cytaty z książek autora "Ewa Wyszyńska"
Rzeka, jak ludzkie życie, nie jest jasną, czystą ścieżką.
Nie każdy wierzy w przepowiednie, wróżby czy jasnowidzów. Większość wręcz powie otwarcie, że to oszustwo i naciąganie niewinnych ludzi na ich ciężko zarobione pieniądze.
Mijali się, żyli obok siebie, ale żadne nie zdecydowało się na ten ważny krok, by odejść i zacząć wszystko od nowa.
Stał w przedpokoju, a po jego policzkach spływały tylko łzy - łzy pełne miłości, łzy żalu i niedowierzania, szoku oraz niezgody na te niesprawiedliwość świata.
Ludzie bywają łatwowierni, ufają, dają się wykorzystywać.
Uderzył ją tylko parę razy, zawsze w stanie silnego wzburzenia, które sama wywołała. Sprowokowała go, więc wina leżała po jej stronie. Ba, nawet nie nazywała tego przemocą, biciem, znęcaniem, za każdym razem był to tylko "incydent". W tym słowie kryła się niewinność, delikatność i sporadyczność.
Patrzył na nią, a w jego oczach widziała wściekłość. Od miłości do nienawiści dzieliła ich cienka granica, była tego świadoma, ale nie mogła uwierzyć w to, że Szymon ją szantażował.
Ludzie poznają się, zakochują, wiążą przyszłość ze sobą, często powiększają rodzinę, kupują dom, a potem coś zaczyna się psuć. Nie patrzą na siebie już w ten sposób, nie myślą o sobie, jak o partnerze, a raczej jak o współwięźniu, z którym muszą walczyć o każdy akceptowalny dzień wspólnej odsiadki.
Życie jest jak rwąca rzeka, rzuca naszym losem w nieznanych nam kierunkach, a my jesteśmy zmuszeni dryfować z nurtem.
Każdy się starzeje, ale prawie nikt nie potrafi dopuścić do siebie tej myśli aż do samego końca.
Przez moment znajdowała się w uścisku paniki, oczami wyobraźni widziała złowrogą lalkę Lulu, która opuszcza pokój jej córki i zmierza w kierunku sypialni z nożem w małych rękach.
Wyszłam z łazienki, moje usta otworzyły się szeroko ze zdziwienia. Na środku pomieszczenia stał Bakchus. Czułam na sobie jego wzrok i nie mogłam się zdecydować – zostać czy uciekać. A może rzucić się biegiem do łóżka i zakryć kołdrą? Tak więc i ja stałam, patrząc na niego otępiała.
– Kim zatem jesteś? – spytałam.
– Kimś, kogo nie chciałabyś nigdy spotkać, co dopiero z nim walczyć. Opuść, dziecko, ten miecz i odejdź.
– Nie odejdę bez niego!
– W takim razie nie przeszkadzaj.
– Przyniosłeś mnie?
– Tak.
– I przebrałeś?
– Z twoich ubrań niewiele już zostało, więc możesz podziękować.
Przypomniałam sobie, że kiedyś już słyszałam podobną deklarację od kogoś, kto nie wahał się ani chwili, nie potrzebował do tego żadnych zapewnień.
Doskonale wiedział, że mają władzę, każde życie na tej sali zależało od ich decyzji. Może nawet czuli się jak bogowie, którzy będą mogli zadecydować kto umrze, a kto przeżyje.
Jeśli bym ich pokonała, na co szanse były niemal zerowe, musiałabym zabrać stąd Mię, a przecież na zewnątrz mogło się czaić coś o wiele groźniejszego.
Gdyby tak spojrzeć na wszystkie wydarzenia z naszego życia, pewnie
wielu z nas doszłoby do wniosku, że każde, nawet najgorsze i najbardziej
okrutne zdarzenie, każda znienawidzona i odpychająca, upokarzająca
nas osoba, każdy grzech i każde nieszczęście doprowadza nas
jednak do szczęśliwego zakończenia.
Potrzeba jedzenia niewiele powinna się różnić od potrzeby
wydalania, a umniejszanie jej do wyłącznie „czynności”
w obecnych czasach spotyka się z ogromnym i buntowniczym sprzeciwem.
Lulu nie jest zwyczajną zabawką, nie jest piękna i, o ile dobrze przyjrzała się jej matka dziewczynki, codziennie ma inaczej uczesane sztuczne włosy. Kobieta często znajdowała tę lalkę w różnych miejscach – na blacie w kuchni, w wannie, a nawet w jej własnej sypialni zaraz po przebudzeniu.
Wtedy też bardzo płakała, ale pocieszał ją mąż, obejmował i szeptał, że do twarzy jej w tym nowym kolorze. Czasy się zmieniały, kobiety farbowały stare wstążki, ale nie Stefcia, ona uwierzyła swojemu ukochanemu i chciała nosić siwiznę z godnością.