Wampiry - same o sobie Michelle Belanger 6,5
ocenił(a) na 411 lata temu Nie chcę się zagłębiać w samą genezę "wampira" oraz realność istnienia współczesnych wampirów. Zakładam, że książka przeznaczona jest dla osób, które już zetknęły się z tym zjawiskiem. Na pewno nie polecam jej na sam początek przygody badania wampiryzmu.
Zaczynając od tego, co wartościowe:
Książka nie jest subiektywna, autorka umieściła opinie innych osób nie starając się ich nawet analizować. Mamy więc spojrzenie z wielu stron. "Wampiry same o sobie" poruszają wiele ciekawych kwestii i skupiają się na wampiryzmie współczesnym, bez zbytniego analizowania wampira literackiego. Interpretując samemu, można z niej wiele wyciągnąć.
Jednakże... i tu minusy:
Utwór ocieka amerykańską kulturą, mrocznością. Sporo tam wzmianek o wampiryzmie, jako subkulturze estetycznej. Sporo kreowania się na lepszych, bardziej wartościowych, co wydaje się paradoksalne, skoro wypowiadający się zwierzają się ze swoich słabości.
Brak jakiegokolwiek ujednolicenia. Ma się wrażenie, że każdy opowiada o swoim własnym wampiryzmie... Wiadomo, że każdy będzie odbierał zjawisko nieco po swojemu. Ale jeśli dochodzi do tego, że pod pojęciem "wampiryzm" zaczynają się kryć zupełnie różne, często sprzeczne względem siebie zachowania, to coś tu jest nie tak. Co oznacza "wampiryzm", skoro nikt tak naprawdę nie wie, kim są wampiry współczesne? Ale że są, to wie już na pewno. Śmieszne. Żeby było zabawniej, to stwierdzenie zawarte jest nawet przez Belanger: „Żadna z osób, których wypowiedzi zostały opublikowane w tej książce (w tym także ja sama),nie zna ostatecznej odpowiedzi na pytanie o to, kim w rzeczywistości są wampiry.” Książka jest więc o czymś. Nikt nie ma pojęcia o czym.
Jedno, wielkie teoretyzowanie i poszukiwanie wewnętrznej niezwykłości, wyróżniania się. Za wampiryzm można uznać obecnie niemal wszystko. I tak sobie każdy rzuca fantastycznymi, autorskimi teoriami, zamiast spróbować podejść do sprawy obiektywnie i zastanowić się, czym wampiryzm jest, co właściwie oznacza. Bo takie "jest wszystkim i niczym" jakoś mnie nie przekonuje. Wychodzi na to, że używa się kontrowersyjnie brzmiącej nazwy dla samego używania jej.
Podsumowując:
Warto przeczytać, by być zaznajomionym z tą treścią i móc dyskutować. W moim przypadku lektura pozwoliła głównie na dostrzeżenie absurdów w wypowiedziach współtwórców i zauważenie niektórych zależności, do których autorzy zapewne nie chcieliby się przyznać. Cieszę się, że Belanger podjęła się wydania tego zbioru. Niestety w moim odczuciu nie wypadło to tak przełomowo, jak zapowiadano.