Bardzo słaba powieść, chaotyczna, bez napięcia, przegadana, rozwlekła. Miałam wrażenie, ze w którymś momencie podczas pisania Gonzálezowi rozsypały się kartki i nie umiał ich chronologicznie ułożyć. Postaci w zasadzie nie są wcale zarysowane, różnią się między sobą tylko nazwiskami. W zasadzie pisze te opinię jedynie w tym celu, aby książkę odradzić. Nic w „Piątej koronie” nie było takiego, aby usprawiedliwiało stratę czasu. Ani „romansu”, ani zagadka, bo tej wcale nie widziała, pomimo zapowiedzi w notce redakcyjnej. Doczytałam powieść do końca tylko dlatego, że książka miała duże litery i stron szybko ubywało- ale to raczej wątpliwa zaleta jakiegokolwiek czytadła.
Książka, którą dobrze się czyta, zwłaszcza na początku. Ma wciągającą intrygę, napisana jest dobrą polszczyzną. Tyle, że w miarę zagłębiania się w treść robi się coraz mniej prawdopodobna. I to zarówno w sferze teraźniejszości, jak i przeszłości, jest niespójna. Na przykład jedną z postaci występujących w utworze jest Viratio. To mężczyzna wychowany przez mnichów z piątego wieku naszej ery, mówiących po łacinie oraz żyjącego w siedemnastym wieku kapitana statku. Nie przeszkadza mu to świetnie się komunikować z obecnie żyjącymi Hiszpanami. Tego typu sprzeczności jest wiele. Pseudonaukowy projekt skonstruowania wehikułu czasu czy też otwierające się wraz z nadciągającą burzą wrota czasu umożliwiające podróżowanie pomiędzy epokami. Pomysł podróży w czasie pojawia się w tylu różnych książkach, a nawet antologiach, że trudno napisać coś rozsądnego i zarazem odkrywczego. Jednym słowem przyjemna rozrywka, jeżeli nie traktuje się serio treści. Moim zdaniem powinna być wydana jako fantastyka, wtedy nie budziłaby zastrzeżeń.