Najnowsze artykuły
- ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę Julii Biel „Times New Romans”LubimyCzytać1
- ArtykułySpotkaj Terry’ego Hayesa. Autor kultowego „Pielgrzyma” już w maju odwiedzi PolskęLubimyCzytać2
- Artykuły[QUIZ] Te fakty o pisarzach znają tylko literaccy eksperciKonrad Wrzesiński16
- ArtykułyWznowienie, na które warto było czekaćInegrette0
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Tomasz Borkowski
8
6,9/10
Pisze książki: fantasy, science fiction, kryminał, sensacja, thriller, literatura piękna, popularnonaukowa, czasopisma, sport
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,9/10średnia ocena książek autora
64 przeczytało książki autora
29 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Robert Lewandowski. Sztuczki, triki i bramki
Tomasz Borkowski, Tomasz Bocheński
6,5 z 2 ocen
2 czytelników 0 opinii
2018
Kadra narodowa. Sztuczki i triki piłkarzy
Tomasz Borkowski, Tomasz Bocheński
6,0 z 1 ocen
2 czytelników 1 opinia
2016
Legia Warszawa. Sztuczki i triki piłkarzy
Tomasz Borkowski, Tomasz Bocheński
8,0 z 2 ocen
2 czytelników 2 opinie
2014
Irlandia Jones Poszukiwany. Wynurzenia Ciała z Bagien
Tomasz Borkowski
7,5 z 14 ocen
38 czytelników 4 opinie
2010
Najnowsze opinie o książkach autora
Kadra narodowa. Sztuczki i triki piłkarzy Tomasz Borkowski
6,0
Polska kadra - sztuczki i triki piłkarzy
Najmłodsi fani polskiej piłki nożnej mają wreszcie coś dla siebie. Dzięki wydawnictwu RM mogą bowiem poznać zasady techniki i taktyki, rozwijania swoich umiejętności na przykładzie najlepszych polskich piłkarzy.
Autorzy książki - Tomasz Borkowski oraz Tomasz Bocheński wykorzystali dwunastu piłkarzy polskiej reprezentacji, aby pokazali 36 elementów gry.
Dzięki książce dowiemy się jak wykonać takie elementy gry jak piąstkowanie, wyrzuty, zwody, strzały, wślizgi, podania, dośrodkowania czy drybling.
Za przykład tego posłużyli tacy zawodnicy jak Fabiański, Piszczek, Glik, Pazdan, Rybus, Olkowski, Krychowiak, Mączyński, Grosicki, Błaszczykowski, Milik oraz Lewandowski. Każdy piłkarz oraz selekcjoner Nawałka ma swoja notkę biograficzną.
W środku znajdziemy także informacje czym aktualnie zajmują się autorzy oraz trzy quizy sprawdzające wiedzę.
Książka przeznaczona dla najmłodszych, którzy stawiają w futbolu pierwsze kroki na podwórku.
Irlandia Jones Poszukiwany. Wynurzenia Ciała z Bagien Tomasz Borkowski
7,5
Upolowane: Tomasz Borkowski „Irlandia Jones poszukiwany”, e-book
Pokrzywnica: Tak naprawdę, książka nazywa się: „Irlandia Jones poszukiwany, czyli wynurzenia ciała z bagien”. I jest fajna.
Ciernik: Polak za granicą kojarzy się głównie z polskim hydraulikiem. „Irlandia Jones” opowiada natomiast o przygodach tego niewielkiego procenta naszych krajanów, który nie uciekł za chlebem na zmywak, ale wyjechał pracować w zawodzie. Mamy więc zbiór opowiadań, reportaży i esejów dotyczących historii Irlandii widzianej oczami polskiego archeologa na… wykopkach. Smakowało?
Pokrzywnica: Smakowało. Zdecydowanie!
Znam kilku archeologów. Mają podobne poczucie humoru jak autor. Podejrzewam, że rozbicie marzeń o wielkich odkryciach o kant łopaty powoduje uaktywnienie jakiegoś tajemniczego ośrodka w mózgu i to właśnie sprawia, że zwykły człowiek staje się archeologiem. Bo archeologia to długie i nudne godziny ciężkiej, brudnej, fizycznej pracy. I jak tu zachować romantyczną nadzieję na odkrycie skarbu? Oni potrafią! Ten ośrodek w mózgu i to specyficzne poczucie humoru pewnie do tego właśnie służą – żeby kopać i kopać, i nie stracić przy tym cierpliwości. Oraz rozumu.
Narrator jest niesłychanie sympatyczny i świetnie się patrzy jego oczami. „Irlandia Jones” przypomina mi trochę cykl Petera Mayle’a o Prowansji oglądanej okiem Anglika. Ale przyznam, że polski archeologiczny rzut oka na Irlandię podoba mi się bardziej. Zarówno tam, gdzie jest bardzo śmiesznie, jak i tam, gdzie jest poważniej i mądrzej. A czasem jest i tak, i tak jednocześnie (choćby legenda o świętym Kevinie i pisklętach kosa). Ciekawe, czy to Irlandia (czyżby „słynne irlandzkie poczucie humoru” opisane w jednym z rozdziałów?) czy osobowość autora sprawiła, że jest tak ciekawie i tak zabawnie.
Ciernik: Myślę, że to efekt promieniowania osobowości autora. To nie jest prosty pracownik budowlany, który po powrocie z pracy ma wszystkiego kompletnie dość i marzy tylko o tym, żeby zalec przed telewizorem z guinnessem w ręku. To jest facet ciekawy kawałka świata, w którym wylądował, jego historii, kultury. Być może dzięki tej ciekawości przesiąknął również irlandzkim zdystansowanym podejściem do siebie, ale pewnie częściowo miał ten dystans w sobie już wcześniej.
Pokrzywnica: Rzeczywiście, świadczyć o tym mogą dygresje, wspomnienia wcześniejszych spotkań bohatera z cudzoziemcami. Przy niektórych popłakałam się ze śmiechu. Na przykład to:
„Dzyń dobry – powiedział przyjaźnie Holender.
Był wysportowanym, młodym człowiekiem, a jego obszarpany plecak wyglądał na bywalca wielu krajów.
– Dzyń dobry – odparłem grzecznie.
Myślałem, że na tym skończy się jego znajomość polskiego, ale ku mojemu zdumieniu, potomek budowniczych polderów, ciągnął dalej:
– Łagodna pagoda, nieprawdaż?
– W rzeczy samej – odparłem uprzejmie, poddając się bezwiednie jego stylowi.
– Czy pan szykowny do Wroclawiu udaje także – i po długim namyśle – się?
Musiał się uczyć języka ze strasznie starych rozmówek.
– Jak najbardziej.
– Kupiłem bileta sobie – oznajmił z dumą i pokazał mi kartonik.
– Serdecznie gratuluję. Świetnie pan mówi po polsku.
Pokraśniał cały.
– Pięćset lat nauczania! – powiedział z dumą. – Całodziennie po gadzinie! Każdy dzień.
Pokręciłem głową z podziwem.
– Pięć lat! – tym razem mu wyszło. – Bardzo ciekawski język.
– To prawda.
– Ale jaka miłość tak sobie obecnie pogaworzyć!”
Jaka miłość przeczytać taki dialog! Ale bardzo podobały mi się także nagłe odjazdy autora w fantazję. Dziewczynka w windzie? Pstryk! Coś odpala i z niczego powstaje historia niesamowita. Albo wędrówka ludów indoeuropejskich przedstawiona jako wycieczka autobusem… No i Newgrange – dzięki autorowi przeżywamy podróż nie tylko w przestrzeni, ale i w czasie.
Ciernik: Albo dorabianie sobie w pizzerii i „szpiegowanie” konkurencji! Bardzo podziwiam umiejętność przedstawienia codziennych i normalnych sytuacji w sposób odmienny i niesamowity, taki, na jaki sam bym nie wpadł. Nie trzeba być autorem fantastyki, żeby pisać w pewnym sensie fantastycznie.
Największe wrażenie zrobił jednak na mnie rozdział poświęcony Travellersom.
„Travellers, mimo całej politycznej poprawności, prób zrozumienia i zaakceptowania innej kultury i sposobu życia, stanowią w Irlandii problem. Problem nieco inny niż Cyganie na Kontynencie. Bo Cyganie są obcy, a Travellers – swoi. Ale jednocześnie obcy. Cyganie różnią się nie tylko trybem życia od przeciętnego Polaka czy Czecha. Inaczej wyglądają, inaczej się ubierają, mają inne imiona i nazwiska. Tymczasem Traveller to Irlandczyk. John O’Neil, blondyn lub rudy, niebieskooki, który nigdzie legalnie nie pracuje, mieszka w przyczepie pod wiaduktem, załatwia się w krzakach, ma osiemnaścioro dzieci z daleką kuzynką i nie posyła ich do szkoły. I, co gorsza, on nie widzi w tym nic złego. On chce to ciągnąć”.
Głębokie socjologiczne spojrzenie, porównanie do Romów i wywrócenie do góry nogami tej niby oczywistej dychotomii my-oni. Perełka. Aż sam zacząłem się zastanawiać, dla kogo jestem swój i jednocześnie obcy. A jeszcze ciekawsze było zadanie sobie pytania: kto dla mnie jest takim swoim obcym?
Pokrzywnica: A ja zwróciłam uwagę na pewien szczegół. Bo tutaj dobrze widać, jak wiele on znaczy. Początki. Niewielu autorów umie pisać dobre początki. W tej książce sporo rozdziałów zaczyna się po prostu rewelacyjnie:
„Jest takie miejsce, w hrabstwie Clare, gdzie magia styka się z rzeczywistością. Dokładniej magia kina. Przy wąskiej dróżce jest murek i biały żeliwny płotek, za nimi rozpościera się obszerny trawnik, a w głębi stoi znajomy, szary dom. Znajome drzwi prowadzą do znajomego holu ze znajomym zegarem. Na lewo jest salon z kominkiem, potwornymi tapetami i kanapą z narzutką przedstawiającą Jezusa. Pod ścianą stoi wysłużony fotel. Dom znajduje się na wyspie Craggy Island, której nie ma na mapach”.
Po takim początku jesteś już na smyczy i dasz się poprowadzić wszędzie. I tego nie da się niczym zastąpić – nie pomogą żadne opisy ani popisy. To trzeba po prostu czuć. Albo umieć. Albo jedno i drugie.
Dla równowagi dodam jednak, że coś mi się nie podobało. Tytuł. Coś z nim jest nie tak. Niby pasuje, niby zabawny, ale mam wrażenie, że zapowiada książkę dużo słabszą i głupszą, niż ona rzeczywiście jest.
Ciernik: Oj, tak. Większość rozdziałów też jest słabo zatytułowana. Widocznie tu ma autor swój słaby punkt.
Pokrzywnica: Ja „Irlandię Jonesa” kupiłam ze względu na nazwisko. Pamiętasz „Tea-booka. Prozę” i opowiadanie „Atlas” Tomasza Borkowskiego? Pomyślałam, że a nuż to ten sam, a opowiadanie było w porządku. Gdybym jednak tego nazwiska nie znała, to tytuł raczej by mnie odstraszył. Spodziewałabym się młodocianych „wyluzowanych” wypocin z pretensjami. A to jest książka, owszem, bardzo zabawna (zwłaszcza, jeśli ktoś lubi dowcip językowy) ale także inteligentna i pełna ciekawych informacji.
Ciernik: No, cóż. Dobre tytuły to część tej sztuki, pewnie równie ważna jak dobre początki, ale z drugiej strony: lepsza mocna treść pod słabym tytułem, niż cienka wydmuszka, której tytuł obiecuje niezapomniane przeżycia, a okazuje się, że to gruszki na wierzbie. Takie lektury też nam się zdarzały, prawda?
www.leniwiecliteracki.pl