Kobiety Kaddafiego Annick Cojean 7,0
ocenił(a) na 67 lata temu Książka podzielona jest na dwie zasadnicze części: pierwszą stanowi opowieść Sorai, kobiety, która jako 15-latka zostaje uprowadzona z rodzinnego domu i staje się niewolnicą seksualną Kaddafiego, druga natomiast, to opis dziennikarskiego śledztwa, jakie przeprowadziła autorka w Libii już po upadku dyktatora.
Wspomnienia tego, co się działo za zamkniętymi drzwiami osobistych apartamentów tyrana pisane są stosunkowo prostym językiem, ale przez to cała historia zyskuje na wiarygodności (wszak od kogoś, kto swoją edukację skończył w wieku 15 lat trudno się spodziewać słownictwa godnego Szekspira). A trzeba sobie powiedzieć, że jest to opowieść wstrząsająca. Młode kobiety były bite, lżone, poniżane, gwałcone, do tego niszczono w nich chęć jakiegokolwiek oporu i to tak skutecznie, że nawet w przypadku udanej ucieczki finalnie i tak wracały do swego oprawcy...
Nie mniej przerażająca jest część druga, która m.in. opisuje stosunek społeczeństwa libijskiego w trakcie rządów Kaddafiego, jak i obecnie do ofiar szaleńca. Okazuje się, że w tradycyjnym libijskim rozumowaniu ofiara gwałtu jest nie mniej winna niż gwałciciel, a jedynym sposobem zmycia hańby z całej rodziny kobiety, jest jej śmierć. Naprawdę zatrważająca logika...
Mało tego, choć wszyscy zdają się wiedzieć o praktykach Kaddafiego, to nikt o niczym oficjalnie nie chce mówić, słyszeć, wypowiadać się. Co poniektórzy wręcz przyznali się do zniszczenia dowodów jego seksualnych zbrodni, rzekomo, by bronić te nieszczęsne dziewczyny, ale przyznam uczciwie, że takie tłumaczenie wzbudza moją nieufność w dobre intencje tych ludzi. Jakby nie było, nadużyć seksualnych dopuszczał się nie tylko sam wódz, lecz cała jego klika, a za ich przykładem rzesze mężczyzn w całym kraju: wojskowi, dyplomaci, profesorowie, wykładowcy, studenci i inni. Nic więc dziwnego, że zmowa milczenia jest tak powszechna i nikt nie chce grzebać w niewygodnej dla całego społeczeństwa przeszłości.
To, co jednak najtrudniej mi zrozumieć, to z jednej strony kilkukrotne podkreślanie przez samych Libijczyków jaką to hańbą (największą z największych) było oddanie Kaddafiemu swojej siostry, żony, córki, kuzynki, z drugiej milczące przyzwolenie na takie poczynania (w niektórych przypadkach wręcz wykorzystanie sytuacji do polepszenia swojego statusu materialnego). Z tego wynika, że hańba hańbą, ale nowy samochód, wygodniejszy dom, awans, czy kilka dodatkowych tysięcy na koncie dla wielu z tych panów stanowiło wystarczające zadośćuczynienie. W każdym razie na tyle satysfakcjonujące, żeby udawać, że się o niczym nie wie, a już nie wspominając o możliwości odsunięcia od władzy szaleńca opętanego seksem. I tak przez ponad 40 lat nie znalazł się nikt na tyle odważny, żeby powiedzieć: NIE!
Najgorsze zaś w tym wszystkim jest to, że sytuacja kobiet w Libii w chwili obecnej jest chyba nawet gorsza niż za Kaddafiego. Jak więc widać wyzwolenie stało się faktem, ale tylko dla mężczyzn. A kobiety mają jeszcze mniej praw niż miały przed 2011 rokiem. Zamiast zrobić krok do przodu, cofnięto się do średniowiecza. Oto rezultat rewolucji w islamskim kraju.