cytaty z książki "Holandia. Presja depresji"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
W każdym Holendrze tkwi Kalwin, nawet w katoliku, nawet w wolnomyślicielu.
W niemieckich archiwach znaleźć można zdjęcia całych oddziałów uciekających z Holandii na skradzionych rowerach.
Zaglądam do księgarń – dają one pierwszą, nigdy niezafałszowaną wiedzę o nowym znajomym.
Walka z wodą ukształtowała ich narodowy charakter – wytrwałość, pracowitość i cierpliwość, zbiorowy instynkt ochrony i dobry wzrok pozwalający wypatrzyć w oddali, na zimnym nizinnym pustkowiu, tego jednego jedynego człowieka, któremu trzeba otworzyć drzwi. Dzięki tym cechom z wody, największego wroga, uczynili najważniejszego sojusznika. To dlatego, kiedy patrzy się na całe to wystawione na ogląd piękno, wyczuwa się pod nim jakąś skrytą siłę. Ich państwo wcale wielkie nie jest, ale robi takie wrażenie. Nie leży w centrum Europy, ale robi takie wrażenie, jakby stanowiło centrum świata. Nie jest mocarstwem, ale czuje się, że lepiej tego nie sprawdzać.
Tradycyjna społeczność konfesyjna utraciła siłę kształtowania zachowań. To, co zostało, to po prostu przyzwyczajenie. Silne, mocno zakorzenione w prostej kalwińskiej obyczajowości, ale już tylko przyzwyczajenie. To prawda, że młodzi Holendrzy w większości zachowują się tak samo jak ich ojcowie i dziadkowie. Ale kiedy dziadkowie żyli skromnie i pobożnie, nie wylegiwali się w łóżkach, dążyli do sukcesu, aby przypodobać się Bogu i wywalczyć zbawienie, bo tak nakazywała religia, a pastor ich pilnował, wnukowie, chociaż też zapracowani, chociaż też się bogacą i nie pławią się w zbędnym luksusie, robią tak tylko dlatego, że tak czynili rodzice i dziadkowie.
Trzeba przecisnąć się przez wąskie korytarze domków, pomieszkać trochę na ich strychach, przemoczyć buty na zacinającym deszczu, dać się zaprosić w gościnę, aby poczuć na własnej skórze bezgraniczne wręcz skąpstwo Holendrów, ich antykwaryczną skrupulatność, paraliżującą małostkowość i kupiecką mentalność.
Tolerancja, dla której źródłem wcale nie musiało być zrozumienie dla innych, wystarczył zwyczajny brak zainteresowania nimi, stała się nieodłączną cechą najzasobniejszego, złotego dla Niderlandów, wieku XVII. Wraz z protestanckimi emigrantami z Niderlandów zawędrowała na obszar Ameryki Północnej i tam rozkwitła najbujniej w zapisie konstytucji Stanów Zjednoczonych, gdzie się mówi, że państwo nie może obywatelom narzucać religii, którą mają wyznawać, i nie może preferować żadnego z wyznań – chociaż przynależność do protestantyzmu, nie ma co ukrywać, w Ameryce niosła ze sobą pewne uprzywilejowanie. Ta sama tolerancja przyczyniła się do stopniowego rozwoju społeczeństwa opartego na tak zwanych filarach wyznaniowych, czyli na odrębnych, skupiających katolików, protestantów i liberałów (wolnomyślicieli) strukturach, w ramach których każde wyznanie czuło się dobrze, rozwijało po swojemu, komunikowało się z innymi jak chciało, i nie wtrącało się do nich.