cytaty z książek autora "Robert Kornacki"
W tej chwili była mądrzejsza o pewność, że człowiek na każdym etapie swojego życia powinien oswajać się z samotnością, bo tylko wtedy będzie miał szansę codzienną szarpaninę uczuć zamienić na czystą przyjemność obcowania z życiem.
Poruszane ciepłem powietrza i oddechów choinkowe ozdoby przykuwały wzrok i uspokajały ciepłym światłem odbijającym się w ich lakierowanych i szklanych powierzchniach. Zapach cytrusów spotęgowany temperaturą i małymi rączkami które co jakiś czas musiały sprawdzić ich autentyczność, intrygująco przeplatał się z żywicznym aromatem świerkowych gałązek i win. W kieszeni marynarki tuż pod sercem schował list przywieziony przez Luigiego. Rękę oparł na ramieniu Izy. Uśmiechnął się do siebie. Był... szczęśliwy.
Do wczoraj był przekonany, że nowe życie buduje się tylko po wskazaniu starego. Ale to nie była prawda. Stare zawsze będzie gdzieś obok. Trzeba tylko znaleźć sposób, żeby zaprosić je do nowego, do środka, znaleźć mu tam wygodne miejsce i nauczyć się z nim trwać.
Wyobrażasz sobie, co mogłoby się zdarzyć, gdybyś nagle chciał sięgnąć po to, czego naprawdę chcesz? Bez oglądania się za siebie, bez balastu odpowiedzialności, bez tego życiowego domina, które boimy się trącić, bo rozsypanych kostek nigdy już nie uda się ułożyć w tej samej kolejności? Są tacy, którzy to robią. Są odważni czy są głupcami? Żałują czy po prostu nie patrzą wstecz?
W smutku można doszukać się rzeczy pięknych i wartościowych, wystarczy obudzić w sobie wrażliwość.
Powieliłam nasz świat dziesiątki razy. Rozciągnęłam go do granic, do których tylko zdołałam dotrzeć. Z kadrów naszych nocy i dni wyłuskiwałam drobiny słów i gestów, które posłużyły mi za kanwę kolejnych. Do przeczekania, do wymilczenia, do oddychania.
Zaskakujące, jak wiele rzeczy dzieje się przypadkiem i jak wielką moc mają słowa. Pisane i wypowiadane, kreślone na papierze i rzucane w powietrze.
Kochasz mnie jeszcze?
- Dlaczego jeszcze? Dopiero zaczynam! - Przechylił się w jej stronę i cmoknął w ucho. - Tęskniłem za tobą i szlag mnie trafiał, bo się nie odzywałaś.
- Na początku nie mogłam, później nie chciałam ci już przeszkadzać. Mógłbyś mnie pocałować? - Matylda zjechała na bok i zgasiła silnik.
Serio? - zdawał się pytać Helmut. Tak to my dojedziemy za ruski rok.
Każdy ma jakieś dziury w sercu, powtórzył w myślach. Nie wszystkie trzeba zasypać za wszelką cenę.
Szczęście i miłość pod choinkę... Ojcowska, nawet ta bez granic, jest zaledwie kroplą w wodnym pyle nurtu, któremu dajemy się ponieść, gdziekolwiek zechce nas zabrać. To była jedyna rzecz, której nie mógł jej dać; choć gdyby można ją było wyszarpać z dna ziemi, nie bałby się zedrzeć swoich dłoni do krwi...
Zapach cytrusów, spotęgowany temperaturą i małymi rączkami, które co jakiś czas musiały sprawdzić ich autentyczność, intrygująco przeplatał się z żywicznym aromatem świerkowych gałązek i win. W kieszeni marynarki, tuż pod sercem, schował list przywieziony przez Luigiego. Rękę oparł na ramieniu Izy. Uśmiechnął się do siebie. Był... szczęśliwy.
(...) wielki świat składa się z niezliczonych drobiazgów, które ułożone w szczególnej kolejności, czynią go niezwykłym (...).
Podobno miłość może się zacząć od jednego spojrzenia. W ich przypadku zaczęło się od listu. Przynajmniej u niego – wiedział o tym chwilę po sięgnięciu do koperty, którą upuściła w kawiarni. Ona potrzebowała więcej, chociaż tak naprawdę to musiał jedynie musnąć jej ucho swoim głosem. Umiał to robić jak mało kto. Przepadła. A później przepadło wszystko.
Przestałam stosować grę pozorów, żeby siebie
podkoloryzować, jak kiedyś czarno-białe fotografie. Przestałam
grać! Ukrywać braki w wiedzy, nowe pasma siwych włosów
i poglądy. Jak mydlana bańka pęka rozczarowanie, jeśli nikogo
już nie zachwycam. Albo kiedy jakiś obcy mężczyzna mija mnie
zupełnie obojętnie… Ten teatr nie jest mi już potrzebny do życia.
Może to właśnie nazywa się dojrzałością?
Dlaczego tak trudno przyznać się do miłości nie w porę? A może miłość nie w porę zwyczajnie nie istnieje? Tylko my istniejemy nie w tym miejscu i nie w tym czasie, gdzie przechadza się miłość. Nasza miłość.
Życie nie znosi próżni i raczej nie liczy się z naszymi planami.
Codziennie dokonujemy jakiegoś wyboru. Wiele z nich przepływa niezauważone. Inne potrafią wywrócić nasz świat do góry nogami, zamroczyć albo ruszyć morderczą lawiną. Co wtedy, gdy decyzja jest koniecznością, a każda oznaczać może wyrzut sumienia, ból, odrzucenie, niezrozumienie? Co, gdy jest czytelna tylko dla nas? Czy to oznacza, że nasza w niej samotność to efekt naszego błędu, którego tylko my nie dostrzegamy? Może lepiej wycofać się z niej, póki czas, obrócić ją w żart; może poczekać, aż podejmie ją za nas ktoś inny, a potem wrócić do udawania i znów założyć maskę? Kim jesteś, kiedy nie robisz nic? Jesteś tchórzem czy przemawia przez ciebie twoja mądrość, zmuszając cię do namysłu? Co wtedy , gdy Dekalog to za mało? Co wtedy, gdy Dekalog to już za dużo?
Nawet jeśli z twojego kłamstwa nikt cię nigdy nie rozliczy, ono raz na zawsze przerysuje twoją duszę. Od tego momentu będziesz patrzył na świat inaczej. Zmienią się jego proporcje i intensywność. Zobaczysz więcej - niekoniecznie z tego, co łatwe i przyjemne. Dotknie cię chłód zagubionego sumienia i tęsknota do chwil, kiedy czarne zawsze było czarne, a białe - pop prostu białe... Nigdy tez bardziej nie docenisz przejrzystości prawdy i nie poczujesz siły, która tworzy z nią jedno.
Jak dużo niezwykłych miejsc było przed nią zwyczajnie zamkniętych, bo nigdy nie była matką. Nie doświadczyła wprawdzie lęku, strachu, złości, rodzicielskiego gniewu i niepokoju, niebotycznego zmęczenia – wiernych towarzyszy macierzyństwa, ale obce jej były też matczyna radość, troskliwość, czułość i duma;.
Miłość trzeba nieść we dwoje. Trzeba jej szukać w innych ludziach. Nie można zamknąć się i czekać na to, co nieuniknione.
Bo o to właśnie chodzi w miłości, by mieć z kim dzielić wszystko na pół. A nawet miłość może przytłoczyć, gdy każdy jej przejaw próbuje się dźwigać samemu. Znajdź i kochaj.
Do wszystkiego trzeba dojrzeć i odpowiednio określić wewnętrzną potrzebę.
Czasem trzeba zrobić w życiu coś innego, może nawet mniej mądrego [...] I zobaczyć, co z tego wyjdzie.
Marzeniom nie liczy się lat. Z czasem tylko jedne ustępują miejsca drugim. O niektórych zapominamy, inne przestają mieć dla nas znaczenie, sa i takie, które wysuwaja się na pierwszy plan, detronizując te stojące pierwsze w kolejce. Tym ostatnim podajemy rękę wcześniej, niż byśmy się tego spodziewali, zaskoczeni, zdziwieni, onieśmieleni niespodzianką od losu... Jednak niezależnie od tego, czy smak pierwszego pocałunkupoznaliśmy zaledwie wczoraj, czy też liczymy właśnie na głos paluszki naszego pierwszego wnuka, każde kolejne marzenie wciąż mości sobie miejsce w naszym sercutak samo ufnie i z takim samym zaangażowaniem wypatruje swojego dnia.
Dzieci śpią i ja też za chwilę będę się kładł. Powinnaś przyjechać choć na chwilę, bo tęsknimy strasznie. Dzisiaj Halszka pytała, czy może sobie malować paznokcie… Nie wiem, co jej odpowiedzieć, więc na razie pochowałem Twoje lakiery. Ale wiesz, ona jest sprytna, prędzej czy później je odnajdzie! Nauczyłem się dziś gotować zupę krem z cukinii. To znaczy tak myślę, bo dziewczynki tylko ją powąchały, a Helmut udawał, że nie jest głodny. Albo na odwrót, już nie pamiętam. Efekt jest taki, że zjedliśmy pizzę, a kremem z cukinii cieszył się tylko Gabryś.
Wiesz, że Cię kochamy?
Czy Ty kiedyś do nas wrócisz?
Zdecydowanie nie lubię poniedziałków, pomyślał, wstając z miejsca. Miał dosyć na dziś. Wyszedł z prefektury, nie oglądając się za siebie. Wolnym krokiem, nie zważając na podmuchy wiatru, ruszył w kierunku Casa di Giulio Romano. To tam widział ją po raz ostatni. Żywą. Nie wiedział jeszcze, że kiedyś pozna i opisze jej historię, ale zanim zdoła tego dokonać, upłynie naprawdę dużo wody w rzece Mincio. Nie wiedział też, że to zdarzenie będzie miało wpływ i na jego życie.
Co jest takiego w sztuce, co jest takiego w ludzkich namiętnościach, że zatracamy się w nich bez reszty, wiedząc, ile się za nie płaci? Dlaczego supłamy ostatni grosz na chwilę uniesienia, błysk właściwego słowa, barwy, kształtu? To tylko wytwory naszych rąk, emocji, wiedzy, wyobraźni, a potrafią popchnąć i twórcę, i tego, kto po drugiej stronie, w miejsce, z którego nie ma powrotu. Ile trzeba mieć odwagi, żeby tylko za tym podążać? A może to tylko egoizm? Pospolity jak perz, wybujały jak majowy mlecz.