cytaty z książek autora "Sylwia Chutnik"
A Polska Matka, wiadomo, nie umiera ot tak sobie, tylko wstępuje do nieba. Normalnie bez biletu, na cwaniaka, siada na odkurzacz okrakiem i pędzi na samą górę. Tam przybija piątkę z Maryją i leci zmywać naczynia po ostatniej wieczerzy.
Idziesz z czarnymi myślami po ulicy i coraz bardziej chcesz rzucić się pod samochód. Lecz nagle oczy dostrzegają w witrynie sklepowej nową książkę ulubionej pisarki. Przez chwilę się rozpraszasz-i już. Kierujesz swoje kroki do księgarni. Zapominasz o smutku, samobójstwie, rozpaczy. Sytuacja uratowana, umysł oddycha z ulgą. Tym razem się udało.
Stare przysłowie gospodyń domowych mówi, że jeśli umiesz upiec ciasto, poradzisz sobie z każdym zabójstwem.
W histerycznym lęku przed porażką eliminowała ze swojego życia wszelkie sytuacje, które groziły rozczarowaniem.
Nie mówić nic, to dać czasowi trwać w formie niezmienionej.
Słowa lubią się przyklejać do właściciela, łazić za nim i ocierać o nogawkę w geście całkowitego oddania. Stąd ten brak znaczeń. Znaczenia się zwyczajnie wycierają.
Bądź dla innych miła i taka, jaką chcieliby cię widzieć. Wtedy nie napytasz sobie biedy, nikt ci niczego nie udowodni. W ogóle się od ciebie odczepią, bo zwyczajnie o tobie zapomną. "Nie mówić, nie ufać, nie odczuwać". Być miłą.
Dach to archetypowe poczucie bezpieczeństwa. Motyw zadbania, uchronienia od deszczu, piorunów i oka Złego. Fundamenty są początkiem tworzenia swojego miejsca na ziemi, ale to właśnie dach jest tego końcem, kropką nad "i", podsumowaniem.
Cisza wydaje taki dziwny dźwięk. Nie wiadomo, skąd on się dobywa, przecież wszystko wokół zastyga, wygasa. Mimo to w naszych uszach wciąż wibruje przerażające nic.
Co innego, gdyby wierzyła w jakiegoś Boga czy miała kościół do chodzenia. Ale nie miała. Kiedyś poszła do takiego obok siebie, ale wcale jej się nie podobało. Było przyjemnie chłodno, ale jak się podkręci klimatyzację, to wrażenie podobne, a nikt przynajmniej nie epatuje zwłokami na krzyżu.
A kiedy ktoś wyczuje słabość, to jakby wilki wyczuły krew. Już po człowieku. Na amen.
Co robić ze wspólnymi rytuałami, kiedy nie ma już tej drugiej osoby? Jak zapełnić nieobecność? Stać w oknie i patrzeć, jak ptaki srają po parapetach?
Nie mówić
Bo ktoś pomyśli, że się mówi źle
Nie ufać, bo ludzie tylko na to czekają
Potem kąsają bez ostrzeżenia
Nie odczuwać, bo po co odczuwać
Kiedy można zacisnąć mocno oczy
I odczuwać nic
(str. 252).
Pieprzyć zakazy. Musimy trzymać gardę i nie pozwolić, aby ktoś odebrał nam nasze własne zwycięstwo.
Słowa to kwestia umowna, albo je znasz, albo żonglujesz przypadkowymi sformułowaniami z nadzieją, że będą coś znaczyć. Uczucia to też sprawa umowna, albo czujesz szczęście, albo nie, a wtedy lepiej nie baw się w żadne wzdychania.
Czasami wydaje się, że matki mają taki wewnętrzny przycisk. Ktoś go przyciśnie i się zawieszają. Nie dociera do nich żaden sygnał z zewnątrz. Są jak zamrożone komórki.
Dobrze, ewentualnie, ale tylko na próbę, może wstać i iść do kuchni zrobić sobie kawę. Ewentualnie, podkreśla, i dlatego ta łaskawość poranna, gdyż kocha swych poddanych i daje szansę temu światu.
Lepiej zostać w Warszawie. Tu jest tyle nieciekawych miejsc, trudno je zobaczyć w krótkim czasie. Ulice, zakamarki, dziwne sklepy i zrujnowane kamienice. Albo całe kilometry bloków. Tutaj się dopiero fajnie żyje.
A to, to koleżanka żony mojej, umiłowanej małżonki typu worek bokserski.
Nieprawdą jest, jakoby ludzie byli ze sobą do końca życia. Że to wśród ssaków jest niemożliwe, zostało naukowo przedstawione za pomocą plansz i wykresów. Dalej: ludzie rozstają się, ponieważ miewają między sobą różnice oraz znudzenie ciągłym oglądaniem tego samego w telewizji. Bo ile można.
Przed blokiem stał trzepak pomalowany na kolor obdrapany i rdzawy. Zwisała z niego dziewczynka. Skarpety miała długie i dziurawe, a twarz szczerbatą i nieobecną.
s.8.
Znikanie innych ludzi zostawia pełno znaków zapytania, myśli lubią się na nich zawieszać i drążyć, dociekać. Zwłaszcza nocą, kiedy bezkarnie buszują po całym ciele i podnoszą ciśnienie. Ale potem wspomnienia blakną, wietrzeją. Ból przeradza się w oswojone, w końcu po tysiącu prób okiełznane, uczucie. Uczucie wbite w posiniaczone serce, które jednak pompuje krew, pompuje życie do każdej części ciała.
Powód gniewu był zawsze ten sam- że im ktoś zabrał życie. Że mieli się radować i żyć, a żyli na niby, w mękach, na siłę i w desperacji. Przeżywali życie, a nie mieli z niego pożytku. I za to nienawidzili wszystkich, a siebie najbardziej.
Polskich kobiet nie przyniósł przecież bocian, tylko znaleziono je w siatce. Reklamówce, torbie, woreczku. Noszą te swoje jakby-łożyska ze sobą od urodzin do śmierci.
Uzdrowienie przychodzi, ale nie od razu. Musisz uzbroić się w cierpliwość. Swoje przeżyć, wypłakać, wygadać. I nie patrz w przeszłość, bo tam nigdy nie świeci słońce, które da ci siłę.
Życie to loteria, nigdy nie wiesz, co się wydarzy. Zmiany następują cały czas, w każdej chwili los może się odwrócić. Karta ostrzega, by nie popaść w samozadowolenie, kiedy jesteś na szczycie, ale też radzi mieć nadzieję na poprawę, gdy wszystko idzie nie tak. Życie zawsze podsunie okazję, żeby poczuć spełnienie.
W żałobie przychodzi taki moment, że na chwilę przestajemy skupiać się na własnej rozpaczy i zaczynamy skupiać na rozpaczy cudzej.
Babcia była wspaniała. Miała pierścionek na każdym palcu i trwałą ondulację sterczącą we wszystkie strony. Kiedy umarła, wnuczka przytuliła ją i pomalowała jej paznokcie na wściekły czerwony. W niebie miała wydrapać nimi oczy swojej patronce, świętej Jadwidze. W końcu w ogóle jej nie strzegła, miała ją gdzieś. Babcia całe życie się męczyła i musiała ciężko pracować zamiast żyć.
Pistolet i szminka, wstążka do włosów i granat. Symboliczne współistnienie, którego nie znajdziecie w żadnym z podręczników. Kobiece doświadczenie potrzeby cieszenia się małymi okruchami życia ponad zgiełk wojny wniosło do walki miłość i pragnienie przetrwania.