cytaty z książek autora "Rabindranath Tagore"
Nie boję się teraz niczego - ani siebie, ani nikogo innego. Przeszłam przez ogień. Co było do spalenia, spłonęło na popiół, a co zostało, jest nieśmiertelne.
Kobieta dobrze zna słabości mężczyzny, ale zupełnie nie umie zgłębić jego siły. W istocie rzeczy mężczyzna jest taką samą zagadką dla kobiety, jak kobieta dla mężczyzny. Gdyby tak nie było, rozdział płci byłby tylko niepotrzebną stratą energii natury.
Wolność, do której dochodzimy przez cierpienie, jest większa od tego cierpienia.
Kiedy kobieta kocha, jej miłość staje się religią, a jej oblubieniec - obiektem uwielbienia i kultu.
Mój związek z tobą, umiłowana, był tylko związkiem przypadkowych towarzyszy podróży. Dobry był póty, póki szliśmy w tę samą stronę - jeśli uprzemy się utrzymywać go nadal, będzie nas tylko krępował. Jego pęta pozostawiamy teraz za sobą. Wyruszamy w dalszą podróż i wystarczy, jeśli mijając się spojrzymy na siebie albo dłonie nasze się dotkną. A potem? Potem jest szerszy gościniec świata, nieustający nurt powszechnego życia.
Nauczyłem się odróżniać to, co naprawdę jest we mnie, od tego, co sobie niemądrze uroiłem. Dokonałem rachunku zysków i strat, i tym, co zostaje, jest moje ja - nie kalekie ja, odziane w łachmany i strzępy, nie chore ja, wymagające leczenia dietą, ale duch, który przeszedł przez najgorsze i przetrwał.
Literatura daje nam poczucie więzi z innymi ludźmi
Ziemia nie jest czymś martwym jak księżyc. Ziemia oddycha. Z jej rzek i oceanów wstają pary, w które jest spowita. Okrywa się płaszczem własnego pyłu, unoszącego się w powietrzu. Widz patrzący na ziemię z zewnątrz dostrzega tylko światło odbite od tej pary i tego pyłu. Kontury potężnych kontynentów nie są wyraźnie widoczne.
Człowiek, który jest żywy jak ta ziemia, też jest zawsze spowity w mgłę swoich myśli, jak w parę oddechu. Jego rzeczywiste lądy i wody pozostają ukryte, a on składa się na pozór z samych świateł i cieni.
W tej opowieści o moim życiu wydaje mi się, że niby żywa planeta przedstawiam obraz idealnego świata. Ale ja nie jestem tym, czego pragnę, co myślę - jestem również tym, czego nie kocham, czym nie chcę być. Zostałem stworzony, nim się urodziłem. Nie miałem możności wyboru otoczenia, muszę więc radzić sobie jak najlepiej z takim tworzywem, jakie dostaje mi się w ręce.
Zdaje nam się (...), że jesteśmy panami siebie, kiedy dostajemy w ręce przedmiot naszego pożądania, ale naprawdę władamy sobą wtedy dopiero, gdy potrafimy zapomnieć o swoich pożądaniach.
Wymysły rzucone w przystępie zazdrości nie zmieniają faktów. Jeśli Bimala nie jest moja, to nie jest, i żadne gniewy, irytacje ani kłótnie nie udowodnią, że jest. Jeżeli serce mi pęka, niech pęknie! Nie runie od tego świat, ani nawet ja sam, bo człowiek to coś znacznie większego od strat, które ponosi w tym życiu. Nawet ocean łez ma swój drugi brzeg, inaczej nikt by nigdy nie płakał.
Pokryj skrzydła ptaka złotem, a już nigdy więcej nie wzbije się w powietrze.
Największe zmiany w charakterze kobiety wywołuje miłość, w mężczyźnie zaś żądza posiadania i pycha
Jeżeli śpiewam (...), to tylko by dowieść, że kiedy muzyka weszła w czyjeś życie, brak dobrego głosu nie ma znaczenia. Kiedy śpiewamy jedynie dlatego, że mamy dźwięczny głos, umniejsza to wartości pieśni.
Trudność polega na tym, że życie człowieka nie należy tylko do niego. Ten, kto chce je sobie stworzyć, musi to robić z pomocą swego otoczenia, inaczej mu się nie uda.
Ten, którego obejmuję mojem imieniem, płacze w lochu. Nieustannie wznoszę mur naokoło niego, a w miarę, jak dzień za dniem rośnie ściana ku niebu, w cieniu jej tracę z oczu prawdziwą mą istotę.
Chełpię się tym wielkim murem, zalepiam go pyłem i piaskiem, aby w imieniu tem najmniejszej nie zostało dziury; a dzięki tej trosce tracę z oczu prawdziwą mą istotę.
Stawianie własnego zaślepienia wyżej od prawdy jest cechą umysłowości niewolników. Kiedy umysły nasze są wolne, czujemy się zagubieni. Do rozruszania naszej zamierającej żywotności potrzebujemy albo jakiejś mrzonki, albo czyjejś władzy, albo sankcji mędrców. Musimy zdać sobie sprawę, że póki bronimy się przed prawdą i szukamy jakichś hipnotycznych bodźców, póty nie jesteśmy zdolni rządzić się sami.
Do dzisiaj nie zaśpiewałem pieśni, dla której przyszedłem na świat.
Moje dni upływały na ciągłym strojeniu instrumentu.
Jeszcze nie nadszedł jej czas, nie znalazłem dla niej właściwych słów, a w mym sercu umierają marzenia.
Kwiat nadal się nie rozwinął; to tylko wiatr szepcze o tym w dali.
Nie ujrzałem Jego twarzy, nie poznałem Jego głosu. Jedyne, co usłyszałem, to łagodny odgłos kroków na drodze przed moim domem.
Cały długi dzień przygotowywałem miejsce dla Niego, ale nie zapaliłem lampy, więc nie mogę Go jeszcze zaprosić do mojego domu.
Żyję nadzieją na spotkanie z Nim, ale wciąż nie jestem na nie gotowy.
(Pieśń 13).
Zrozumiałem po prostu, że nigdy nie będę wolny, dopóki nie potrafię obdarzać wolnością.
My, ludzie opanowani jedną ideą, jednoczymy się prawdziwie tylko z tymi, którzy potrafią się zgodzić z naszymi poglądami. Ci natomiast, którzy tego nie potrafią, mogą z nami współżyć tylko oszukując nas.
Dziś czuję, ze wytrwam i zwyciężę. Przybyłem do bram prostoty - zadowalam się teraz widzeniem rzeczy takimi, jakie są. Sam zdobyłem wolność i użyczę jej innym. Ratunkiem moim będzie praca.
Wiem, że serce raz po raz zaboli, ale teraz, kiedy rozumiem ten ból w całej jego prawdzie, mogę nie zwracać na niego uwagi. Teraz, kiedy wiem, ze dotyczy tylko mnie, jakąś w końcu może mieć wartość? Koroną moją niech będzie cierpienie, które jest udziałem całej ludzkości.
Zbaw mnie, prawdo! Nigdy więcej nie pozwól mi tęsknić za fałszywym rajem złudzeń. Skoro muszę iść przez życie sam, niech przynajmniej stąpam twoją drogą. Niech werble prawdy prowadzą mnie do zwycięstwa.
(...) A gdy nadejść ma kres, to niechże sobie nadejdzie - i to niechaj będzie pożegnalnem mem słowem.
Nikt nie ma dość rozumu na to, by rzecz właściwą zrobić w odpowiednim czasie, a gdy sposobność minie, dręczymy swe serca daremną tęsknotą
Piasek pustyni jest piękny i biały, ale ja wolę obsiewać czarną ziemię, która i moje ziarno zwróci
Muszę odwiązać swą łódź. Gnuśne godziny mijają u brzegu. - O, biada! Wiosna przekwita i odchodzi. A ja z ciężarem zwiędłych, bezużytecznych kwiatów ociągam się i czekam.
Rozszumiały się fale, a na cienistem zboczu wybrzeża drży pożółkłe liściwie i pada.
Na jakąż pustkę spoglądasz! Nie czujesz dreszczów przenikających powietrze jak gdyby odgłosami jakiejś dalekiej pieśni, płynącej od tamtych wybrzeży?
Na pewno lepiej zbywać świat śmiechem niż zalewać go łzami. W gruncie rzeczy dzięki takiej postawie utrzymuje się życie na świecie. Smakujemy nasze pożywienie i rozkoszujemy się odpoczynkiem tylko dlatego, że umiemy odrzucać od siebie, niby czcze mary, smutki rozsiane wszędzie, zarówno w domu, jak w świecie zewnętrznym. Gdybyśmy choć na chwilę uznali je za prawdę, gdzie byłby nasz apetyt, nasz sen?
Ale nie mogę odrzucić samego siebie jako jednej z tych mar, więc brzemię mojego smutku ciąży wiekuiście na sercu mojego świata.
A czy stoczyłeś już walkę z samym sobą? Ze swoim szukaniem we wszystkim łatwizny?" (z opowiadania Aggieja "Wróg")
Gdy człowiek nie rozumie i nie odczuwa swego powinowactwa z otaczającym środowiskiem, żyje w więzieniu, którego mury są mu obce i wrogie. a gdy w każdej rzeczy odczuwa Wieczystego Ducha, staje się wolny, gdyż odkrywa całe znaczenie świata, do którego należy.
o nastolatku: "Nie jest piękny, nie jest użyteczny, niepodobna go rozpieszczać jak malca, a zawsze wszystkim zawadza i złości ciągle każdego. Jeśli mówi dziecinnie, zwie się go głuptasem, jeśli odpowiada jak dorosły, zasługuje oczywiście na miano przemądrzałego nicponia. Każde jego słowo staje się kamieniem obrazy, każdy jego ruch przedmiotem drwin. Chłopiec czternastoletni niema w sobie nic pociągającego. Wyrasta z szaleńczym wprost z pospiechem z ubrań, głos ma szorstki, załamujący się co chwilę w jakiś pisk niemowlęcy, twarz jego staje się kwadratowa, brzydka. Można zaprawdę przebaczyć to i owo małemu dziecku, ale trudno, bardzo trudno usprawiedliwić nieuniknione nawet niedomagania czternastoletniego wyrostka. Wyrostek taki jest ponadto arogancki i zarozumiały. Rozmawiając ze starszym, udaje dojrzałego, rozprawia, rezonuje, przeczy. Czasem napada go jakaś nieśmiałość, jakieś głupkowate drżenie... Dodajmy, że mimo wszystko jest to wiek, w którym chłopiec z głębi serca pożąda miłości, sympatii, uznania i stałby się bezwzględnym niewolnikiem każdego, kto by uszanował jego porywy i myśli. Ale nikt nie śmie okazać mu jawnie miłości, gdyż łagodność owa, owa czułostkowość każdemu wydaje się niewłaściwa i szkodliwa. Wśród połajanek i drwin, zawadzając każdemu, plącze się po świecie niby pies bezpański. I dlatego dla chłopca czternastoletniego jedynym miejscem pobytu jest dom rodzicielski.
I leave no trace of wings in the air, but I am glad I have had my flight.
Nie zostaje w powietrzu ślad moich skrzydeł, a mimo to cieszę się z lotu.