A nawet mężczyzna Małgorzata Maj 5,3
ocenił(a) na 39 lata temu Pierwsza książka Małgorzaty Maj wpadła mi w ręce przypadkiem i całkowicie zauroczyła. Była ciepła, zabawna i niegłupia. Dlatego kolejnej książki tej autorki wyczekiwałam niecierpliwie. Dopadłam, przeczytałam i… żałuję. Po lekturze tej książki pozostał mi tylko niesmak.
Weronika z poprzedniej książki jest tu obecna – porusza się gdzieś po obrzeżach opowieści. Ale chyba - zamiast przeszczepu -przeszła jakąś skomplikowaną operację mózgu, w wyniku które z miłej, nieco zwariowanej dziewczyny stała się paskudnym „babofonem” (określenie oczywiście z książki, ja nie ośmieliłabym się tak spostponować żadnej kobiety),osobą głupią, wredną i przemądrzałą. Niestety dotyczy to większości (jeżeli nie wszystkich) bohaterów tej książki. Nie ma tu ani jednej sympatycznej postaci, nikogo kto obudziłby jakieś cieplejsze uczucia. Wszyscy są wydumani, sztuczni, pretensjonalni, przeświadczeni o własnej wyższości nad resztą świata, a do tego zachowują się w tak przedziwny sposób, że budzą tylko zdumienie i politowanie.
Dialogi tej książki najcelniej skomentowała sama autorka pisząc, że „takie dialogi stosują tylko kiepscy scenarzyści pisząc na kacu gnioty”. Podejrzewam, że miało być nie tylko zabawnie, ale nawet zabójco śmiesznie. Nie było. Było żałośnie. Nikt normalny tak ze sobą nie rozmawia. Ale może przyczyną są wypijane tu hektolitry alkoholu polecanego jako cudowne antidotum na wszystkie smutki i smuteczki.
Domyślam się, że pisząc tą książkę autorka chciała poruszyć problem społeczny. Ale zrobiła to w taki sposób, że go ośmieszyła, wręcz skarykaturyzowała. Fabuła książki na tyle niedorzeczna, że kilkakrotnie zastanawiałam się o co tu właściwie chodzi. Miało być magicznie, tajemniczo, a było tylko dziwacznie. Natomiast zakończenie jest po prostu absurdalne.
Reasumując – szkoda czasu na lekturę tej książki. Lepiej przeczytać (albo zrobić) coś zupełnie innego.