cytaty z książki "Zima"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Mam obsesję rzeczy, zdarzeń, nic niewartych szczegółów, wyliczanek, lubię wiedzieć, co jak się nazywa, i dlatego wolę biedne okolice niż bogate, bo w nich przedmioty mają prawdziwą wartość i bardzo możliwe, że ludzie je choć trochę kochają, ponieważ nie mają nic innego. Nie wielbią, ale kochają, nie mając o tym nawet pojęcia.
Niewykluczone, że ich pamięć próbowała sięgnąć dalej, niż sięgało ich życie.
Ich serca biły coraz żywiej i żywiej, bo przecież oczy zawsze widzą więcej niż dłonie mogą dotknąć i wziąć.
Czterdziestoletni mężczyźni wstają rano i bez golenia wychodzą na drogę, by patrzeć, jak nadciąga dzień, przechodzi i nie pozostawia żadnych śladów.
A jak mieli coś metalowego, to gładzili i ostrzyli tak długi, że po prostu przestawało istnieć. (...) Rzeczy żyją tak długo, jak się nimi ktoś opiekuje.
Tak chciałbym zaczynać wszystkie historie. Od ciał i rzeczy, ponieważ nie starcza mi wiary we wskrzeszenie jednych i drugich.
Inni pokiwali tylko głowami, bo to jest bezpieczny gest, który nie kosztuje nic.
W sercach lęgnie się lęk, bo w końcu historia gatunku to dzieje przezwyciężania pojedynczości.
Przez jego głowę sunęło coś jak magnetofonowa taśma z nagranym tekstem: Bo teraz wszystko jest jak cicha wojna, jak niewidzialny front. Niby nic się nie dzieje, spokój, a tyle tego pozostaje, jakby wszyscy spieszyli się na złamanie karku. Żadna rzecz się nie starzeje, tylko raz dwa trzy umiera. Najpierw jest nowa, a potem w jednej chwili do niczego się już nie nadaje i pustka wieje wskroś przedmiotów.
Prześladują mnie rustykalne i archaiczne wizje, ponieważ od dawna wątpię w zmartwychwstanie ciał, ponieważ nagość i samowystarczalność przeminęły razem z rajskim upadkiem, i teraz nic nie jesteśmy warci bez rzeczy, które nas otaczają, bo oddaliśmy im część naszych nieśmiertelnych dusz i musielibyśmy wszystko zabrać ze sobą, żeby stanąć przed obliczem w jakiej takiej całości. Tak. Dlatego odwracam wzrok ku czasom pogrzebacza, czterech kubków i pary portek na zmianę, bo to jeszcze dało się zawiązać w tobołek i ponieść, gdy nadchodził czas.
Zima to podstęp idei, która przebiera się za materię, żeby wieść nas na pokuszenie za pomocą obłych kształtów, kolistych trajektorii i harmonijnych figur zwiastujących idealną rzeczywistość kropli logosu rozcieńczonej w szklance z kosmosem.
Wiedział, że prędzej czy później któryś wyjdzie spośród drzew na otwartą przestrzeń, półślepy, półgłuchy, z rozdętymi nozdrzami w poszukiwaniu rywala. A oni gładzili lufy swoich remingtonów i browningów, na których osiadał szron.