-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant10
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Cytaty z tagiem "szacki" [8]
[ + Dodaj cytat]Jeremiasz Wróbel cmoknął, zmarszczył się i podrapał za uchem. Szacki pomyślał, że gdyby teraz zrobić mu zdjęcie i wysłać organizatorom wystawy kotów rasowych, na pewno zostałby zakwalifikowany.
W pokoju przesłuchań komendy na Wilczej znajdowali się: Szacki, Kuzniecow, dyktafon Telaka i zapasowe baterie paluszki.
– Potrafisz to obsługiwać? – zapytał policjant, obracając w wielkiej dłoni elektroniczny gadżet. Szacki zabrał mu dyktafon.
– Każdy potrafi. To magnetofon, a nie tomograf.
– Taaa? – Kuzniecow odchylił się na krześle i skrzyżował ramiona na piersi. – A gdzie się wkłada kasety?
Szacki uśmiechnął się do niego półgębkiem. Tylko tyle, ile trzeba, aby pokazać, że zrozumiał dowcip. Policjant przewrócił oczami i sięgnął po leżący na stole szesnastokartkowy zeszyt z jamnikiem na okładce. Otworzył go na pierwszej stronie i ładnymi pisanymi literami wykaligrafował: Lekcja 1. Temat: Przesłuchanie magnetofonu bez kasety.
– Już możemy? – zapytał Szacki. – Czy najpierw musimy iść na zetpety?
– Chuj z zetpetami – wyszeptał konspiracyjnie Oleg. – Chodźmy lepiej do szatni. Dziewczyny mają wuef. Anka obiecała, że za batonik pokaże mi cycki bez stanika.
Jeb*ę mu, pomyślał Szacki. Jeszcze jeden neurotyczny gest i po prostu mu jeb*ę, nawet jeśli ma się okazać za chwilę, że to nowy prokurator generalny.
Zakupy zabrały mu dwie godziny, był ledwo żywy ze zmęczenia. Miał wrażenie, że gdyby nie wózek, toby się przewrócił. Wstyd mu było, że wygląda jak wszyscy ci zombi pchający z wysiłkiem swoje sery, mydła, mięsa, zapachy do kibla i książki Dana Browna. Tak bardzo chciałby się od nich różnić, poczuć kimś wyjątkowym, zatracić, zapomnieć, odmienić, zakochać.
Pomyślmy, może tak: Zwracam się z prośbą o ustalenie, czy denat, znaleziony z odciętą głową pod wagonem tramwajowym, był w stanie odciąć ją sobie scyzorykiem, a następnie sam położyć się na torach i zaczekać na nadjeżdżający pojazd?
Ptysiulka? – Maria Miszczyk podsunęła mu srebrną tackę, małe ptysie były ułożone na niej w zgrabną piramidę. Szacki miał ochotę powiedzieć, że na chuj mu te ptysie, ale wyglądały tak apetycznie, że sięgnął i włożył jednego do ust.
Teczek było chyba ze sto.
– To na pewno wszystko dla mnie?
– Procesy żołnierzy wyklętych z powiatu sandomierskiego, lata 1944-1951, tak?
– Dokładnie tak.
– No to na pewno wszystko dla pana.
– Przepraszam, tak się tylko upewniam.
Spojrzała na niego lodowato. – Proszę pana. Ja tutaj pracuję od siedmiu lat, robiłam z wyklętych magisterium, doktorat i habilitację, napisałam kilkanaście artykułów i dwie książki. Akurat te teczki mogę zdjąć z półki z zawiązanymi oczami.
Oczy mu się uśmiechnęły na wspomnienie zawiązanych oczu, przypomniał mu się jeden dowcip, dość sprośny, ale zabawny.
– I ostrzegam, że jak pan spróbuje wyciągnąć dowcip o zawiązanych oczach, myśliwych i saperce, to zabiorę akta, pana wyprowadzi ochrona, a następnym razem będzie pan musiał przysłać pełnomocnika. Na waszą szowinistyczną, seksistowską bandę żaden stopień naukowy nie działa, trzeba prać kijem po gębie i kopać po jajach, żeby nakopać trochę kultury do głupiego łba. Zresztą nieważne, w czymś jeszcze panu pomóc?
Modena była śmierdzącą piwem powiatową mordownią, ale –to im trzeba przyznać –dawali tu najlepszą pizzę w Sandomierzu, a dzięki pysznej romantice, uzbrojonej w podwójną mozzarellę, cholesterol Szackiego już nieraz podskoczył.