cytaty z książek autora "Joanna Jodełka"
Popękanej duszy nie zalepi się pozorami, nie udekoruje gadżetami jak choinki, żeby była kolorowa kolorami, żeby świeciła światełkami, żeby nie było widać, jak powoli zdycha w przyjemnej atmosferze.
- A ciebie co interesuje? - zapytał, przyglądając się von Lossowowi lekko już mętnym wzrokiem.
- Mnie chodzi o jeden obraz - odpowiedział Gerhard po chwili. - Obiecałem ojcu.
- Czego więc pragnie wiedeńska arystokracja? - zainteresował się Göring.
- Nie pragnę go mieć. Chcę go zniszczyć.
- Wandal? A nie wyglądasz. - zadziwił się feldmarszałek.
- Ten obraz przedstawia bitwę pod Grunwaldem.
Göring rozparł się w fotelu, aż ten zatrzeszczał. Przez dłuższą chwilę nie odzywał się.
- Tak… - westchnął. - Nie chciałem tej wojny… Nie jestem hazardzistą jak nasz Führer. Ale co zrobić, gra już się zaczęła. Teraz nie mamy już wyjścia, musimy ją wygrać. Inaczej to będzie wielka klęska. Zapamiętaj. Grunwald przy niej to… Ach. - Machnął ręką. - Masz moje błogosławieństwo.
Nie jest najgorsze to, co się zdarzy. Najgorszy jest strach. Strach przed tym, co się może zdarzyć! Ten strach zabija.
Stanisław Ejsmond siedział na długiej drewnianej skrzyni i bezradnie patrzył się na olbrzymie płótno.
- Powiedzieli, że mamy radzić sobie sami? - zapytał po raz kolejny, ciągle nie dowierzając temu co usłyszał chwilę wcześniej.
- Mówiłem ci. Dzwoniłem do ministerstwa… Ledwo się dodzwoniłem. Powiedzieli, że sami są w trakcie ewakuacji. Pakują papiery. My sami mamy go zabezpieczyć…
- Ale co? Obrusem nakryć - machnął ręką w kierunku obrazu. - Przecież nawet sami go ze ściany nie zdejmiemy. Mówiłeś im, że reszta powołana do wojska, pozostali nie przyszli do pracy? Przecież tu potrzeba dziesięciu osób. Kto będzie ciągnął liny? - A my kogo mamy. Starego dozorcę i dwie kobiety. Też nieprzydatne.
- Trzy razy im to mówiłem.
Który wariant opowieści o sprawach kobiecych chcesz? Taki, po którym nie zjesz śniadania, czy ze szczegółami, żeby ci do kolacji starczyło?
Ludzie tak często boją się zupełnie nie tego, co trzeba.
Gaja Grzegorzewska, opowiadanie "Niedzielne popołudnia".
Zawsze łatwiej dostrzec horyzont niż to, co mamy w kieszeni.
Robert Małecki, opowiadanie "Horyzont".
Nieważne, jaką życie dało nam rolę do odegrania - czasami nie my o tym decydujemy - i z tym nie ma co walczyć ani się spierać, ale ważne, albo najważniejsze, jest to, żeby tę rolę odegrać dobrze.
Zemsta podobno ma słodki smak, ale niestety w końcu trzeba przełknąć ślinę.
I niech pan pamięta, że z Biblią jak z człowiekiem - jak będzie ją pan odpowiednio długo torturował, to powie panu, co pan zechce.
Bogactwo szczęścia nie daje, ale gotówka, a i owszem.
Życie, które wiodę jest wspaniałe i co najważniejsze, zdaje sobie z tego sprawę. Rozkoszuję się każdą chwilą, każdym cudownym oddechem, choć czasami budząc się lub zasypiając, zadaję sobie pytanie:
Kiedy ta bajka się skończy?
- Ale co miałem powiedzieć? (...) Takich ofert się nie odrzuca.
- To samo mówią ryby, kiedy widzą tłustego robaka na haczyku (...). Jest tysiąc sposobów, żeby nie odmówić, a jednak się wykręcić.
Wszystko się dzieje tu i teraz i TAM! ONI posiedli moc przenoszenia się do innych rzeczywistości!.
Nie ma dnia, abym nie zastanawiała się, czy mogłam postąpić inaczej; jakby wyglądało moje życie, gdybym wybrałą prawdę, a nie kłamstwo.
Była po francusku, nie znał jej treści. Przetłumaczył tylko tytuł i to wystarczyło, by wiedział, że ma do czynienia z wyjątkową pozycją.
- W sumie to jesteśmy tak jakby nawet rodziną.
- Chyba sobie żartujesz - syknęła Angelina.
Tycjana o mało nie udławiła się własną śliną. Kolejna siostra? Ledwo się do tej przyzwyczaiła.
- A to jest scena bitewna? - zapytała Józefina, uwalniając Tycjanę od dalszego plątania się.
- Nie. Łóżkowa. (...). Pierwsza upojna noc Sobieskiego i Marysieńki.
Znudziło im się? To chyba trudne tak stać bez ruchu? - dopytywała się Józefina. - Podobno, jak się człowiek przyzwyczai, to wcale nie - wyjaśniła Angelina.
Uważa się za podróżnika, ale z reguły jedzie w jedno miejsce, na jakiejś azjatyckiej wyspie, i tam przebywa do czasu, aż mu się skończą pieniądze. Podejmuje nierozważne decyzje. Raz po raz podsuwa pomysły w stylu wegańskich kosmetyków, koreańskich maseczek, śluzu ślimaka. Nie przywiązuje się do kobiet.
Bywa i tak, że nic nie zapowiada burzy. Szczególnie latem, kiedy to nagle ni z tego, ni z owego zagrzmi, choć aura wydaje się pogodna i słoneczna, a niebo błękitne i przejrzyste. Grom z jasnego nieba potrafi szczerze zdziwić i sprawić, że ludzie najpierw spoglądają po sobie, a potem szybko uciekają każdy w swoim kierunku, zdezorientowani nagłą zmianą warunków atmosferycznych.