Lawless Tracey Ward 7,2
ocenił(a) na 68 lata temu To ostatni wieczór, ostatnie chwile, ostatni oddech gorącego, przesiąkniętego oceaniczną solą kalifornijskiego powietrza, ostatnie momenty czucia piasku pod stopami zanim Rachel następnego dnia wsiądzie do samolotu i wyleci do Bostonu na cały rok.
Jeszcze tylko ostatnia kąpiel przy zachodzącym słońcu...ta ostatnia kąpiel nie poszła tak jak trzeba - okazuje się, że rekiny naprawdę potrafią zaatakować. Dzięki Lawson'owi Danielowi i jego błyskawicznej interwencji Rachel zostaje uratowana.
Lawson to lokalna gwiazda surfingu, obrazkowy serfer - przystojny, z rozjaśnionymi włosami przez słońce, z wiecznym uśmiechem na twarzy, dziewczynami przy boku, i piwem, trawą w ręce.
Law z Rach żyją w jednym środowisku od zawsze, ale tak naprawdę nigdy się nie poznali.
Wypadek komplikuje nie tylko plany dziewczyny, ale także zacieśnia znajomość z tym, który ją uratował.
Wiecie to ten totalnie przyjemny typ książki - lekka, zabawna, bez zbędnych dramatów, z fajnymi bohaterami, kończąca się tak jak powinna. Jednak też niczym nie zaskakuje - mnie już nawet nie zaskakuje to, że mało co zaskakuje, bo chyba pomysły zaczynają sie wyczerpywać...
Rachel i jej teksty czasami naprawdę powalają na kolana, serio - świetna, zabawna, wyluzowana laska.
Lawson jak można się domyślić pod swoją powierzchownością dla tłumu skrywa sporo niespodzianek, które robią z niego tak naprawdę bardzo uroczego, kochanego faceta.
Styl autorki też jest przyjemny, w sumie to fajnie oddała taki lekki, chilloutowy klimat plaży, surfingu i tej całej otoczki. Trochę krótka, więc nic nie jest zbytnio rozbudowana i to tak trochę na plus, a trochę na minus...
No i mam jakiś problem z jej oceną - waham się między 6, a 7... ale chyba jednak dam 6 (choć to będzie mocne 6 [lc powinno wprowadzić połówkowe oceny]).