Najnowsze artykuły
- ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę Julii Biel „Times New Romans”LubimyCzytać1
- ArtykułySpotkaj Terry’ego Hayesa. Autor kultowego „Pielgrzyma” już w maju odwiedzi PolskęLubimyCzytać2
- Artykuły[QUIZ] Te fakty o pisarzach znają tylko literaccy eksperciKonrad Wrzesiński16
- ArtykułyWznowienie, na które warto było czekaćInegrette0
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Eric Schmidt
3
7,1/10
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,1/10średnia ocena książek autora
132 przeczytało książki autora
224 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
The New Digital Age. Reshaping the Future of People, Nations and Business
Eric Schmidt
8,5 z 2 ocen
12 czytelników 0 opinii
2013
Najnowsze opinie o książkach autora
Jak działa Google Eric Schmidt
6,9
Nie chciało mi się przyjrzeć dokładnie obwolucie, przez co zmajstrowałem sobie pasztet, gdyż spodziewałem się raczej jakiejś demaskatorskiej tyrady o niedozwolonych praktykach internetowego molocha, a otrzymałem wykład sterników Googla o zasadach funkcjonowania nowoczesnego przedsiębiorstwa. No i niech tam.
Uczciwie trzeba powiedzieć, iż rzecz napisana jest dość żwawo, z biglem i proporcjonalną dawką humoru, co nasuwa nieprzyjemne podejrzenie, iż palce w rasowaniu dzieła mógł maczać zawodowy duch. Mógł, nie musiał, gdyż twórcy książki na pewno są ludźmi ponadstandardowo inteligentnymi, co widać, słychać i czuć.
I wszystko byłoby pięknie, gdyby przyjąć wprost do wiadomości to, co zechcieli napisać, co zresztą pewnie czynią miłośnicy postępu, technologii i dynamicznego zarządzania. Przerzutka malkontenctwa kieruje jednak refleksję czytelnika niegłuchego na różne burze w wirtualnej przestrzeni w stronę zestawienia niewątpliwych osiągnięć giganta z oskarżeniami, jakie niejednokrotnie padały pod jego adresem, głównie o naruszanie prywatności i bezwzględność biznesowych strategii. Owszem, sprawy już zaklajstrowane przez prawników i specjalistów od PR-u mają swoje miejsce na kartach książki (niesławna ekspansja chińska),owszem, pożeranie mniejszych konkurentów przedstawiane jest jako należne biznesowe zwycięstwo, ba, w oparach bredni o synergii podmiotów (tam, gdzie konkurencja nie daje się pożreć),za to nijakich oporów nie budzi na przykład masowe śledzenie użytkowników sieci w celu nachalnego podtykania im dóbr konsumpcyjnych, którego na taką skalę Google było prekursorem. Co więcej, udoskonalenie narzędzi, służących tej irytującej praktyce przedstawiane jest jako wyjątkowe osiągnięcie i serce firmy. O handlu danymi nie wspominając.
W nurcie wykładu nie ma miejsca na większe wątpliwości, pod tym względem twórcy wielkich projektów są podobni do najwyższych kapłanów swoich własnych kościołów. Choć pewnie tak musi być, inaczej wielkich projektów by nie było. No bo nie oszukujmy się – miło jest obejrzeć sobie dokładnie jakąś zapadłą afrykańską dziurę, nie ruszając się z fotela, o zbiorach wielkich muzeów nie wspominając. Czy warto za takie możliwości (trudne do wyobrażenia jeszcze kilkanaście lat temu) zapłacić jakąś cenę, to już każdy musi ocenić sam – o ile mu się w ogóle będzie chciało.
Bardzo ciekawe są wątki dotyczące rekrutacji „kreatywnych geniuszy” (wszyscy w przedsiębiorstwie są w ten proces aktywnie wprzęgnięci),komunikacji wewnątrzfirmowej i krążenia opinii, sposobu pracy (w otwartych przestrzeniach, w bezpośredniej bliskości innych),a już szczególnie tak zwanych pozapłacowych czynników motywacyjnych z bezkonkurencyjną, sformalizowaną wręcz praktyką wolnego czasu (w godzinach pracy!) na inwencję własną pracownika. Tych rozdziałów nie powinni tykać rodzimi Janusze w garniturach, zajmujący się zarządzaniem i motywowaniem zespołów pracowniczych...
Na koniec lektury pozostaje lekkie przygnębienie, bo jeśli nie jesteś inżynierem, jeśli nie masz dostatecznie wysokiego IQ i odpowiedniej kreatywności, to cóż, pozostaje ci los, pardon, bydła, spędzonego do open space'a, które – w przeciwieństwie do firm z Doliny Krzemowej – jest tylko narzędziem opresji, wspomaganym biczem planów miesięcznych i rykiem niekontentych, a odmóżdżonych nadzorców. No chyba, że coś wymyślisz. Jakąś fajną wyszukiwarkę?...
Jak działa Google Eric Schmidt
6,9
Książka jest dobra chociaż mam kilka zastrzeżeń do niej. Zacznę od tych dobrych przemyślanych tekstów. Zgadzam się z autorami, że Prowadzenie nowoczesnego przedsiębiorstwa zresztą tak jak każdego innego wymaga by nauczyć się zarządzać porażkami, żeby uczyć się na błędach. Jeśli poniesiemy porażkę powinniśmy pomyśleć do czego możemy wykorzystać to nad czym pracowaliśmy, a co nam nie pozwoliło odnieść sukcesu. Zgadzam się, że podróże kształcą, wzbogacają naszą wiedzę i światopogląd. Prawdą jest, że pasja jest bardzo ważna i że bez niej jesteśmy tylko wyrobnikami w pracy. Jeśli chodzi o spojrzenie oczami pracodawcy, to rada by wsłuchać się w pracownika dlaczego chce odejść i zastanowienie się nad rozwiązaniem, które pozwoliłoby rozwinąć skrzydła pracownikowi, pozwoli nam zachować w firmie osoby na których nam zależy, jednak wszystko musi mieć swój umiar. To co mi się nie podobało to używanie określenia kreatywny geniusz, wg. Google jest to osoba łącząca dogłębną znajomość własnej specjalistycznej dziedziny z ogólną inteligencją, wyczuciem biznesowym i całym wachlarzem twórczych cech. Kreatywny geniusz wg tej definicji powinien być prezesem a nie pracownikiem szeregowym. Jeśli pracownik szeregowy jest kreatywnym geniuszem, który jest opisany wyżej wymienioną definicją, kim zatem jest prezes i dyrektorzy generalni? To są Bogowie ma się rozumieć? Druga sprawa to utopia jaką prezentujecie w książce, opisując innowacyjną technologię taką jak autonomiczne samochody i inne pomysły nad którymi pracujecie w sposób idealistyczny, nie przedstawiacie zagrożeń jakie mogą z tego wynikać. Realizując jakieś pomysły trzeba ludzi informować o wadach i zaletach, skoro już jesteśmy przy kreatywnych geniuszach to nie traktujmy ludzi jak idiotów. Po za drobnymi wpadkami takimi jak samouwielbienie itp. książka jest warta przeczytania, jednak pewne sprawy trzeba brać na dystans, ot po prostu jako ciekawostki. Opinię książki zamknę świętym i świetnym cytatem to co mi się najbardziej podoba w niej i to czego na co dzień często nie robimy czyli pamiętaj drogi czytelniku jak powiedział Bill Campbell „Zrób cokolwiek – zarządził – najwyżej popełnisz błąd”. Idź do przodu, działaj, popełniaj błędy, nie daj sobie wmówić, że nie masz talentu, bo masz, każdy ma, ale nie każdy potrafi go wykorzystać!