-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać282
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
-
ArtykułyOficjalnie: „Władca Pierścieni” powraca. I to z Peterem JacksonemKonrad Wrzesiński10
Cytaty z tagiem "filantropia" [9]
[ + Dodaj cytat]Jakkolwiek znała go dobrze, jednak nie wiedziała tego, że w młodym dygnitarzu kiełkuje pewien rodzaj ambicji zawodowej, polegający na nieodstępowaniu od raz powziętej zasady. Ponieważ dygnitarz nie grzeszył lotnością umysłu, więc i zasada była tępa, chociaż - trzeba to przyznać - odznaczała się piękną prostotą. Wasia wbił sobie do głowy jedno: skoro się ma władzę skazać człowieka na śmierć, dlaczego go nie skazać? Cokolwiek się z tym poglądem mijało, nazywał to filantropią i filharmonią (oba te słowa rozumiał jednakowo) oraz bezczynnością władzy.
Na tysiąc ludzi odrąbujących gałęzie zła tylko jeden karczuje korzenie.
Co mnie obchodzi, że zdychają z głodu, niech zdychają. Zawsze jakaś część ludzi musi nic nie mieć. Mnie nikt nie dał ani grosza, wszystko musiałem sobie wyrwać, wyrobić, więc dlaczego ja mam dawać drugim, za co? Niech mi kto udowodni, że powinienem. Komu ja mam dawać? panom, którzy przehulali majątki, niech ich diabeł weźmie. Tu u was wszyscy chcą brać, a nikt robić nie chce. Mógł który z was tak jak ja przyjść do Łodzi, zabrać się do roboty, zrobiłby tak samo jak ja majątek. A dlaczego tak nie było? Bo wyście w tym czasie robili u nas rewolucję... Ho! ho! Donkiszoci!
Nie ma co gadać! Daję sto rubli i cztery sztuki białego towaru, ale proszę pań, niech wyraźnie stoi w pismach, że Szaja Mendelsohn dał na kolonie letnie sto rubli i cztery sztuki towaru. Ja się nie chwalę, ale niech ludzie wiedzą, że ja mam dobre serce...
Całe moje życie składa się z takich mniejszych i większych gestów dobrej woli innych ludzi. Conrad Milton pomógł mi założyć konto w banku, ponieważ miał w tym doświadczenie... Sir Eddie Kulukundis, grecki armator, filantrop i miłośnik brytyjskiej lekkoatletyki, zainterweniował w mojej sprawie i zlecił swoim prawnikom zajęcie się kwestią nadania mi brytyjskiego obywatelstwa.
Dobrze wiedział, że ludzie, jak to ludzie, prędzej czy później odsuwają się od jednostek dających z siebie więcej, niż muszą, od świętych Mikołajów, misjonarzy, filantropów, i zaczynają pytać: Co z tego mają? Uśmiechają się pod nosem, widząc, jak młody prawnik obdarowuje orzeszkami dzieci ze szkoły w swoim okręgu – i to tuż przed wyborami do senatu stanowego, cwaniaczek – i mówią do siebie: Nie w ciemię bity!
Uważam, że cierpimy na nadmiar filantropii - mówił klient, a Karol słuchał uważnie. - To jest bezsensowna pętla samoponiżania ze strony osób, które jej wymagają. I nawet żądają! Oraz zobowiązań na wieki, których ja bym się nie chciał podjąć. Po co? Ludziom potrzeba pracy, zajęcia, zadowolenia z tego, co robią. Wtedy nie będą wystawiać ręki o pomoc. Nie będą musieli żebrać o pieniądze na lekarstwa dla dzieci, bo sami na te lekarstwa zarobią. A dzieci będą miały wtedy szczęśliwych rodziców. I przestaną chorować, prawda?
(...) dobroczynność przy dźwiękach trąb wydaje mi się zbyt afektowana.
Rozdrapały wszystko te pazerne baby, rozdrapały do szczętu: Badeniowa ochronki, szpitaliki i dzieła charytatywne, Polanowska oświatę ludową, naukę gospodarstwa domowego, wychowanie dzieci i szkoły sług, a Marchwicka roboty ręczne, kursa pracy kobiet i bazary, a do tego jeszcze całą komisję stowarzyszeń kobiecych. Nienasycona! Messalina dobroczynności, Jezabel ruchu spółdzielczego.