cytaty z książek autora "Michał Paweł Markowski"
Co do mojej religii, to jeszcze się waham. (...). Trudna sprawa, bo ja w nic nie wierzę. W siebie tylko wierzę! (Patrycja Pustkowiak).
Dla sprawnego badacza język jest jak brama umysłu. Ma tendencję do znoszenia kontroli. Mówi o nas więcej, niż byśmy chcieli. Jeśli jeszcze połączy się go z gestami, mimiką, całą sferą niewerbalną, to człowiek momentami staje się niemal przeźroczysty. (Jolanta Antas).
Człowiek, który cierpi trochę, potrzebuje innych do uczestnictwa w jego cierpieniu, ale kiedy cierpi naprawdę, to staje się zwierzęciem, które nie może dzielić swojego bólu z nikim.
Życie mijało go, natężając i gasnąc”. To wprawdzie o Zamoylle, ale także o samym pisarzu. Wieczna starość Iwaszkiewicza polegała na tym, że nieustannie rozmijał się z życiem, życie się z nim rozmijało, to natężając jego pragnienia, to gasząc. Iwaszkiewicz nigdy nie żył, nigdy się w życiu nie umościł, lecz tylko do życia się rwał lub z niego usuwał, pozostając zwykle poza nim. Jego życie, jak to widać choćby z Dzienników, z listów, ale też z powieści opowiadań, w których zawsze wpisywał samego siebie (nie zawsze tam gdzie się tego spodziewano), nigdy nie było c a ł k i e m j e g o życiem i choć bardzo pragnął się z nim pojednać, zawsze mu się gdzieś wyślizgiwało. „Bolesny brak formuły dla własnego życia i dla życia w ogóle dolegał mu dotkliwie, fizycznie jak ból głowy” (to także z Pasji błędomierskich). Iwaszkiewicz chyba nigdy nie znalazł formuły dla własnego życia i obchodził je niejako z dwóch stron: niebywałych natężeń i intensywności oraz dotkliwego gaśnięcia. Zewsząd, tylko nie od środka. „Wiem, jak by szczęście smakowało, gdybym je posiadał”. To samo mógłby powiedzieć o życiu: wiem jak by wyglądało, gdybym je rzeczywiście miał.
Gorzka mantra Iwaszkiewicza: jestem sam i nikt mnie nie rozumie, między mną i światem tkwi szklana tafla. (...) Iwaszkiewicz całe życie jest samotny. W Stawisku żyje raczej o b o k rodziny, nie z n i ą, i wcale go ta osobność nie raduje. Bo samotność Iwaszkiewicza nie jest j e g o samotnością, samotnością z wyboru, lecz efektem opuszczenia. "Ale dlaczego ja jestem zawsze sam, to dla mnie pytanie? Mam żonę, dzieci, wnuki, siostry, tak zwanych przyjaciół... i zawsze jestem sam w teatrze, sam w kinie, sam w restauracji". Na czym jednak ta samotność polega? Na tym, że nikt się Iwaszkiewiczem nie interesuje. "A co ja czuję, to tak samo nikogo nie obchodzi, jak i to, co ja robię, nad czym pracuję, jakie mam klęski, czy sukcesy". Iwaszkiewicz co chwilę robi w Dziennikach histeryczny łuk, by zwrócić na siebie, choćby samemu sobie, uwagę.
Kłamstwo to stan podwójnej świadomości. Kłamca zna prawdziwy stan swojej świadomości, ale go nie ujawnia. Innymi słowy wie, kiedy kłamie. Mija się z prawdą celowo. Człowiek zakłamany gubi się w swoich kłamstwach. Traci tę podwójną świadomość. (Jolanta Antas).
Mówię jedynie, że zgubna okazuje się aksjologizacja polityki, czyli oparcie jej na języku wartości odłączonym od społecznych negocjacji, a więc -sensu.
W czym się zgadzam z Arendt? W tym, że rzeczywistość (choć nie świat, o czym za chwilę) wyłania się, z ludzkiego gadania, i w tym, że jest ona wynikiem uzgodnienia między podobnymi punktami widzenia, z czego wynika i to, że nieuzgodnione ze sobą punkty widzenia należą do innych rzeczywistości.
Kto przedkłada dyskurs wartości nad dyskurs sensu, wybiera też moralność przeciwko działaniu i symbolikę przeciwko ustawodawstwu. Dyskurs wartości jest znacznie łatwiejszy do przyjęcia niż wysiłek zmiany rzeczywistości, łatwiej też o jałmużnę niż o zmianę polityki gospodarczej, która mogłaby podnieść poziomi życia żebraka.
Od przyjęcia tej przesłanki - rzeczywistość albo jest ludzka, albo nie ma jej wcale - wszystko się w tej książce zaczyna i na niej się opiera - drogą dedukcji - większość przedkładanych tu pomysłów.
Nie chodzi o to, czego się chce, a jak coś wygląda i jakie wzbudza reakcje. (Patrycja Pustkowiak).
(...) zobacz w jakim kierunku poszły media. Fenomen pasków informacyjnych zaczął mnie przerażać, kiedy okazało się, że nie wystarczy zaprosić gościa do studia i uważnie słuchać, co ma do powiedzenia. Dziś trzeba jeszcze wytłuszczać jego słowa na pasku. Tak jakby ludzie nie rozumieli, co mówi i co mają zapamiętać. (Jolanta Antas).
Miłość nie wymaga wyjaśnień, jest sama dla siebie usprawiedliwieniem, po prostu istnieje. (Bohdan Czeszko).
Jedni nazywają ten szczególny przedmiot - pojemnik z moczem, w którym zanurzono krucyfiks - dziełem sztuki, inni się przed tym bronią. Kto ma rację i, przede wszystkim, czy zwaśnione strony mówią o tym samym przedmiocie? Czy istnieje „obiektywny" sposób orzekania o tym, kto ma rację, a kto nie?