cytaty z książki "Czarni"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Wyobraź sobie, że 90 proc. polskich księży nie myje własnych kibli. To nie jest czepianie się. To wiele mówi o duchownych. Do mieszkań księży przychodzą jakieś babki, raz starsze, raz młodsze, w celu wykonywania czynności higienicznej, którą każdy normalny człowiek wykonuje osobiście. To jest jakiś kosmos, ale do niektórych - jak do mojego kolegi, tutaj w Warszawie - raz w tygodniu przyjeżdża matka! No wyobraź sobie, że do czterdziestoparoletniego mężczyzny przyjeżdża stara kobieta, żeby szorować mu srać, prać gacie, bo on sam tego nie zrobi.
Ważne, żeby zobaczyć, jak zachowują się duchowni, kiedy już ściągną sutannę.
-I jak się zachowują?
-No, radykalna różnica. W sutannie chłopaczek aniołek, a chwilę potem, po mszy ściąga sutannę w zakrystii i: "O kurwa, ja pierdolę, idę się napić". Albo klerycy, którzy wieczorami wracali z bierzmowania czy od biskupa: "Ja pierdolę, co za dzień, kurwa, dawajcie wódkę, szybko i fajki zapalić. Trzeba odreagować". Nagle orientujesz się, że to taki bardzo sztuczny świat. Każą mi grać jakąś rolę, rozliczają mnie z tej roli, ale na szczęście potem jest czas wolny i OK, rób sobie, co chcesz.
Przyjrzyj się, jak wielu z duchownych cierpi na potworną nadwagę. To jakby nasza choroba zawodowa. Wynika ze stylu życia, z tego, że zbyt wielu z nas ma za dużo wolnego czasu, Bardzo szybko robią się z nas takie pierdoły, które tylko żrą i poją piwko albo coś lepszego niż tylko piwko.
Jest przyzwolenie na to, że księża mają konkubiny i żyją w stałych związkach? Ale nie ma przyzwolenia na to samo wśród osób świeckich?
A więc skąd mamy czerpać wzory i inspiracje do naszej misji edukacyjnej, skoro sami nie czytamy, nie bywamy a w wolnym czasie oglądamy pornole? Dlatego nasza misja edukacyjna, kulturalna sprowadza się do jakichś nędznych wstawek, gazetek w gablotkach parafialnych.
Życie seminaryjne zaczyna przypominać zabawę w teatr. Oni przebierają cię za kleryka i każą automatycznie odgrywaćrolę kleryka.
Zauważyłem, że ci zacietrzewieni w wierze, pouczający, bezwzględni w ocenach - sami mają jakiś kłopot. Pod radykalizmem kryją własny grzech. (...) To choroba księży. Do siebie przykładają inną miarkę - bo przecież "ja jestem tutaj bliżej pana boga i ja wiem lepiej, ja mogę więcej".
Spotkałem się z tak zwanym tęczowym czy lawendowym lobby. (...) Oczywiście nigdy nie przeprowadzałem żadnych badań, ale szacuję, że nawet piećdziesiąt albo szcześćdziesiąt procent kapłanów może mieć związek z tym lobby, mieć preferencje albo skłonności homoseksualne. (...) Oni przez cały czas uciekają przed swoim homoseksualizmem, a kościół okazał się dla nich parasolem albo lepiej powiedzieć namiotem, w którym mogli się skryć ze swoimi skłonnościami.
-Nie rozumiem mechanizmu - w seminarium homoseksualizm jest czymś, co dyskwalifikuje. Ale słyszę, że potem, w czasie dalszej posługi, jest milcząco tolerowany. Więcej, udział w "lawendowym lobby" potrafi pomóc w karierze.
Są tu różne rzeczy - polityka, biznes, walka o doraźne rozwiązania, budowanie instytucji, wspieranie instytucji, zapewnienie ciągłości finansowej instytucji. A gdzie jest bóg? Wszystko jakby się od niego oderwało.
Społeczeństwo ubożeje i żyje w lęku przed możliwością bezrobocia. A tu pracowników kurii wciąż przybywa. Apartamenty są bogato wyposażone, w których porozrzucani pracownicy oddalają się od rzeczywistości.
-To po co to wszystko, nabożeństwa, śpiewania?
-Bo rozkręciliśmy firmę. Ludzie myślą, że jest im to potrzebne do zbawienia. A my nie wyprowadzamy ich z błędu.
Niesamowicie surowa plebania. Na parterze stół, na środku drewniany krzyż. Ksiądz nas wita w sutannie. Patrzę, ta sutanna całą połatana. Obraz nędzy i rozpaczy. Na parterze miałeś ochotę natychmiast wyjąc portmonetkę i zostawić trochę pieniędzy na tym stole, obok krzyża. Wchodzimy na górę. Oniemiałam. Tam były wszystkie synonimy luksusu tamtych czasów: wideo, kolorowy telewizor, antena satelitarna. Wszystko. Koniec lat osiemdziesiątych. Nigdy w życiu nie widziałam takiego przepychu.
Ludziom odwala od tej kasy. Na przykład nasz ksiądz kanonik opływał w luksusy. Lubił się chwalić bogactwem. Ornaty, złota biżuteria. Na plebanii zabytkowe meble, droga zastawa, zawsze wystawne posiłki. Ale to nie koniec. Lubił, jak go całowano w pierścień. I poważni ludzie, na urzędach albo zaawansowani wiekiem to robili. To były jakieś mafijne relacje. Capo di tutti capi. Oddawali mu cześć jak głowie mafijnej rodziny.
Popatrzyłem sobie na kościół od wewnątrz. Na nasze grzechy. Na chciwość. Byłem zawiedziony kurią. Samotny ze swoimi kłopotami. Pomyślałem, że odejdę ze stanu duchownego. Chciałem zrobić to z przytupem.
Czytają to półcudze kazanie z kartki. Nie mają przekonania do tego, co mówią. Ważne jest tylko, żeby kazanie miało cechy tzw. retoryki rytualnej. (...) Przecież i tak tego nikt nie słucha, a jak słucha, to i tak nie rozumie.
W wielu przypadkach księża nie odchodzą, ponieważ są przekonani, że nie dadzą sobie rady poza stanem duchownym.(...) I oni też się boją, co będzie, bo przecież nic innego nie potrafią robić poza odprawianiem mszy św.
W pierwszej mojej parafii, podczas rozmowy przy kolacji powiedziałem księdzu proboszczowi, że nie potrafię zaakceptować u duchownych dwóch rzeczy: homoseksualizmu i współpracy z SB. A on był homoseksualistą, więc trafiłem kulą w płot. W zasadzie klamka zapadła wtedy, pierwszego wieczoru. Zaczęło się tępienie. Użył plotki. Ktoś widział, jak podwoziłem parafiankę własnym samochodem. (..._ Tak się złożyło, że dziewczyna po jakimś czasie trafiła do szpitala. Wtedy zaczęli na wsi gadać, że ona była moją kochanką. A w szpitalu była na skrobance.
Ojciec Rydzyk i jego pozycja jest absolutnie niepojęta (...) stworzył wielką korporację medialno-katolicką. To nie ma nic wspólnego z religią, ale biskupów u ojca Tadeusza nigdy nie brakowało.
-Wielu jest księży, którzy są niewierzący?
-Hm, nie wiem, czy wielu, wiem, że kilku znam osobiście.
Mieszamy się wprost i w głupi sposób do polityki. Samowola ojca Rydzyka. Opływanie w bogactwo. Zamykanie uszu na apele ojca świętego - o skromność, o rozdawanie majątku biednym. Ilu wartościowych ludzi odchodzi od kościoła przez takie zachowanie? Kto zostaje? Czy czasem nie ci, którzy chodzą do świątyni z przyzwyczajenia? Nie szukają boga, tylko rytuałów. To trudny czas. To, co się dzieje, wygląda na koniec kościoła.
Najważniejsze w naszym życiu było to, żeby "się nie wydało". Proboszcz wyjechał na weekend. Mogliśmy być razem na plebanii. Ale - niemal jak mąż delegacji - proboszcz wrócił dzień wcześniej. Mój wpadł w panikę.
(...) moim zdaniem w odejściach ze stanu kapłańskiego nigdy nie chodzi o kobietę. Nawet w tych - niby oczywistych przypadkach, kiedy odejście kończy się małżeństwem czy stałym, wieloletnim związkiem. Kobieta jest katalizatorem, wypełnia pustkę po odejściu - ale nie jest przyczyną. Prawdziwa przyczyna odejść to, mówiąc brutalnie, znienawidzenie instytucji kościoła.
-Co się dzieje z księżmi desperatami, takimi, którzy stracili wiarę i nie mogą się odnaleźć, nie mają żadnego wsparcia?
-No cóż. Ucieczek jest wiele, najpopularniejsza to alkohol.
Chcesz objąć dobrą parafię? Warto wydeptać sobie drogę do biskupa. Czasami dobrze jest też złożyć ofiarę. (...) W mojej diecezji taka ofiara wynosiła od dwudziestu do stu tysięcy złotych.
Droga awansów wiąże się często z działalnością lawendowego lobby, czyli nieformalnej struktury księży homoseksualistów. (...) Ciągnęła się od najniższych do najwyższych szczebli kościelnej hierarchii. Najbardziej przerażało nas to, że oni deprawowali młodzież albo nawet dzieci. Kandydatów na członków swojego klubu szukali na parafiach, wśród ministrantów. Wybierali ich, uwodzili, psuli. (...) Starali się go wysłać, ale chyba właściwsze słowo "przekazać" do seminarium. Przekazać, bo potem chłopak jest już zawsze przekazywany z rąk do rąk. (...) Z czasem ofiara zamienia się w łowcę. Wyszukuje kolejne ofiary, dostarcza je wyżej. Nie godziliśmy się z tym, ale nie wiedzieliśmy jak to przerwać.
Patrzyłem na starszych duchownych. Myślałem: kurczę, u nich jest jak w starożytnej Grecji. Jakby posiadanie młodego kochanka było czymś normalnym, a nawet jakimś powodem do dumy. Była w tym taka dworskość - że oni się tymi kochankami wymieniają.
Jesteś księdzem? To nie tylko posługa i zajęcie, to sposób na życie. Gwarancja życia na całkiem niezłym poziomie. Księża nie mają zbyt wiele? Ale mało też nie mają. Jeśli mówisz: „Macie niewiele”, to ja ci odpowiem szczerze: „Nie wszystko widziałeś”. Z bogactwem nikt się nie będzie obnosił. Bo to źle wpływa na parafian.
Mieszamy się wprost i w głupi sposób do polityki. Samowola ojca Rydzyka. Opływanie w bogactwo. Zamykanie uszu na apele Ojca Świętego - o skromność, o rozdawanie majątku biednym. Ilu wartościowych ludzi odchodzi od Kościoła przez takie zachowanie? Kto zostaje? Czy czasem nie ci, którzy chodzą do świątyni z przyzwyczajenia? Nie szukają Boga, tylko rytuałów.