Rob Guillory (born June 2, 1982) is an Eisner Award-winning American comic book artist. Born, raised and currently based in Lafayette, Louisiana, Guillory is most known for his art on CHEW, published by Image Comics. Guillory began his comic art career during a four-year stint as cartoonist at the University of Louisiana at Lafayette. From there, Guillory went on to work on several indie comic anthology projects, such as Teddy Scares from Ape Entertainment and Image Comics' Popgun Anthology. In 2008, Guillory began working on his first major comics work, the New York Times Best-selling Chew, written by John Layman and published by Image Comics. The book went on to achieve much success, being nominated for two Harvey Awards (including Best New Talent for Guillory),two Eagle Awards and winning an Eisner Award for Best New Series in 2010.http://robguillory.blogspot.com/
Mam problem z oceną tego komiksu. Wiem, to pierwszy tom, historia się rozwija, nawet mnie zaintrygowała, ale.. Jak w jednej z opinii napisano, autorzy nie mogą się zdecydować jakiego gatunku twór chcą nam przekazać.
Kreska bardzo mi się podoba, zdolności bohaterów już mniej, ale komiks prezentuje się dobrze.
Po epidemii ptasiej grypy, na którą zmarło kilka milionów ludzi, drób został zakazanym mięsiwem. Gdzieniegdzie tworzy się więc ptasie podziemie, oferujące drobiowe przysmaki. Chew trafia do FDA, organów ścigania drobiowych przestępców.
Mamy nieco czarnego humoru, nieco detektywistycznego zadęcia, polityczne powiązania, szemrane interesy, a więc pewnie mafia, daleką mroźną północ i upiry. Mieszanka wybuchowa.
Dam szansę temu komiksowi i zapoznam się z tomem drugim. Ciekawa jestem w jakim kierunku będzie zmierzała ta historia. Oby było tylko lepiej.
A... A... A... A-CHEW!
Dziesiąty tom serii „Chew”, zbierający zeszyty #46-50 i przybliżający nas coraz bardziej do finału całej opowieści, serwuje nam iście szaloną rozrywkę, która autentycznie wciąga, porywa i bawi. W sposób jak najbardziej niegrzeczny, krwawy, często również niesmaczny, ale jakże przy tym udany, a także – wbrew wszelkim pozorom – wysmakowany. I chociaż graficznie całość nie wygląda zbyt poważnie (a jak ma do licha wyglądać, prawda?) i śmiało mogłaby uchodzić za komiks dla dzieci, „Chew” to rzecz stricte dla dorosłych czytelników, na dodatek takich, którzy cenią umowność i brak politycznej poprawności. Jednak i tak warto polecić ją każdemu – nigdy nie wiadomo, kto okaże się docelowym odbiorcom, nawet wbrew własnym przekonaniom o sobie.
Tom otwiera mocna scena. Trafiamy do Piekła, gdzie dwugłowy, demoniczny psina obsikuje urżniętą acz wciąż żywą głowę Hitlera. I to już daje Wam ogólny pogląd na to, co Was czeka dalej. Chwilę potem na scenę wkracza demon, który ostrzega pana tej krainy, że dzieje się coś gorszego niż Sąd Ostateczny. Oto w piekle pojawił się kogut Poyo!
Ale przejdźmy do właściwej fabuły. Agent Chu, cybopata, który potrafi dowiedzieć się wszystkiego o danej rzeczy, jedząc ją (ugryzie trupa, zobaczy informacje o jego życiu, śmierci itd.),prosi o przydzielenie mu nowego partnera, nie chcąc pracować z Colbym. Gdy Breadman (ot taki gość wyglądający jak wielki piernikowy ludek) przydziela mu równie niechcianego D-Beara, Colby dostaje do pomocy Poyo. Tylko czemu kogut, zawsze taki punktualny, tym razem się spóźnia? I dlaczego ten zdechły kurak z zamrażalki Colby’ego tak bardzo przypomina Poyo?
Tymczasem Chu i D-Bear mają się zająć dziwną sprawą. Zrujnowane miasto, żelkoczołg, działo na kamyczki i taran bojowy typu „szwedzka ryba” to tylko część tego, na co się natykają. Wszystko to jednak stanowi najmniejszy problem. Bo oto na naszego cybopatę czeka największe w życiu wyzwanie: starcie z mordercą jego siostry!
Całość mojej recenzji na portalu Sztukater: https://sztukater.pl/komiksy/item/27088-chew-volume-10-blood-puddin.html