-
Artykuły„Nowa Fantastyka” świętuje. Premiera jubileuszowego 500. numeru magazynuEwa Cieślik3
-
ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać3
-
ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński9
-
ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać14
Cytaty z tagiem "king" [107]
[ + Dodaj cytat]Garraty przyglądał się temu apatycznie i myślał, że nawet groza powszednieje. Nawet śmierć bywa płytka.
Nie zapytałem Wiremana o czerwony kosz, ale uspokoiłem się, wmawiając sobie, że nie trzeba; skoro był na strychu w El Palacio, to jeśli zajrzę tam następnego dnia albo nawet dzień później - znajdę go na pewno. Mam czas, powtarzałem w duchu. Oczywiście. Każdy tak myśli, nieprawdaż? Nie umiemy wyobrazić sobie, że czas dobiega końca, a Bóg karze nas właśnie za to, czego nie potrafimy sobie wyobrazić.
Pamiętaj, że maksyma "zobaczyć znaczy uwierzyć" to zwykłe odwracanie kota ogonem. Sztuka stanowi konkretny wytwór wiary w połączeniu z indywidualnymi oczekiwaniami, prowadzi do uświadomienia sobie istnienia świata, który bez tego nie byłby niczym więcej jak tylko woalem bezcelowej świadomości rozpiętym nad zatoką głębokiej tajemnicy. A poza tym - jeśli ty nie wierzysz w to, co widzisz, to kto uwierzy twoim dziełom?
Bo tu w Panoramie ciągle coś się działo. Tutaj wszystkie pory stapiały się w jedną. Bez końca trwała sierpniowa noc roku 1945, ze śmiechem i trunkami, i olśniewającą garstką wybrańców losu, którzy jeździli w górę i w dół windą, pili szampana, obrzucali się konfetti i serpentynami. I szary czerwcowy świt w jakieś dwadzieścia lat później, kiedy najęci przez mafię rewolwerowcy nieprzerwanie dziurawili kulami poszarpane, skrwawione ciała trzech mężczyzn przeżywających męczarnie bez kresu. W łazience przy pokoju na drugim piętrze rozwalona w wannie kobieta czekała na gości. W Panoramie wszystko w jakiś sposób żyło, jakby ją nakręcono srebrnym kluczykiem. Zegar chodził. Zegar chodził.
Zapłacicie mi za to! - zawył. Zapłacicie, wy dwoje, niech was diabli! Zażyjecie za to cholerne lekarstwo, obiecuję wam!
- Co się stało?! Myra, ci ci jest?!
- Wypadek - powiedziała, i pokazała mu prawą dłoń.
Tyle że prawej dłoni nie było. Jedynie chlustający krwią kikut. Myra uśmiechnęła się słabo.
- Auć - powiedziała.
Był to żywy dźwięk, ale nie glosy, nie oddech. Człowiek nastawiony filozoficznie mógłby go nazwać dźwiękiem dusz. Babcia Dicka Halloranna, dorastająca na drogach Południa w latach poprzedzających przełom stulecia, nazwałaby go wyciem upiorów. Psycholog mógłby wymyśleć długą nazwę - echo psychiczne, psychokineza, zabawa telesmiczna. Ale dla Danny'ego był to jedynie głos hotelu, starego potwora skrzypiącego wciąż dookoła nich, w coraz mniejszej odległości korytarzy cofających się teraz w czasie i przestrzeni, wygłodniałych cieni, ożywionych gości, którzy nie bardzo potrafią spocząć.