cytaty z książki "Dziennik tom 2 1970-1979"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Mnogość ról, uczuć, sytuacji, nastrojów. Tysiące par sprzeczności. Kuszenie siebie. Wiedze o sobie kolejne i zapomniane. Śmierci, miłości, historie, lęki, nadzieje, limbo nieustające (prawie), starzenie się łagodnie i niepostrzeżenie, na co dzień robiące swoje (tumanienie, zasapanie, zmęczenie). Tłumy, mnogości, byłoby obdzielić tysiące stron zapisanych, gdyby nie brak imperatywu w tym kierunku.
Pobyty w sobie i wycieczki poza siebie, chwile dalekich podróży do wewnątrz i na zewnątrz. Lenistwo, obskurancki dyletantyzm, awanturnictwo duszy, które przeszło w nałóg, zmęczone i zwątpiałe już w siebie awanturnictwo.
Takie już rozszerzenie względności i znużenie jednocześnie, że nie wynika z tego ani to, co było, ani to, co ma być. Trwanie, zawieszenie, ruchy wahadłowe, przypominające zanadto skurcze i rozkurcze pierwotniaka. Nieodwracalne już zwątpienie w realność tego tłumu i zgiełku, a jednocześnie w nim przebywanie - ani wcielenie się w niego, jak dawniej, ani też od niego odejście. Limbo, limbo uświadomione mniej czy bardziej, zależnie od chwili, nastroju, predyspozycji, okoliczności...
Poczucie, że zatoczyło się koło i jest się w tym samym miejscu co zawsze, a tylko zmęczenie jest realne. Ostatnio tak silne owo poczucie daremności blisko owego sławnego i obrzydzonego też do znudzenia: wiem, że nic nie wiem.
Stwierdzam więc ostatnio, że doszedłszy do granicy, pozostaje mi tylko przy tej granicy biwakować albo zawrócić, możliwie też szukać przejścia czy wyjścia na nowe obszary. Potrzeba spuszczenia z tonu, dystansu, a możliwie też innego języka, do rozmawiania z sobą samym. Chyba już nie mogłem pójść dalej, ścigając absolut czy w poszukiwaniu chwytu jednego, zasady ogólnej, formuły i zaklęcia, które by mi pozwoliło uregulować całe moje życie za jednym zamachem. Doszedłem do granicy nie tylko artykułowanego (...), ale i nieartykułowanego (moje skromne przeżycia mistyczne, a także parapsychologiczne, czy też może po prostu fizjologicznie i psychicznie, psychofizycznie patologiczne, jak kilka kryzysów, w których doświadczyłem fizycznie depersonalizacji, transu czy czegoś w tym rodzaju być może nie są to granice absolutne, ale na pewno granice osobnicze, może i czuję, że w tę stronę poszedłem wystarczająco daleko, to znaczy: stwierdziłem, że nie znalazłem niczego, co by mi zadanie rozwiązało, a jednocześnie, że obstawanie przy tej stronie prowadzi do czegoś niedobrego pod każdym względem. Oczywiście nie muszę się chyba zastrzegać, że nie żałuję, a bogactwo doświadczenia zdobyte w ten sposób jest niezmierne i niezmiernie dla mnie pożyteczne).