cytaty z książki "Złotowidząca. Schronienie"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Atmosfera jest jak woda bliska wrzenia. Każdy ma granice wytrzymałości. Myślisz, że zniesiesz wszystko, że dasz radę, jeszcze jeden dzień, i nagle już nie możesz. Gładka powierzchnia nagle bulgocze i strach zmusza cię do rozpaczliwych kroków, byle tylko uciec.
To chyba część problemu. Bo źli nigdy nie są do końca źli, a dobrzy do końca dobrzy i dlatego tak trudno jednych rozróżnić od drugich.
Ma obsesję na jednym punkcie – wydobywać więcej złota… Mama zawsze powtarzała, że kruszec ogłupia nawet najmądrzejszych.
Pragnę powietrza, światła, dobrego słowa, przyjaciół. Pragnę Peoni.
Pragnę broni.
Zabiłam w życiu wiele istot, tak, i każda z nich wolałaby dalej żyć, ale jeszcze nigdy nie targnęłam się na człowieka. Jeszcze nigdy nie zabiłam żadnego stworzenia tylko dlatego, że jest okrutne i złe.
Zadziwiające, do czego człowiek jest zdolny w imię odrobiny nadziei.
- Cóż, nie byłoby to do końca zgodne z prawem – przyznaje Tom i major łypie na niego groźnie. - Ale czasami prawo nie służy sprawiedliwości do takiego stopnia, jakbyśmy chcieli.
- Eleganckie rozwiązanie śliskiego problemu – podsumowuje Jasper.
Wtedy nie przywiązywałam do tego specjalnej wagi. Myślałam, że trzyma mnie za rękę, żeby dodać otuchy starej przyjaciółce. Ale teraz wiem, jak jest naprawdę. To była deklaracja może nawet obietnica.
- Lee – szepcze Jefferson cicho. – Boję się.
Jego słowa otwierają furtkę lękom, które do tej pory trzymałam na wodzy.
I to przelewa czarę. Tama puszcza. Zaczynam szlochać. Nie wiem, jakim cudem trzymałam się w ryzach do tej pory, a teraz, przy pierwszej dobrej nowinie, rozsypuję się na kawałki. Nagle osuwam się na kolana i szlocham na całe gardło.
Łypię na niego groźnie. Jest mniej więcej tak delikatny, jak szarżujący bizon.
Puszcza mnie, wzdycha ciężko.
- Nie wszystko jest takie, jak nam się wydaje.
- Rzeczywiście. Stoisz tu i mówisz do mnie jak człowiek, choć w rzeczywistości jesteś jadowitym gadem, zasługującym najwyżej na to, żeby odrąbać ci łeb kantem szpadla.
Pejcz w jego dłoni wije się jak długi, cienki wąż. Już i tak miałam o nim jak najgorszą opinię, ale teraz brak mi nawet słów pogardy.
Mrugam nerwowo, staram się zrozumieć, co powiedział. Jakbyśmy prowadzili dwie zupełnie różne rozmowy. Równie dobrze mogłabym zapytać, czy naprawił płot, i usłyszeć, że zaraz poda mi szklankę wody.
Ucisza mnie ruchem dłoni. Jego wzrok ściąłby nawet ozime zboża.
W pewnym sensie mu na tobie zależy, a to ważne. – Teraz na chwilę przestaje pracować. Szpadel zawisa w powietrzu. – A mężczyzna dla ukochanej kobiety zrobi wszystko.
Mam nadzieję, że im się uda, choć ta noc nie jest zbyt łaskawa dla nadziei.
Myślałam, że uratuje nas mój dar. A tymczasem okazuje się, że złotowidzenie to nic w porównaniu z dobrocią ludzi, którzy troszczą się o swoich.
Przez cały ten czas myślałam, że jadę do Kalifornii, żeby w końcu mieć coś swojego. A przecież miałam to od początku. Miałam ciebie. Mój dom to nie miejsce; to ludzie.
- Niektórzy mężczyźni nie umieją dbać o to, co ich.
Nadzieja jest niepewna. To znaczy, czasami nadzieje się spełniają, a czasami nie.
- Jeffersonie McCauley Kingfisher, jesteś bezczelny jak kogut i zarozumiały jak indor. – Ale tak naprawdę myślę sobie, że bardzo chciałabym znowu się z nim całować.
Dilley to jeden z tych, którzy mają się za lepszych od innych tylko dlatego, że jest białym mężczyzną. A jeśli fakty dowodzą czegoś innego, zniszczy fakty.
Nadzieja? Bo jeśli czegoś teraz nam na kopy, to właśnie nadziei.
Cóż, nie ma lepszego lekarstwa na smutek niż ciężka praca.
Ważne, abyś to zrozumiała: nawet jeśli stracimy ukochaną osobę, mamy ciągle szansę na szczęście.
- Nigdy bym ci niczego nie odebrał - mówi cicho.
Serce mi pęka.
- Nie celowo, na pewno nie. Ale taki już jest ten świat. Nie zmienisz go tylko dlatego, że jesteś dobry.