Kate Elliott (pseudonim literacki Alis A. Rasmussen) opublikowała swoje pierwsze opowiadanie w wydawnictwie DAW Books w 1992 roku. Epicki cykl fantasy "Korona Gwiazd", którego akcja toczy się w alternatywnej Europie, przyniósł jej nominację do Nebula Award w 1998 roku. Na cykl składają się powieści: Królewski Smok, Książę psów, Głaz gorejący, Dziecko płomienia, The Gathering Storm, In the Ruins, The Crown of Stars. W swoim pisarskim dorobku Kate Elliott ma także cykle fantasy i science fiction: "The Spiritwalker Trilogy", "Crossroads", "The Novels of the Jaran". Napisana wspólnie z Melanie Rawn i Jennifer Roberson bestsellerowa powieść fantasy Golden Key znalazła się w ścisłym finale World Fantasy Award w roku 1997. Autorka wraz ze swym mężem Jayem Silvesteinem, archeologiem i antropologiem, oraz trójką dzieci mieszka na Hawajach..http://www.kateelliott.com/
Jak ktoś spodziewał się po tytule, że w książce będą smoki, to się rozczaruje. Tytułowy smok to nazwa elitarnych oddziałów jazdy konnej. Smoków jako takich w osobie tutaj nie ma.
Tak poza tym rozczarowaniem i mylącym tytułem, książka jest w porządku, choć czuć że to pierwszy tom dłużej serii. Postacie jakoś nie grzały mnie. Szczególne Alain jest takim typowym młodzieńczym protagonistą o potulnym sercu, co to marzy by wyruszyć w drogę. Pod tym względem wątek Liath wydawał mi się bardziej interesujący. I świat powieści jest o tyle ciekawy, że to takie średniowiecze tyle że bardziej egalitarne pod względem płci, czego najlepszym przykładem jest fakt, że zamiast jednego boga, główna religia królestwa wieliby Pana i Panią.
https://podrugiejstronieokladki6.blogspot.com/2020/12/ksiega-magii-gardner-dozois.html
Ale na pewno magii?
Po przeczytaniu „Księgi Magii” autorstwa Gardnera Dozoisa, którego mamy już „Księgę Mieczy” w Polsce, musiałam sprawdzić oryginalny tytuł tej pozycji. Oczywiście tytuł angielski odpowiada polskiemu tłumaczeniu, także to nie moje zwidy, tylko całkowita prawda, że to „Księga Magii”.
Tylko... gdzie ta magia?
Książka Gardnera Dozoisa to zbiór siedemnastu opowiadań najlepszych pisarzy fantasy, w tym laureatów światowych nagród literackich. Lektura zapowiada wejście w świat pełen magii, zwiedzanie fantastycznych krain i poznanie kolejnych wiedźm, czarodziejów i innych magicznych istot, których w fantastycznym bestiariuszu cała masa.
Fani fantastyki na pewno kojarzą mniej (na pewno mniej?) znane nazwiska, jak John Crowley, Kate Elliot, Tim Powers czy Liz Williams.
W tej antologii znajdziemy również opowiadanie George'a R.R. Martina - „Noc w Oberży przy Stawie”, które dla fanów autora na pewno jest obowiązkiem do nadrobienia.
Każde z tych opowiadań ma własny klimat, w który trzeba się wciągnąć, a tutaj nierzadko miałam z tym problem. Najbardziej podobały mi się trzy opowiadania - „Laska w Kamieniu” Gartha Nixa, którego znam i lubię z jego tetralogii „Abhorsen”; „Wizja komety” Liz Williams oraz „Wina i odkupienie domu czarnoksiężnika Malkurila” Scotta Lyncha. To w tych trzech opowiadaniach poczułam klimat i magię, której niestety w innych mi zwyczajnie brakowało.
A skoro podjęłam temat magii. Mam problem z tym tytułem. „Księga Magii” samej magii ma tyle, co kot napłakał. Jeden dżinn, bądź stwór w opowiadaniu nie czyni go magicznym. Właśnie ten brak magii uważam za największy minus całej książki, aczkolwiek podejrzewam, że gdyby miała ona inny tytuł, zupełnie różny od słowa „magia” to osobiście bym się do jej braku nie przyczepiła.
Opowiadania w „Księdze Magii” są równe. Nie mogę napisać, że któreś z nich było jakościowo gorsze, czy lepsze, bo każde z nich jest bardzo dobrze napisane. To, że nie wszystkie spełniają magiczne kryteria to inna sprawa. Jeżeli zaś chodzi o opowiadanie Martina, cóż... nie należę do fanów autora, dlatego też żadnych peanów na temat jego twórczości ode mnie nie usłyszycie.
„Księga Magii” to prawie siedemset stron dobrych opowiadań, które gdzieniegdzie posiadają elementy magii. Jest to pozycja, którą na pewno warto czytać partiami, a nie „na raz”, jak ja to zrobiłam. Fani fantastyki i konkretnych autorów znajdą tutaj ciekawą lekturę, która na pewno umili im zimowe wieczory. Niemniej jednak dalej uważam, że w „Księdze Magii”, magii jest bardzo mało i to jej największy minus.