-
ArtykułyCzternaście książek na nowy tydzień. Silne emocje gwarantowane!LubimyCzytać2
-
ArtykułyKsiążki o przyrodzie: daj się ponieść pięknu i sile natury podczas lektury!Anna Sierant6
-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński45
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać426
Cytaty z tagiem "smoleńsk" [9]
[ + Dodaj cytat]Chętnie stawiamy pomniki smoleńskie, ale rzadko miewamy związaną z tymi symbolami refleksję. Dlatego tak obojętnie przechodzimy obok już stojących. To wszystko jest takie powierzchowne, takie ludyczne, pełne emocji, bez zastanowienia się dlaczego. Nie przerobiliśmy wielu tematów i wielu lekcji. Popełniamy wciąż od nowa te same błędy. Pomnik postawić jest łatwo, zmienić swoją postawę, błędne zachowania - trudniej.".
Decydująca kwestia wybuchu na pokładzie Tu-154M pozostaje do dziś niewyjaśniona. Zbyt silne są wielorakie interesy polityczne, by można było rzetelnie wyjaśnić sprawę wybuchu, niezależnie od tego, czy był to zamach, czy nie. Niewątpliwie wiele poszlak przemawia za tym, że na pokładzie samolotu musiało dojść do eksplozji. Nie da się bowiem wyjaśnić w sposób racjonalny nienawistnego wręcz traktowania tych naukowców, którzy na przykład zajmowali się kwestią wybuchów na pokładzie rządowej maszyny. Jest to zjawisko jedyne w swoim rodzaju w całej Europie. Przecież właściwie nie ma żadnych przeszkód, aby wiarygodność hipotez i wyników badań tych naukowców została zweryfikowana w otwartej dyskusji.
Tzw. prawda o Smoleńsku, czyli twierdzenie, że Tu-154M
uległ katastrofie w konsekwencji zamachu, to klasyczny przypadek teorii spiskowej („conspiracy theory”), która karmi się mitami, pogłoskami i wymysłami. Rosyjska propaganda chętnie po nie sięga, by zasiać niepewność i zamęt, pogłębić podziały i nieufność, np. wobec instytucji innego państwa. Macierewicz lansując teorię zamachową, skłócił polskie społeczeństwo i uruchomił proces narastającej nieufności wobec instytucji państwa oraz jego najważniejszych funkcjonariuszy. Z odrzucania faktów (metoda „denying facts”) i przedstawiania opinii jako faktów („presenting opinion as facts”) uczynił swój znak firmowy.
Kaczyński szybko dał się przekonać „jastrzębiom” z Macierewiczem na czele, że gdyby w prezydenckiej kampanii użył ostrzejszej, smoleńskiej retoryki, wygrałby z Komorowskim.
Dawał po kolei wiarę w najbardziej absurdalne oskarżenia,
od zmowy Tuska z Putinem po zamach. Kulminacja nastąpiła
w październiku 2012 r., gdy po artykule Gmyza o trotylu na wraku tupolewa powiedział, że „zamordowanie 96 osób, w tym prezydenta RP, innych wybitnych przedstawicieli życia publicznego, to jest po prostu niesłychana zbrodnia”. I choć trotyl okazał się humbugiem, a Antoni Macierewicz nigdy nie dostarczył obiecanych dowodów na zamachy Kaczyński mógł co najwyżej dystansować się wobec „narracji zamachowej”, mówiąc podczas ostatniej miesięcznicy w kwietniu 2018 r. o celach, których nie udało się osiągnąć w stu procentach, i niepotwierdzonych hipotezach. Uwiedziony, a może i „uprowadzony” przez Macierewicza Kaczyński bezpowrotnie zatrzasnął się w pułapce własnych
słów o morderstwie i zbrodni.
Rzadko mi się zdarza, że się wzruszam, ale 10 kwietnia głęboko się wzruszyłem. Więcej nawet. Dziś nabraliśmy dystansu do tamtego dnia, ale wtedy to było jednak traumatyzujące wydarzenie, pewnie dla wszystkich. Nawet śmierć papieża mnie aż tak nie poruszyła [s. 378].
Smoleńsk to też było ciekawe zjawisko językowe. Kompleksy, patriotyzm i żałoba tak łatwo się ze sobą sklejały.
Tak, to powiązanie Smoleńska z Katyniem, utożsamienie katastrofy z ofiarą, cały ten patos. Kiedy włączyła się, niemal automatycznie, symbolika religijna i dalece przesadzona martyrologia, to już był szantaż emocjonalny, czysta manipulacja. To było mi zdecydowanie obce, odstręczające wręcz [s. 378].
W świecie PiS nic nie dzieje się przypadkiem, każde wydarzenie, tak jak katastrofa smoleńska, ma swoje miejsce w porządku symbolicznym, jest zawsze przejawem większego procesu, sekwencji zjawisk, dotyka wręcz wymiaru eschatologicznego. Brak przypadków to kanon spiskowego myślenia.
I przywrócenie słynnego „kręgu podejrzeń”, czołowego pojęcia IV RP, kiedy to człowiek jest winny i niewinny zarazem. W sensie kodeksu niby może czysty, ale przecież nieczysty jak
diabli.
- No nie patrz tak na mnie, popatrz dookoła, to zobaczysz, że nie ja tu zwariowałem. Ja tylko wyciągam konsekwencje z faktu, że w tym kraju męczennicy byli zawsze najskuteczniejszymi politykami.
- Po śmierci.
- Owszem, po śmierci. Od Wojciecha do Lecha.
- Jak ty to robisz? Bredzisz i bluźnisz jednocześnie.
- Ja? Rozejrzyj się. Chcesz coś ugrać w tym kraju, nie zakładaj partii, tylko znajdź sobie męczennika i relikwie, a potem załóż Kościół. I koniecznie nazwij go katolickim, nawet jak będziesz czcił Dzidzilelę albo betonowy wrak Tu-154. Żaden inny nie przechodzi. Widzisz ich? (…) Ci ludzie nie znają innego alfabetu niż ten od A jak amen do Z jak zmartwychwstanie. Tu nawet ateiści mylą logikę z katechizmem. I klepią, co im proboszcz albo "Wyborcza" wklepali. Innej drogi nie ma: albo zostajesz kapłanem i wygrywasz, albo politykiem. Czyli nikim.
Już w pierwszych dniach mojego wyczekiwania radio niemieckie podało wieczorem wiadomość o odkryciu pod Smoleńskiem masowych grobów oficerów polskich wziętych przez Rosjan we wrześniu 1939 r. do niewoli. Jeszcze jedna niemiecka zbrodnia pomyślałem i w ten sam sposób zareagowali gospodarze. Przyjęło się, że wszystko co mówi niemiecka propaganda jest nieprawdą. Samo niemieckie źródło jakiejkolwiek niemieckiej wiadomości podważało jej wiarygodność. Przyzwyczailiśmy się zarówno do kłamstw niemieckiej propagandy jak i masowych egzekucji.