cytaty z książki "Biała Rika"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Stoimy z mamą za wysokim dębem i obserwujemy sklep mięsny. To znaczy mama obserwuje przez lornetkę. Jest coraz bardziej na ten schab napalona. Patrzy zawistnie na wojskowe i milicyjne żony, które taszczą wypchane siaty. Ten sklep jest niedaleko naszej szkoły, jak nas ktoś zobaczy, padnę ze wstydu, ciągnę mamę za pasek od torebki, którą kupiła w komisie.
- Boję się - mówię szeptem, bo mamie od kilku dni śni się ten schab po nocach i kto wie, co komu z takich snów przyjdzie do głowy.
Wreszcie pytam ją, czy pani Szczypiorska weszłaby do milicyjnego sklepu.
- Jak jej spojrzysz w oczy ?
To pytanie ostatecznie zamyka kwestię schabu. Mama chowa lornetkę do torebki z komisu.
- Powiem ci, biedna ta moja matka była wtedy na wojnie i po wojnie. Biedna Niemka i biedny Karol, Polak.
Wojny wciąż nie ma, nic nie ma. Szczecin, szara wojenna masa. Snujemy się we mgle. Babcia Rika jest chora. Nikt nie wie za bardzo, co jej jest. Leży od dłuższego czasu na boku i do nikogo się nie odzywa. Jeszcze jej w takim stanie nie widziałam, a mieszkam z nią tutaj już jakiś czas i przez ten czas urodził mi się nawet brat. Babcia nigdy nie chorowała, nigdy nie narzekała, że coś ją boli, a teraz leży.
- Chora na wojnę - rzuca obojętnie Szapiłłowa, mijając mnie na schodach.
- Rika !!! - woła nowa sąsiadka pod kuchennym oknem - Rika !!! Riczunia, chodź do pańci ! Daj mordkę, bo brudna ! Daj pupunię, bo się ubrudziła. Daj, daj pani ! Pańcia wytrze ! Oj, świntuszka z ciebie, świntuszka !
- Musimy babcię nazwać inaczej - oznajmiam podczas tajnej narady w łazience - Nie może się przecież nazywać jak ten kundel !
- Nie może ! - potwierdza Miłosz
- Ale jak ? - pyta Hanka
Hanka siedzi na sedesie, ja na umywalce, a Miłosz na pralce.
- Co proponujecie ? - pytam
Cisza.
- Myślę, że Biała Rika będzie najlepiej - mówię - Głosujemy ! Kto jest za ?
Podliczam głosy.
- Trzy za. Zero przeciw !
Wychodzimy z łazienki.
- Babciu, od dzisiaj nazywasz się Biała Rika ! - informujemy babcię
- A to czemu ?
- Bo masz piękne białe włosy ! - mówi Miłosz
Jeszcze będą z tej pierdoły, Miłosza, ludzie.
Na ostatnie piętro Żeromskiego 116 wprowadza się starsze małżeństwo. Szapiłłowa mówi, że sąsiadka ma pięćdziesiąt lat, a sąsiad ze czterdzieści.
- Starsza jest od niego !
Moja mama też jest starsza od nietaty, ale nie widać, poza tym wyjechał, nie ma go, więc nie ma problemu. Nowi sąsiedzi nie mają wnuków ani dzieci. Szapiłłowa twierdzi, że ci nowi dlatego kupili tu mieszkanie, że nikt ich tu nie zna, a ona, ta sąsiadka, rzuciła starszego męża dla tego nowego, młodszego. Myślę. Zupełnie jak moja mama, tylko że bez mieszkania własnościowego !
- Takie rzeczy się dzieją. Takie rzeczy !- Szapiłłowej brakuje słów.
Postanawiamy z Agnieszką zostać Żydówkami. W telewizji leci "Czterdziestolatek". Irena Kwiatkowska dzwoni do drzwi Karwowskich, dźwigając maszynę do szycia. Oświadcza, że to "domokrążne szycie spodni z materiałów powierzonych". Karwowski z turbanem na głowie leczy włosy, czeka, aż urosną pod turbanem. Ma czterdzieści lat i mu wypadły. Liczę...Czterdzieści lat będę miała długo, bardzo długo po roku 2000. Może do tego czasu zrozumiem, o co chodzi z Żydami. Następnego dnia Agnieszka i ja oświadczamy Patrykowi i Marianowi, że pochodzimy z rodzin żydowskich.
- Chciałoby się - mówi Patryk, ale patrzy trochę zazdrośnie
- Żyda już nie ma ani jednego - dodaje Marian - Wyginęli ! A wy nie kłamcie !
Maja podchodzi do nas i tłumaczy, że w Ameryce są i ona ma ciocię Żydowkę. Patrzymy na nią z niekłamanym podziwem. A Baśka mówi, że zaraz pójdzie do pani i jak się wstydzimy być Polakami, to mamy sobie wyjechać z Polski.
- A ty jesteś Niemra fałszywa - pokazuje na mnie palcem
Mijam ją wzgardliwie. Agnieszka także. Maja tłumaczy tym, którzy chcą słuchać, że bycie Polakiem to zaszczyt. A bycie Żydem to już w ogóle.
Agnieszka opowiada następnego dnia w szkole, że jest nadzieja, że ona naprawdę jest Żydówką. Podobno u nich w domu jakaś ciotka, Żydówka, musiała w 1968 roku wyjechać z Polski. Nie odzywam się do Agnieszki, jestem zazdrosna. Cierpię.
...
Dziecko, czy ty wiesz, że napisałaś kiedyś list do Świętego Mikołaja z prośbą, aby sprawił, żebyś została Żydówką ? Ja nawet gdzieś ten list chyba mam. Obiecałaś Mikołajowi, że jak ci zmieni narodowość, to ty pójdziesz z pielgrzymką do Częstochowy. Znaleźć ci ten list ? Pyta mama.
W roku 1986, kiedy już od dwóch lat mieszkam w Niemczech, po pisaniu podań, odwołań, kilku odmowach, otrzymuję wreszcie paszport konsularny. W Misji Wojskowej płacę za niego 150 marek zachodnich i już nie jestem wrogiem PRL-u, jestem obywatelką Polski, mam znów jakiś status. Wszystko dlatego, że po którejś tam odmowie dziadek Karol podczas odwiedzin u nas w Berlinie stwierdził, że dość tych formalności. Trzeba napisać podanie jak człowiek.
- Napisz, jakbyś pisała list do dobrej koleżanki
- Do koleżanki ?
- Wytłumacz, dlaczego chcesz dostać ten paszport
- Ale co, prawdę mam pisać ?
- Tylko prawdę. Nawet na bandytów prawda działa.
Piszę więc łzawy list, w którym donoszę nowej koleżance, władzom paszportowym PRL-u, że kocham Polskę i tęsknię i że śni mi się drzewo po nocach. A konkretnie biały bez w Gdańsku-Wrzeszczu pod balkonem babci, i że mam wielkie plany, jak będę pełnoletnia, i że...
- Ten bez to może wykreśl
- No ale sam mówiłeś, że...
- O bzie to możesz napisać do przyjaciółki, a to tylko koleżanka
Koleżanka po dwóch latach wystawiła paszport.