cytaty z książek autora "Swietłana Aleksijewicz"
Jedna Ukrainka sprzedaje na bazarze wielkie czerwone jabłka. Woła: „Kupujcie ludzie, jabłuszka! Czarnobylskie jabłka!”.
A drugi jej radzi: „Kobito, nie gadaj, że to czarnobylskie, bo nikt nie kupi”.
„Gadanie! Jeszcze jak kupują! Jeden dla teściowej, drugi dla szefa!”.
Człowiek ma prawo do niezabijania. Do tego, by się zabijania nie uczyć. Takiego prawa nie ma w żadnej konstytucji.
Dlaczego zacząłem fotografować? Bo nie znajdowałem słów.
Napisać taką książkę o wojnie, żeby niedobrze się robiło na samą myśl o niej, żeby sama myśl była wstrętna. Szalona. Żeby nawet generałom zrobiło się niedobrze.
Nie można mieć jednego serca do nienawiści, a drugiego - do miłości. Człowiek ma jedno, więc zawsze myślałam o tym, jak to serce ocalić.
Są choroby, których nie da się wyleczyć. Trzeba tylko siedzieć i głaskać po rękach.
Piszę nie o wojnie, ale o człowieku na wojnie. Piszę historię nie wojny, ale uczuć. Jestem historykiem duszy.
Czy w Czarnobylu było bardzo strasznie?”.
[...]„Ależ skąd! Każdy tam chodził rozpromieniony!”.
(...) wolność jest wtedy, gdy można żyć tak, żeby się nie zastanawiać nad wolnością;(...).
Kiedy mówią kobiety, nie ma albo prawie nie ma tego, o czym zwykle czytamy i słuchamy: jak jedni ludzie po bohatersku zabijali innych i zwyciężyli. Albo przegrali. Jaki mieli sprzęt, jakich generałów. Kobiety opowiadają inaczej i o czym innym. 'Kobieca' wojna ma swoje własne barwy, zapachy, własne oświetlenie i przestrzeń uczuć. Własne słowa. Nie ma tam bohaterów i niesamowitych wyczynów, są po prostu ludzie, zajęci swoimi ludzkimi-nieludzkimi sprawami. I cierpią tam nie tylko ludzie, ale także ziemia, ptaki, drzewa. Wszyscy, którzy żyją razem z nami na tym świecie. Cierpią bez słów, a to jest jeszcze straszniejsze…
Siedzi młoda kobieta na ławce przed domem, karmi piersią dziecko... Sprawdziliśmy - mleko było radioaktywne. Matka Boska Czarnobylska...
Los to życie jednego człowieka, historia to życie nas wszystkich. Chcę opowiedzieć historię w taki sposób, żeby nie stracić z oczu losu pojedynczego człowieka. Los bowiem sięga dalej niż jakakolwiek idea.
Na wojnie nie ma bohaterów... Jeśli człowiek wziął broń do ręki, to już nie będzie dobry. Nie uda mu się to.
Człowiek zawsze pragnie w coś wierzyć. W Boga albo w postęp techniczny. W chemię, w polimery, w kosmiczny rozum. Teraz – w rynek. No dobrze, najemy się, a co dalej?
Długo byłam człowiekiem książkowym - rzeczywistość przerażała mnie i zarazem pociągała. Nieznajomość życia sprawiła, że nie odczuwałam strachu.
Dla żywych ordery, dla martwych - legendy, i wszyscy są zadowoleni.
Putin demokrata - to najkrótszy dowcip rosyjski.
Cóż ja mogę pani powiedzieć? Najsprawiedliwsza na tym świecie jest śmierć. Nikt się jeszcze od niej nie wykupił. Ziemia przyjmuje wszystkich: i dobrych, i złych, grzeszników. Inszej sprawiedliwości nie ma na świecie.
... w ciągu pięciu lat w Rosji może się zmienić wszystko, a w ciągu dwustu – nic.
A w ogóle to zrozumiałam, że w życiu straszne rzeczy przebiegają po cichu i zupełnie naturalnie...
życie jest jak potarcie zapałką o pudełko
Krzyknięto do nas: "Zwycięstwo!" (...) Pamiętam swoje pierwsze uczucie - radość. I od razu, w tej samej chwili - strach! Panika! Panika! Jak tu dalej żyć? (...) Przedtem bałyśmy się śmierci, a teraz życia - to było jednakowo straszne. (s. 272)
Boję się jednego – że strachu w naszym życiu jest
więcej niż miłości.
Lepiej zabijać z daleka, żeby nie spotkać się wzrokiem.
Jeśli wrócą łagry, to znajdą się i strażnicy. Będzie ich mnóstwo!
Nie chcę włączać telewizora, czytać dzisiejszych gazet. Tam tylko zabijają i zabijają. W Czeczenii, Bośni. W Afganistanie. Okropność. Horror stał się już czymś zwyczajnym,
banalnym nawet. Tak się w dodatku zmieniliśmy, że dzisiejszy
horror na ekranie musi być straszniejszy od wczorajszego. Bo
inaczej już nie przeraża. Przekroczyliśmy granicę...
Kiedyś żyło się chujowo, a potem to coraz gorzej.
Dla mnie najstraszniejsze na wojnie było... noszenie męskich gaci. To właśnie było straszne. I to mi jakoś... Nie umiem tego wyrazić... No, po pierwsze, bardzo brzydkie... Jestem na wojnie, gotowa jestem polec za Ojczyznę, a na sobie mam męskie gacie. Wygląda się w tym śmiesznie. Niezgrabnie. Wtedy mężczyźni nosili długie kalesony. Szerokie. Satynowe. Było w naszej ziemiance dziesięć dziewczyn i wszystkie - w męskich majtach. O Boże! Zimą i latem. Przez cztery lata.
W każdej kolejnej książce z uporem robię to samo - zmniejszam historię do wymiarów człowieka.