cytaty z książek autora "Hannah Kent"
- Czyny mówią więcej niż słowa.
- Czyny kłamią - odparła prędko. Czasami ktoś od początku nie ma żadnych szans. Albo popełnił błąd... To niesprawiedliwe. Ludzie twierdzą, że znają kogoś na podstawie tego, co zrobił, zamiast usiąść i wysłuchać, jakie ma wytłumaczenie. Choćby bardzo się starał wieść pobożne życie, jeżeli w tej dolinie popełnił jeden błąd, ludzie już nigdy nie zapomną. Bez względu na to, że człowiek próbował postąpić jak najlepiej. I nieważne, że wewnętrzny głos szepcze nieustannie "Nie jestem taka jak mówicie", to jak myślą o człowieku inni, wpływa na to, kim jest.
Zgaś światło i śpij.Twoje oczy wyglądają jak dziurki od szczyn w śniegu.
Nikt nie może pojąć, jak to było poznać Natana. Podczas jego odwiedzin zdawało się, jakbyśmy budowali coś świętego. Łączyliśmy starannie słowa, układaliśmy je ściśle jedne na drugich, bez niedomówień czy przemilczeń. Wznosiliśmy wieże, latarnie morskie, z których widzieliśmy się nawzajem poprzez mgłę, poprzez dławiącą powtarzalność zwyczajnego życia.
Ci, których nie wlecze się na śmierć, nie umieją pojąć, że serce robi się wtedy twarde i ostre, aż staje się kamiennym gniazdem, w którym spoczywa tylko puste jajko. Jestem jałowa; nic już ze mnie nie wyrośnie. Jestem martwą rybą suszącą się w zimnym powiewie. Jestem martwym ptakiem na brzegu. Jestem wyschnięta i wątpię, żebym w ogóle krwawiła, kiedy zaprowadzą mnie pod topór.
Powiedzieli, że muszę umrzeć. Powiedzieli, że skradłam ludziom tchnienie, więc teraz oni muszą skraść moje. Wyobrażam sobie, że wszyscy jesteśmy jak płomyki świec, jasne i kopcące się od palonego łoju, pełgające w ciemności i na wyjącym wietrze. W ciszy słyszę kroki, straszne zbliżające się kroki ludzi, którzy idą, żeby zdmuchnąć mnie i posłać moje życie do nieba w szarym wieńcu dymu. Rozpłynę się w powietrzu i nocnym mroku. Gdzie wtedy będę?
Wiedzieć, co człowiek zrobił, a wiedzieć, kim jest, to dwie różne sprawy.
- wiedzieć, co człowiek zrobił, a wiedzieć, kim jest, to dwie różne sprawy.
Powiedzieli, że muszę umrzeć. Powiedzieli, że skradłam ludziom tchnienie, więc teraz oni muszą skraść moje. Wyobrażam sobie, że wszyscy jesteśmy jak płomyki świec, jasne i kopcące się od palonego łoju, pełgające w ciemności i na wyjącym wietrze. W ciszy słyszę kroki, straszne zbliżające się kroki ludzi, którzy idą, żeby zdmuchnąć mnie i posłać moje życie do nieba w szarym wieńcu dymu. Rozpłynę się w powietrzu i nocnym mroku. Gdzie wtedy będę?
Może jest tylko utalentowanym kłamcą. Bóg mi świadkiem, że poznałam w życiu dość mężczyzn, by wiedzieć, że gdy tylko przestają ssać matczyną pierś, zaczynają kłamać w żywe oczy.
- wie wielebny jak się nazywa stado kruków?
- nie wiem.
- zmową, wielebny, zmową. - uniosła brew, jakby sprawdzała, czy ośmieli się zaprzeczyć. ptaki obsiadły dach stodoły.
- doprawdy, pani margaret? myślałem, że nazywa się je nieznośną chmarą.