moim sposobem na walkę ze stresem jest robienie na drutach. Jest to czynność która wymaga ode mnie mnóstwa skupienia i uwagi. Potrafię zapomnieć o całym święcie jestem tylko ja i włóczka.
Dodatkowym plusem są swetry, szaliki i skarpetki, które posiada cała rodzina.
Wszyscy myślą, że fascynuję się rękodziełem, a to jest sposób na walkę z korporacyjnym stresem i trudami dnia codziennego.

moim sposobem na walkę ze stresem jest robienie na drutach. Jest to czynność która wymaga ode mnie mnóstwa skupienia i uwagi. Potrafię zapomnieć o całym święcie jestem tylko ja i włóczka.
Dodatkowym plusem są swetry, szaliki i skarpetki, które posiada cała rodzina.
Wszyscy myślą, że fascynuję się rękodziełem, a to jest sposób na walkę z korporacyjnym stresem i trudami dnia...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej mniej

Kiedyś był papier. Zwykły Papier. I jeszcze więcej papieru. Zapisany. Czasami mokry. Ołówkiem. Specjalnie nietrwały. Gotowy na zmiany, wytarcia. Potem długopis. Skreślenia. Listy. Ale bez adresata. Do szuflady. Do spopielenia. Do koleżanki. Do dziewczyny. Do żony. Nadal jednak nie wysyłane. Teraz notatnik. *.txt. Sposób ciągle spełnia dawną funkcję, nadaną w tej jednej najtrudniejszej w życiu chwili. Chwili wyboru. W pośpiechu .Bo i co tu robić. Co tu zrobić. W kompletnej beznadziei. Przelej to na papier –wytrzyma. Zrozumie. Ty zrozumiesz. Przeanalizujesz. Wyciągniesz wnioski. Będziesz mądrzejszy. Na pewno? Choć czas mija. Problemów coraz więcej. To jest ta jedyna, znana mi forma, która oczyszcza, przywraca równowagę i odnosi zamierzony skutek. Można też dialogować ze sobą ale… koniec na stacji Tworki.Paradoksalnie forma ekonomiczna i czasochłonna zarazem. Ważna dla pogodzenia się z samym sobą dla spojrzenia za siebie i przed siebie jednocześnie. I w tym wszystkim zastanawia mnie jedno. Kiedy - zamiast wciskać „nie zapisuj” lub spopielać pozwolę sobie na nadanie temu innego waloru? Kiedy zacznę zbierać te surowe, nieociosane, galopujące myśli i odkładać je do ukrytego pudła na dnie szafy? Aby kiedyś za 50 lat gdy popadnę w niebyt będąc wspomnieniem – nieważne jakim, któraś z moich już obecnych dwóch cór bądź syn, którego nadal wyczekuję, odnajdą to i dowiedzą się o tym kim byłem - tak naprawdę- widząc wszystkie moje codzienne słabości <klik>...|<<zapisz>>|<<nie zapisuj>>

Kiedyś był papier. Zwykły Papier. I jeszcze więcej papieru. Zapisany. Czasami mokry. Ołówkiem. Specjalnie nietrwały. Gotowy na zmiany, wytarcia. Potem długopis. Skreślenia. Listy. Ale bez adresata. Do szuflady. Do spopielenia. Do koleżanki. Do dziewczyny. Do żony. Nadal jednak nie wysyłane. Teraz notatnik. *.txt. Sposób ciągle spełnia dawną funkcję, nadaną w tej jednej...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej mniej

Wiadomo, każdy ma jakiś swój sprawdzony sposób. Ja na przykład - w zależności od sytuacji i możliwości mam dwa sposoby - bardzo mocno przeklinam,do tego stopnia że matka z ojcem przeżegnali by się po stokroć, uszy puchną takie lecą żaby :-) opcja nr.2 to słuchanie top listy śląskich szlagierów. Nie żebym nie lubiła Śląska,nic z tych rzeczy! Po prostu te szlagiery są tak okrutne - w szczególności układy taneczne i muzyka, ale teksty emanują radością i szczęściem. Do wysłuchania takiej playlisty polecam tabliczkę czekolady.

Wiadomo, każdy ma jakiś swój sprawdzony sposób. Ja na przykład - w zależności od sytuacji i możliwości mam dwa sposoby - bardzo mocno przeklinam,do tego stopnia że matka z ojcem przeżegnali by się po stokroć, uszy puchną takie lecą żaby :-) opcja nr.2 to słuchanie top listy śląskich szlagierów. Nie żebym nie lubiła Śląska,nic z tych rzeczy! Po prostu te szlagiery są tak...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej mniej

Gdy wszystko idzie nie po mojej myśli uwielbiam zaszyć się w jakimś cichym i spokojnym miejscu rozmyślając nad tym co właśnie się wydarzyło. Gdy sytuacja jest napięta i męczą mnie myśli, idealnym rozwiązaniem są góry. Gdy wspinam się coraz wyżej i podziwiam piękną naturę, krajobrazy, to wszystkie moje myśli bledną w obliczu tego co dała nam matka natura. Wysiłek, trud i wiara w swoją siłę dają mocny bodziec do działania.
Kolejnym ratunkiem na stresowe sytuacje jest muzyka klasyczna w której można się zakochać. Niezawodna, pełna piękna, wysublimowana. Będąc na zakrętach życia uwielbiam zanurzać się w niej cała. Za każdym razem przenika mnie wskroś magia skrzypiec, gitary czy pianina.

Gdy wszystko idzie nie po mojej myśli uwielbiam zaszyć się w jakimś cichym i spokojnym miejscu rozmyślając nad tym co właśnie się wydarzyło. Gdy sytuacja jest napięta i męczą mnie myśli, idealnym rozwiązaniem są góry. Gdy wspinam się coraz wyżej i podziwiam piękną naturę, krajobrazy, to wszystkie moje myśli bledną w obliczu tego co dała nam matka natura. Wysiłek, trud i...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej mniej

Wszystko zależy od sytuacji. Czasami wystarczy, że pójdę spać, a gdy się obudzę, czuje się lepiej, emocje zdążyły opaść i problem wydaje się mniej przygnębiający. Niektóre przypadki wymagają słuchania muzyki tak głośno jak się da w słuchawkach i połączeniu z cichym płaczem. Czasem wystarczy, że chwilę z kimś porozmawiam, ponieważ możliwe, że ta osoba będzie miała inne spojrzenie na problem, który mnie spotkał i doradzi mi rozwiązanie, bym nie zrobiła czegoś, czego mogę później żałować. Zdarza się również, że włączam głupie horrory, żeby na chwilę odciąć się od rzeczywistości i wewnętrznie ponarzekać na irracjonalne zachowania bohaterów. Zależnie od pogody, potrafię wyjść na spacer. bądź usiąść na parapecie z kubkiem herbaty i książką, by przesiedzieć tak do momentu, gdy nie poczuje się senna albo lektura nie dobiegnie końca.

Wszystko zależy od sytuacji. Czasami wystarczy, że pójdę spać, a gdy się obudzę, czuje się lepiej, emocje zdążyły opaść i problem wydaje się mniej przygnębiający. Niektóre przypadki wymagają słuchania muzyki tak głośno jak się da w słuchawkach i połączeniu z cichym płaczem. Czasem wystarczy, że chwilę z kimś porozmawiam, ponieważ możliwe, że ta osoba będzie miała inne...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej mniej

Moj sposob na klopoty?
Najpierw sobie poplacze by emocje ze mnie zeszly a potem obmyslam w glowie plany jak rozwiazac ten problem , wybieram najlepszy plan i skrzetnie go realizuje. A zeby miec alternatywe na problemy w moim zyciu poszerzam wiedze,umiejetnosci i doswiadczenie Dziala to niezawodnie

Moj sposob na klopoty?
Najpierw sobie poplacze by emocje ze mnie zeszly a potem obmyslam w glowie plany jak rozwiazac ten problem , wybieram najlepszy plan i skrzetnie go realizuje. A zeby miec alternatywe na problemy w moim zyciu poszerzam wiedze,umiejetnosci i doswiadczenie Dziala to niezawodnie

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post

Przez wiele lat trudne sytuacje odreagowywałam czytając książki. Jest to dobry sposób, kiedy chce się oderwać myśli od "szarej codzienności" i skoncentrować na fabule jakiejś opowieści.
Potencjalnych naśladowców ostrzegam: trzeba uważać, żeby ucieczka w świat fantazji nie stała się sposobem na życie.

W momencie, kiedy emocje są bardzo silne, to o wiele lepiej sprawdza się u mnie rozmowa z przyjaciółmi. Przegadanie problemu, bardzo często go zmniejsza.
Uwagi dodatkowe:
1) Jeśli chce się być wysłuchanym, pocieszonym, itp., to na rozmówcę wybiera się kobietę.
2) Jeśli chce się usłyszeć czyjś punkt widzenia i usłyszeć propozycję rozwiązania problemu, wtedy rozmawia się z mężczyzną.

Na olbrzymi ładunek negatywnych emocji (np. złości) idealne są dla mnie generalne porządki. Wypucowanie mieszkania pozwala mi wykorzystać złość jako siłę napędową do działania. Poza tym, jak jestem zła, bez żalu rozstaję się z rzeczami, które wcześniej przez kilka miesięcy przekładałam z miejsca na miejsce, bo "jeszcze mogą się przydać". Taką "terapię" polecam też wszystkim kobietom cierpiącym na PMS;)

Z kolei zmęczenie (pracą, obowiązkami, itp.) odreagowuję podczas wyjazdów. Urlop, podczas którego aktywnie wypoczywam, stawia mnie na nogi na dłuższy czas. Polecam:)

W życiu nigdy nie jest tak, żeby wszystko układało się idealnie. Czasami, dobrze mi robi "kubeł zimnej wody" w postaci uświadomienia sobie, że inni ludzie mają gorzej, ciężej, bardziej pod górkę, a mimo to radzą sobie, więc i ja sobie poradzę.

Przez wiele lat trudne sytuacje odreagowywałam czytając książki. Jest to dobry sposób, kiedy chce się oderwać myśli od "szarej codzienności" i skoncentrować na fabule jakiejś opowieści.
Potencjalnych naśladowców ostrzegam: trzeba uważać, żeby ucieczka w świat fantazji nie stała się sposobem na życie.

W momencie, kiedy emocje są bardzo silne, to o wiele lepiej sprawdza się...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej mniej

Mówi się ,że alkohol problemów nie rozwiązuje ,racja , ale pomaga o nich zapomnieć , więc na początek trzeba zalecić sobie znieczulenie w formie płynnej ;dużo wina oczywiście w towarzystwie naszego ,,anioła,, zapewne każdy takiego posiada, ten anioł ma dolewać wina ,podawać chusteczki i słuchać ze zrozumieniem. Po burzy zawsze pojawia się tęcza, więc może następny dzień nadejdzie w duecie z tęczą a jeśli nie to na pewno po wieczornym wyładowaniu emocji na spokojnie już znajdzie się wyjście i rozwiązanie.

Mówi się ,że alkohol problemów nie rozwiązuje ,racja , ale pomaga o nich zapomnieć , więc na początek trzeba zalecić sobie znieczulenie w formie płynnej ;dużo wina oczywiście w towarzystwie naszego ,,anioła,, zapewne każdy takiego posiada, ten anioł ma dolewać wina ,podawać chusteczki i słuchać ze zrozumieniem. Po burzy zawsze pojawia się tęcza, więc może następny dzień...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej mniej

Różne zakręty wymagają różnych reakcji. Ja swoje mam podzielone na dwie grupy. Pierwsza grupa związana jest z niepowodzeniem, rozczarowaniem, kłodą pod nogami i powoduje u mnie frustracje i złość. Te problemy najszybciej rozładowuję dzięki aktywności fizycznej. Przekonałam się nie raz, że nic tak nie koi moich nerwów jak spocone ciało i przyspieszony oddech. Druga grupa jest już bardziej skomplikowana i proces "regeneracji" jest dużo bardziej skomplikowany. To oczywiście ból, zranione uczucia, utrata kogoś bliskiego. Te czynniki powodują u mnie poddanie się, niemoc i niechęć. Jeszcze nie odnalazłam złotego, szybkiego środka dlatego próbuję wszystkiego co można. Są łzy, pogaduchy z przyjaciółmi, wycieczki,terapie krzykiem i śmiechem, relaksacyjne kąpiele, książki i filmy. Chwilowo przynosi to wszystko ulgę, ale chyba jedyne co tak naprawdę jest skuteczne to czas, który faktycznie łagodzi rany.

Różne zakręty wymagają różnych reakcji. Ja swoje mam podzielone na dwie grupy. Pierwsza grupa związana jest z niepowodzeniem, rozczarowaniem, kłodą pod nogami i powoduje u mnie frustracje i złość. Te problemy najszybciej rozładowuję dzięki aktywności fizycznej. Przekonałam się nie raz, że nic tak nie koi moich nerwów jak spocone ciało i przyspieszony oddech. Druga grupa...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej mniej

Człowiek Pech to moje drugie imię! Coś o tym naprawdę wiem.
Najlepszym sposobem jest taniec ♥
Wymęczyć się, dać z siebie wszystko- tańczyć aż braknie tchu w płucach, wtedy nie myślę o pechu, o tym całym dniu- co się wydarzyło, co jeszcze się wydarzy- po prostu CARPIE DIEM!

Człowiek Pech to moje drugie imię! Coś o tym naprawdę wiem.
Najlepszym sposobem jest taniec ♥
Wymęczyć się, dać z siebie wszystko- tańczyć aż braknie tchu w płucach, wtedy nie myślę o pechu, o tym całym dniu- co się wydarzyło, co jeszcze się wydarzy- po prostu CARPIE DIEM!

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post