LeniwiecLiteracki

Profil użytkownika: LeniwiecLiteracki

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 8 lata temu
37
Przeczytanych
książek
37
Książek
w biblioteczce
37
Opinii
150
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ciernik jest mężczyzną. Ta sprytna ryba poluje nocą. Przy lokalizowaniu zdobyczy posługuje się przede wszystkim narządem linii bocznej, chociaż dzięki dużym i wrażliwym oczom potrafi dostrzec ciekawe książki nawet przy bardzo słabym świetle. Pokrzywnica jest kobietą. Ten niepozorny i ostrożny ptak prowadzi dzienny tryb życia. W poszukiwaniu interesujących lektur przemyka bezszelestnie pomiędzy stronami. Lubi soczyste owoce, ale larwą też nie pogardzi. W wodzie, na lądzie i w powietrzu, dniem i nocą, czaimy się na literackie przysmaki. Jako fauna dzika nie jadamy nikomu z ręki, nie przyjmujemy od nikogo darmowych książek, nie recenzujemy, a jedynie gawędzimy nad zdobyczą, którą samodzielnie upolowaliśmy w księgarni. Leniwe świergoty i bulgoty to wyraz naszych własnych upodobań. Jesteśmy małymi stworzeniami. Nie interesuje nas gruby, szeroko reklamowany, popularny zwierz. Grzebiemy w mule i szperamy w leśnej ściółce. Pożeramy książki z niszowych wydawnictw oraz dzieła wydane w małych nakładach przez samych autorów. Selfpublishing nie nadaje się do jedzenia? Zobaczymy! Jeśli chcesz się z nami skontaktować, pisz: ciernik(małpisko)leniwiecliteracki.pl pokrzywnica(małpisko)leniwiecliteracki.pl

Opinie


Na półkach:

Upolowane: Edyta Niewińska Dávila „Levante”, papier

Pokrzywnica: To jedno z najbardziej niesamowitych naszych polowań. Właściwie ociera się o hodowlę!

Ciernik: Faktycznie. Sami przyłożyliśmy skrzydełko i płetwę do powstania tej książki.

Pokrzywnica: I nie tylko my. Hodowców było wielu, a pastwisko nazywało się KulturaHula. Kto sieje i orze…

Ciernik: … i hoduje…

Pokrzywnica: … i hoduje, ten potem ma co jeść!

Ciernik: Pamiętasz jeszcze naszą dyskusję o poprzedniej książce Edyty Niewińskiej, o „Kosowie”?

Pokrzywnica: Jasne! A wiesz, że przegapiliśmy wtedy pewien trop? Ja sobie poświergoliłam z autorką i dzięki temu „Levante” czytałam już uzbrojona we wskazówkę.

Ciernik: Jaki trop?

Pokrzywnica: Tam była niejaka Alicja, pamiętasz? I ona mogła być alter ego głównej bohaterki. Niektórzy tak czytali. My nie.

Ciernik: Alter ego tej mimozowatej Anielki?

Pokrzywnica: Tak, właśnie jej. I ta Anielka może wtedy ukazywać się od całkiem innej strony.

Ciernik: E, i tak jest wkurzająca! Edyta Niewińska ma talent do tworzenia irytujących bohaterek. Alicja z „Levante” na szczęście nie jest aż tak irytująca, ale… Ech, tak właśnie mogłaby wyglądać porażka i miłosne jazdy kobiety z twardym charakterem, która niby wie, czego chce od życia. Alicja podoba mi się trochę bardziej od Anielki, ale też mnie wkurza.

Pokrzywnica: Dlaczego „niby wie”? Nie wierzysz jej, że naprawdę wie?

Ciernik: Jak może cokolwiek wiedzieć ktoś, kto jest nieustannie w sztok pijany?

Pokrzywnica: No tak, mnie to jej picie też trochę, ehem, zmęczyło. Ale tym razem, nie gubiąc tropu, „Levante” odczytuję jako starcie Animusa z Cieniem.

Ciernik: Animus, Cień i Alkoholizm. Twardość Alicji wydawała mi się maską, jakąś wymuszoną pozą, sztywną Personą, co by później ładnie tłumaczyło to rozpłynięcie się bohaterki w facecie z Krakowa. Właśnie ta bezduszność w połączeniu z piciem wydawała mi się irytująca.

Pokrzywnica: Alicja nie jest bezduszna. Może trochę, na początku, ale później już nie. „Mam ochotę i mogę po prostu do niego pójść, powiedzieć, co mi chodzi po głowie, a nawet się z nim przespać. Na litość boską, mogę wszystko. Miłość, nie miłość, czasy są takie, że można przebierać w uczuciach, rodzajach związków czy samotności, jakie się chce mieć. Już to przerabiałam przecież, zawsze miałam to, co mi się należało. Czemu tym razem miałoby być inaczej?” To jest bezduszne? To po prostu rozsądne! A co do faceta z Krakowa – pytanie, czy to był rzeczywiście facet z Krakowa, czy facet z jej umysłu. Ja myślę, że to drugie. Ciekawy był motyw karmienia. Co w nas samych może nas nakarmić? Kim jest nasz wewnętrzny kucharz?

Ciernik: Bezduszny rozsądek, wykalkulowany… W końcu to jest pani polityk! Facet z Krakowa i facet z umysłu to jedno, bo przecież projekcja zawsze potrzebuje ekranu.

Wewnętrzny kucharz? Hmm. Ciekawe. Nigdy nie śniłem o tym, że ktoś mnie karmi. Raz, co prawda, śniło mi się, że zjadałem puste talerze, ale to było w czasie jakiejś diety oczyszczającej, gdy jeszcze wierzyłem w coś takiego, jak diety oczyszczające.

Wewnętrzny kucharz to musiałby być dosyć złożony archetyp. Z jednej strony ktoś, komu zależy na naszym szczęściu, spełnieniu, radości i zdrowiu, ale z drugiej – egocentryk domagający się oklasków jak każdy artysta.

Pokrzywnica: On dociera do Alicji poprzez smak. Budzi w ten sposób inne zmysły. To dosyć osobliwa metoda. Do mnie by się tak nie dało. Przez dotyk, przez zapach, przez słuch… może tak. Przez intelekt! O, to na pewno. Ale nie przez smak. Jedzenie jest przereklamowane!

A jeżeli obaj panowie (Sinan i kucharz) są tylko wytworami jej umysłu, to jaka ona jest? Co z siebie odrzuciła, jak myślisz? A jeśli Adrian też jest tylko częścią jej, to co zabiła?

Ciernik: Jeśli oni są wytworami jej umysłu, to ona jest oczywiście chora. Myślę, że to może być delirium tremens…

Sinan czyli początkujący gangsta, żołnierz organizacji mafijnej, to ktoś w pewnym sensie podobny do polityka, czyli całkowicie podporządkowany strukturze i bez szemrania wykonujący rozkazy szefa. Mafia to taka jeszcze brudniejsza polityka, Sinan jest politycznym Cieniem, który ściga ją nawet po porzuceniu pracy.

Pokrzywnica: Nie zapominaj, że to płatny zabójca!

Ciernik: Nie zapominam. A kucharz jest oczywiście rewersem Sinana. To artysta, jest panem samego siebie – robi, co mu się podoba, zapomina o tych, których życie już nieświadomie zmienił, rzuca pracę i jedzie na koniec świata, żeby po kilku dniach rzucić kolejne zajęcie i pojechać jeszcze dalej. Alicja balansuje między tymi stanami. Zabijając Adriana, teoretycznie zabiła… swojego wewnętrznego polityka niskiego szczebla. Ale przecież to nie ona go zabiła. Ona się tylko z nim pokłóciła.

Pokrzywnica: Zaraz, zaraz. Niekoniecznie chora. Niekoniecznie deliryczne omamy. To przecież levante. „Levante – powiedział stary – przynosi sny. To wiatr, która otula senną, zmęczoną głowę gęstą powłoką wspomnień, które być może nie miały miejsca. To sen, który mógł być twoją przeszłością. To zapowiedź tego, co mogłoby się zdarzyć albo zdarzyło się tylko w twojej głowie”.

Ciernik: Ja myślę, że to wszystko się w książce miesza. Alkohol pity przez bohaterkę w dużych ilościach może stanowić wytłumaczenie dla czytelników o bardziej naukowych, sceptycznych umysłach. Natomiast ci, którzy wolą realizm magiczny, wybiorą wyjaśnienie w postaci levante. Swoją drogą: to fajne, że im głębiej wchodzimy w opowieść, tym bardziej zaczyna się ona wymykać logice. Lubię takie zabiegi pisarskie, szczególnie, jeśli granica jest przesuwana subtelnie. A tutaj właśnie tak jest.

Pokrzywnica: Mnie się najbardziej podobała właśnie ta magia: coraz silniejsze podmuchy dziwacznego andaluzyjskiego wiatru, który sprawia, że nie wiesz, czy żyjesz, czy śnisz. A w tym śnie (albo i nie śnie) odsłaniają się kolejne warstwy umysłu. A poza tym, to bardzo ładnie i starannie wydana książka z piękną okładką.

Ciernik: Rzeczywiście. Dawno nie miałem w ręku tak ładnie (ale bez zbędnych udziwnień) wydanej książki! Udało nam się to pasienie przyszłej zdobyczy!

www.leniwiecliteracki.pl

Upolowane: Edyta Niewińska Dávila „Levante”, papier

Pokrzywnica: To jedno z najbardziej niesamowitych naszych polowań. Właściwie ociera się o hodowlę!

Ciernik: Faktycznie. Sami przyłożyliśmy skrzydełko i płetwę do powstania tej książki.

Pokrzywnica: I nie tylko my. Hodowców było wielu, a pastwisko nazywało się KulturaHula. Kto sieje i orze…

Ciernik: … i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Upolowane: Jacek Sobczyński „Nie rozumiemy się bez słów”, papier

Pokrzywnica: Wiosną, gdy słoneczko zaświeci, Cierniki zamiast pływać, wpełzają na skały. Pogadać z nimi wtedy nie sposób, gdyż…

Ciernik: Niestety, tym razem, to nie skały. Zasuwam w ogródku. Ledwo zdążyłem przeczytać książkę Jacka Sobczyńskiego.

Pokrzywnica: A ona ma już ponad rok! Wydał ją Instytut Wydawniczy Latarnik wiosną zeszłego roku. Nie zauważyliśmy jej wtedy.

Ciernik: Co się odwlecze…

Pokrzywnica: I co? Tak między grabieniem grządek a wyrywaniem chwastów będziesz z doskoku o literaturze rozmawiał?

Ciernik: Będę. To się nazywa agrokultura!

Pokrzywnica: A podobało Ci się „Nie rozumiemy się bez słów”? Podwórkowe dzieciństwo dwóch chłopaków i dziewczyny z poznańskiego osiedla Kopernika oraz co potem z trójki bohaterów wyrosło i co z tego wszystkiego wynikło – dobry temat?

Ciernik: Strasznie podobała mi się pierwsza część, pewnie dlatego, że ja niewiele ze swojego dzieciństwa pamiętam, a te opowieści przywołały różne obrazy z mojej przeszłości. Widzę też sporo różnic pomiędzy dorastaniem w dużym mieście, jak opisywany Poznań, a w małej wiosce, jak moja. Choćby kwestia anonimowości: w małej wiosce nie sposób robić aż takich akcji, jak u Sobczyńskiego, a przecież jakoś trzeba rozładowywać dziecięcą energię. Robi się inne rzeczy i trochę inaczej. A to sprawia, że człowiek zostaje inaczej ukształtowany.

Pokrzywnica: Tak myślałam, że ta pierwsza część będzie Ci się podobała. Ale mnie się bardzo podobała też ta druga, ze zmianą klimatu i zupełnie innymi emocjami – to przez nie widać przejście z dzieciństwa w dorosłość. Wtedy wszystko wydawało się osiągalne, byle tylko w końcu dorosnąć i móc wyciągnąć po to ręce. Teraz niby powinniśmy to „wszystko” mieć. Coś tam mamy, ale jakoś przelatuje nam przez palce i w mgnieniu oka traci urok i smak… Pięknie to jest pokazane. Wyjątkiem jest Jasiek, który od początku do końca wie, co robi, i mówi „wolę tak”. Bardzo mi się podoba ta postać. Tragiczna, ale też na swój sposób imponująca. Człowiek, który wie, że leci po równi pochyłej i wie zarazem, że nie może inaczej. Że to jest czasem nie do zatrzymania, nawet gdy się wie, że… A może właśnie dlatego, że się wie?

A z drugiej strony: w końcówce Jasiek w męskiej rozmowie uświadamia Maćkowi, że ten mało robi, żeby mu się układało, tylko ma pretensje do całego świata. A Jasiek zasuwa od początku, od małego dzieciaka, nie ma tej kariery za friko, tylko zapracował na nią i poniósł straszliwe, nieodwracalne koszty emocjonalne. O tym łatwo zapomnieć w pewnym momencie, kiedy on się robi niezbyt sympatyczny. I tak właśnie jest w życiu: zazdrościmy innym zdolności, talentów, powodzenia, a jakie dramaty często za tym wszystkim stoją, to na ogół nie mamy pojęcia.

Ciernik: Bo każdy uważa, że jego problemy są największe i co inni mogą o tym wiedzieć. Zawsze się obruszam, gdy ktoś zazdrości, na przykład, bogatym ludziom, że oni to już w ogóle nie mają problemów. Mają. Każdy ma. Swoje, które zapewne urastają w jego oczach do nie wiadomo jakich rozmiarów. Samsara – życie jest cierpieniem.

Pokrzywnica: A co sądzisz o historii Jaśka? Mógł inaczej? Bo mnie się wydaje, że z tym, co dostał od matki, pograł najlepiej jak mógł. Świadomie. Bo on wiedział, że nie stworzy żadnego zdrowego związku. Wiedział i dlatego nie próbował. Ja wierzę, że istnieje realny pierwowzór Jaśka. Czegoś takiego nie można wymyślić od zera. Chyba że można? Ale jeśli tak, to autor jest geniuszem. W ogóle autor jest bardzo dobry – tyle smaków w tej książce jest, czasem człowiek chichocze jak głupi, czasem płakać się chce, a czasem zgroza za gardło łapie…

Ciernik: Ja w prawdziwym życiu nie znam osób, które wychodząc z porąbanej rodziny, stworzyłyby naprawdę zdrowy związek. Z tym, że może łatwo mi tak oceniać z zewnątrz. Jasiek pewnie zagrał takimi kartami, jakie miał. Ale z drugiej strony: można powiedzieć, że jest tak samo wyrachowany jak jego żona. Wiedząc, jak bardzo ma narąbane w głowie, wnosi cały ten bajzel w życie drugiej osoby.

Pokrzywnica: Ta druga osoba dokładnie tego chciała. I dlatego uważam, że to było fair. Jeśli ktoś chce Twój bajzel, to jesteś w prawie, żeby mu go dać. Czyż nie?

Ciernik: Jeśli jesteś ze sobą i z tą drugą osobą w stu procentach szczery, to chyba tak. Ale to dla mnie śliskie trochę. Bo wyobrażam sobie sytuację, że w pewnym momencie zaczynam się swoim powaleniem wysługiwać, na zasadzie: Widziały gały, co brały! Nie podoba ci się? Przecież ostrzegałem!

Pokrzywnica: No, jest takie ryzyko. Kwestia uczciwości. Nie tylko „przed”, ale i „w trakcie”. Nie tylko z tą drugą osobą, ale ze sobą samym. I wtedy to może działać. Problem powstaje, jeśli w takim związku pojawią się dzieci, bo wtedy to psychiczne pokręcenie (w nieco zmienionej formie, bo wiadomo, że Jasiek nie zachowa się tak jak jego matka) się przeniesie dalej. Ale powiedz, ilu znasz ludzi tak głęboko świadomych swojego pokręcenia i uwzględniających je w sposób sensowny przy podejmowaniu decyzji? Większość uważa, że są całkiem w porządku. I wtedy to przenoszą – tę nienormalność, która udaje normę.

Ciernik: Ja widzę dwie skrajności. Taką, o której piszesz, i drugą grupę – ludzi, którzy są powaleni mniej więcej jak wszyscy, ale wyhodowali sobie aż takie demony, że ze strachu przed nimi, nie próbują już zbudować żadnej relacji. Tych drugich, z tego co widzę, chyba zaczyna przybywać. Ale może tylko w moim środowisku?

Pokrzywnica: Oj, nie tylko. Inni też to widzą. Pamiętasz „Kosowo”?

Ciernik: No, właśnie. A w „Nie rozumiemy się bez słów” mamy, oprócz Jaśka, przecież także Maćka i Izkę.

Pokrzywnica: Izka też ma swoją niezdrową historię. Z ojcem. Ale wydaje się, że jednak skutki pokręcenia ją omijają. Czyżby dzięki głównemu bohaterowi?

Ciernik: Jeśli dobrze pamiętam i rozumiem Junga, Maciek korespondowałby tutaj z archetypem Zranionego Uzdrowiciela, czyli osoby, która nieświadomie szukając metody na uleczenie siebie, leczy innych, samemu na zawsze pozostając chorym.

Pokrzywnica: A jaka jest jego choroba według Ciebie? Słusznie go Jasiek podsumował?

Ciernik: Słusznie, chociaż przecież Maciek jakoś specjalnie chory nie jest. Tym komentarzem idealnie podkreślam to, co powiedziałem na początku: mamy tendencję do umniejszania cierpienia innych ludzi. Największym problemem Maćka wydaje się nieumiejętność akceptacji tego, jaka jego rodzina jest naprawdę. On nosi w sobie jakiś urojony obraz prawdziwej rodziny i nie potrafi się pogodzić z rzeczywistością. Ale właściwie, ilu czytelników, tyle może być opinii o bohaterach. Ważne, że są żywi i ich świat też jest żywy.

Muszę przyznać że to całkiem fajna książka. Wciągający, gawędziarski styl, emocje, klimat. Szkoda że trafiła u mnie na niezbyt dobry czas, bo akurat teraz wyszły Słupy z Eternitu, więc miała naprawdę dużą konkurencję. Gdyby nie to, przeczytałbym ją o wiele szybciej. Ale i tak wracałem do niej z ciekawością, co będzie dalej. Jednego mi brakowało…

Pokrzywnica: Ach, epilog też jest cudny! Warto czytać dokładnie, do ostatniej strony! Czego Ci brakowało?

Ciernik: Zbierania obrazków z samochodami z gum Turbo! A poza tym, powiem Ci w sekrecie, że bardzo mi się powieść Jacka Sobczyńskiego kojarzy z Nudlami. To taka śląska wersja pierwszej części książki. I przyznaję, że jest bliższa mojemu twardemu i czarnemu jak węgiel sercu, niż jakieś gotowane pyry!

www.leniwiecliteracki.pl

Upolowane: Jacek Sobczyński „Nie rozumiemy się bez słów”, papier

Pokrzywnica: Wiosną, gdy słoneczko zaświeci, Cierniki zamiast pływać, wpełzają na skały. Pogadać z nimi wtedy nie sposób, gdyż…

Ciernik: Niestety, tym razem, to nie skały. Zasuwam w ogródku. Ledwo zdążyłem przeczytać książkę Jacka Sobczyńskiego.

Pokrzywnica: A ona ma już ponad rok! Wydał ją Instytut...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Upolowane: Jacek Dukaj „Starość aksolotla”, e-book

Ciernik: Rzuciliśmy się, Pokrzywnico, na głęboką wodę czy raczej wprost w kosmiczną pustkę. Nowa powieść Jacka Dukaja, wspólne dziecko autora oraz Allegro, nie jest zwierzem grubym, ale za to o dużej gęstości odżywczej. Co ciekawe, pojawiła się tylko w wersji elektronicznej, dlatego postanowiłem porozmawiać o niej na Leniwcu, bo przecież e-booki to ciągle nisza w naszym kraju. Nawet e-booki Dukaja. E-book reklamowany szumnie, ale jeśli chodzi o formę, najprawdopodobniej mamy do czynienia z przereklamowaniem.

Pokrzywnica: Bo to jest zwierz gruby, ale krótki. Te 584 strony to zmyłka. Trzy czwarte stanowią powtarzające się, ciągnące się ogoniasto przez niezmierzone eony przypisy.

Ciernik: A zobacz, co Jacek Dukaj mówił w jednym z wywiadów. Tych przypisów było mu jeszcze mało! Marzyły mu się przypisy kilkuwarstwowe, w których można by prowadzić inną narrację, korespondującą z książką. Z powodów technicznych nie udało się tego zrealizować. A szkoda, bo przez to wyszedł po prostu e-book z masą przypisów. W ogóle widzę w całej promocyjnej akcji sporą niekonsekwencję. Bo dla kogo jest to produkt? Dla fanów e-booków? Nie. Ci raczej czytają na czytnikach z e-papierem, które i tak nie pozwoliłyby Allegro zrealizować Dukajowej formy książki (wielowarstwowe przypisy, personalizacja, czyli zaciągnięcie do powieści imienia czytelnika, aby stał się on bohaterem książki, a nawet zaczerpnięcie różnych faktów z kont czytelnika na portalach społecznościowych). To od biedy dałoby się zrealizować na tabletach, smartfonach i komputerach, ale przecież fani e-booków nie czytają na tych urządzeniach, bo wiedzą, że się nie da. Na nich da się tylko oglądać śmieszne filmiki z kotami i czytać krótkie teksty. Powieść Dukaja mimo wszystko nie jest serią krótkich tekstów, ma liniową narrację, którą trzeba śledzić. W takim razie kogo taka forma (ładne kolorowe grafiki, czy na przykład możliwość puszczenia modelu robota na drukarkę 3D) może zainteresować? Ano osoby spoza e-bookowego środowiska, ale… te znowu dostaną mylny obraz tego, czym e-book jest. Albo pomyślą sobie, że skoro tak wyglądają te e-booki, to rzeczywiście trzeba się tym zainteresować (czyli zostaną wprowadzeni w błąd, bo tak przeciętne e-booki nie wyglądają) albo zmęczą się, czytając na komputerze czy smartfonie i uznają, że może to i ładnie wygląda, ale chyba jednak nie jest dla nich.

Pokrzywnica: Mnie by się nie chciało drukować robota w 3D (bo po co właściwie?). Wyjaśnienia w przypisach też mi nie były w ogóle do szczęścia potrzebne, bo prawie wszystko i tak wynika z kontekstu. Po prostu czytałam. Jak najzwyklejszą w świecie książkę. Bardzo piękną. I po raz pierwszy zdarzyło mi się chichotać przy Dukaju. To było moje największe zdumienie – że „Starość aksolotla”, oprócz tego, że jest głęboka i pięknie napisana (tego się spodziewałam) jest też zabawna (to była niespodzianka).

Ciernik: A ja czytałem i myślałem sobie: No, to się Nietzsche pod nosem uśmiecha…

Pokrzywnica: Aluzji filozoficznych to tam jest w ogóle całkiem sporo…

Ciernik: Dukaj we wcześniejszych swoich tekstach obwąchiwał temat transhumanizmu, który wyrasta z idei nadczłowieka. W nowej powieści postawił ciekawą tezę: transhumanizm, przynajmniej w takiej wersji, w jakiej się go teraz postrzega, to raczej ślepa uliczka. Nie może tu być mowy o ewolucji, bo do ewolucji potrzeba ciała. „Starość aksolotla” uzmysławia i przypomina, że nadczłowiek to coś innego niż transhumanizm. Nadczłowiekowi ciało jest potrzebne, bo tylko poprzez nie może się uczyć (od momentu zajesowania Grześ się niczego nowego nie uczy. On tylko odtwarza to, co już zna.) To oznacza przekonanie, że komputery nie są w stanie wykreować niczego naprawdę nowego. Mogą być szybsze, wydajniejsze, ale nigdy nie będą kreatorami. Do bycia twórcą potrzeba ludzkiego ciała. Czyżby do bycia demiurgiem rzeczywiście potrzeba było lęku przed utratą ciała, czucia oddechu kostuchy na karku?

Pokrzywnica: Myślę, że jednak bardziej chodzi o ten oddech kostuchy, nie o ciało samo w sobie. Tylko o to, że masz ograniczony czas, możesz nie zdążyć. Bo jeśli masz całe eony i nieskończone kopie siebie do dyspozycji, to po co się starać? Lepiej się zmorfeuszować na pięćdziesiąt procent. A może nawet na sto?

Ciernik: Tak też myślałem na początku, ale potem zdałem sobie sprawę, że chyba jednak nie sama świadomość śmierci jest tu kluczowa. Po pierwsze, zajesowani byli w teorii nieśmiertelni, ale wcale im to nie odebrało motywacji. Ciągle tworzyli alianse, próbowali różnych wersji życia społecznego, aż w końcu zaczęli odtwarzać samo życie biologiczne. Po co? Przecież nie musieli. No, chyba że przyjmiemy, iż potrzebowali żywych niewolników, ale to trochę naciągane. Po drugie, przeczy temu moje doświadczenie. Wystarczy się rozejrzeć wokół, żeby zauważyć, że oddech kostuchy motywuje niewielu. Większość woli uważać, ze jest nieśmiertelna. I żyć tak, jakby mieli na wszystko czas.

Myślę, że kluczem jest jednak samo ciało – możliwości i ograniczenia, jakie ono daje. Według autora, procesowi ewolucji może podlegać tylko biologiczny organizm. Neuroplastyczność nie występuje w komputerze.

I pewnie jedno jest nierozłączne z drugim. Wrodzony lęk o utratę ciała motywuje gatunek do ciągłego rozwoju. Wypadkowa wektorów?

Pokrzywnica: Pewnie masz rację. Nie wiem. Tak naprawdę, to mogę tylko kiwać łebkiem i potakiwać. Tym razem nie dam rady dotrzymać Ci kroku w dyskusji, bo do mnie ta powieść jeszcze w ogóle nie dotarła na poziomie intelektualnym. Na razie jestem oszołomiona jej pięknem. Ten język! Te wizje! Poezja! Kiedy do mnie ktoś coś powie zbyt pięknie, to ja milknę. Rozdziawiam dziób i podziwiam w milczeniu, bo co tu gadać. Popatrz choćby na to:

„Geisha i Geisha, dwa żeńskie mechy na nieznanych transformerach, symulują z precyzją i czułością hartowanej stali pocałunki lesbijskie, pieszczoty piersi i pośladków, pancerne palce na pancernych łonach, taniec pożądania zwierzęcego wypotworniały w zimnym obrzędzie maszyny, pod strumieniami laserowych blasków, w oblewie żołnierskiej muzyki striptizu. Grześ patrzy, patrzy i emotuje duszną żenadę. Ileż tu pięter sztuczności, ile warstw cudzysłowów — gubi się, gdy usiłuje je zliczyć. Nie mogą się upić, nie mają nawet programów do symulacji upicia. Nie mogą uprawiać seksu, nie mają programów do połączeń i podnieceń seksualnych. Co im pozostało — suchy teatr seksu, w tych robotach skonstruowanych dla erotycznej obsługi prawdziwych, organicznych ludzi. Posągowo znieruchomiały Grześ obserwuje to przez dwieście osiemdziesiąt siedem sekund i wreszcie nie wytrzymuje, wstaje z wizgiem ścięgien. Przelała się czara tokijskiej goryczy.
— Melancholia król, melancholia mikado…”

Ciernik: Pamiętam, na mnie to też zrobiło wrażenie.

Pokrzywnica: Albo to:

„Grześ gapił się przez astygmatyczne obiektywy na czerwono-żółtego pająka i czuł, jak ciężkostrawne jedzenie (niczego nie jadł) wywraca się mu w żołądku (nie miał żołądka).
— Skoro to takie łatwe — to dlaczego trzymasz się tego nicka? Jesteś w ogóle człowiekiem?
— Co za pytanie! A ty?
— Masz świadomość?
— A ty?
— A ty?
— A ty?
— A ty?
— A oni?
— No to masz świadomość?
W odpowiedzi SoulEater39 puścił na swoim ekranie Kazika na Żywo. Z głośników bluzgnęło zachrypnięte: MIEJ ŚWIADOMOŚĆ! MIEJ ŚWIADOMOŚĆ! MIEJ ŚWIADOMOŚĆ! MIEJ!”

Albo to:

„Grześ ciska ramię Schmitta w ogień. Ofiara mechopalna podnosi fontannę iskier.
Pani Spiro spogląda oczyma jak dwa poziome sęki w okopconej korze.
— Jaka piękna rozpacz!

— Prawda? — Nie musi Grześ emotować goryczy, ma w defaulcie taki głos. — Sto tysięcy nocy potrzebowałem, ażeby dotrzeć do tego kresu.
— Tego ci brak? Wielkich uczuć, wielkich boleści, dramatów z Raju?
— Nie mów mi o Raju, to nie jest Raj.
Dwadzieścia procent snu i Pani Spiro migocze tu w blasku ogniska, niemalże rozpływając się w somnambulicznym zwidzie, rozedrgana pomiędzy drewnianą kukłą i masajską szamanką.
— Nie Raj? A czego ci brakuje?
Grześ zagląda w noc i zagląda w siebie. Jak odpowiedzieć na to pytanie? Jakby się krztusił, zakrztusił, jakby od trzystu lat trwał w tym betonowym zakrztuszeniu. Wie, że czegoś brakuje, czegoś najważniejszego, ale gdy próbuje wydać z siebie słowo, myśl — zionie głuchą pustką”.

Ciernik: I końcówka jest bardzo ładna. Kojarzy mi się z buddyjską koncepcją światów cyklicznej egzystencji, jednocześnie przeczy wcześniejszej teorii o ewolucji i potrzebie posiadania ciała, a nawet nawiązuje do idei Wiecznego Powrotu.

Pokrzywnica: A Diogenes z latarnią w żelaznej ręce wciąż niestrudzenie szuka człowieka…

www.leniwiecliteracki.pl

Upolowane: Jacek Dukaj „Starość aksolotla”, e-book

Ciernik: Rzuciliśmy się, Pokrzywnico, na głęboką wodę czy raczej wprost w kosmiczną pustkę. Nowa powieść Jacka Dukaja, wspólne dziecko autora oraz Allegro, nie jest zwierzem grubym, ale za to o dużej gęstości odżywczej. Co ciekawe, pojawiła się tylko w wersji elektronicznej, dlatego postanowiłem porozmawiać o niej na...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika LeniwiecLiteracki

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
37
książek
Średnio w roku
przeczytane
3
książki
Opinie były
pomocne
150
razy
W sumie
wystawione
37
ocen ze średnią 6,4

Spędzone
na czytaniu
128
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
2
minuty
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]