cytaty z książek autora "Taras Prochaśko"
Dobrze gdzieś mieć kogoś. Choćby po to, by było komu opowiedzieć historię dnia, który właśnie z tego powodu warto było przeżyć
Piekło - to inni ludzie. Tak powiedział ktoś, nie pomyślawszy. Bo inni ludzie - to raj. Inni ludzie, dokładniej ci, o których chodzi, to strzała w klatce piersiowej, która otumania, ale jeśli ją wyciągniesz - umrzesz.
Pory roku istnieją po to, by nigdy się nie znudzić, dlatego tak szybko o nich zapominamy. W krótkim czasie zacierają się rysy ostatniego sezonu i kolejna jesień będzie równie olśniewająca, co ostatnia.
Na jedenaste urodziny tato podarował mi zegarek. Na wewnętrznej stronie paska zapisywałem recepty na szczęście. Najdziwniejsza była taka: czytanie - owoce - nieznane kraje. Najprostsza: spokojna uczciwość - ulubieni ludzie - własne miejsce. A ostatnia: ruch - miłość - przyroda.
Kto widział zimę, wiosnę, lato i jesień, ten nie zobaczy już nic radykalnie nowego.
W rzeczywistości wieczór kończy się wtedy, kiedy kończą się papierosy.
My górom nie jesteśmy potrzebni. Są samowystarczalne i doskonałe. Są za to straszliwie potrzebne nam. Choćby jako wizja i punkt odniesienia.
Co do trudności. Znikną zaraz po uświadomieniu sobie, że dzień jest darem. Że danego dnia zostało się obdarowanym, bo po prostu się go miało. I uwierzeniu, ze twój dzień jest lepszy od wszystkich innych możliwych takich samych dni. Trzeba tylko pamiętać, że jeśli dziś jest głodne, to dlatego, że wczoraj było syte i jutro będzie syte. To samo z zimnem, bólem, rozpaczą, strachem i innymi prawdziwymi rzeczami, które pozwalają zrozumieć, że wciąż żyjesz. Jako najświętsza mądrość brzmi wtedy, podarowana nam bez oczekiwania na wdzięczność, codzienna modlitwa: Niech się Twoja wola stanie, nie moja.
(...) rozmyślania nad Bożym zamysłem i rozmaitymi Boskimi uczynkami są całkowicie bezcelowe. Bo rozmyślania narzędzia o majstrze są po prostu bezsensowne. To nie ten poziom, to nie to, co może zostać przemyślane. Brakuje metody i zasięgu myślenia, brakuje wyobraźni. (...) Nie rozumiem, co oznacza to wszystko, co się dzieje. I nie proszę o zrozumienie. Ale jasne jest, że Pan Bóg jest przychylny mi i wielu z tych, których znam. Pieści nas. Obstawił nas całym pocztem opiekunów i aniołów.
Możliwość wyboru, uważana za największy przejaw ludzkiej wolności, w rzeczywistości jest największą niewolą każdego człowieka. To wyrok. Jesteś zmuszony do wyboru, zazwyczaj nie możesz nie wybierać. Bo nawet nie wybierając, już dokonałeś wyboru niewybierania. (...) w zagadnieniu wyboru jest jeden aspekt, nad którym niemal nikt nie zamyśla się poważnie. To pytanie nie-wybranego. To, z czego rezygnujemy, wpływa na nas o wiele bardziej, niż to, co wybraliśmy. Bo wybrane natychmiast staje się rzeczywistością i tym samym otrzymuje czasowy wymiar. (...) Natomiast ciąg nie-wybranego, gigantyczna lista oddalonych możliwości, osób, stosunków, słów, miejsc i uczynków, uczuć i przeżyć, melodii, zapachów i smaków, dotyków i pieszczot gromadzi się gdzieś w twoim irrealu. Wszystko to jest niezrealizowane, a więc nieskończone. To cmentarz, który zawsze jest z tobą.
Wczoraj oficjalnie skończyło się godzinę temu. Ale ta noc to dowód na relatywność upływającego czasu. Dziś w nocy jednakowo funkcjonują wczoraj, dzisiaj, jutro, wczoraj-dziś, dziś-jutro, wczoraj-jutro. Jakaś neutralna strefa. I miejsce zazębiania się okolic czasu teraźniejszego, przeszłego i przyszłego.
Żeby żyć szczęśliwym trzeba żyć bez tajemnic, a z cudzych znać jedynie te, które można wyjawić podczas tortur.
Jeśli rośliny to pojęcia, a zwierzęta - obrazy, to ptaki to symbole i znaki. Nie zdziwiłem się, że znajomy ornitolog został teologiem. Ptaki w czymś przecież przypominają anioły.
To właśnie ona powiedziała, że to, co przemija, nie jest przeszłością, dopóki pamięć skóry i zgięć odczuwa miniony dotyk; i jeszcze to, że życie nigdy nie bywa zbyt krótkie, i niezależnie od tego, jak długo trwa, zawsze jest pełnią, czasu nie wystarcza tylko na to, by człowiek zdążył nauczyć się właśnie takiego odczuwania (dokładniej nie potrafili przełożyć).
Każdy człowiek (...) w ciągu życia może stworzyć książkę. (...) Każdy − i tylko jedną. Ci, którzy sądzą, że napisali wiele książek, są w błędzie − wciąż powstaje tylko ta jedna. Nie wyjdziesz poza swoją książkę, czego byś nie robił. Można podrabiać, ale nie tworzyć. Twoja jedyna książka ograniczona jest twoją barwą głosu, intonacją, artykulacją. Przeznaczenie to sposób mówienia. Choć na świecie jest nieskończoność książek, naprawdę dobrych tylko skończoność. Musi ich być skończoność, tak jak tamtych nieskończoność. Tego uczą rośliny. Gdyby dobrych książek była nieskończoność, świat albo stanąłby, albo przepadł. Ja swoją książkę napisałem. Nie wiem − dobrą czy złą − ale napisałem. A to jest tak, że nie ma znaczenia − dopisałeś czy nie dopisałeś, przepisałeś czyś się tylko przymierzał. Twoja książka może być i jednostronicowa, i jak cały regał tomów. Jest głos, i to wystarczy. Wątki potrzebne są dla własnej ciekawości. Wątków się nie wymyśla, wątki nie znikają. Są i są. Mogą jedynie zostać zapomniane. Wszystko, czego się nauczyłem i co zapamiętałem z życia, to kilka krajobrazów, oznaczających radość myślenia, kilka zapachów, które były uczuciami, kilka ruchów wchłaniających w siebie uczucia, kilka rzeczy, przedmiotów, będących ucieleśnieniem kultury, historii, cierpienia, to wiele roślin, będących dostępnością piękna, mądrości i tego wszystkiego, w porównaniu z czym w ogóle nie istniejemy. I wiele, wiele intonacji. Niepowtarzalnych, podobnych intonacji, o których nie wiem, co znaczyły. Może to po nich będziemy rozpoznawać się tam, gdzie nic poza głosem nie zostanie
Natomiast najważniejszym elementem zmysłowej logiki lasu jest to, co pod nogami. Przede wszystkim oczywiście cienie. Widziane stopami rzeczy - nawarstwienie różnego listowia, zarośla ożyny, gładkie sosnowe igły, wilgotne nieznane rośliny, przedwieczny mech, najdelikatniejszy chłód zajęczej kapusty i co tam jeszcze może być. Całkiem nieźle, kiedy prężną twardość leśnej podłogi uda się poczuć gołymi plecami i łokciami. Ziemia i niebo, rozmieszczone wzdłuż pni, zamieniają się wtedy miejscami. Podeszwy odczuwają smak mieszaniny wielu koron, ułożonych z mnóstwa liści, spowiedzi pojedynczych ptaków, tęgiego napierania grzybni, wilgotnego napięcia porostów.
Wejść i rozpuścić się. Choćby chcieć wejść. Choćby móc się rozpuścić. Po prostu wiedzieć, że gdzieś obok jest ten twój las...