Czy walka z internetowymi piratami to walka z wiatrakami?
Zastanawialiście się, ile autorzy oraz wydawcy tracą każdego roku z powodu nielegalnego pobierania książek z internetu? Jakie gatunki książek najchętniej piracą internauci? Czy warto walczyć z piratami? A może każdy pirat to po prostu zagorzały czytelnik, który chce dzielić się w sieci książkami?
Od razu chcę zaznaczyć – w niniejszym tekście i późniejszej dyskusji nie ma przyzwolenia na kradzież. Fakt jest jeden: na gruncie polskiego prawa ściąganie e-booków czy audiobooków nie jest nielegalne, ale zabronione jest ich udostępnianie poza dozwolonym użytkiem. Czyli za ściąganie plików załadowanych na platformach przez innych użytkowników nie grożą konsekwencje prawne. Zgodnie z polskimi przepisami odpowiedzialność karną ponoszą tylko i wyłącznie witryny oraz osoby, które „dzielą się plikiem” objętym ochroną autorską. Jednak czy ściągając e-booka bez płacenia za niego, którego wprawdzie później nie udostępniam, przyczyniam się do rozpowszechniania piractwa? Oczywiście, że tak.
Piractwo w sieci. Badania
Na początku tego roku amerykańska grupa Akamai opublikowała obszerny raport „State of Internet. Pirates in the Outfield”, w którym dane dotyczące piractwa w sieci są porażające. W ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy roku 2021 odnotowano 132 miliardy wejść na strony, które nielegalnie udostępniają treści, i jest to wzrost o 16% w stosunku do poprzedniego pandemicznego roku 2020. Z roku na rok przybywa stron z „darmowymi” treściami, które generują coraz więcej ruchu. Przodują tu witryny z serialami, ale tuż za nimi plasują się wszelkiego rodzaju wydawane treści, głównie mangi, ale też książki i czasopisma, a dopiero po nich – trzecie miejsce zajmują filmy. Cały raport Akamai i MUSO dostępny jest tutaj. Tymczasem zerknijmy na nasz rodzimy rynek książki.
Ilu internautów piraci książki?
Zaskoczę was? Aż 25% osób czytających e-booki i audiobooki przyznaje się do pobierania ich z nielegalnych źródeł. Czyli wiemy, że robimy źle, i robimy to świadomie. ¼ to dużo. Dane, na których się opieram, wynikają z badań „Czytelników w sieci”, które lubimyczytać.pl cyklicznie przeprowadza wspólnie z Polską Izbą Książki. Ankieta ma część stałą (pytania powtarzane każdego roku) oraz część zmienną (pytania dostosowywane do sytuacji rynkowej, np. „Jak czytamy w czasach pandemii?”). Badanie prowadzone jest za pośrednictwem serwisu lubimyczytać.pl oraz w kanałach social media, często linkują je inne media oraz podmioty z książkowej branży, oraz sami internauci, a liczba respondentów oscyluje między 7 a 20 tys. Wyniki badań zawsze są opracowywane i udostępniane za darmo w naszym serwisie. I właśnie na podstawie tych badań, wraz z socjologiem dr Pawłem Kuczyńskim, przygotowaliśmy obszerny raport „Nielegalne pobieranie e-booków i audiobooków 2022”, który w całości dostępny jest do pobrania pod tym linkiem.
Piractwo to drażliwy temat – w najróżniejszych dyskusjach ludzie stosują mnóstwo wymówek, aby usprawiedliwiać „niską szkodliwość” kradzieży i udostępniania e-książek. Niektórzy nawet twierdzą, że wydawcy i autorzy powinni być zadowoleni, bo przynajmniej ktoś ich książki czyta, a może jak przeczyta jedną kradzioną, to kolejną kupi. Zgadzacie się ze zdaniem, które napisał Robert Drózd ze „Świata Czytników”, komentując największe mity czytelników i branży wydawniczej: „Z czytających ściągnięte e-booki nie robią się młodzi kryminaliści, a konsumenci kultury, którzy prędzej czy później zaczną za nią płacić”? A może w ten sposób przyzwyczajamy się, że w sieci jest „wszystko za darmo” i mamy coraz mniej skrupułów, wrzucając do internetu pliki oraz z nich korzystając?
Demografia książkowego pirata
Zgodnie z panującym stereotypem pirat to młoda, niewyedukowana osoba, która mało zarabia i nie szanuje prawa. Tymczasem obraz pirata wyłaniający się z raportu nie jest tak jednoznaczny. Zwykle osoby, które przyznają się do nielegalnego pobierania i udostępniania e-książek, nie są piratami „stuprocentowymi”. To grupa w wieku 15–24 lat, czyli głównie uczniowie szkół średnich i studenci. Ale pozostałe grupy to osoby, które korzystają z legalnych źródeł zakupu lub wypożyczania książek i przyznają, że równocześnie od czasu do czasu pobierają pliki nielegalnie. Dochodzi do tego jeszcze cała grupa osób, które nie wiedzą, że piracą. Ze śledzonych przeze mnie dyskusji wynika, że to przeważnie osoby 60+, które czytnik otrzymały od dzieci/wnuków, a także osoby, które po prostu nie wiedzą, czy mogą coś z internetu pobrać. Jeżeli wpisują w wyszukiwarkę „najnowsza książka Mroza” i nagle wyskakuje e-book do pobrania, to bezrefleksyjnie to czynią, czasami wierząc, że dostawca owego pliku pokrywa jakieś koszty.
Prawie co czwarty czytelnik książek cyfrowych ściąga je z jednego serwisu…
Nasze dane pokazują, że biorąc pod uwagę format książek, nielegalne kopiowanie różni się skalą. Wydawcy e-booków tracą znacznie więcej niż wydawcy audiobooków, a blisko co czwarty użytkownik książek cyfrowych przyznaje się do ściągania książek z serwisu o nazwie sympatycznego domowego zwierzątka. Znacznie więcej pobiera niż udostępnia, ale coraz częściej dochodzi do udostępniania e-książek w specjalnie do tego stworzonych grupach w social mediach. Piraci najchętniej kradną kryminały, fantastykę i literaturę piękną. Akurat fakt nielegalnego pobierania z internetu tych trzech gatunków specjalnie nie dziwi. To po prostu kategorie popularne, najchętniej czytane i wybierane.
A ile średnio osoby, które przyznają się do piractwa, wydają na książki papierowe i czy piraci korzystają równocześnie z abonamentów? Po odpowiedzi na te oraz wiele innych pytań warto sięgnąć do raportu, a także do badań „Czytelnicy w sieci”.
Nie tylko w gestii branży książkowej, ale również czytelników, leży dbanie o wzrost świadomości i edukację w zakresie piractwa. Jeżeli chcemy, aby rynek książki się rozwijał, pisarze dostarczali nam rozrywki i strawy duchowej, to korzystajmy z legalnych źródeł. Na stronach fundacji „Legalna Kultura” możemy znaleźć wykaz miejsc, gdzie możemy zaopatrywać się w e-książki. Nie zgodzę się z jedną z tez Roberta Drózda, że „Branża może nie rozumieć, że kogoś na książkę po prostu nie stać i że tolerując piractwo, wychowuje sobie być może przyszłego klienta”. Jak kogoś nie stać, to jest kilka legalnych możliwości, aby wybraną książkę przeczytać - na przykład można udać się do biblioteki...
komentarze [128]
Imho jak ktoś chce czytać za darmo to może to robić legalnie, a że tego nie robi to tylko znaczy, że nie wie jak i jest zbyt leniwy żeby się dowiedzieć.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postNie jestem w stanie pojąć, jak można nie wiedzieć o istnieniu bibliotek? W sensie, chce czytać, więc ma taka osoba, jakąś podstawową wiedzę do szkoły raczej uczęszczał/a, a w szkołach jest coś takiego jak biblioteka szkolna. Więc dla mnie nie ma tłumaczenia, że "nie wie jak". Jest ignorancja i lenistwo, żeby ruszyć 4 litery. To oczywiście moje zdanie :)
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post"jest zbyt leniwy żeby się dowiedzieć" czy jest w okolicy biblioteka dla dorosłych. Ale z innej strony są miejsca w Polsce, gdzie do takiej biblioteki jest daleko lub dojazd jest utrudniony nawet ruszenie 4 liter nie pomaga i nie każdy ma do dyspozycji samochód.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postogólnie rzecz biorąc mam w zwyczaju (jako pracownik pewnego wydawnictwa) "kraść" z internetu niektóre książki. Mam jednak taką zasadę, że jak ukradnę i przeczytam, a książka mi się spodoba to następne już uczciwe kupuje kolejne publikacje danego autora.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postA jak się nie spodoba? Słabo płacą w tym pewnym wydawnictwie. Jeszcze jestem w stanie zrozumieć młodzież szkolną, ale już osoby normalnie pracujące i to jeszcze w branży to już nie.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postJak się nie spodoba to trudno. Ogólnie nie widzę sensu składowania, w moim odczuciu, nic nie wartej makulatury i nie ma to żadnego związku z zarobkami.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postPiractwa nie popieram ale śmieszą mnie wyliczenia strat wydawnictw. Może dla odmiany czytelnicy zaczną wyliczać ile czasu i pieniędzy stracili przez nieuczciwą reklamę wydawców i kupionych recenzji wychwalających każdy masowo produkowany chłam jako arcydzieło i światowy bestseler. Nie interesują mnie koszty wydawnictwa, oceniam to czy jest warte moich pieniędzy i uważam że...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejZgadzam się w 100%. Skoro stać ich na reklamowanie chłamu, to pieniędzy im nie brakuje
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
To są tylko tzw. "utracone zyski" łac. lucrum cessans. Przed sądem niewiele z nich by wybronili, bowiem z dotychczasowej praktyki wiedzą, ile pozycji danego rodzaju mogą sprzedać, a chodzi o tzw. pewne zyski.
Poza tym gdyby wydawnictwa lepiej płaciły autorom, ci nie produkowaliby powieści co miesiąc - dwa i dzięki temu byłyby one niewątpliwie lepszej jakości, ale to już...
@Aguirre ja myślę, że autor kontra wydawnictwo, to takie błędne koło. Autor na kolanie pisze, bo liczy się ilość, a nie jakość. A wydawnictwo nie chce płacić za ten szajs zbyt dużo kasy.
Z drugiej strony zauważyłam też, że obecnie wydawnictwa ukierunkowały się na bardzo wąska grupę odbiorców. Dzisiejsza literatura głównie jest pisana dla młodych kobiet ( w Polsce to są...
@Cleopatrapl To, że ilość nie przechodzi w jakość to oddzielna historia. Jak i rynek czytelniczy w Polsce.
Wydawnictwa płaczą, a tak naprawdę wystarczyłaby zasada: cena e-booka = 1/3 czy 1/2 papierowej i sprzedaż (a raczej udostępnienie, bowiem nie można porównywać nabycia prawa do korzystania z pliku do własności książki papierowej) by wzrosła. Mnie to nie dotyczy, bo...
Pozwolę sobie na kilka słów nawiązując do jednej z poniższych wypowiedzi, w żadnym razie nie oceniając jej. Książka, jak większość wytworów intelektualnych nigdy nie jest za darmo. Praca pisarza niczym nie różni się od pracy spawacza, jej celem jest zarobek. Odwołam się do moich doświadczeń ze względu na wiek: w czasach słusznie minionych nakłady książek zaczynały się od 10...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejKsiążki papierowe zajmują miejsce. Takich np. kryminałów nikt nie czyta dwa razy.Ebooki czasem są droższe od książki fizycznej, więc jeżeli są do pobrania za darmo to wiadomo jak będzie.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postCeny ebooków to jest jakieś nieporozumienie, odchodzą koszty druku,transportu etc. a cenowo wypadają tak samo jak i nie drożej od papierowych wydań..
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postPoza tym nabytą książkę papierową możesz odsprzedać, a ebooka nie, masz do niego tylko prawa obligacyjne. Odpadają tez kwestie tłumaczenia, grafiki etc., bo wszystko i tak zrobiono dla wydania papierowego.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postJa chyba jak zawsze będę gdzieś pośrodku XD Uważam, że ściągnięcie tej książki z docera to powinna być ostateczność i warto wcześniej sprawdzić wszelkie legalne możliwości (serwisy typu legimi, empik go, nawet poczekać te parę miesięcy, aż książka trafi do większości bibliotek). Chcę, żeby wydawca i autor czerpali jak największe profity ze swojej pracy, szczególnie jeśli to...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejNie wiem jak mozna krasc ksiazki, zwlaszcza w pdf... Jak mi sie ksiazka bardzo podoba to kupuje od razu znajomym lub rodzinie kolejne egzemplarze
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postNie zawsze są dostępne, a poza tym kosztują.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postCo to za argument, ze kosztuja?:) Wszystko kosztuje, zwlaszcza rozrywka
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postAby wiedzieć, że ci się podoba musisz ją najpierw przeczytać.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postJak by tak się zastanowić, to na dobrą sprawę autorzy, księgarnie, drukarnie itd. tracą nie tylko przy piractwie. Tracą też z powodu istnienia bibliotek, odsprzedawania czy oddawania używanych książek. Można powiedzieć, że każda osoba, która przeczytała książkę, której nie zakupiła w księgarni, de facto przyczynia się do strat jej autora, wydawcy i innych osób pracujących...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
W punkt! W niektórych kręgach - nie mówię o pirackich - kwestia praw własności intelektualnej w ogóle budzi poważne kontrowersje. Jedna rzecz to ta, o której napisałaś - z finansowego punktu widzenia wydawcy i autora przeczytanie książki pożyczonej od znajomego czy z biblioteki jest tak samo dochodowe jak internetowe piractwo: sprzedano tylko jedną fizyczną kopię.
Drugą...
Akurat od wypożyczeń z bibliotek autorzy dostają wynagrodzenie, więc tu nie ma za bardzo kontrowersji. Aczkolwiek przypomniałaś mi pewną nieprzyjemną rozmowę, jaką miałam z autorką jednej wydanej książki... która twierdziła, że wszelkie przeceny na książki to zło, bo autor dostanie mniej z procentów i i że oddawanie przez autora darmowych egzemplarzy do bibliotek to też...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej@FannyBrawne, przybliżysz w jaki sposób autorzy zarabiają na wypożyczeniach z biblioteki? Przyznam, że o tym nie słyszałam. Z tego co wiem biblioteki kupują najczęściej po jednym egzemplarzu danej pozycji, za nią płacą i na tym się kończy. Niektóre książki przekazywane są też przez darczyńców, wtedy autor w ogóle nie zarabia.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post@Sea_Of_Darkness Autor może podpisać umowę z (bodajże) Biblioteką Narodową i wtedy za każde wypożyczenie jego książek jest naliczany procent, pod koniec roku się to wylicza i autor dostaje odpowiednią sumę, ale nie wszyscy pisarze z tego korzystają i nie wiem, co w tym wypadku z książkami podarowanymi, ale podejrzewam, że one i tak muszą być zapisane w bazie biblioteki jako...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej