Boża podszewka 1 Teresa Lubkiewicz-Urbanowicz 7,1
ocenił(a) na 102 lata temu Genialnie napisana, narracja buduje cały świat, a jednocześnie jest przezroczysta, nie przesłania samą sobą tego, o czym opowiada. A jest o czym opowiadać.
Świat, którego już nie ma, dawny, przedwojenny. Inni ludzie, choć w swym jądrze człowieczeństwa od zawsze tacy sami. Z jednej strony sentyment do Kresów, Litwy, tego klasycznego w polskiej wyobraźni obrazu "naszych ziem, gdzie wszystko było wspaniałe, idylliczne; wielkie majątki, polska szlachta, wszyscy po bratersku żyjący, gościnność, tradycja". Z drugiej zaś obraz ludzi, którzy swe szlachectwo mają już tylko na papierze i we własnej dumie, dobitnie pokazujący, że formalne tytuły i podziały społeczne nie mają pokrycia w rzeczywistości. Poruszający obraz powolnego upadku tego, co było Kiedyś.
I wreszcie to, co najważniejsze - rodzina. Rodzina tylko z nazwy, głęboko poraniona, bez jakiejkolwiek świadomości psychologicznej, bez otoczenia dzieci czułą opieką i miłością, przez co każde z nich chowało się samopas, będąc tylko jednym z wielu. Każde z dzieci skrzywdzone, chowające swe uczucia i żale głęboko w sobie. Rodzeństwo bez więzi, w zasadzie sobie obce. Obraz rodziny, w której dzieci "się zdarzają, bo Bóg tak chciał" i są przydatne w pracy na gospodarce. A potem rosną całe szwardony ludzi połamanych...