cytaty z książki "Spojrzenie anioła"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Opinia publiczna - a trzeba ją sobie wyobrazić, jak siedzi w wygodnym fotelu z piwem i pogryza słone paluszki - może oglądać ciała ze wszystkich stron świata niemal każdego wieczoru, i to w różnych mundurach i różnych ubraniach, rożnych ras, w różnym wieku i różnej płci.
Tych kobiet najwyraźniej nie interesowało nic poza ich (zaginionymi) synami. Na ekranach pojawiły się autentycznie wstrząśnięte i zrozpaczone, choć rozjaśnione nadzieją twarze. Zapewne ów fakt, a nie jego przerażające tło, zmusił opinię publiczną do wygodniejszego usadowienia się w fotelu albo wyciągnięcia z lodówki kolejnego piwa.
Donikąd już nie będzie uciekał, nie będzie już ciągnął za sobą żadnej nadziei.
Pojawią się też mądrzy ludzie pióra, przekonani, że oni również na własne oczy widzieli misę z wyłupionymi gałkami oczu, które z daleka rzeczywiście mogły przypominać jakieś owoce, ale z całą pewnością były to oczy wyłupione bagnetami, oczy ludzi.
Śmiała się po prostu dlatego, że sama była młoda i starość wydawała się jej czymś niewyobrażalnie dalekim.
Należał do ludzi, którzy w poczekalni albo w autobusie, w każdym miejscu czytają cudze gazety i książki. W żaden sposób nie potrafią zapanować nad sobą i ukradkiem przebiegają wzrokiem (…). Wielu czyni to z lenistwa albo ze skąpstwa, inni zaś z powodu złodziejskich skłonności. (…) Nawet nie przyjdzie im do głowy, że pożerają czyjąś własność.
Gdy jednak świat wydaje się najszerszy, wtedy najgłębszy upadek jest blisko.
Los postawił Witolda na drodze Gojmira Blagaja (…). Z zaciśniętymi ustami idzie za nim Witold, mściciel całkiem innych dołów. I niczego nie zmieni tu fakt, że Gojmir z całą pewnością nie ma nic wspólnego z tamtymi dołami.
-Proszę cię – szepnął nagle jeniec – zwiąż słabo.
Strażnik patrzy zdziwiony.
- Mam syna – mówi – proszę.
- Nie mogę – odpowiada strażnik, rozglądając się wokół siebie. – Nie mogę.
- Ma na imię Gojmir – mówi głośno jeniec. (…)
- Co tam się dzieje? – krzyczy ktoś ze skraju lasu. Strażnik cofa się o krok. (…)
Kolumna rusza. Strzały rozlegają się coraz bliżej. W lesie są głębokie doły.
Słysząc w oddali grzmot zbliżającej się Armii Czerwonej, po raz pierwszy czuje grozę wielkiego, absurdalnego nieporozumienia.
Żadnej ucieczki, żadnego strasznego roku 1918 i jeszcze straszniejszego 1919 już nie będzie.