Najnowsze artykuły
- ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński26
- ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać402
- Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
- Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Elżbieta Szczęsnowicz
2
6,3/10
Pisze książki: literatura piękna, powieść historyczna
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,3/10średnia ocena książek autora
39 przeczytało książki autora
37 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Powstali 1863 Elżbieta Szczęsnowicz
6,3
Bardzo interesująca książka o powstaniu styczniowym. Opisane są tu zarówno postacie historyczne, jak i fikcyjne. Obejmuje ona różne problemy dotyczące wydarzeń - wspomnienia przyczyn nie do końca przemyślanego powstania, kwestię zrównania stanów i uwłaszczenia chłopów, partyzanckie bitwy i potyczki oddziałów powstańczych z Moskalami, opinię o powstaniu na arenie międzynarodowej i z drugiej strony mamy świat kobiet, które są świadome, czego potrzebuje Ojczyzna, więc oddają kosztowności na sprzedaż, aby zakupić broń, odzież do pocięcia na opatrunki i co najważniejsze swoich synów i mężów, aby dzielnie walczyli. Nie tracą nadziei i dzielnie walczą. Pełną patriotyzmu postawę reprezentują chłopcy, którzy uciekają ze szkoły i przyłączają się do szeregów armii. Widzimy też drugą stronę medalu, czyli skutki walk. Zbiorowe mogiły, smutek po poległych, cierpienia rannych i niechęć chłopów oraz stopniowe wygasanie woli do walki, prowadzące do upadku powstania i wizję represji i biedy.
Polecam.
Powstali 1863 Elżbieta Szczęsnowicz
6,3
Takie sobie. Tematyka jest ciekawa i Autorce należą się gratulacje że zdecydowała się podjąć tak już dziś „przebrzmiały”, a kiedyś przecież tak żywo dyskutowany i budzący gorące kontrowersje, epizod naszej historii. Wykonanie jednak nie porywa, choć też bynajmniej nie zasługuje na huraganową krytykę.
W początkowych partiach powieści irytują „poprawne politycznie” anachronizmy; w kółko powtarza się jacy to fajni i mądrzy byli Żydzi, że jakoby gremialnie poparli powstanie; że potrzebna jest emancypacja kobiet i modernizacja kraju; że trzeba zrównać stany. Odnosi się wrażenie, że bohaterowie to tak naprawdę całkiem współcześni liberałowie przeniesieni półtora wieku wstecz i uzasadniający z tej odległej epoki Powstanie Styczniowe tym, że jego autorzy mieli jakoby takie poglądy, jakie my – zdaniem Autorki – mamy, czy w każdym razie jakie powinniśmy mieć dzisiaj.
Wiąże się z tym kolejna słabość utworu, mianowicie nienaturalnie dydaktyczne dialogi i karykaturalne przerysowanie przynajmniej postaci ciotki Eufemii, która ma być chyba taką śmieszną - przez swoją naiwną zapalczywość - reprezentantką rewolucyjnego maksymalizmu. W ten nieco pokraczny sposób Autorka krytykuje polskie „liberum conspiro” i dystansuje się od środowiska „czerwonych”. Karykaturalny ale i sympatyczny portret Eufemii ma być jednak krytyką przyjazną – kładącą akcent na nierozumny idealizm powstańców, tak więc coś w sumie szlachetnego i pozytywnego. Przypomina się tu krytyka Prusa romantyzmu sportretowanego w przerysowanej postaci Rzeckiego z „Lalki” - bardziej jednak subtelnie nakreślonej niż ciotka Eufemia w utworze Szczęsnowicz.
Słowa nie ma w powieści o faktycznych różnicach ideowych ani odmiennych programach społecznych „czerwonych” i „białych” oraz związanych z tym napięciach społeczno-politycznych i sporach w ocenie Powstania. Środowiska konserwatywne z margrabią Wielopolskim wspomniane zostały incydentalnie, a ich stanowiska nie przedstawiono w ogóle (choć je same skrytykowano). Patriotyczną egzaltację lat 1861-1862 oglądamy z kolei przez poprawne politycznie okulary współczesnego nam umiarkowanego liberalizmu anachronicznie artykułowanego przez powieściową Mariannę, tak więc co i rusz bagatelizuje się ich momenty religijne, w zamian podstawiając jakieś mdłe wywody o budowaniu nowoczesnego społeczeństwa na wzór zachodni i emancypacji kobiet.
Wydaje się w ogóle, że losy pozornie najważniejszego dla powieści Stefana Brykczyńskiego były dla autorki jedynie pretekstem, a stały się de facto literackim tłem, dla ukazania poglądów liberalnych, wyrażanych ustami Marianny, a skontrastowanych z satyrycznie przejaskrawioną postawą rewolucyjną, sportretowaną z kolei w osobie ciotki Eufemii. Na tle sporu obydwu panien i tyleż zabawnej co niezbyt mądrej paplaniny wiekowych uczestniczek komitetu pomocy powstańcom kierowanego przez Eufemię, losy Brykczyńskiego i sama jego postać wypadają blado i niewyraźnie.
Z upływem czasu powieść jakby „nabiera tempa”, wtręty feministyczne – choć wciąż powracające – już tak nie irytują, a od połowy utwór czyta się już wcale przyjemnie, choć też bez jakiegoś szczególnego zafascynowania.
Bardzo fajnie że taka książka powstała na stulecie Powstania Styczniowego, nie sądzę jednak by weszła do klasyki i była czytywana za kilkadziesiąt lub nawet kilkanaście lat – tak jak wciąż czytujemy Żeromskiego, Orzeszkową, Rembeka, Przyborowskiego. Utwory tamtych pisarzy wnoszą bowiem jakieś szczególne spojrzenie na powstanie 1863, gdy tymczasem powieść Elżbiety Szczęsnowicz jest zaledwie „czytadłem”. Nawet sympatycznym czytadłem, ale niczym ponadto.