Najnowsze artykuły
- ArtykułyPremiera „Tylko my dwoje”. Weź udział w konkursie i wygraj bilety do kina!LubimyCzytać3
- ArtykułyKolejna powieść Remigiusza Mroza trafi na ekrany. Pora na „Langera”Konrad Wrzesiński3
- ArtykułyDrapieżnicy z Wall Street. Premiera książki „Cienie przeszłości” Marka MarcinowskiegoBarbaraDorosz5
- ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę „Nie pytaj” Marii Biernackiej-DrabikLubimyCzytać4
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Włodzimierz Borodziej
15
7,8/10
Urodzony: 09.09.1956Zmarły: 12.07.2021
Polski historyk, specjalizujący się w historii najnowszej.
Profesor zwyczajny UW
Profesor zwyczajny UW
7,8/10średnia ocena książek autora
224 przeczytało książki autora
547 chce przeczytać książki autora
4fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Nasza wojna
Maciej Górny, Włodzimierz Borodziej
Cykl: Nasza wojna (tom 1-2)
8,2 z 27 ocen
183 czytelników 8 opinii
2021
OD ZGONU OJCA NARODÓW DO ŚMIERCI ORŁA KARPAT. Księga na sześćdziesiąte urodziny Jerzego Kochanowskiego
Włodzimierz Borodziej, Maria Buko
0,0 z ocen
1 czytelnik 0 opinii
2020
11.11.1918. Niepodległość i pamięć w Europie Środkowej
Maciej Górny, Włodzimierz Borodziej
9,5 z 2 ocen
9 czytelników 0 opinii
2018
Nasza wojna. Europa Środkowo-Wschodnia 1917-1923. Tom II. Narody
Maciej Górny, Włodzimierz Borodziej
Cykl: Nasza wojna (tom 2)
7,1 z 36 ocen
127 czytelników 5 opinii
2018
Nasza wojna. Europa Środkowo-Wschodnia 1912-1916. Tom I. Imperia
Maciej Górny, Włodzimierz Borodziej
Cykl: Nasza wojna (tom 1)
7,7 z 86 ocen
279 czytelników 19 opinii
2014
Bocznymi drogami: Nieoficjalne kontakty społeczeństw socjalistycznych 1956-1989
Jerzy Kochanowski, Włodzimierz Borodziej
0,0 z ocen
3 czytelników 0 opinii
2010
Polish Documents on Foreign Policy. 24 October 1938 – 30 September 1939
Sławomir Dębski, Włodzimierz Borodziej
0,0 z ocen
2 czytelników 0 opinii
2009
Modernizacja. Centrum. Peryferie.
Sławomir Dębski, Włodzimierz Borodziej
10,0 z 1 ocen
3 czytelników 0 opinii
2009
Polskie Dokumenty Dyplomatyczne 1972
Włodzimierz Borodziej, Piotr Długołęcki
0,0 z ocen
0 czytelników 0 opinii
2005
Kuchnia władzy. Księga pamiątkowa z okazji 70. rocznicy urodzin Andrzeja Garlickiego
Jerzy Kochanowski, Włodzimierz Borodziej
7,0 z 1 ocen
1 czytelnik 0 opinii
2005
Niemcy w Polsce 1945-1950. Wybór dokumentów. Tom 3. Województwa poznańskie i szczecińskie
Włodzimierz Borodziej, Hans Lemberg
0,0 z ocen
2 czytelników 0 opinii
2001
Od Poczdamu do Szklarskiej Poręby. Polska w stosunkach międzynarodowych 1945-1947
Włodzimierz Borodziej
6,5 z 2 ocen
12 czytelników 1 opinia
1990
Najnowsze opinie o książkach autora
Nasza wojna. Europa Środkowo-Wschodnia 1912-1916. Tom I. Imperia Maciej Górny
7,7
Publikacja o Wielkiej Wojnie, która skupia się na jej etnicznym, narodowym i społecznym wymiarze. Bardzo podoba mi się to podejście - literatury ujmującej temat głównie od stron politycznej i militarnej powstało zatrzęsienie (co nie oznacza, że tom pierwszy "Naszej Wojny" został tych istotnych warstw pozbawiony) - więc ta interesująca perspektywa - powiedzmy - bardzo przyziemna, zogniskowana na zwykłych ludziach, których dramatyczne wydarzenia omawianego okresu dotknęły i których losy odmieniły, sprawia że lekturę odbiera się niezwykle emocjonalnie.
Ponadto to rzadko spotykane podejście w połączeniu z naprawdę niewyniosłym stylem autorów, sprawiają, że od książki naprawdę trudno się oderwać. Zdecydowanie, jedna z lepszych publikacji historycznych, nie tylko w zakresie tematyki I Wojny Światowej, ale w ogóle. Polecam gorąco!
Nasza wojna. Europa Środkowo-Wschodnia 1912-1916. Tom I. Imperia Maciej Górny
7,7
książka pisana przez dwu zawodowych historyków, a czyta się tak, jakby pisali ją dziennikarze.
To stwierdzenie można widzieć jako pochwałę (bez nudzenia, bezosobowego tekstu, który ugina się pod ciężarem przypisów i jakby był pisany przez maszynę, tylko żywo, z biglem, przykładami, emocjami).
Ale ja, niestety, zamierzyłem to stwierdzenie raczej jako krytykę. To historiografia typu Kamil Janicki, który czesze książki i cyfrowe archiwa żeby to, co napisali inni, zebrać i wydać w formie zsypu jako tako uporządkowanych tematycznie anegdot.
Już mniejsza o to, że autorzy niemal nie podają nieznanych dotąd informacji, które by sami wyczesali z jakiś przywalonych tonami kurzu teczek w zapomnianym, prowincjonalnym archiwum. Taka metoda jest przyjęta w syntezach, gdzie oryginalny wkład polega nie tyle na odkryciu czegoś, czego przedtem nie wiedzieliśmy, ile na przeorganizowaniu znanych wątków.
Niemniej, jeśli to ma być synteza, to wypada katastrofalnie. Trudno przejść do porządku nad chaotycznym i wybitnie anegdotycznym charakterem książki. Systematycznego oglądu zjawisk brak. Podam Państwu taki przykład: na prawie 900 stronach książki nie ma ANI JEDNEJ TABELI. Nawet takich najprostszych, typu zestawienie krajów walczących z ich terytorium oraz populacją. Już nie mówiąc o tabelach typu zabici według krajów, albo według lat, albo według kampanii. Albo straty w populacji cywilnej. Albo ilość egzekucji w sądach polowych w poszczególnych armiach. Albo kalorie na osobę wg kartek żywnościowych a poszczególnych państwach.
Mamy więc ustępy (powtarzające się i rozsiane po różnych rozdziałach) o tym, jak kobiety zastępowały mężczyzn w produkcji i usługach. I przykłady, tu z Berlina, tam z Bukaresztu, tu jak obcinało palce przy maszynie średnio trzem kobietom na tydzień, tu znowu że niedożywione i bez biustu w kombinezonach wyglądały jak mężczyźni, tu cytat z Witosa że na wsi koń miotał nimi za pługiem, bo do czasu jak chłopa wzięli w kamasze robiły tylko w obejściu, przy kurach i świniach... Wszystko pięknie, malownicze to, życiowe, przemawiające do wyobraźni, ale.... gdzie jest tabela z liczbami, jak w kolejnych wojennych latach rósł odsetek kobiet w produkcji w poszczególnych krajach? Czego ja się dowiaduję, czego poprzednio nie wiedziałem? Gdzie jest poważne, systematyczne, przekrojowe, poparte statystyką ujęcie? A może to nieprawda, może wzrost odsetka kobiet był marginalny, ale że był zjawiskiem nowym i bulwersującym, to został w rozdęty w pamięci współczesnych do nieproporcjonalnych rozmiarów?
Oczywiście, żeby zdobyć dane nt. odsetka kobiet w produkcji w Berlinie, Warszawie, Pradze, Wiedniu i Sofii trzeba spędzić miesiące jeśli nie lata, czesząc dziesiątki archiwów, oraz znać nie tylko niemiecki, ale i dziesiątki innych języków, od serbskiego po turecki. To jest trudne. O wiele łatwiej zebrać kilkaset malowniczych przykładów i zsypać je do kupy.
Ilustracje są OK, większość nieznanych, wiele z Bałkanów. Natomiast mapy... no katastrofa. Ja już nie mówię o mapach statystycznych, pokazujących natężenie różnych zjawisk (zbiory zbóź w przeliczeniu na 100,000 mieszkańców - jako miernik skali głodu, śmiertelność niemowląt - jako miernik skali niedostatków higieniczno-sanitarnych, przewozy kolejowe w tonach - jako miernik żywotności gospodarki). Ale takich zwykłych, pokazujących przebieg frontów. Natomiast mapa na wyklejce to gorzej niż katastrofa, to jest beka, pokaz tego, jak się ośmieszyć. Mapa czarno-biała, na której w 19-tu odcieniach szarości (nie żartuję, naprawdę, jest tam DZIEWIĘTNAŚCIE odcieni szarości) pokazano ambicje terytorialne różnych nacjonalizmów. Do tego całkowicie anachronicznie, bo nie na siatce granic z 1914, ale na siatce granic z XXI wieku! Z tej mapy nie da się zrozumieć zupełnie nic.
Kilkadziesiąt błędów rzeczowych, dyskusyjnych zaokrągleń, aroganckich ocen i nieco bezczelnych kwalifikacji to już drobiazgi.
Polecam tylko czytelnikom którzy kiedyś słyszeli, że była jakaś Pierwsza Wojna Światowa, i chcieliby w przystępnej formie dowiedzieć się więcej. Pozostałym odradzam.
PS. Zapomniałem napisać, że perspektywa, w ramach której lata 1912-1921 są wyodrębnione w historii Europy Wschodniej, to chyba niezły pomysł. Pierwsza Wojna była tam jedną z wielu. Wiem coś o tym. Mój matczyny dziadek przeszkolenie wojskowe przeszedł w Altonie, gdzie zrobili z niego artylerzystę. To mu uratowało życie, bo jak kilka lat potem poszedł w znowu w kamasze walczyć za Wilusia, i wylądował „pod Werdunem”, to nie poszedł jak cała dywizyjna infanteria na mielonkę, tylko spokojnie zabijał Francuzów ze stanowisk działonowych na tyłach. Potem poszedł do Powstania, w właściwie to hrabia, u którego robił, kazał mu iść. Potem, jako były pruski podoficer i artylerzysta, był ceniony w armii która szła na Kijów. Ale on tej armii nie cenił, chyba mocno wkurzał go nasz bardak, bo postanowił wrócić do domu. Odnalazła go żandarmeria i poszedłby pewnie pod mur, ale podobno uratowała go legitymacja powstańcza. Podobno, bo spalił ją we wrześniu 1939, jak znowu przyszli Niemcy, więc nikt jej nie widział. Stąd nie ręczę za tą historię. Ręczę natomiast za to, że w latach 70-tych gonił mnie z kijem, bo bałem się gęsi i z wychodka wędrowałem za obejście nie przez boisko, tylko po dachach komórek, i to właśnie bardzo wkurzało mojego dziadka (drugi dziadek był za młody, w szkolnym atlasie rysował tylko jak nasza słynna pruska piechota przesuwa na wschód linię frontu)