cytaty z książek autora "Marta Grzebuła"
- Brak kontroli - często słyszała od swojej mamy. - Musisz, córeczko, kontrolować to, co się da, a bacznie i z dystansu przyglądać się sprawom i ludziom, nad którymi nie możesz mieć kontroli. Właśnie dlatego teraz cierpisz: zgubiła cię twoja własna ufność w ludzi i w to, co przyniesie ci los. Tak nie można. Kiedy myślisz, przewidujesz, kontrolujesz siebie, swoje emocje i ludzi, to nie dopuścisz do sytuacji, w której cię zranią. Bo inni ranią nas tylko za naszym cichym przyzwoleniem.
I że w życiu nie chodzi tylko o to, co się ma z rzeczy materialnych, a o to, co jest nieuchwytne, lecz niewymownie piękne, miłość i przyjaźń.
-To piękna miłość, mamusiu. Walcz o nią. -I taki miałam zamiar. W końcu chciałam poznać prawdę. Dlaczego, choć obiecał, nie napisał do mnie ani jednego listu?
Tak wiele pamiętała, a tak niewiele umiała odszukać słów, które w pełni oddałyby to, co czuło jej serce i to, co tkwiło niczym tępy, zardzewiały nóż w jej chorej i znużonej życiem głowie. Wciąż z niezadowoleniem odrywała kolejne kartki z brulionu i wciąż z nieukrywanym rozczarowaniem, a nawet rezygnacją, nerwowo ocierała spocone czoło.
Od czasu do czasu z rozgoryczeniem w głosie mówiła sama do siebie.
– Nie umiem, nie potrafię oddać tej całej prawdy, która we mnie tkwi… Jak przelać ból, cierpienie i łzy
na papier? Jakich użyć słów? Przecież na to nie ma określeń… a jeśli nawet są, to ja ich nie znam…
-Czy jestem opętana przez uczucie do niego? pomyślałam z lękiem. I chyba tak właśnie jest. Ale to opamiętanie ma konkretne powody by istnieć,by w ogóle być. To moja przeszłość i to, co się w niej wydarzyło...
My młodzi nie
jesteśmy znów tacy puści, jak sądzą dorośli. I choć czasem
patrzymy na życie przez różowe okulary, to ich oprawki
bywają czarne. Wbrew pozorom, mamy świadomość tego,
co tak naprawdę może przynieść los, Bóg, po prostu życie,
ale wolimy myśleć, że mamy receptę na wszystko, że znamy
odpowiedzi na większość – jeśli nie na wszystkie – pytania.
Zawsze pragnęła odnaleźć tę cienką niejednokrotnie, granicę
między radą a uczciwością własnych emocji. Bo przecież
jakże często wpadamy w wir wspomagania innych,
słowem, radą, a bywa niestety tak, że to, co jest, czy może
być dobre dla nas, dla drugiego człowieka może okazać się
zgubne. To dlatego właśnie Barbara szukała w sobie tej prawdy ukrytej gdzieś głęboko w jej emocjach, jej doświadczeniu. Wierzyła w to, że prawda ta zawsze leży gdzieś tam, na tej cienkiej linii, granicy faktów.
Przyjaciel nie żąda przeprosin, tylko oczekuje twojego uśmiechu...
Zazdrość to motor napędzający i rodzący nienawiść w sercu każdego człowieka.
Ona już nie mogła potrzymać ręki męża, czy wziąć na ręce swoje dzieciątko…nie miała nic…tylko wspomnienia…a może aż…wspomnienia?
Czas płynął, rzeźbił na jej twarzy linie, zabrał z jej uśmiechu promienność, a zostawił jedynie grymas.
Noc ma swoje prawa i tylko ten, kto musi, pracuje, inni zaś, śpią.
Nie budujesz niczego na zgliszczach, lecz na doświadczeniu.
(...) prawda to nie panna młoda, nie może stroić się w sztuczne piórka".
,, Jeśli masz tak silną potrzebę tworzenia, pisz. Olej krytykantów, ponieważ większość z nich to też frustraci, bo im nie wyszło".
Czasem mam wrażenie, że się zagubiłam. Jakby cel i sens życia dla mnie nie istniały. Czasami myślę, że więcej już jest poza mną, niż przede mną. Mam wrażenie, że życie przecieka mi przez palce. I nic, co w nim cennego, nie mogę uchwycić.
Myśli i słowa wzajemnie się prześcigały. Lęk potęgował lęk. Obawy rodziły się jak grzyby po deszczu.
Umysł każdego człowieka, jego zdolność przyjmowania ciosów, ma swoje ograniczenia. U niej była to błyskawiczna trauma, a u Heleny rozłożona w czasie.
Wszystko w tym mieszkaniu było nieduże – pozostałe trzy pokoje, kuchnia, ale przede wszystkim największą miniaturką było uczucie, które ich łączyło.
Dziś została otwarcie zraniona. Dziś pojęła to, przed czym uciekała. Przed prawdą, przed faktami. Była tylko służącą...
I tak mur, złożony z tysiąca cegieł kłamstwa, rósł między nimi przez te wszystkie lata.
Ich dom stał się teatrem, w którym każdego dnia akt po akcie, scena po scenie toczyła się kiepska komedia. Komedia, którą w sumie można byłoby bardziej porównywać do tragifarsy. A może jednak dramatu? Sama nie była pewna (…).
Zacznij żyć dla siebie. Nie dla mnie, a już na pewno nie dla taty, ale dla siebie.
(…) mamo jesteś jak automat. Jak maszyna, która wykonuje to, czy tamto.
Są ludzie, którzy nigdy nie powinni byli się ze sobą wiązać. Ale i są tacy, którzy nigdy nie powinni byli się rozstawać.
To był wierzchołek krzywd, które wyrządził. Do większości z nich nie przyznawała się nawet przed sobą. I tak mijały dni, tygodnie, a nawet miesiące. Na udawaniu, że wszystko jest w porządku.
Ludzkie słowa raniły, czyny wyrządzały krzywdę, a oni potrafili jedynie coraz to mocniej chować się w swoją skorupkę. Niedostrzegalnie dla bliskich oddalali się od rzeczywistości, do swojego wyimaginowanego, bezpiecznego, wewnętrznego świata.
Lęk był tak zakorzeniony i potężny, jak baobab. Nic go nie było w stanie ruszyć w mojej psychice. Żadna rada, żadne słowo. Ja byłam za murem, za którym wraz z sekretem czułam się bezpieczna. Nigdzie indziej nie odczuwałam takiego spokoju, jak tam. Ale pod wpływem słów Moniki coś jeszcze do mnie dotarło. Chciałam być męczennicą w małżeństwie. Pasowało mi to. Był to swoisty rodzaj pokuty, na który chętnie przystałam.