cytaty z książki "Moja Europa. Dwa eseje o Europie zwanej Środkową"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Formuła ludzkości to pamięć plus nadzieja. (...) Są to po prostu dwie cechy ludzkie, którymi chronimy się przed pustką.
Jurij Andruchowycz, s.79.
Moja Ojczyzna ma zarys zdecydowanie najpiękniejszy. Zbliża się bardzo do ideału, którym jest okrąg. Żadne inne europejskie państwo nie posiada granic wykreślonych tak rozumnie, granic przypominających w istocie jakiś geometryczny, oświeceniowy model, mający dać wyobrażenie o państwie idealnym, w którym zadbano o harmonię między przestrzenia a centrum, czyli między władzą a poddanymi. (…) Jedynie Rumunia może mierzyć się z nami w tym pojedynku urody i harmonii. Jej szlachetne proporcje zbliżone są do naszych, a pewna obłość i lekkie rozciągnięcie w kierunku równoleżnikowym sugeruje niejakie pokrewieństwo. Właściwie można jej tylko zarzucić nieco obcesowy stosunek do morza. Zanadto się od niego odwraca, by nie rzec, że nieco wypina się na nie.
Historia jest zaledwie sumą sprzecznych wersji odnoszących się do czegoś, co rzeczywiście miało miejsce albo i równie dobrze nie miało miejsca w zupełnie innym wymiarze.
Ani z lektury, ani z drogi nie wracamy wiele mądrzejsi. (...) Tak. Na końcu lektury nie ma nic, a w Spišskej Belej był sklep.
s.111.
Jeżeli miałbym wymyślić dla Europy Środkowej jakiś herb, to w jednym z jego pól umieściłbym półmrok, a w jakimś innym pustkę. To pierwsze jako znak nieoczywistości, to drugie jako znak wciąż nieoswojonej przestrzeni. Bardzo piękny herb o nieco niewyraźnych konturach, które można wypełnić wyobraźnią. Albo snem.
s.115.
Żyć w centrum oznacza żyć nigdzie. Gdy w każdą stronę jest tak samo blisko bądź daleko, człowiek nabiera obrzydzenia do podróży ponieważ świat zaczyna przypominać wielki grajdół.
Darowana rzecz - jeśli tylko jest wystarczająco wielka - nigdy nie staje się rzeczą własną. Najbardziej dotyczy to ziemi. Zwłaszcza takiej, która wcześniej została zabrana i oddana w miejsce również zrabowanej. Ciąży na niej podwójne przekleństwo własnego i cudzego nieszczęścia.
Nasze zdrady są jednocześnie naszymi stratami, ale bez nich nas nie ma.
Jurij Andruchowycz s.66.
...zawsze byłem za królami i cesarzami, że w tym marnym czasie szczególnie mi ich brakuje, ponieważ demokracja nie zaspokaja pragnień estetycznych ani mitologicznych, i człowiek czuj się nieco osamotniony, gdy musi oglądać w telewizji swoich prezydentów wybranych w powszechnych wyborach.
Czas obchodzi tylko tych, którzy mają nadzieję, że coś się zmieni, czyli niepoprawnych głupców.
s.85.
Nie lubię równin. Głównym na nich zajęciem jest obserwacja horyzontu. Wzrok nie odpoczywa ani przez chwilę, tylko się ślizga po okręgu i przy odpowiednio odsuniętej perspektywie nie znajduje właściwie żadnych stałych współrzędnych, żadnych punktów odniesienia. Bo co na przykład znaczy jedno drzewo? Nic. Można je wyciąć, podobnie zresztą jak można wyciąć cały las. To samo dotyczy pojedynczego domu, jak i miasta, które można zburzyć, co właściwie pozostaje w zgodzie z naturalną skłonnością równinnego pejzażu, który zmierza ku idealnej, nomen omen, horyzontalności.
s.89.
Nowoczesny szklany wieżowiec, stojący w środku równiny wydaje się upostaciowaniem wolnej i abstrakcyjnej myśli, która wyalienowana z ciała, nie potrafi odczuwać strachu ani przeczuwać zagrożenia.
s.90.
Gdzie nie ma naturalnych przeszkód w rodzaju rzek, łańcuchów gór albo skupisk ludzi mówiących różnymi językami, problem geograficzny silą rzeczy staje się problemem estetycznym.
s.93.
Wewnątrz jest kawałek Białorusi, całkiem sporo Ukrainy, przyzwoite i porównywalne przestrzenie Rumunii i Węgier, prawie cała Słowacja i skrawek Czech. No i jakaś jedna trzecia Ojczyzny. Nie ma Niemiec, nie ma Rosji - co przyjmuję z pewnym zadowoleniem, ale też dyskretną atawistyczną ulgą.
Informacja, że między Lwowem i Wenecją kursowały dwa pociągi – pierwszy przejeżdżał przez Wiedeń i Innsbruck, drugi przez Budapeszt i Belgrad – jest i dziś dla mnie ważna.
Upijam się na chwałę ostatniego prawdziwego Cesarza, ponieważ dopiero z obecnej perspektywy widać jego wielkość, jego operetkowy, infantylny i safandułowaty heroizm. Dopiero z perspektywy tych wszystkich obłędnych lat widać, ze niezręczna, powolna i pełna błędów ewolucja zawsze lepsza jest od rewolucji.
Daleka władza jest władzą najlepszą. Zawsze możemy się wykręcić, że nie dosłyszeliśmy, co powiedziała i łudzić się, że nie słyszy naszych próśb z racji odległości.
(Cesarstwo) istniało jako przestrzeń, w której każda ucieczka wydawała się możliwa. Można było zmienić miejsce, nie do końca jednak rozstając się z własnym życiem. Można było zostawić wszystko, zabierając ze sobą rzeczy najważniejsze.
Świat zrobił się zbyt wielki i trwa trochę zbyt długo, by miał jakiś sens.
s.102.
Celowość jest ostatnią pociechą biedaków, ponieważ pozwala zachować godność i pozór sensu.
s.116.
Natomiast po polsku zredagowany jest jeden napis w miasteczku Zborov dziesięć kilometrów od granicy. Wisi na płocie i jego treść jest następująca: "Tania wódka otwarte". Jest to absolutna prawda. Weryfikuję ją za każdym razem, gdy tamtędy przejeżdżam.
s.99.
(...) jeśli wyobrazimy sobie, że jesteśmy listem w butelce, na pewno byśmy woleli, żeby przeczytał nas Izaak Babel w Odessie niż, dajmy na to, Strindberg w wysprzątanym i zimnym Sztokholmie.
s.87.
Człowiek to nieposiadające piór dwunożne zwierzę, którego cechą charakterystyczną jest nadzieja.
W tej części świata mamy po prostu zbyt wiele ruin, zbyt wiele szkieletów pod nogami. Na szczęście nie potrafię się od tego uwolnić. Trudno jest mi wyobrazić sobie człowieka sterylnego - czystego, niczym niezapisana kartka, bez żadnej krwawej plamy, bez żadnego ściskania w gardle.
Bycie pomiędzy Rosjanami a Niemcami to historyczne przeznaczenie Europy Środkowej. Środkowoeuropejski strach historycznie balansuje pomiędzy dwoma lękami: idą Niemcy, idą Rosjanie. Środkowoeuropejska śmierć to śmierć więzienna lub łagrowa, a ponadto - śmierć zbiorowa, Massenmord, zaczistka; środkowoeuropejska podróż - to ucieczka. A skąd dokąd? Od Rosjan do Niemców? Czy od Niemców do Rosjan? Dobrze, że na taką okoliczność świat ma jeszcze Amerykę.
Wciąż jednak pamiętam owych dziwnych, przeważnie przygarbionych starych mężczyzn i kobiety, którzy przeklinali w dialekcie galicyjskim, jeszcze z czasów gimnazjalnych pamiętali łacińskie przysłowia, a w czasach Chruszczowa i The Beatles ubierali się tak, jakby szli witać erzherzoga Franciszka Ferdynanda (jak im się udało zachować te ubrania – oto pytanie).
Bohaterskie miasto Warszawa" jest jak zombie, ponieważ prawdziwi bohaterowie, którzy zginęli, powinni być na wieki martwi i trwać tylko w pamięci. To jest ich miejsce. Gdy się ich wskrzesza, przypominają Frankensteina. Cóż to był za pomysł wznosić stolicę na trupach i zwozić z całego kraju wagony cegieł wygrzebane z innych miasto-wraków i w końcu zwabić na ten makabryczny festyn zmartwychwstania rzesze wieśniaków, które biorąc w posiadanie truchło miasta, urzeczywistniły dziejową sprawiedliwość.
Tyrania to w gruncie rzeczy jakiś rodzaj pedanterii. Jeśli ktoś lubi mieć posprzątane w domu i przy okazji wpada mu w ręce nadmierna władza, skutki najczęściej bywają dla poddanych opłakane. Tyrani-bałaganiarze zawsze zostawiają więcej wolności.
Trwa tutaj jeszcze stary czas, w którym ludzie nie wyruszali w drogę bez przyczyny. Siedzieli w domach i nasłuchiwali odgłosów świata, bo wezwanie do podróży nigdy nie oznaczało niczego dobrego. Wyjeżdżało się na cudzą wojnę, uciekało przed armiami, umykało przed nędzą i głodem. Dlatego Europa Środkowa nigdy nie wydała wielkich podróżników. Zajęta była podróżowaniem w swoim własnym wnętrzu. Wybrać się w drogę z ciekawości? Taka myśl może przyjść do głowy komuś, kto jest pewien nienaruszalności własnego domu, komuś, kto nie zastanawia się nad tym, cy po powrocie jego własny dom będzie stał na tym samym miejscu.
W owym pochłanianiu cierpienia przez przeszłość manifestuje się przeznaczenie czasu.