarillionie", a Brytyjczyk na "Władcy Pierścieni" (mniej na "Hobbicie") - ponieważ to właśnie ta powieść nasilniej rezonuje w publicznej świadomości, a autora właśnie ten rezonans interesuje. Nie jest to więc anatomia dzieła Tolkiena prowadzona dla samej przyjemności poznawczej, lecz raczej - zgodnie z tytułem - obrona (bardzo energiczna) wartości owego dzieła w świetle współczesności. Te wątki są również silnie obecne u Szyjewskiego, ale dla Curry'ego są one pierwszoplanowe.

Podstawowe pytanie, na które Curry próbuje odpowiedzieć brzmi: Jak to się stało, że bardzo obszerna książka, w której nie ma seksu, wielkich pieniędzy ani prawników osiągnęła tak ogromny sukces?

W latach 90. Tolkien był jednym z zaledwie czterech klasycznych autorów, których wypożyczano z brytyjskich bibliotek ponad 300 000 razy rocznie (więcej niż książki Austen, Dickens i Szekspir). "Hobbit" przez 15 lat był najlepiej sprzedającym się paperbackiem w USA, a pierwsze wydanie LotR wciąż jest najcenniejsze z wszystkich książek wydanych w drugiej połowie XX wieku.

Curry'ego interesuje również rozziew między entuzjastyczną reakcją czytelników a pogardliwą, snobistyczną reakcją krytyków, sarkających na "infantylizm", "irracjonalizm", "reakcjonizm", sentymentalim", "szowinizm" Tolkiena. Ursula le Guin określiła ową niemal instynktowną reakcję krytyki jako "głęboki purytański brak zaufania do fantasy". Curry określa to obsesją demonstrowania swej "dorosłości". Twierdzi nawet, iż "największą pojedynczą przeszkodą uniemożliwiającą docenienie pracy Tolkiena jest czysty snobizm literacki". Kolejnym problemem jest brak zdolności i upodobania do używania wyobraźni, co jest cechą umysłów zamkniętych i usztywnionych.

Curry nie ma krzty litości dla krytyki literackiej oraz kręgów akademickich - i moim zdaniem ma sporo racji. "Faktem jest, że współczesna krytyka, dziennikarstwo i przemysł wydawniczy są bezmyślnie i agresywnie świeckie, cyniczne, snobistyczne i wsobne". Jak ujął to Max Weber: "Specjaliści pozbawieni ducha, lubieżnicy pozbawieni serca, ta nicość wyobraża sobie, że osiągnęła poziom cywilizacji, który nie zaistniał nigdy wcześniej".

Curry nie tylko docenia dzieła Tolkiena w sensie estetycznym, ale uważa, iż są one doskonałą analizą współczesności. Świadomy ograniczeń redukcjonizmu w interpretacji tekstów literackich oraz demonstrowanej przez Tolkiena niechęci do alegorii (i protestów przeciwko alegorycznym interpretacjom swych tekstów - "Pytanie czy orkowie "są" komunistami jest dla mnie równie sensowne jak pytanie czy komuniści są orkami") zastrzega, że nie uprawia alegoryzacji, lecz "zastosowalność" ("applicability", jak to określił sam Tolkien). Przypuszczam, że można z tym dyskutować, chociaż moim zdaniem da się przyjąć takie uzasadnienie stosowanej metody - przy odrobinie dobrej wiary - za dobrą monetę. Curry oponuje przeciwko idei, iż w tekstach Tolkiena wszystko "reprezentuje/symbolizuje coś innego", jednoznacznego i konkretnego, czyli iż egzegeza stanowi coś w rodzaju pracy kryptograficznej, w której stosuje się jedynie słuszny klucz (Freudowski, Jungowski, marksistowski, feministyczny, strukturalistyczny, czy antropologiczny) ignorując wszelkie pozostałe wymiary historii poza klasowym, genderowym, czy podświadomościowym.

Tu mała dygresja - zabawny, przytaczany przez Curry'ego przykład interpretacji marksistowskiej "Hobbita". Powieść ma reprezentować sojusz między klasą średnią-niższą (Bilbo) a klasą robotniczą wykwalifikowaną (krasnoludy) w celu pokonania pasożytniczego wyzyskiwacza kapitaIistycznego, który żyje z pracy proletariatu i akumuluje kapitał nie będąc w stanie docenić jego wartości (Smaug). Przed taką groteską w interpretacji przestrzegał Tolkien i od tego odżegnuje się Curry.

Jak zauważa autor, każdy znaczący dyskurs człowieka posiada zarówno stronę obiektywną, jak i subiektywną. Relacje między nimi są złożone - np. "wnętrze" może być większe niż "zewnętrze" - a żaden z tych aspektów nie może być zredukowany do drugiego bez szkody dla całości. Jak pisze Max Luthi ("The Fairytale as Art Form and Portrait of Man"): "Wszystko co zewnętrzne, nie tylko w literaturze, lecz również w rzeczywistości, może być lub może się stać symbolem. Jest jednak wciąż sobą, nie tylko w rzeczywistości, lecz także w literaturze".

Książka jest w założeniu pracą na temat "zastosowalności" tekstów Tolkiena, nie jest natomiast ani historią ich powstawania, ani biografią pisarza. "Mam zbyt wiele szacunku dla pracy Tolkiena, w całym jej bogactwie, by poświęcić ją na ołtarzu teorii" - pisze Curry.

Curry proponuje "umiarkowane" podejście postmodernistyczne, uznające, iż znaczenie jest związane z rozumieniem zakorzenionym w powszechnych standardach językowych i kulturowych (a zatem nie jest całkowicie dowolne),lecz z drugiej strony podlega (re)interpretacjom - w tym takim, których sam autor nie brał pod uwagę. Treść książki nie może być oddzielona od sensu, jaki nadają jej poszczególni czytelnicy.
Druga - i ważniejsza - kwestia związana jest z faktem iż postmodernizm to postawa sigerująca, iż projekt modernistyczny uległ "wyczerpaniu". Książka jest natomiast zdecydowanie antymodernistyczna. Jest to w gruncie rzeczy skonstruowane z niemałą sprawnością intelektualną i pełne pasji oskarżenie modernizmu o najcięższe winy - "zbyt wiele złamanych obietnic i zbyt wiele straszliwych "sukcesów".

Modernizm Curry definiuje klarownie i chyba niekontrowersyjnie: "Światopogląd zapoczątkowany w końcu XVII wieku w Europie, który uzyskał samoświadomość w czasie Oświecenia wieku XVIII i rozpowszechnił się następnie z dominującym poczuciem pewności siebie na całym świecie w wieku XIX. Jego kulminacja nastąpiła wraz z podejmowanymi na wielką skalę wysiłkami z zakresu inżynierii materialnej i społecznej w naszych czasach. Modernizm charakteryzuje się zatem połączeniem nowoczesnej nauki, globalnej gospodarki kapitalistycznej oraz potęgi politycznej państwa narodowego". Ta "nieświęta" trójca zjednoczona w "Megamaszynę" jest dla Curry'ego prawdziwym przekleństwem ludzkości i świata, stajac się głównym obiektem krytyki:

"Gdy państwo, nauka i kapitał się łączą, rezultatem jest byt, który Lewis Mumford nazwał "Megamaszyną".

Nauka staje się scjentyzmem, niemal niemożliwym od odłączenia od władzy i zysku, a czasem samodzielnym obszarem kultu.

Przedmiotem krytyki postmodernizmu - i Curry'ego - jest zatem "totalizująca racjonalność" ucieleśniana m.in. przez nowoczesną naukę, która "produkuje odczarowanie" (rozumiane na sposób Weberowski). W modernizmie istnieje dychotomiczny podział na prawdę i mit, czyli kłamstwo, podczas gdy postmodernizm odrzuca roszczenia do absolutnej prawdy i uznaje możliwość istnienia "różnych prawd". Postmodernizm jest ponadto powrotem do opowiadania historii, albowiem głosi, iż historie (narracje) to jedyna rzecz, których możemy być pewni.

Cytowany jest tu Zygmunt Bauman:

"Postmodernizm może być postrzegany jako przywracanie światu tego, co modernizm, niesłusznie, mu odebrał; jako ponowne zaczarowanie świata, który modernizm ciężko próbował odczarować... Wojna przeciwko tajemnicy i magii była dla modernizmu wojną wyzwoleńczą prowadzącą do deklaracji niezależności rozumu... Świat musiał zostać pozbawiony duchowości, poddany de-animizacji, pozbawiony podmiotowości... To przeciwko takiemu odczarowanemu światu skierowane jest ponowne zaczarowanie ze strony ponowoczesności".

W tym - i nie tylko w tym - diagnoza Curry'ego jest wprost uderzająco zbieżna z oferowaną przez Szyjewskiego. I w niej kryje się odpowiedź na pytanie o sukces Tolkiena u czytelników oraz lodowaty odbiór przez krytykę i środowisko akademickie, czyli kręgi bezpośrednio zaangażowane i zainteresowane w podtrzymywaniu projektu nowoczesnego.

Poczucie straty zakorzenione w modernistycznym odczarowaniu świata powoduje, że obcowanie z tekstami Tolkiena jest niczym powrót do utraconego domu, a zarazem oferuje szansę na jego odzyskanie. Chodzi o utracone wartości, a zwłaszcza relacje międzyludzkie (oraz między ludźmi a naturą) nie sprowadzone do rachunku ekonomicznego.

Curry zauważa, iż w powszechnej (i uzasadnionej) percepcji świat jest zagrożony przez czcicieli nagiej siły i władzy, będących zarazem jej niewolnikami, niczym orkowie, Nazgule, czy sprowadzeni na złą drogę mędrcy w rodzaju Sarumana. Potęgę technologiczną i instrumentalną ucieleśnia Sauron i jest to zobrazowanie przepełnionego okrucieństwem szaleństwa nowoczesności. Mamy ponadto w codziennej egzystencji do czynienia ze światem, który został wydrążony z duchowych sensów i znaczeń. Z tego właśnie powodu czytając Tolkiena czujemy, że jest to opowieść, która nas bezpośrednio dotyczy i dotyka, opowieść o nas i o naszym świecie.

Philip Wheelwright argumentował, iż nowoczesna utrata świadomości mitu to "najbardziej niszczycielska strata jaką może ponieść ludzkość". Człowiek bez mitu nie potrafi odczytać "radykalnego znaczenia rzeczy" i da się uwieść jakiemukolwiek mitowi, czy pseudomitowi, jaki mu się zaoferuje (mówiąc słowami Chestertona, człowiek taki nie wierzy bynajmniej w nic, lecz w cokolwiek).

Tolkien wykonał zatem bezcenną pracę na rzecz przywrócenia ludzkości świadomości mitycznej. Modernistyczni "dorośli" będą oczywiście wołać: "to okropne - atawistyczne, dziecinne, irracjonalne!". Lecz - pyta Curry - czy sami wykonali rzeczywiście dobrą robotę? Komunizm czy kapitalizm - wszystko to jedynie wcielenia tej samej modernistycznej, zabójczej "monologiki".

Tolkien nienawidził modernizmu: kapitalizmu (zwłaszcza uprzemysłowienia),niekontrolowanego rozwoju nauki oraz potęgi państwa. Byli to dla niego fałszywi bożkowie, których kult spowodował w XX wieku największe katastrofy w historii ludzkości. Curry stwierdza zatem, iż "to nie sen rozumu stwarza potwory, lecz bezsenny rozum" - rozum, którego roszczenia są nadmierne w stosunku do możliwości.
Zło wynika często z dobrych intencji, z pragnienia zmiany przy użyciu techniki i uniwersalnego rozumu (hasłem Sarumana jest "Wiedza, Reguła, Porządek"). Dlatego Gandalf i Galadriela bronią się przed Pierścieniem.


Curry zauważa, iż chociaż można interpretować Tolkiena jako reakcjonistę, czy rasistę, w istocie jego diagnoza nowoczesności jest trafna, a jego wizja systemowej alternatywy - postępowa. Jest to koncepcja przeciwstawiająca się "dyktaturze bezalternatywności" charakteryzującej modernizm, koncepcja w sposób uzdrawiający uznająca historyczny indeterminizm, "niekonieczność" danej wersji teraźniejszości i dopuszczająca możliwość, iż mogłaby ona wyglądać inaczej.

Modernizm zakłada, iż ludzkości potrzebna jest "prawdziwa historia" zorientowana na rewolucyjną przyszłość, a nie mit śniący o przeszłości. Jednak "ten król jest nagi".

Opozycja "rzeczywiste kontra mityczne" zostały uznane w postmodernizmie za nadużycie. To co materialne pozbawione jest znaczenia jeśli nie zostanie obdarzone strukturą przez idee. Z drugiej strony - idee mają bardzo rzeczywiste konsekwencje. Rewolucje - zanim się rozpoczną, w ich trakcie i po ich zakończeniu - są przesycone mitem.
Ponadto polityczny charakter tradycji i stanowisk ideologicznych nie jest trwale ustabilizowany - np. marksizm-leninizm, pozornie "lewicowy", stał się silnie autorytarny, a współczesne partie rzekomo konserwatywne mają stać się narzędziami radykalnych zmian.

Ludzie nie żyją wyłącznie (ani nawet przede wszystkim - BB) rzeczywistością, lecz także ideami, wartościami i wizjami alternatywnymi - oto prawda, którą Curry słusznie podkreśla, którą Curry słusznie podkreśla.

Książka zorganizowana jest wokół bardzo interesującej i klarownej koncepcji/schematu. Curry widzi w dziele Tolkiena rodzaj trzech koncentrycznych kręgów - każdy z nich zakorzeniony jest w kolejnym, większym. Te kręgi to kolejno: społeczny i polityczny (Shire),naturalny (Śródziemie) oraz duchowy (Morze). Inspiracją była - cytowana także przez Szyjewskiego - uwaga Tolkiena, iż baśń ma trzy oblicza: mistyczne (skierowane ku Nadnaturalnemu),magiczne (skierowane ku naturze) oraz lustrzane (odzwierciedlające tragiczny i żałosny los człowieka).

Przyjrzyjmy się tym trzem kręgom bliżej:

Shire - człowiek i polityka

Na tym poziomie "Władca Pierścieni" jawi się jako historia starcia się tego co wolne, zróżnicowane, zarządzane oddolnie z "brutalnym uniwersalizmem i scentralizowaną skutecznością totalitarnego Mordoru".
Mordor to jedyne miejsce w Śródziemiu, w którym działa totalitarne, uprzemysłowione, imperialistyczne i wszechpotężne państwo.Pragnie on wchłonąć wszystko w ramach jednego imperium, zarządzanego monologiką i jednoczonego jedną, nieznoszącą sprzeciwu Wolą. "Rezultatem owej pozornej jedności, która może się "powieść" jedynie będąc brutalnie wymuszoną, jest całkowita fragmentacja i izolacja, z trudem dławiona wojna wszystkich ze wszystkimi. Symboliczna, niealegoryczna natura Pierścienia jest tu szczególnie widoczna; jest to dobrowolne użycie władzy zastosowanej instrumentalnie, by zrealizować pojedynczy, nadrzędny cel. Dokładna natura tej władzy - czy to głównie ekonomicznej, religijnej, politycznej, czy jakiejkolwiek mieszanki powyższych - jest całkowicie wtórna wobec swej zamierzonej jednolitości, uniwersalizmu i homogeniczności. Efekty takiego przedsięwzięcia, niezależnie od intencji jego inicjatora, sa z konieczności złe".

Pierścień to władza ekonomiczna i polityczna, zagrażająca uniwersalną dominacją w ramach jednego autokratycznego bytu politycznego. "Nasz Pierścień to złowrogie połączenie niekontrolowanego państwa narodowego, kapitalizmu w formie transnarodowej władzy gospodarczej oraz scjentyzmu, czyli monopolu wiedzy zapewnianej przez nowoczesną naukę opartą na technologii". Wydaje się, że nie ma ograniczeń w jego władzy nad materią oraz żadnego sposobu jego kontrolowania. Wszechpotężne oko Saurona widzi wszystko - oto ostateczna forma władzy.

Tolkien: "Gdy słudzy Maszyn stają się klasą uprzywilejowaną, Maszyny stają się nieskończenie potężniejsze. Jaki będzie ich następny krok?".

W praktyce większość ludzi ulega władzy Megamaszyny, jej podszeptom, jej uwodzicielskiej mocy, i zostaje zasymilowana.
Wiara w "ostateczne rozwiązania" wytwarza najbardziej groteskowe formy zła.

Z drugiej strony, Shire w zasadzie nie ma żadnego rządu. Rodziny zajmują się własnymi sprawami. Istnieje urząd burmistrza, poczmistrza i pierwszego szeryfa, ale burmistrz zajmuje się głównie przewodniczeniem bankietom, a szeryf - dbaniem o to, by obcy przybysze nie sprawiali kłopotów. Wygląda to zatem na anarchię, czy municypalną (nie przedstawicielską) demokrację. Nawet gdy król powraca, w Shire obowiązuje zasada subsydiarności - decyzje podejmuje się na najniższym możliwym szczeblu.
Jest to zgodne z politycznymi poglądami Tolkiena, który stwierdzał: "Moje poglądy polityczne skłaniają się coraz bardziej w stronę anarchii (rozumianej na sposób filozoficzny, oznaczającej zniesienie kontroli, nie zaś brodatych mężczyzn z bombami) lub monarchii "niekonstytucyjnej".

Tolkien to zatem anarchista (sic!),libertarianin i konserwatysta i nie da się go jednoznacznie zaliczyć do lewicy lub prawicy, choć usiłowano robić jedno i drugie.

Pisząc o aspektach politycznych "Władcy Pierścieni" Curry próbuje - z mniejszym lub większym skutkiem - odpierać zarzuty krytyków Tolkiena. Jednym z nich jest "klasowe poczucie wyższości" (Curry nazywa to eufemistycznie "świadomością klasową"). Orkowie sprawiają nieodparte wrażenie proletariuszy widzianych okiem uprzedzonego członka klas wyższych. Są brutalni, wulgarni, rozkochani w maszynach, hałaśliwi, brudni, pełni gniewu i nienawiści, porozumiewają się prostackim żargonem. Curry zauważa, że orkowie jedynie służą swym panom. Ich współcześni władcy (czy raczej władcy-niewolnicy) przypominają bardzo Nazguli, choć noszą drogie garnitury i latają prywatnymi odrzutowcami, zamiast na skrzydlatych bestiach.

Drugi typowy zarzut dotyczy rasizmu. Antagoniści u Tolkiena bywają podejrzanie często ciemnoskórzy i "kosoocy", pochodzą z południa lub ze wschodu, czyli "złych kierunków" w ramach "moralnej kartografii" Tolkiena. Czarny jest często kolorem symbolizującym zło, biały - dobro. Jednak czerń symbolizuje ciemność i noc, a nie kolor skóry. Są też kontr-przykłady. Biała ręka, czarny sztandar Aragorna, Czarny Kamień Erech.

Najważniejszy argument defensywny Curry'ego dotyczy tu jednak kontekstu kulturowego i historycznego, czyli zakorzenienia mitu w wyobrażeniach i przedstawieniach najeźdźcow z europejskiej historii. Orkowie są zatem jak Hunowie z IV i V wieku - szerocy w barach, o krzywych nogach, zaciekli wojownicy, okrutni, szybko się przemieszczający i porozumiewający mową nie przypominającej ludzkiej. Theoden mógł być natomiast wzorowany na Theodoryku I, królu Wizygotów, który zginął prowadząc szarżę swych wojowników przeciwko siłom Attyli w zwycięskiej bitwie pod Chalons w 451 roku (Hunowie zostali powstrzymani).

Zarzut "moralnego trybalizmu" jest - zdaniem Curry'ego - nie do utrzymania, gdyż z czasem zło pojawia się i w Gondorze, i u blondwłosych wojowników Rohanu. Wydaje się jednak, że "trybalizm moralny" - to znaczy przyznawanie pewnych cech / dyspozycji moralnych i skłonności całym ludom i rasom - jest u Tolkiena faktem. Zaprzeczanie temu jest bezcelowe, nawet jeśli w istocie występuje tu "rasowe współdziałanie", a nawet zdarzają sie międzyrasowe małżeństwa. Nie zmienia tego faktu również to, iż Tolkien nie znosił słowa "nordycki" jako uwikłanego w teorie rasowe, nie cierpiał nazistów (byli przecież rzecznikami swoistej odmiany modernizmu, a ponadto "wypaczali" nordyckiego ducha, którego tak cenił Tolkien) i odmówił wykazywania - na potrzeby niemieckiego wydania swojej książki - swego "aryjskiego pochodzenia".

Kolejny zarzut dotyczy reakcjonizmu: demonstrowanej niechęci wobec zmiany i mobilności społecznej, konserwowaniu za wszelką cenę porządku społecznego. Tutaj Curry wraca do idei skompromitowanej nowoczesności, przez co następuje swoista wolta: "reakcjonizm" wygląda jak postawa "postępowa" (w sensie pozytywnym moralnie),a modernizm jak reakcjonizm (w negatywnym sensie moralnym).

Główna linia obrony wygląda tu następująco:
W Śródziemiu istnieje nadzieja, iż różne rasy i społeczeństwa mogą współistnieć w pokoju, szanując swoje odmienności. Żadne z ich rozwiązań ustrojowych nie przypomina Mordoru - państwa autorytarnego z gospodarką niewolniczą, zindustrializowanym rolnictwem i rozbudowanym przemysłem (wielkie obsadzone niewolnikami pola na południu, na północy i zachodzie kuźnie i kopalnie) - a wszystko podporządkowane produkcji militarnej, której celem jest światowa dominacja. Mordor jest ponadto "teokracją zła" - Sauron jest bogiem dla swych niewolników, niczym Hitler czy Stalin. Mordor jest "ciałem obcym" w Śródziemiu "Wolnych Ludów".

Szczerze mówiąc, argumentacja Curry'ego budzi moje wątpliwości. Postawa Tolkiena zdaje się tu nieco przypominać pełną rezerwy, niechęci i pogardy postawę pruskiego konserwatywnego junkra wobec nazistowskiego plebsu.

Kolejne oskarżenie to oczywiście eskapizm i tu obrona ma lepsze argumenty. Otóż
Tolkien pisał o konieczności rozróżnienia między ucieczką jako dezercją a ucieczką więźnia. Więzieniem jest narzucony modernizm, powodujący ogromne ofiary (chociaż tu jednak - gwoli uczciwości - pojawia się pytanie, czy nie zapobiegający zarazem znacznie większemu ogromowi ofiar). "Władca Pierścieni" nie jest eskapistyczny w tym sensie, iż opowiada o najtrudniejszych i najboleśniejszych ludzkich sprawach - cierpieniu, śmierci, wojnie, wyrzeczeniach. Jest natomiast eskapistyczny w tym sensie, iż oferuje drogę ucieczki z - mówiąc słowami Maksa Webera - "żelaznej klatki nowoczesności".

Tolkien: "Są godne ucieczki rzeczy straszniejsze i bardziej ponure, niż hałas, smród, bezwzględność i marnotrawstwo silnika spalinowego. Są to głód, pragnienie, nędza, ból, smutek, niesprawiedliwość... A wreszcie istnieje najstarsze i najgłębsze pragnienie, Wielka Ucieczka, Ucieczka przed Śmiercią".

W tym miejscu pojawia się prawdziwy, nadrzędny temat "Władcy Pierścieni", czyli śmierć. Przyjrzymy mu się niżej, w wątku poświęconym duchowości.

Curry przyznaje, że sam Tolkien uważał wyrzeczenie się władzy i magii za utopię. Zmiana systemowa jest prawdopodobnie możliwa tylko w wypadku znaczącego kryzysu, załamania się porządku, na którym zbudowano władzę. Takie załamanie mogłoby ujawnić prawdziwe oblicze Jedynego Pierścienia: byłaby to "okazja do uświadomienia sobie jak nadmierne są jego roszczenia, jak groźne jego metody i jak niszczycielskie jego cele". Kryzys taki mógłby przyjąć różne formy - od ogólnej awarii maszyn (zwłaszcza komputerów),w których nowoczesność upatruje źródła swej siły, przez załamanie gospodarcze, katastrofę ekologiczną lub niewydolność polityczną - jednak musiałoby to osiągnąć wielką skalę. Jeśli zaś skala byłaby tak duża, zagrażałaby z kolei możliwości odrodzenia. Nawet ewentualne, z trudem wywalczone zwycięstwo nie jest zatem permanentne. Po każdej klęsce Cień przybiera nową postać i odzyskuje siły. Nie istnieje ostateczna odpowiedź na problem zła.

Ursula Le Guin - "Ci, którzy mają do Tolkiena pretensje w związku z Problemem Zła to zwykle ci, którzy mają odpowiedź na Problem Zła - na który on jej nie miał".



2. Śródziemie i natura.
Jest to moim zdaniem najsłabsza część książki, raczej nużąca diatryba, ogólnie słuszna, lecz rozwlekła, czego sam Curry jest najwyraźniej świadomy, broniąc się w tekście przed takim zarzutem. W gruncie rzeczy mamy tu do czynienia z lamentem nad niszczycielskim wpływem nowoczesności na ekosystem planety - "ekocydem". W posłowiu do nowego wydania książki Curry przyznaje zresztą, że przecenił istotność tego elementu kosztem duchowości.

W posłowiu Curry wdaje się w polemikę z Verlynem Fliegerem (Taking the Part of Trees: Eco-Conflict in Middle-earth),który uważa, że Tolkien nie rozumie, iż cywilizacja musi się z konieczności angażować w wojnę przeciwko naturze. Curry argumentuje, że to kwestia stopnia - czym innym jest "niezbędna samoobrona", a czym innym eksploatacja prowadząca do wyniszczenia. Nie jest to chyba takie proste. Granicę między współżyciem z naturą a wojną z nią, czy między odpowiedzialnym a nieodpowiedzialnym "korzystaniem z niej" chyba bardzo trudno wyznaczyć. Wydaje mi się także, że podziw dla "ludów pierwotnych", zachowujacych szacunek i równowagę w podejściu do natury i jej zasobów jest nieco naiwny. Z tego co mi wiadomo "społeczności prymitywne" nie były bynajmniej mniej ekspansywne i agresywne w relacji do świata przyrody niż "cywilizowane" - gdziekolwiek zjawiał się człowiek w czasie swych migracji, tam ginęły bezlitośnie wyrzynane gatunki zwierząt. Zgadzam się natomiast z koniecznością umiaru i rozsądku - pojawia się tu przykładowe rozróżnienie: las jako zasób kontra las jako sanktuarium. Oczywiście, mówiąc złośliwie można twierdzić, że sanktuarium stanowi "zasób duchowości", chodzi jednak o rezygnację z obejmowania wszystkiego prawami rynku, wyznaczania na wszystko ceny. Umiar jest czymś, co nowoczesna cywilizacja zatraciła - trudno z tym polemizować.


Natura łaczy się z duchowością, a zatem łatwo znaleźć przejście z drugiego do trzeciego kręgu:
Elliade: "Całość żyje wewnątrz każdego znaczącego fragmentu... ponieważ każdy znaczący fragment reprodukuje Całość (...) W dialektyce świętości część (drzewo, roślina) posiada wartość całości (kosmos, życie),rzecz z kręgu profanum staje się hierofanią. Yggdrasil stanowił symbol Wszechświata, jednak dla dawnych Germanów każdy dąb lub jesion mógł być świętym, jeśli nabierał właściwości archetypowych, jeśli "powtarzał" Yggdrasil".



3. Duchowość i morze.

Świat został odczarowany, a zatem skażony złowrogą toksyną modernizmu. Curry dostrzega jednak podstawowy problem z "programem ponownego zaczarowania świata". W istocie nie może to być planowo realizowany program, ponieważ byłoby to ponowne wprowadzenie "humanistycznego utylitaryzmu" tylnymi drzwiami. Byłoby to - jak zauważył sam Tolkien - stosowanie techniki, raczej niż sztuki, a zatem nie mogło by być mowy o oczarowaniu, lecz jedynie o magii. A nie można użyć Pierścienia przeciwko Pierścieniowi, nie stając się Wrogiem. Dlatego można jedynie zachęcać, wzmacniać i budować na przypadkach spontanicznie zachodzącego oczarowania, tam gdzie ma już ono miejsce. Musi być to "kolektywna duchowość", a nie nowa religia - za Weberem Curry twierdzi, iż religia sama staje się wrogiem oczarowania, stawiając się na piedestale absolutnej prawdy i wikłając się w aspiracje do pełnej kontroli i ostatecznej władzy. Curry - niechętny zorganizowanym hierarchicznym religiom - tropi (z powodzeniem) pogańskie elementy w tekstach Tolkiena. Ciekawe jest spostrzeżenie, że w "Hobbicie" wszystko jest "podbite o jeden poziom" na "skali ożywienia" - Samotna Góra ma korzenie, podczas gdy korzenie drzew mają "stopy". Góra potrafi okazać niezadowolenie. Świat jest żywym organizmem.

Drugi problem to wrażliwość oczarowania na magię. O różnicy między oczarowaniem a instrumentalną magią u Tolkiena pisał obszernie również Szyjewski.
Tolkien: "Oczarowanie wytwarza Drugi Świat, do którego wkroczyć może zarówno projektant, jak i widz, ku satysfakcji swych zmysłów, gdy są oni już wewnątrz; jednak w swej czystości jest artystyczny w swym dążeniu i celu. Magia wytwarza, lub udaje, że wytwarza, zmianę w Pierwszym Świecie... nie jest to sztuka, lecz technika: jej dążeniem jest władza w tym świecie, dominacja nad rzeczami i wolą

Jedyny Pierścień jest w stanie zdominować trzy pierścienie elfów. Nie istnieje żadna forma oczarowania - nieważne jak ulotna i osobista (związana z naturą, seksem, sztuką, nawet polityką),która nie mogłaby być wykorzystana i skorumpowana przez magię kapitału/państwa/techno-nauki. Taki proces asymilacji oczarowania w służbie magii towarzyszy nam na każdym kroku. Cynicznie wykorzystuje się antysystemowe przesłania w służbie systemu.

Jeśli mówimy o duchowości, musimy mówić o śmierci.

Tolkien: "Oczywiście moja historia nie jest alegorią energii nuklearnej, lecz Władzy (używanej do Dominacji). Fizycy nuklearni mogą być wykorzystywani do tego celu. Jednak nie muszą być. Nie muszą być w ogóle wykorzystywani. Jeśli w ogóle istnieje jakikolwiek odnośnik współczesny mojej historii jest nim coś co wydaje mi się najszerzej podzielanym założeniem naszych czasów: że jeśli coś da się zrobić, musi to zostać zrobione. Wydaje mi się to całkowicie błędne... Jest to jednak kwestia prosta, współczesnai być może problem przemijający i efemeryczny. Nie wydaje mi się, aby nawet Władza i Dominacja była prawdziwym ośrodkiem mojej historii... Prawdziwym tematem jest dla mnie coś znacznie bardziej permanentnego i trudnego: Śmierć i Nieśmiertelność".

Opowieść "dotyczy Śmierci i pragnienia nieśmiertelności. Co jest niewiele więcej niż stwierdzeniem, iż jest to historia napisana przez Człowieka".

Zdaniem Tolkiena i Curry'ego próby uwolnienia się od śmierci na drodze technologii (magii) to modernistyczna iluzja i fałszywa obietnica. Widoczne jest rozróżnienie na wolność od czasu i uporczywe chwytanie się czasu. Upiory pierścienia wiodą "niekończące się seryjne życie". Curry natychmiast rozpoczyna tu krytyczne rozważania nad technologicznymi koncepcjami ucieczki od śmierci - kriogenika, postępy medycyny transplantacyjnej, transhumanizm itd.

W świecie Tolkiena nie ma gwarancji nieśmiertelności, jedynie jej możliwość. Jeśli jednak nieśmiertelność istnieje, ma miejsce wyłącznie po drugiej stronie śmierci, a nie poprzez próby przedłużania życia w nieskończoność. Próby odrzucenia śmierci - daru Jedynego dla ludzkości - to próby zaprzeczania naturze, ciału, a ostatecznie - samemu życiu.

Curry pisze o projekcie Soulcatcher 2025 - mikroczip wszczepiony do mózgu ma zapisywać wspomnienia i umożliwiać ich odtwarzanie. Chris Winter, dyrektor projektu: "Oto koniec śmierci, nieśmiertelność w swym najbardziej dosłownym sensie. Przyszłe pokolenia będą w stanie zrekonstruować cię, ponieważ twoje życie, twoja dusza, będą żyły bez końca w krzemie".

Dla Curry'ego to oczywiście "żałosna symulacja nieśmiertelności" - tu by się z nim zgodzili wyznawcy największych religii.

Duchowość ucieleśnia się w micie.
Mitologie kodują w sobie zakumulowane doświadczenie pokoleń: kolektywne wspomnienia, nadzieje, pragnienia, lęki i marzenia całych społeczności poprzez czas.
Alan Garner: "elementy mitu działają głęboko i stanowią potężne narzędzia. Mit nie jest rozrywką, lecz raczej krystalizacją doświadczenia, a fantasy nie jest bynajmniej literaturą eskapistyczną, lecz intensyfikacją rzeczywistości".

Fantasy w stylu "Władcy Pierścieni" może nam zatem "pomóc nie tylko wyobrazić sobie cudowność, lecz ją również zrealizować, poprzez powrót do naszego świata i przyjrzenie się mu w świeży sposób. Oferuje odnowienie nie poprzez eskapizm, lecz ponowne połączenie".

Podstawowy dylemat naszych czasów jest dylematem duchowym. Jak ujął to Salman Rushdie: świat cierpi z powodu ogromnej wyrwy, dziury w kształcie Boga, a zarazem istnieje wiele przyczyn by sprzeciwiać się prostemu przywróceniu Boga na swoje miejsce.


Końcówkę książki Curry poświęca na polemikę z nowoczesnymi interpretacjami i wykorzystaniami mitu. Disney (i jak sądzę cały "przemysł rozrywkowy") budzi jego głęboki sprzeciw jako "fikcja produkowana przemysłowo". Nie przekazuje prawdziwej nadziei, czy cudowności, lecz ich komercyjne imitacje. Za wszystkim kryje się tu kalkulacja handlowa. Walt Disney? Antysemita, seksista, pracodawca prześladujący związki zawodowe, donosiciel pracujący dla FBI Hoovera, współpracujący przy "polowaniu na czarownice", szpiegując współpracowników i przyjaciół.

"Czarnoksiężnik z krainy Oz"? "Antybaśń, wyrzekająca się cudowności. Tytułowa postać to oszust, mały człowieczek i manipulator.

"Gwiezdne wojny"? "Żałośnie wykorzeniony, a przez to płytki uniwersalizm".

Prace wartościowe i zbliżające się do Tolkiena, a w pewnych aspektach go przewyższające, choć nigdy nie osiągające jego głębi i szerokości wyobraźni:
"Ziemiomorze" Le Guin, "Małe, duże" Crowleya, "Mgły Avalonu" Zimmer Bradley i niektóre teksty Gene Wolfe'a. Dobre słowa Curry ma także dla Pratchetta (proza "sceptyczna i tolerancyjna"). Książki, które Curry uważa za porównywalne do "Władcy Pierścieni": m.in. "Moby Dick", "Mistrz i Małgorzata", "Pożegnanie z Afryką". Ich siła oddziaływania bierze się z głębokiego i silnego powiązania z mitem.

Reasumując, główny wątek książki dotyczy starcia totalitarnego projektu nowoczesności z pluralistycznym i umiarkowanym projektem "ponownego oczarowania" świata. W ujęciu Curry'ego nowoczesność to konsekwencja niszczycielskiego snu Kartezjusza, czy destrukcyjnych marzeń Francisa Bacona o wyrwaniu naturze jej sekretów, by poszerzać bez końca obszar Ludzkiego Imperium. To marzenie Curry uważa za wstęp do katastrofy. Jest to w moich oczach bardzo kontrowersyjne założenie. Sądzę, że mówimy o jednym z naczelnych mitów założycielskich człowieczeństwa - emancypacji, kontroli i manipulacji, przejściu z domeny konieczności do domeny wyboru. Pochopne odrzucanie go wydaje mi się czymś skrajnie niewłaściwym. Naczelne pytanie, na które brakuje natomiast moim zdaniem jednoznacznej odpowiedzi brzmi: Czy katastrofy nowoczesności są efektem ubocznym, wypaczeniami na generalnie słusznej drodze, czy oczywistym znakiem ślepej uliczki. Czy sam projekt rzeczywiście jest z gruntu błędny, czy jedynie jego historyczne przejawy? Czy ponowoczesność może ocalić projekt emancypacji ludzkości w bardziej harmonijnym i mniej niszczycielskim wydaniu, unikając pułapek paradoksów i sprzeczności wewnętrznych? Jestem większym optymistą niż Tolkien i Curry, chociaż ich argumenty są ważne i warte rozważenia.

Przede wszystkim pojawia się pytanie jaki świat proponuje się nam zamiast świata nowoczesnego. Czy ma to być rodzaj sielanki Anglii przełomu wieków, jaką Tolkien zapamiętał z okresu dzieciństwa? Otóż jeśli tak, należy pamiętać, że rezygnacja z technologii oznacza rezygnację m.in. z medycyny oraz tanich źródeł energii i efektywnych sposobów ich wykorzystania. To zaś z kolei oznacza, iż aby utrzymać poziom życia każdego Bilba, czy Froda Bagginsa, konieczna jest ciężka, fizyczna, wyniszczająca praca wielu Samów "ogrodników". Curry sam przyznaje, że przywiązał się do udogodnień stwarzanych przez nowoczesność, czyli uległ jej złowrogim, kuszącym podszeptom. Z czego zgodzilibyśmy się zrezygnować? Z elektryczności? Ze szczepionek dla naszych dzieci? Z aparatów słuchowych dla naszych starców? Czy rzeczywiście możemy "żyć w zgodzie i harmonii z naturą", która ani o nas nie dba, ani nie pragnie zgody z nami? Człowiek nie może żyć w "nagiej naturze", albowiem człowieczeństwo jest w istocie kulturowe. Czy okulary, luneta, teleskop, mikroskop, antybiotyk, kardiochirurgia, nanotechnologia to jeszcze "uzasadniona samoobrona przed naturą", czy też już "niszczycielska eksploatacja"? Czy projekt emancypacji musi się wiązać z wyniszczaniem ludzkiego ducha oraz natury, czy też są to jedynie błędy okresu niemowlęctwa? Czy technologia rzeczywiście nie potrafi - jeśli nie wyzwolić człowieka z jego tragicznego losu - przynajmniej uczynić ów los lżejszym, mniej dotkliwym i tragicznym, bez zamieniania ludzkości w "populację Upiorów Pierścienia"? Argumentacja Curry'ego, iż dozwolony jest rodzaj ograniczonej melioracji, lecz nie bezwzględnej niszczycielskiej dyktatury jest oczywiście słuszny, lecz w praktyce natrafiamy tu na trudne pytania, na które ani Curry, ani Tolkien nie udzielają odpowiedzi.

Zdaniem Curry'ego,Tolkien oferuje nie tylko krytykę "kultury pozytywistycznej, mechanicznej, zurbanizowanej i racjonalistycznej", ale posiada także wizję pozytywną tego, co jeden z czytelników nazwał "normalnością i świętością" (sanity and sanctity). Jest to połączenie trzech "kręgów" (Shire, Śródziemie i Morze) oraz główny przekaz Tolkiena dla współczesności oraz znaczenie jego prac. Otóż nadzieja kryje się w możliwości działania cudowności, która z kolei pozwala na obronę miejsc przed zagładą. Jest to wzajemnie wspierająca się trójca, która mogłaby przerwać krąg beznadziejności, nihilizmu i braku miejsca, który również się samowzmacnia. Należy opierać się desperacji i zachować nadzieję, albowiem przyszłość nie jest ustanowiona. Istnieje konieczność docenienia życia w jego wymiarze naturalnym i duchowym. Możliwy jest również pokój między narodami, a także między ludźmi a naturą.

Co do tego ostatniego nie jestem przekonany. Obawiam się, że pokój możemy zawrzeć z naturą dopiero wtedy, gdy zmusimy ją do bezwarunkowej kapitulacji, na drodze długiej, wyniszczającej i kosztownej wojny. Niewykluczone jednak, iż przemawia przeze mnie Jedyny Pierścień.

Książka Curry'ego - bardzo erudycyjna i wartościowa - jest płytsza w sensie religio- i mitoznawczym niż praca Szyjewskiego ("Od Valinoru do Mordoru"),ale za to perspektywa jest tu znacznie szersza. W efekcie obie te prace świetnie się uzupełniają, widać zresztą, że Szyjewski wiele Curry'emu zawdzięcza w sensie konceptualnym. Polak koncentruje się na "Silmarillionie", a...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
24
1

Na półkach: , ,

Bardzo fajna książka szczególni dla fanów Władcy :P

Bardzo fajna książka szczególni dla fanów Władcy :P

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    4
  • Przeczytane
    4
  • Posiadam
    3
  • Fantastyka
    1
  • Tolkien, tolkienistyka, Inklingowie
    1
  • Non fiction
    1
  • Angielskojęzyczne
    1
  • Tolkien - kolekcja
    1
  • Ulubione
    1
  • Tolkienistyka
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Defending Middle-Earth: Tolkien, Myth and Modernity


Podobne książki

Przeczytaj także