Wersal. Prawo krwi Elizabeth Massie 6,4
ocenił(a) na 77 lata temu Najpierw książka, potem film – mówi niepisane prawo czytelnicze. A co, jeśli wersja papierowa powstała po tej oglądanej na szklanym ekranie? Powieści pisanych na podstawie gier czy filmów mamy coraz więcej, a sięgają po nie głównie wierni fani danej serii. Osoby luźniej związane z tematyką często się rozczarowują, jako że pozycje tego rodzaju bywają zwykle raczej kiepskie, częściej stanowiąc uzupełnienie dla bardziej znanego pierwowzoru albo wręcz „jeszcze raz to samo”. Sięgając po „Wersal. Prawo krwi” o tym, że jest to właśnie tego typu książka dowiedziałam się dość późno, a to przez zwyczajne niedopatrzenie, informuję więc z góry, że serialu, do którego książka nawiązuje, nie znam, nie jestem więc w stanie ocenić zgodności jednego z drugim. Samą powieść potraktowałam więc jako coś w rodzaju zachęty do obejrzenia choć paru odcinków wersji ekranowej.
Wersal – marzenie francuskiego króla, Ludwika XIV, pałac, mający mieścić w sobie całą świetność ówczesnej epoki, dość szybko zaczęło dochodzić do skutku. Zaczęło się od snów i rozważań na jawie, przetykanych wizjami z przeszłości, w których matka dowodziła przyszłemu władcy, że, pomimo czekających go przeszkód i wrogów, czyhających na każdym kroku, on musi pozostać nieugięty i uparcie dążyć do celu. Ludwik wiedział, że jego plany nie spotkają się ze zrozumieniem ani zadowoleniem poddanych: lud, wyczerpany wojną i biedą, krzywo spojrzy na kolejne, pełne przepychu budowle dla arystokratów, szlachta z kolei, zakochana w Paryżu, odmówi pozostania z dala od niego. Szybko okazuje się, że, tak jak można było przewidzieć, finanse nie będą jedyną przeszkodą w realizacji tak ambitnego przedsięwzięcia, a wielu z tych, którzy mienili się przyjaciółmi, pokaże swoją prawdziwą twarz. Ale król nie należy ani do osób pozbawionych charakteru, ani łatwo poddających się, więc żaden cios nie pozostanie bez odpowiedzi.
Cały tekst dostępny tu: http://www.kotwbookach.pl/2016/10/wersal-prawo-krwi-elizabeth-massie.html